Łączna liczba wyświetleń

8 mar 2012

#45# Płynący czas nie zmienił w nas nic


Przyjmujący powoli przejeżdżał jedną z ulic Wrocławia. Dokładnie nie pamiętał, jak wygląda dom jego znajomych. Zza samochodowej szyby wypatrywał numerów na budynkach. W końcu odnalazł właściwy i niepewnym krokiem podszedł do drzwi. Zadzwonił i czekał cierpliwie.
- Bartek? – rudowłosa spoglądała na niego zdziwiona.
- Tak, cześć. Mogę wejść? – spytał chłopak nerwowo.
- Coś się stało? Jesteś taki jakiś nabuzowany – przepuściła go w drzwiach.
- Nie pytaj… Muszę poprawić sobie humor przed wyjazdem. Mam jeszcze kilka godzin – zdjął okulary z nosa.
- Aha, aha. Mam robić za clowna?
- Nie, co ty. Po prostu bądź sobą – Bartek spojrzał na nią przenikliwie.
- Okay. Zatem chodź, tchórzu. Obejrzymy horror – pociągnęła go za rękę.
- Zobaczmy, kto będzie się bał – mruknął. – Wujostwa nie ma?
- Rodzice poszli na jakiegoś śmiesznego grilla do sąsiadki.
- Widzisz, a ty spędzisz popołudnie z przystojniakiem – siatkarz poruszył brwiami.
- Nie dziwię się, że nie masz dziewczyny.
Przyjmujący nie prostował tego nawet. W końcu faktycznie nie miał już dziewczyny.
                Po horrorze włączyli thriller, żeby zejść z tonu. Film okazał się nader ckliwy i wzruszający chwilami. Kurek widział, jak dziewczyna próbuje grać twardą. On aż tak łatwo się nie wzruszał. Nie chciał nikogo krępować, więc zagarnął ją ramieniem do siebie.
- Jak chcesz, możesz płakać. Będę wiedział, że masz uczucia – zażartował lekko.
- Głupek – mruknęła Natalia.
- No już, już. Nie bój żaby, w tego typu filmach głowni bohaterowie nie umierają w połowie filmu.
- Pocieszające.
                Zadziwiające, że rudowłosej był w stanie okazać tyle czułości i zrozumienia. Niedawno tych uczuć nie posiadał wobec innej dziewczyny. Na samą myśl o szatynce, przeszył go dreszcz. Nie wiedział, czy dobrze postąpił, ale zrobił to pod wpływem emocji.
- Coś się stało? Mina ci tak zrzedła – usłyszał głos towarzyszki.
- Nie takiego. Oglądajmy.
- Na pewno? – dopytywała.
- Masz chłopaka? – wypalił nagle.
- Nie, nie mam. Co cię naszło? – odparła zdumiona dziewczyna.
Ten przytulił ją do siebie gwałtownie. Mocno objął przyjaciółkę jakby miała mu uciec. Bartek wdychał zapach jej skóry i włosów. Jego serce biła bardzo szybko.
- Kurek… - mruknęła.
- Przepraszam. Musiałem wiedzieć, czy ktoś mi za to nie obije mordy.
- To tylko przytulenie – uśmiechnęła się.
- I za to – musnął delikatnie jej usta.
Zaraz potem zerwał się z miejsca i udał do wyjścia.

<><><> 
                Brunetka odruchowo zerknęła na wyświetlacz, czy aby nie ma na nim żadnej wiadomości. Faktycznie, była.
„Moje kochanie niech się o mnie tak nie martwi. Jestem cały, zdrowy i nie podrywam żadnych panienek. Buziaki.”
Uśmiechnęła się pod nosem. Zbyszek tak łatwo potrafił ją rozśmieszyć i w ogóle rozczulić.
                Choć na chwilę zapomniała o irytującym ją Mikołaju. Ten facet niesłychanie działał jej na nerwy. Sama nie wiedziała czemu. Sytuacji nie ułatwiało kółko adoracji, które utworzyły przyjaciółki brunetki. Co one w nim widziały? Justyna upatrywała w nim ważnego czynnika przy rozstaniu Cecylii i Bartosza. W chwili obecnej ani siatkarz ani włoski playboy nie imponowali jej niczym.
- Co masz taki dobry humor? – usłyszała za sobą.
- Nie twój interes Myszko Miki – warknęła.
- Czemu od razu tak nerwowo reagujesz? Zrobiłem ci coś? – spytał chłopak.
- Mi nie, ale Cecylii owszem. Mam cię na oku pamiętaj – wycelowała w niego palcem.
- Ostro – mruknął pod nosem.
Wyszła z pomieszczenia i momentalnie pociemniało jej przed oczami. Rozległ się huk zaraz po tym, gdy poczuła, jak miękną jej nogi. Na pomoc przyszedł nie kto inny, jak Mikołaj.
- Nie myśl, że ratujesz mi życie. Sama umiem pozbierać się z podłogi.
- Oj nie marudź, tylko idź się połóż – zalecił jej.
- Aniele stróżu od siedmiu boleści, dam sobie radę – uśmiechnęła się złośliwie brunetka. – Ale niech będzie, że dzięki.

<><><> 
                W końcu musiały opuścić Cecylię i dom Mikołaja. I tak długo tu zabawiły, bowiem ich chłopcy zdążyli rozegrać 2 mecze. Obejrzały je razem, a na kolejne miały dotrzeć do domów.
- Pa, Celiś. Będziemy tęsknić – machała Aneta.
- Pamiętaj, zawsze możesz przyjechać – krzyknęła Jusia.
Dorota ostatni raz uścisnęła przyjaciółkę i wsiadła do samochodu. W Warszawie pojawiły się obie brunetki w godzinach wieczornych. Miasto tętniło życiem, ale one nie miały siły na nic więcej jak prysznic i łóżko. Młodsza pomyślała, że może odwiedzi jeszcze Krzyśka. W końcu mało się widywali.
                Szybko pokonała trasę do jego bloku i mieszkania. Sama nie wiedziała o czym może z nim rozmawiać, ale musiała poowijać swoją decyzję w bawełnę. Nikt nie odpowiadał na jej pukanie i dzwonienie. Jeszcze bardziej dziwne było, że drzwi okazały się otwarte.
- Krzysiek? – krzyknęła, lecz nikt się nie odezwał.
Zajrzała do sypialni, z której dochodziła głośna muzyka. Wszystko stało się jasne. Uśmiechnęła się pod nosem i opuściła mieszkanie z czystym sumieniem.

<><><> 
                Wierzbowski siedział na łóżku, słuchając ostrego rocka. To miał być jego sposób na zły humor. Nawet nie przejmował się, że Justine siedzi na fotelu. Nie miał siły jej zabawiać.
- Może powiesz mi, o co chodzi? – usłyszał.
- O nic. Tak ogólnie postanowiłem nie mieć humoru – mruknął blondyn.
- Chyba mam dla ciebie propozycję…
Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, dziewczyna ściągnęła swoją bluzkę i stanęła przed nim.
- Co ty na to?
- Justi, nie wygłupiaj się – spojrzał na nią ponuro.
- Nie działam na ciebie? No dalej, bierz mnie! Wolisz tu siedzieć i się zamartwiać? Żałosny jesteś – krzyknęła.
- Nie wymądrzaj się. Myślisz, że to takie proste?
- Właśnie, że tak. Ściągasz gacie i do roboty – oznajmiła.
- Mam ważniejsze rzezy na głowie. Ostrzegam, że gdy jestem zły, to nie panuję na sobą. Lepiej się ubierz – przyjmujący odwrócił się.
- Zobaczymy jak długo wytrzymasz – mruknęła i zaczęła zdejmować spodnie.
- Jeszcze tego pożałujesz – wysyczał i przygniótł blondynkę do ściany.
- Co ty nie powiesz.
- Milcz – zatkał jej usta zachłannym pocałunkiem.
Powoli brakowało im powietrza. Na moment oderwał się od niej, tylko po to, by zarzucić sobie jej nogi na biodra. Justine imponowała jego władczość i stanowczość. Chłopak nie zamierzał spuszczać z tonu. Gdy obcałował każdy skrawek kobiecego ciała w zasięgu ust, trzymając ją za pośladki, rzucił na łóżko. Dziewczyna lekko podskoczyła na materacu, ale siatkarz zaraz był obok niej. Szybko zrzucił z siebie ubranie, by dokończyć rozbieranie partnerki. Ona tylko na to czekała. Chciała być cała jego. Tak zaabsorbowali się sobą, że nawet nie zauważyli, iż ktoś ich odwiedził. Blondyn znikając ustami w piersiach, ręką zawędrował między uda. Nie był brutalny, ale zbyto delikatny tez nie. Niesiony emocjami przygniótł ją swoim ciężarem do łóżka. Oddychali szybko, patrząc sobie w oczy. Ich ręce nie przestały wędrować po swoich ciałach. Z uśmiechem pełnym satysfakcji Krzysiek wprowadził ich ciała we wspólny rytm. Nasycał oczy ponętnym ciałem, wijącym się pod nim, a uszy karmił jękami, pomrukami i krzykami partnerki. Czuł wielką satysfakcję. Wiedział, że nie będzie zazdrościć Andrzejowi Doroty.

<><><> 
                Nie chciałam zostawać tak długo u Mikołaja, ale jakie miałam wyjście? W Płocku i Bełchatowie jestem spalona. Dziewczyną też powinnam dać odpocząć. Nasłuchały się, gdy przyjechały tutaj. Każda miała swoje sprawy, facetów i tak dalej. Miałam nadzieję, że u nich będzie się układać, bo o mnie szkoda gadać.
                Widok Bartosza w telewizji znosiłam nadzwyczaj dobrze. Może zbliżenia na jego twarz jakoś bardziej kuły mnie w środku, ale cóż… Nie przeszło mi to uczucie jak ręką odjął. Polacy walczyli po drugiej stronie globu jak lwy, o co się dało. Nie zawsze wychodziło, ale zawsze byłam dumna. Każdy marzył o Cordobie, ale liczyło się zgranie i przećwiczenie ekipy na Mistrzostwa Świata.
                Jak widać, potrafili stawić czoła nawet Brazylii. Cóż to były za emocje nad ranem. Zawsze niechcący budziłam Mikiego, a on przychodził, przynosił mi koc i siadał obok. Jeśli kiedyś kojarzył tylko podstawy gry, to teraz był już dobrze obeznany.
- Dobrze się czujesz? – spytał brunet któregoś meczowego świtu.
- Tak, a czemu? – spojrzałam na niego zdumiona.
Ręką wskazał ekran z sylwetką Kurka. Zamrugałam kilka razy i przybrałam minę bez emocji.
- Może się w ten sposób wyleczę, wiesz? Znów będzie dla mnie tylko zwykłym siatkarzem – odparłam refleksyjnie.
                Może i coś w tym było, bo skupiałam się na nich jako na zawodnikach. Czasem przemykała mi myśl w stylu: „Ale Jusia musi być dumna.”, „Ania chyba tam całuje telewizor.” czy „Aneta wreszcie się doczekała.” To naturalne. W końcu miałam okazję ich poznać.
                Przypomniał mi się mój wieczór panieński. Drugiego takiego nie będzie. Przyjaciółki przebiły wszystko, a ja dalej panna. Na razie nie przewiduję powtórki z rozrywki. Zresztą, gdybym się przyznała jakiemuś, to by się bał, że znów zwieję sprzed ołtarza. Rodzinka ma o mnie taką a nie inną opinię.
                Dziwne uczucie, gdy twoi rodzicie nie odzywają się do ciebie tyle czasu. Oto ja, Cecylia. Ta, która przyniosła hańbę rodzinie i nazwisku. Nie chcieli mnie znać i zapewne wyklęli. Jak widać, skutecznie, bo nic mi się nie układa. I na tym pozostałam.
                Za to trudno było ukrywać się długi czas przed dziadkami Bartka. Któregoś dnia postanowili odwiedzić Mikołaja. Wtedy sprawa wyszła na jaw. Całe szczęście nie mieli mi nic za złe. Nie umiałam kłamać, więc dowiedzieli się wszystkiego. Zastrzegłam, że ich wnuk robi co chce i mają go nie potępiać. To były sprawy między naszą dwójką, której już nie ma…

<><><><><><><><><><><><><> 

Wedle życzonka, na Dzień Kobiet ;*
Wszystkim moim czytelniczkom,
Najpiękniejszych chwil :*

Przepraszam, że może nie najodpowiedniejszy, ale nie dałam rady wcześniej...
Byłam na pierwszym meczu na żywo w życiu :)