Łączna liczba wyświetleń

26 paź 2010

#20# W chwilach największego szczęścia, gdzieś powstają fundamenty zła


- Bo widzi pan…
- Po prostu Adam.
- Bo widzisz, od dawna, a właściwie od pół roku planowaliśmy ślub. Cecylię znałem od lat młodości. Zapoznali nas nasi rodzice. Fakt, byłem ciut starszy, ale ona nigdy nie okazywała by jej to przeszkadzało. Skoro przyjęła moje oświadczyny… Myślałem, że jest ok.
- Co to za hałasy? Adaś, ktoś nas odwiedził? – Do salonu weszła żona domownika.
- Ireno, to pan Robert. Były narzeczony Cecylii. Może nam opowiedzieć o niej ciekawe rzeczy.
- A tam, narzeczony to nie mąż. Rzuciła go skoro nie kochała.
- Niby nie mąż, ale ona uciekła sprzed ołtarza! – ojciec Bartosza nie krył oburzenia.
- No i co to takiego? Lepiej, że przed niż po. Takie rzeczy się zdarzają – broniła swojej racji. – A pan po co tu przyjechał? Oszczerstw naopowiadać?
- Nie, miałem nadzieję, ze ich tu zastanę. Chciałem z nią porozmawiać. Moglibyśmy się zejść. Bardzo bym tego chciał.
- Czy do pana nie dociera, że skoro uciekła, to pana nie kocha? Znalazła szczęście u boku naszego syna.
- Może się tylko przestraszyła. Rozmowa by nam pomogła. A z pańskim synem to się przespała na wieczorze panieńskim!
- Skoro takie numery panu wycięła, to po co pan chce, żeby wróciła? – spytała podchwytliwie kobieta.
- W gruncie rzeczy ją kocham.
- No właśnie! A ty chcesz, żeby ta zołza była z naszym Bartkiem?! Przecież to jakaś lafirynda i oszustka!
- Adam! Nie będziesz mi obrażał dziewczyny naszego syna w naszym domu! Nie znasz jej, nic o niej nie wiesz! Przyjeżdża jakiś włóczykij, opowiada historyjki i mu wierzysz. Nie uważasz, ze najpierw wypadało porozmawiać z Celi?
- Skoro nie raczyła nam tego powiedzieć sama podczas wizyty – zakpił Adam.
- Tak, pewnie! Będzie się tym chwalić na prawo i lewo! Pomyśl trochę, to dla niej trudne przeżycie i bardzo przykre wspomnienie. A pan niech da im święty spokój! Mój syn ją kocha i ona jego też. Matka wie takie rzeczy. Panu już podziękujemy – wyprowadziła Roberta na korytarz i wypchnęła za drzwi. Otrzepała ręce.
- Co ty zrobiłaś? Jesteś niegościnna – fuknął na nią mąż.
- Phi! To żaden gość, tylko kłopot z głowy. Pajac jeden! Co za bezczelny typ! Że tacy ludzie chodzą po świecie. Wstyd mi.
- Jeszcze zobaczysz, co z niej za ziółko! – odgrażał się.

<><><> 

                Tylko w nielicznych domach paliły się światła, gdy podjeżdżaliśmy pod blok. Zabraliśmy wszystkie pakunki i ruszyliśmy na wspinaczkę po schodach. Tuż pod drzwiami zaczęło się wielkie poszukiwanie kluczy.
- Jesteś pewna, że ich nie masz? – pytał mnie.
- Nie no, niby skąd? To twoje mieszkanie.
- Daj, przeszukam cię. – Zaczął mnie dotykać łapskami.
- A wiesz, że to już pod napastowanie podchodzi? – mruknęłam.
- Ale się nie opierasz – zauważył.
- Nie będę krzyczeć, bo ludzie śpią, a ty się wydurniasz.
- Oj, oj. Jesteś taka ponętna jak się złościsz.
- Bartek! – krzyknęłam na niego.
- No nie oburzaj się, bo nie będę mógł się oprzeć. – Przyparł mnie do drzwi i zaczął całować po szyi.
- Co ty wyprawiasz?
- Cicho, cicho – zatkał mi usta swoimi. Jego wargi były takie gorące. Całował mnie nieustannie. Po chwili poczułam jego ręce przy guzikach mojej bluzki.
- Nie zapędzasz się? Jesteśmy na klatce schodowej – próbowałam go ostudzić.
- No to co? – odrzekł, rozpinając całkowicie moją kurtkę i bluzkę. Chciwymi oczami świdrował mój czarny stanik. Po chwili ułożył obie dłonie na moim biuście.
- Znajdź klucze i wejdźmy do środka – westchnęłam z resztką racjonalności.
- Może się znajdą jak zdejmę rzeczy – rzucił kurtkę na stertę stojących bagaży. Coś zadźwięczało na podłodze.
- O, widzisz! Znalazły się. – Chciałam się schylić, aby poszukać kluczy, lecz mój chłopak mnie powstrzymał. Zaczął całować mój dekolt.
- Spokojnie kochanie, gdzie ci tak śpieszno?
- Przecież… możemy… kontynuować… w środku...
- Ale nie chcę tego przerywać – uśmiechnął się łobuzersko. Przytrzymał mnie i posadził na schodach. Sam uklęknął stopień niżej.
- Ktoś może zaraz tędy przechodzić – szepnęłam przestraszona.
- Czujesz ten dreszczyk emocji? Zresztą, kto o tej godzinie wychodzi z mieszkania? – próbował mnie przekonać, nie zaprzestając pieszczotom.
- Ale… no… nie… - wydusiłam z siebie ciąg nieskładnych słów.
- Chcę ciebie tutaj – podsumował dobitnie, patrząc mi głęboko w oczy. Udzieliło mi się jego pożądanie. Cofnęłam jego paluszki majstrujące przy zapięciu na moich plecach.
- Mam dla ciebie niespodziankę, misiaczku – zademonstrowałam odpinanie przodu stanika.
- Pamiętam, kiedy pierwszy raz je ujrzałem. Choć w staniku, ale sobie wyobrażałem jak ich dotykam, całuję…
- Niegrzeczny chłopiec. Za to teraz możesz ziścić swoje wyobrażenia…
- Zajmę się nimi. – Zniknął twarzą w moich piersiach. Co jakiś czas pojękiwałam cicho. W końcu znów mnie pocałował. – Musimy być cichutko.
                Zanurzyłam dłoń pod jego koszulą, którą po chwili rozpięłam. Gładziłam jego klatkę piersiową. Działała na mnie niesłychanie. Kompletnie traciłam rozum.
- Jak dobrze, że masz spódniczkę – szepnął mi do ucha brunet. Zauważyłam, jak odpinał pasek i spodnie.
- My… Ty… Naprawdę to tu zrobimy? – niedowierzałam pełna podniecenia.
- Tak. – Podniosłam się lekko, a on wsunął ręce pod moją spódnicę. Zadrżałam. Zsunął moje majtki i lekko zadarł spódniczkę do góry. Ja z kolei opuściłam mu spodnie i bokserki.
- I co teraz? – nie bardzo wiedziałam, jak on to zaplanował.
- Teraz będzie ci nieziemsko.
                Rozchylił moje uda, lekko unosząc mnie do góry. Oplotłam go nogami w pasie i zarzuciłam ręce na szyję. On lekko podtrzymywał mnie za pośladki. Wprowadził nasze ciała w ruch, złączając je w jedną całość. Tłumił pocałunkami moje krzyki. Każde nasze zbliżenie było inne, ale teraz… Nie mogłam uwierzyć, że chwile rozkoszy we dwoje przeżywam na schodach. Ale… było niesamowicie jak zawsze. Gdy poczułam, że za chwilę dobrnę do kresu wytrzymałości, mocniej przylgnęłam do jego rozpalonego ciała. Chyba to wyczuł, bo także zacieśnił uścisk w jakim trwaliśmy. Przewidział, że cicho się nie zachował, więc spojrzał mi w oczy i przyssał się do ust. Lekko wygięłam się w tył, naprężona od emocji. Spodobało mi się, gdy przygryzł moją wargę. Wciąż miał to szatańskie spojrzenie.
- Chyba teraz już możemy wejść do środka? – spytałam szeptem.
- Taaak, teraz tak. – przeniósł mnie przez próg, a potem wtaszczył bagaże. Po kąpieli zasnęliśmy w swoich objęciach ze zmęczenia. Takie podróżowanie jednak wykańcza człowieka.
                Ze snu wybudził mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na szafkę. To komórka Bartka, ale nie chciałam go budzić. Na wyświetlaczu widniało „mama”. Chyba mogę odebrać?
- Słucham?
- Celiś? Wybacz porę, ale dzwonię w ważnej sprawie – usłyszałam drżący głos kobiety.
- Co się stało?
- Wiem, że to dla ciebie bolesna sprawa, ale musiałam was ostrzec.
- Tak?
- Był u nas Robert. Szukał was, a raczej ciebie.
- Ale… jak… to? – sparaliżował mnie strach.
- Opowiedział trochę. Spokojnie złociutka, nie uwierzyłam jego wersji. Domyślam się jak było naprawdę.
- To wszystko jest… skomplikowane… Boże… - z oczu popłynęły mi łzy.
- Nic się nie bój, będzie dobrze. Nie pozwolimy mu zrujnować ci ponownie życia. Bardzo dobrze postąpiłaś. Rozumiem się całkowicie. Podejrzewam jednak, że będzie was szukał. Bartek sobie z nim poradzi, w końcu to moja krew. Teraz już wracaj do łóżka. Dobrej nocy – próbowała podnieść mnie na duchu.
- Dziękuję, dobranoc. – Odłożyłam komórkę na miejsce. Wybuchłam niespodziewanym płaczem. Było już tak dobrze, a on znów wkracza w moje życie.
- Co się stało? – usłyszałam głos chłopaka.
- Nic, nic – próbowałam wytrzeć łzy.
- Przecież widzę. Płakałaś. Powiedz prawdę – spojrzał na mnie uważnie.
- Dzwoniła do ciebie mam. Odebrałam, żeby cię nie budzić – tłumaczyłam powoli.
- Była nie miła? – próbował pojąć o co mi chodzi.
- Nie no, skąd. Tylko… Robert u nich był. Szuka mnie – wyrzuciłam to w końcu z siebie razem z litrem łez.
- Kochanie, nie płacz – przytulił mnie i ucałował w czubek głowy.
- Ale skoro był tam, to musiał być i pod moim mieszkaniem i na pewno twój adres też ma. Dlaczego nie może mi dać spokoju?
- Jeśli był albo dopiero przyjedzie, to nic. Masz mnie i nic ci nie zrobi, obronię cię. Jeżeli nie chcesz to nie będziesz go oglądać ani rozmawiać. Nie wpuszczę go tutaj, proste.
- Dziękuję – spojrzałam pod górę w jego oczy. Był tak pewny, tego co mówi. Mimo ciemności widziałam ten intensywny błękit. Uspokajał mnie. A może to cała osoba siatkarza miała to coś w sobie, że czułam, że będzie tak jak powiedział. Ufałam mu.
                Pogładził kciukiem mój policzek, ciągle patrząc mi w oczy. Obrysował linię moich ust.
- Dla mnie cała jesteś piękna. Najpiękniejsza ze wszystkich, najwspanialsza, najmądrzejsza i wiele innych naj. Nie oddam cię nikomu – słuchałam go w skupieniu.
- Ale co na to twoi rodzice? Teraz już wiedzą o mnie wszystko. Niedługo wybuchnie afera w mediach. Nie jesteśmy w stanie się ukryć. Do tego fani, kibice…
- Cii – zatkał mi buzię dłonią. – Co cię obchodzą inni? Właśnie wyznałem miłość tobie nie im, kocham ciebie nie ich.
- Dobrze… Mogę ci tylko powiedzieć, że też cię kocham – dotknęłam jego dłoni.
- To najlepsze, co mogłem od ciebie usłyszeć. Jesteś moją Cecylką – pochylił się i delikatnie pocałował. Zawsze wiedział, czego i trzeba. – A teraz chodź do łóżka.
- Niemoralna propozycja – poruszyłam brwiami.
- Tobie tylko jedno w głowie. Mało ci? Mam taka niewyżytą dziewczynę – westchnął.
- No popatrz, ja to samo mogę powiedzieć o moim chłopaku.
- O ty! Kiedyś ci się za to odpłacę, ale nie dziś. Tak mnie wymęczyłaś, że nie mam sił.
- Pewnie, zawal wszystko na mnie – prychnęłam.
- Przytul się do swojego łabądka i nie marudź. – Rozpostarł ramiona, którym nie mogłam się oprzeć.

<><><> 

                Zastanawiał się, gdzie mogli pojechać. W końcu tyle razy przyjeżdżał spóźniony. Tym razem nie miał konkretnego tropu. Musiał polegać na domysłach. Wątpił czy Cecylia chciałaby wracać do Płocka, to gorący teren. Czyli bardziej prawdopodobne, że pojechali do Bełchatowa.
                Jechał z myślą, ze w końcu musi się udać. Ale w sumie nawet dobrze, iż odwiedził rodziców siatkarza. Ojciec wyraźnie był przeciw i udało się brunetowi go bardziej podburzyć. Za to matka nie do urobienia. Wiedziała co swoje i nie dała sobie nic wmówić. Musiał próbować wszystkiego.
                Stał pod drzwiami i nasłuchiwał. Cisz. Jednak czego się spodziewał o 6 rano? Chciał ich zaskoczyć. Tymczasem otworzył mu chłopak.
- Któż to mi przerywa poranne bzykanie? – spytał spoglądając na przybysza.
- Robert Sławomirski. Niedoszły mąż Cecylii. Czy ona jest u pana?
- Wiem, kim pan jest. Wydaje mi się, że sprawa jest jasna i nie musimy na ten temat dyskutować.
- Chciałbym porozmawiać z Cecylią, a panu nic do tego.
- A jednak tak, bo jestem jej chłopakiem i mam prawo ją bronić przed takimi natrętami jak pan – rzucił z wyższością Bartek.
- Niech pan nie utrudnia. Proszę zawołać Cecylię – nie ustępował.
- Teraz śpi, a poza tym, ona nie ma ochoty na rozmowy z panem.
- Jaki znawca się odezwał – kpił Robert.

<><><> 

- No to dowidzenia. – Zamknął drzwi i odetchnął.
- Kto to był? – spytałam, widząc zdenerwowanie na jego twarzy.
- Nikt ważny.
- Powiedz prawdę.
- To był Robert. Spławiłem go – wydusił.
- Matko… Dlaczego? Niech on przestanie za nami jeździć. Nigdy się nie odczepi. W co ja cię wpakowałam. Może jak się rozdzielimy to będzie lepiej – szukałam rozwiązania.
 - W żadnym wypadku! Jesteś ze mną i tak zostanie. Razem to wszystko zniesiemy. Nim się nie przejmuj. Obronię cię. Kiedyś mu się znudzi – odparł pewny siebie.
- Czyli musze tu zostać?
- Ależ absolutni. Nie oddam nikomu mojej dziewczyny – przytulił mnie bardzo mocno.



<><><><><><><><><><><><><>

Przepraszam, ale jakoś tak nijak ostatnio ze mną. Nie bójcie się, nie zostawię was z niedokończoną historią ;)

Z dedykacją dla niecierpliwej ciotki-klotki ;p :*

8 paź 2010

#19# Nie każdy dzwonek do drzwi zwiastuje coś dobrego…


                Popołudniu tego samego dnia był z powrotem w rodzinnym mieście. Pojechał prosto pod mieszkanie szatynki. Gdzie indziej mogłaby być? Dzwonek do drzwi. Słyszał jakąś krzątaninę. Po chwili zgrzytnięcie zamka. Lecz nie ujrzał tej, której chciał.
- Co ty tu robisz? – wrzasnęła brunetka.
- Przyjechałem do Cecylii.
- Nie ma jej tu.
- Wiem, że jest!
- Nie ma. Nie kłamię. Sprzątam tu, bo sprzedaję to mieszkanie.
- Justyna, powiedz mi, proszę, gdzie ją znajdę?
- Po co jej szukasz? Nie rozumiesz, ze ona nie chce do ciebie wracać?! – zdenerwowała się.
- Przecież możemy to naprawić. Tylko powiedz, gdzie ona jest.
- Po moim trupie! – krzyknęła i zatrzasnęła drzwi.
- Dobrze wiem, do kogo uciekła i że jest teraz z nim!
- Tak, jest! I jest szczęśliwa! Więc skończ zabawę w detektywa i daj jej święty spokój! – warknęła po ponownym otwarciu drzwi.
                Stał i rozglądał się po klatce schodowej. Znów nic nie wskórał. Mijali się, czy nieświadomie przed nim uciekła? I co teraz? Koniec?
Poczuł szarpnięcie za nogawkę. Zobaczył małego chłopca.
- jak da pan na nowa grę, to powiem, gdzie pojechała pani Celia. – wyseplenił z rozbrajającym uśmiechem.
- No dobrze. Masz na dwie i mów. – wyciągnął banknot.
- Najpierw kasa. – mały wyciągnął rękę.
- Proszę.
- No więc pani Celia rano pojechała gdzieś z panem Kulkiem. Takim duuużym, tym z telewizji. I słyszałem jak rozmawiali.
- Mówili coś o jakiejś miejscowości? – dopytywał mężczyzna.
- A jest coś takiego jak Nysa?
- Jest. Dzięki mały. – wyszedł na parking.
- Nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość. – wsadził pieniądze do kieszeni.

<><><> 

                Trochę mi zajęło zakojarzenie z rana, gdzie się znajduję. Bartek spał sobie obok, lecz pokój mi nie pasował. Myśl Celi, myśl. No i sobie przypomniałam szanowną panią Irenkę i pana Adama. Jeszcze wczoraj Kurasiowi się zebrało na zaloty. A jak oni to wszystko słyszeli? Wiedziałam, ze to nie był dobry pomysł… Ale kto byłby w stanie ostudzić zapały mojego napaleńca?
                Spojrzałam na jego słodką buźkę. Spał jak mały chłopiec. Tylko maskotki  kciuka w buzi mu brakowało. Pogładziłam go dłonią po policzku. Lekko się poruszył i uśmiechnął przez sen.
- Jak dobrze Cecylko, że cię mam. – mruknął. Pewnie mu się coś śniło. Kompletnie się rozczuliłam.
                Nie chciałam go jeszcze budzić, więc wyszłam do łazienki pogadać z Justyną.
- Witaj kochana, teściowa cię jeszcze nie zjadła? – usłyszałam jej radosny głos.
- Wystarczyłoby tylko „witaj”. Oj przestań z tą teściową. Nie rozpatruje  tego w tych kategoriach. Poza tym to przemiła nowoczesna kobieta.
- No to czyli się dobrze dogadujecie.
- A bo aj wiem… Trochę dziwnie mi się rozmawiało o sprzęcie Kurka seniora i juniora… - mruknęłam.
- Ooo! Równa kobitka. No to na pewno pasjonująca rozmowa była. Szkoda, że mnie tam nie było.
- No jeszcze ciebie tu brakuje! Coś czuję, że znalazłabyś z nią wspólny język.
- Zapewne. A jak teściu?
- I tu jest trudniej. Nie przepada za mną.
- Przecież ciebie nie da się nie lubić.
- Miło, ze tak twierdzisz. Pan Adam wolał poprzednią dziewczynę Bartka.
- O matko… Jakie to typowe. Spokojnie złociutka, przekona się do ciebie. Urodzisz mu wnuka i będzie jak na imię. – zachichotała.
- Jusia! Ty znowu swoje.
- No oczywiście. Tyle razy już trenowaliście, czas przystąpić do zawodów.
- Jakich zawodów? – nie bardzo wiedziałam, o co jej chodzi.
- No wyścigi plemników. Wiesz: „Ja, ja, ja będę pierwszy”
- To nie jest zabawne!
- Ależ jest Celi. Nie denerwuj się. Ja wierzę, że Kuraś podoła temu wyzwaniu.
- Oby jak najpóźniej albo wcale. – wzniosłam oczy do nieba.
- Tak, tak. Jusia swoje wie. A propos, gdzie masz swojego kochasia?
- Bartuś smacznie śpi. Nie miałam serca go budzić.
- Oooj. Jacy wy słodcy jesteście. – rozmarzyła się.
- A jak tam Zbyszek? – wypaliłam z ciekawości.
- Eee… No pojechał do Warszawy, a co?
- Tak pytam, bo ostatnio mocno się zżyliście. – podkreśliłam ostatnie słowo.
- Oj tam, oj tam. Każda kobieta potrzebuje dobrego seksu. Ty masz swojego ogiera, ja mam swojego. Z tym, ze nas nie łączy nic poza łóżkiem..
- Skoro tak twierdzisz. Ładnie razem wyglądacie. – rzuciłam z cwanym uśmiechem.
- Czy ty pijesz do…
- Tak, tak. W końcu tylko raz was razem widziałam
- Grabisz sobie kobieto, grabisz! – przybrała złowieszczy ton.
- No co? Za prawdę się nie karze!
- Celuś? Jesteś tam? Mogłabyś wyjść, bo mój ptaszek chciałby się opróżnić. – usłyszałam zza drzwi.
- To Siurek? Hahahaha Lepiej kończmy, bo ci się tam w gacie zleje. Hahaha Pa kochana, buziaki. – pożegnała się.
- Już otwieram. Proszę. Tylko żebyś trafił. – mruknęłam.
- Skoro tobie trafiłem… - zaczął.
- Błagam nie kończ! Wychodzę! – zamknęłam za sobą drzwi.
- Szkoda. Myślałem, że mi potrzymasz! – dobiegł mnie jego śmiech.
- Jakbym miała co, chyba klapę. – dogryzłam mu.

<><><> 

                Przywiózł Cecylię do Nysy, bo chciał jej zapewnić rodzinną atmosferę i ciepło. Wiedział, że jej tego brakuje. Tymczasem był wściekły na ojca. Bardzo go rozczarował. Emilia to była daleka przeszłość, do której pan Adam nieustannie powracał. Chłopak już dawno zamknął ten rozdział. Teraz liczyła się pewna szatynka. Chciał być lepszy od tego, od którego uciekła. Zasługiwała na szczęście. Miał nadzieję, ze matka przemówi ojcu do rozumu.
                Usłyszał gwar rozmów w kuchni. Okazało się, że to telewizor, lecz nie tylko. Cecylia gawędziła z jego matką. Ucieszył go ten widok.
- Bartuś, nie stój tak, chodź do nas. – kiwnęła na niego kobieta.
- Dzięki mamuś, że tak dobrze przyjęłaś Cecylię.
- Mój drogi, to twoja wybranka. Nie mogłam inaczej. A staruszkiem się nie przejmuj. Przekonam go odpowiednio. – zaśmiała się szaleńczo.

<><><> 

                Siedziałam chwilowo sama. Wtem rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
- Otwórz kochana, ja zaraz zejdę. – dobiegł mnie krzyk kobiety. No to otworzyłam.
- Witaj dziecinko. Ty pewnie jesteś tą uroczą dziewczyną Bartusia. Jak to dobrze, że się spotykamy. Zobacz Staszek, nasz wnuk ma gust. – szturchnęła towarzysza, bowiem moim oczom  ukazała się para staruszków.
- Ma i to po mnie. Dzień dobry serdeńko. Idealnie się wybraliśmy z wizytą.
Po chwili tonęłam w uściskach i całusach.
- Babciu, udusisz mi Cecylię. – usłyszałam roześmiany głos siatkarza.
- Spokojnie, nic jej się nie stanie. Już ci ją oddaję.
Stanęłam obok chłopaka, a ten objął mnie ramieniem.
- Jak ślicznie razem wyglądacie – zachwycała się kobieta.
- Basiu, zupełnie tak jak my. Dlatego będziecie tak długo ze sobą jak my.
- Dziękujemy dziadku. Chodźcie na herbatę. – Zaprowadził ich do salonu. Ja tymczasem poszłam wstawić wodę. Teraz to już był prawdziwy rodzinny zjazd, ale czułam, że jestem mile widziana.
- Zrobiłaś świetne wrażenie na moich dziadkach. – Brunet przysiadł na krześle.
- Wiesz, że nie lubię być ceniona tylko za wygląd.
- Oj Celuś, to doświadczeni przez życie ludzie. Wystarczy im jedno spojrzenie, by wiedzieć jaka jesteś.
- A może i masz rację.
- Gwarantuję, że nie oddaliby swojego najukochańszego wnusia w szpony jakiejś zołzy. – cwanie się uśmiechnął.
- Ale masz o sobie mniemanie. – prychnęłam.
- Tyle lat rozpieszczania robi swoje. – rozmarzył się.
- Nie oczekuj, że ja też cię będę rozpieszczać.
- Ej, no, bo pójdę naskarżyć babuni. – zrobił minę obrażonego dziecka.
- A leć, leć. Skoro wie, że jestem dobra, to ci nie uwierzy. – wywaliłam język.
- Celi, no nie poznaję cię. Od kiedy ty taka zadziorna?
- Uczę się od ciebie.
- To pozostaw tą zadziorność na noc. – objął mnie od tyłu i mruczał do ucha.
- Hahaha. Mało ci wciąż?
- Oj, tobą nie mogę się nigdy nasycić. Mógłbym wciąż i wciąż i wciąż… - z każdym kolejnym słowem schodził z pocałunkami niżej po mojej szyi.
- I jak, przywitaliście się już z dziadkiem? – do kuchni niespodziewanie wpadła pani Irena. Odskoczyliśmy od siebie. – Uuups. Wybaczcie kochani. – zachichotała i zniknęła. Bartek znów do mnie podszedł.
- Kuraś… - syknęłam.
- No co? Wszyscy w tym domu są wyrozumiali. – Znów poczułam na skórze jego usta.
- Ekhem… - ktoś głośno chrząknął niskim głosem. Zorientowałam się, że to jego ojciec. W jednej chwili znaleźliśmy się w różnych krańcach kuchni. – Takie… czułości pozostaw sobie synu na sytuacje sam na sam albo na poważniejszy związek.
- Ależ tato, ten jest poważny.
- Porozmawiamy o tym za pół roku albo i dłużej – oburknął.
- Pan też chce herbatę albo kawę?  - spytałam, ostrożnie, skazując czajnik.
- Nie, dziękuję. Mam ręce, poza tym się spieszę. – wyszedł z pomieszczenia.
- Zrobiłam coś nie tak? – spytałam.
- No coś ty kochanie. Nie przejmuj się nim i nie daj mu się stłamsić. Będzie chciał nas rozdzielić, to na razie zrozumiałe – przytulił mnie do siebie. – Cała drżysz. Nie denerwuj się.
- Postaram się, tylko musisz być obok.
- Zawsze, Celuś, zawsze.

<><><> 

                Skoro mieli dziś wyjechać, chciał jak najlepiej wykorzystać czas. Przed obiadem porwał ją na spacer. Chciał się podzielić z ukochaną osobą wspomnieniami, tradycjami. On kochał Nysę i kochał Cecylię. Dwie jego miłości w jednym miejscu? Niesamowite. Przepełniała go duma, gdy trzymał ją za rękę. Dla niego to ona była gwiazda. Na jego prywatnym niebie. Do ostatniego tchu będzie pilnował, żeby nie zgasła.
- Jak ci się podoba Nysa okiem najlepszego przewodnika w okolicy?
- Najlepszego? Phi…  - udała obrażoną.
- No wiesz, najprzystojniejszego, najinteligentniejszego, najmądrzejszego i w ogóle naj. Wszyscy w wiosce to potwierdzą. – pęczniał z zachwytu.
- TaaaK? A widziałam, że syn sąsiadów też był całkiem, całkiem. – popuszczała go.
- Coo? Przecież on jest okropny! Brzydki, opryskliwy, niemowa, analfabeta i do tego gej! – brunet chciał ją zniechęcić.
- Tak? To chyba przed chwilą, bo rano ze mną rozmawiał i w ogóle. Wypadek miał, czy co? – dał się złapać na kłamstwie.
- Oj Celi,. A ja to już nie jestem godny twojej uwagi?
- jakby się tak przyjrzeć… To nawet nawet… - zaczęła się zastanawiać.
- Qoo Ty! Ja tu szaleję za tobą, a ty „nawet nawet”?!
- Szalejesz? Ciekawe. Za sprawą dobrych argumentów mogę zmienić zdanie. – spojrzała na niego przebiegle.
- Zapomniałaś, ze w argumentach jestem dobry? – mimo iż stali prawie w centrum miasteczka, przyciągnął ją do siebie, by rozgrzać ciała pocałunkiem.

<><><> 

                Widziałam jak wszyscy chcą mi zapewnić udany pobyt. Byli tacy kochani i Bartek był dla nich bardzo ważny. Czerpali radość z jego opowieści, żartów.
- A powiedzcie moi kochani, jak się poznaliście? – ciekawił się dziadek. Momentalnie pobladłam i zesztywniałam.
- To były dość dziwne okoliczności… - mruknęłam.
- No powiedźcie, zapowiada się ciekawie. – pani Irena zatarła ręce z uciechy. Czułam, że to nie najlepszy pomysł. Bartek chyba wyczuł mój stosunek do sprawy.
- Celusie trochę ta sprawa krępuje. Bądźcie taktowni, dobrze? – poprosił a potem streścił historię.
                Nie było tak źle. Gdy skończył, śmiałam się razem z nimi.
- Wnusiu, wnusiu. Podryw na koszulkę, nie ładnie. – pogroziła mu babcia.
- Ale to ona mnie… rozproszyła. – spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Trzeba było się nie gapić! – Niech nie myśli, że jest bez winy.
- No ale… One były… takie piękne. – uśmiechnął się błogo.
- Bartek! – fuknęłam, a na moją twarz wpełzły rumieńca wstydu. W końcu on mówi o takich rzeczach przy rodzinie.
- Spokojnie moja droga, nie ma się czego wstydzić. Kiedy szaleć jak nie teraz – pokrzepiła mnie jego matka.
- Niech państwo nie myślą, że moim celem było uwiedzenie Bartka na piersi. Ja zamierzałam opuścić salę bez szumu.
- Dokładnie tak. To ja ją zaczepiłem. No i to, ze ma śliczny biust, nie jest najważniejsze.
- My wszystko rozumiemy. – pokiwali głowami z uśmiechem.
                Pożegnanie było równie wylewne jak powitanie, a może i bardziej. Tylko jego ojciec zaszczycił mnie zwykłym „do widzenia”. Uścisnął syna i mogliśmy jechać. Zaopatrzono nas w spory zapas domowego jedzenia roboty mamusi i babuni.

<><><> 

                Ledwie samochód siatkarza opuścił podjazd, po godzinie pojawił się następny. Mężczyzna poprawił garnitur i był gotów na spotkanie.
- Dobry wieczór.
- Dobry wieczór. Czy zastałem może Bartosza?
- Nie. Niestety spóźnił się pan. Niedawno odjechał. – kolejne rozczarowanie. Przeklinał los w myślach.
- Szkoda. A czy był tu z taka średniego wzrostu szatynką?
- Tak, ale mógłbym wiedzieć, po co panu te informacje i kim pan jest? – starszy z rozmówców zdenerwował się.
- Jestem byłym narzeczonym Cecylii i jej niedoszłym mężem. Uciekła sprzed ołtarza.
- tak? Niech pan wejdzie. Musi mi pan wszystko opowiedzieć.
- Jestem Robert. – wyciągnął dłoń.
- Adam.


<><><><><><><><><><><><><>


Z dedykacją dla wszystkich, którzy mnie tak wypytywali o nową notkę i czekali wytrwale ;*
Postaram się poprawić, ale nie obiecuje.
Tak wyszło, wybaczcie.

Nie zabijajcie za końcówkę :)

Pozdrawiam :*