Łączna liczba wyświetleń

9 lut 2011

#26# Radzenie sobie w kryzysowych sytuacjach


                I panika. Co tu kurna zrobić? Spojrzałam na Bartka. Uuuff… Na szczęście był zajęty szukaniem klucza. On nie może tego zobaczyć! Myśl Celka, myśl…
                Szarpnęłam jego głowę w dół, stanęłam na palcach i go pocałowałam. Tak wiecie, zachłannie, namiętnie i w ogóle. Biedak był w szoku. Jednak nie strugał idioty tylko odwzajemnił mój pocałunek.
- To miłe, co robisz, ale muszę znaleźć klucz – próbował skończyć.
- Całuj mnie! Nie gadaj, tylko całuj! – przyciągnęłam go do siebie, za plecami wyczuwając drzwi. Wsadziłam rękę do jego kieszeni i po chwilowych poszukiwaniach odnalazłam klucz. Nie zaprzestając przyjemnej czynności, otworzył drzwi. Kopnęłam pluszaka na klatkę a siatkarza wciągnęłam do mieszkania.
- Jakaś ty zachłanna – wydusił z siebie.
I owszem, przyznaję, że zrobiłam to by odwrócić uwagę, co nie oznacza, że nie miałam ochoty na jego usta i jego samego.
- Tak na mnie działasz, gdy wyglądasz tak jak teraz – wymruczałam.
- Dobrze wiedzieć. Co proponujesz na wieczór? – przyglądał mi się uważnie.
- Hmm… A  nie chciałbyś nagrody specjalnej ode mnie? – spytałam, odpinając 3 górne guziki od bluzki.
Jego wzrok powędrował na mój nowopowstały, bardzo głęboki dekolt.
- A czy w to wchodzi odpięcie reszty guzików? – zaczął się zbliżać.
- Chodź, a się przekonasz – zniknęłam w korytarzu.
Już miałam nacisnąć klamkę, gdy coś poderwało mnie do góry. Okazało się, że to Bartosz mnie dopadł. Spoczywałam na jego rękach, a on się szczerzył niemiłosiernie.
- Kurek, wariacie, puszczaj! – zaśmiałam się, próbując się wyszarpać.
Na próżno. Wniósł mnie tak do sypialni i położył na łóżku.
- Sama zaczęłaś i sama mnie sprowokowałaś – zrobił minę niewiniątka.
- Taa… Pewnie. Zwal wszystko na mnie.
- Dobra. Jak wszystko, to ja też się zwalam – stwierdził i położył się na mnie.
- Od kiedy ty tak wszystko dosłownie traktujesz? – roześmiałam się.
- Tylko kiedy ty jesteś obok a ja szukam sposobu jak cię dzisiaj zdobyć – wyznał z rozbrajającą szczerością.
- Aha. Dobrze wiedzieć.
- Oj Celuś, przecież wiem, że mnie pragniesz – zaczął mnie muskać ustami.
- Ale ty nie powinieneś tego wiedzieć – mruknęłam.
- Nic nie szkodzi. Akurat tak się składa, że ja pragnę ciebie, wiec nasze pragnienia się pokrywają.
- Jaki ty wygadany i w ogóle. Mimo, że masz boski głos, to ja wolę jak coś innego robisz ustami – westchnęłam.
Zrozumiał moją dyskretną uwagę. Tonęłam w nawałnicy jego pocałunków. Systematycznie zwiększał ich zakres. Niebawem zajął się nieodpiętymi guzikami mojej bluzki.
- Widzę, że ci naprawdę przeszkadzają.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Dowiedziałam się, gdy poczułam jego usta na brzuchu. Potem znów powrócił do moich ust. Nasze języki poddały się grze. Tym razem rozpalał moje ciało swoimi dłońmi. Nie mogłam tak leżeć biernie i bezczynnie. Udało mi się ściągnąć jego koszulkę i natychmiast moje ręce powędrowały na jego plecy. Matko, byłam kruszynką w jego szerokich ramionach. W ogóle on jest taki duży. Zadziwiająco łatwo radził sobie z moją garderobą. Skoro ja mu się nie opierałam, to chociaż ona mogła, ale nieee… Trudno. W ten magiczny sposób leżałam przed nim nagusieńka. A on? Siedział i napawał się tym widokiem. Na moje policzki pełzły rumieńce.
- Łabądku – szepnęłam onieśmielona.
- Co?
- Nie patrz tak na mnie…
- Jak?
- No jakbyś chciał mnie zjeść… To krepujące…
- A to też? – spytał i rozebrał dżinsy i bokserki.
Jak gdyby nigdy nic, stał przed mną kompletnie nagi.
- Tak… To też… Bardzo… - wydusiłam z siebie, ale wbrew słowom patrzyłam zachłannie.
- Właśnie widzę – uśmiechnął się cwanie. – To może nie będę cię krępował i się zakryjemy… sobą.
- W nagrodę możesz być moją kołderką – zaproponowałam nieśmiało.
- Okryję cię. Bardzo szczelnie.
Na te słowa był już na mnie i lekko wplótł swoje uda między moje. Oddychałam ciężko i czekałam. Szalałam będąc tak blisko niego, skóra przy skórze, i nie robiąc nic. Oplotłam go nogami, by przylgnąć jeszcze mocniej. Chyba on też nie wytrzymał, bo wreszcie się poruszył i wszedł we mnie. To chodziło po mojej głowie, odkąd go zobaczyłam po zwycięstwie. Chciałam go całego. Teraz był mój. Tylko mój Bartosz. W każdym słowa znaczeniu…

<><><> 

                Siedziała na kanapie i wspominała czas przed play-offami. W Częstochowie to było coś. Zmyła się stamtąd nad ranem. Zostawiła chłopakom identyczne wiadomości i wróciła do siebie. Myślała, że po tym, co zrobiła, ją znienawidzą. Nie chciała poróżnić dwójki kumpli. Nie jej wina, że nie umiała się zdecydować.
- Oj ty szalona kobieto... – westchnęła. Odebrała sms.
„Wybacz mi kochana, iż zdradziłam im twe namiary, ale nie potrafiłam odmówić takim przystojniakom”
- Cecylka? – spytała samą siebie.
Właśnie po paru sekundach wszystko zrozumiała, gdy „W_przyjemnoscX2” zaprosił ją do wideo rozmowy.
- Słucham? – z rozbawieniem przywitała rozmówców.
- Nasza Dorotka! – wykrzyknęli i zaczęli obcałowywać monitor.
- Ej, ej! Opanujcie się.
- Bo my się stęskniliśmy za tobą – odpowiedzieli zgodnie.
- Naprawdę? No ja za wami też. Myślałam, ze źli jesteście…
- My? Ależ skąd. Mamy bardzo miłe wspomnienia. Kiedy się zobaczymy? – spytali z nadzieją.
- No raczej teraz to obojętne, sezon się skończył. A może wy przyjedziecie do mnie? – zaproponowała. – Łóżko mam szerokie.
- Ależ z chęcią. Tylko powiedz co, gdzie i jak.

<><><> 

                Zmierzała do domu z reklamówką pełną jedzenia i świec. Chciała przygotować przeprosinową kolację. Nie rozmawiała z Jędrkiem od tygodnia. Zrobił jej awanturę, że za mało czasu spędzają razem. Od rana do wieczora każde z nich pracowało. Rzadko jadali wspólny lunch. Wieczorem, zaraz po kolacji, Ania spędzała czas na rozmowach on-line z Michałem. Kładła się do łóżka, a jej narzeczony leżał plecami do niej. Zdała sobie sprawę, że być może faktycznie jest w tym trochę jej winy. Była gotowa wyciągnąć rękę na zgodę, byle uratować ich związek. W końcu zgodziła się za niego wyjść.
                Pełna nadziei krzątała się po kuchni. Wszędzie roznosił się zapach pieczonego mięsa. Sięgała właśnie po śmietanę do lodówki, gdy zauważyła na niej wiadomość.
„Zostaw otwarte drzwi. Mogę wrócić późno.”
                 W jednej chwili odechciało jej się wszystkiego. Tą suchą informacją tak bezceremonialnie przekreślił jej plan. Czyli jeden dzień dłużej będą w kłótni…? Wyłączyła gazówkę. Wszystko schowała do lodówki i poszła do sypialni. Przykryła się kocem.
                Uprzedziła Michała, że dzisiejszy wieczór spędza ze swoim mężem, więc pewnie go nie ma przed komputerem. Ich znajomość rozwinęła się i teraz mogła śmiało stwierdzić, że są przyjaciółmi. Takiego kogoś jej brakowało. Winiarskiemu mogła powiedzieć o wszystkim. Gdyby nie miał żony i dziecka, to pomyślałaby, że jest gejem. Tak dobrze rozumiał kobiety. W przeszłości musiał być z niego niezły kobieciarz, skoro ma taką wiedzę.
                Rozbudził ją zgrzyt zamka i rozbawione głosy. Wyjrzała na korytarz i ujrzała Jędrka w towarzystwie jakichś dwóch typów. Rozmawiali po angielsku o czymś niezwykle zabawnym.
- Cześć kochanie – zwrócił się do niej narzeczony, gdy ją dostrzegł.
Chciał ją pocałować, lecz się odsunęła.
- Co to za ludzie?
- Spokojnie. To moi dobrzy koledzy. Bądź dla nich miła – pociągnął ją w ich stronę.
Musiała każdego ucałować w policzek i znieść ich obleśne łapy na swoim tyłku. Chłopakowi najwyraźniej to nie przeszkadzało.
- Masz coś do jedzenia? Jesteśmy strasznie głodni – rył po lodówce. – O, widzę, jakieś mięsko. Podgrzejesz nam? No panowie, nawet trunek mamy – pomachał do towarzyszy butelką wina.
Wina, które kupiła na ich kolację. Wina, które mieli wypić razem. Niebawem także, danie, które mieli zjeść razem, znikało w gardłach facetów. Ścisnęło jej serce, a do oczu cisnęły się łzy. Po raz pierwszy widziała swojego ukochanego w takim stanie. Nie poznawała go.
                Wróciła do sypialni. Wzięła poduszkę i koc i zamknęła się w łazience. Bała się, że on będzie oczekiwał od niej więcej. Wpatrywała się w ekran telefonu. Nigdy nie skorzystała z tego numeru. Miała go po prostu i dobrze jej było z tą myślą. Jednak teraz nadusiła zieloną słuchawką.
- Słucham, Aneczko?
Gdy usłyszała głos bruneta, nie była w stanie wykrztusić słowa, tylko po prostu się rozpłakała.
- Ej, co się stało moja droga? No spokojnie, powiedz mi wszystko – odparł troskliwym tonem. Potrafił ją uspokoić.

<><><> 

                Rano obudziłam się późno. Czułam jego ciepło obok. Otworzyłam oczy i okazało się, że otacza mnie silne ramię siatkarza. Spał jak dziecko. Nawet się uśmiechał przez sen. Teraz był małym bezbronnym chłopcem, który czasem z niego wychodził. Kochałam każde jego wcielenie.
- Nie patrz tak, bo się speszę – mruknął nie otwierając oczu.
- Od kiedy pan taki wstydliwy, co?
- Od kiedy pani pali mnie swym wzrokiem – pogładził mnie po plecach.
- Cóż za bzdury pan opowiada. Wczoraj jakoś pana nie peszyłam – przypomniałam.
- Bo wczoraj… było wspaniale Celcia – roześmiał się i cmoknął mnie w czoło.
- Takich wygranych się nie zapomina – poczochrałam mu włosy.
- I TAKICH nagród – poruszył brwiami i przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Oj tam, oj tam. Nic takiego.
- Za każdym razem z tobą jest niesamowicie. Do tego jestem wyspany.
- Teraz to pan mnie peszy – odparłam nieśmiało.
- Zaraz pozbędziemy się tej nieśmiałości – wymruczał i zaczął mnie łaskotać. Nie wiem, może byłaby powtórka z wczoraj, jednak przerwał nam dzwonek do drzwi.
Poszłam otworzyć owinięta pościelą.
- Dzień dobry panie Marku. Co pana do nas sprowadza?
- To leżało pod moimi drzwiami. Pomyślałem, że to prędzej do pani.
Zamarłam, widząc, co trzyma w dłoni. Pluszowe serduszko.
- Co jest kochanie? – usłyszałam Bartka, który stanął za mną i objął mnie w pasie.
Co tu zrobić? Co tu zrobić… Jak nie, to zaraz po mnie.
- A widzisz, pan Marek mi to przyniósł – zaśmiałam się nerwowo.
- Ale ja nie… - zaczął sąsiad.
- Spokojnie, bez obaw. To bardzo miłe i ja to doceniam, ale jak sam pan widzi. Jestem już zajęta i nie prędko cię uwolnię.
- Panie Marku, no nie poznaje pana. Taki numer – uśmiechnął się brunet i pokręcił głową.
- Dziękuję bardzo i miłego dnia – wzięłam maskotkę z rąk oniemiałego mężczyzny i czym prędzej zamknęłam drzwi.
- Proszę, proszę. Chyba muszę cię lepiej pilnować, bo mi ktoś Cecylkę ukradnie.
- A idź ty! - klepnęłam go na odchodne w tyłek.

<><><> 

                Nie wiedziała, co się stało. Było tak dobrze i fajnie a tu „Abonent ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem sieci”. To słyszała za każdym razem, gdy próbowała się do niego dodzwonić. OD cudownej kolacji minął miesiąc. Potem gadali jeszcze parę razy. Nawet umówili się na kawę i ciastko. Było miło jak zwykle. Tylko niebawem ślad po Zbyszku zaginął, a Justyna nie wiedziała czemu. Czy zrobiła coś nie tak? Przecież nie dawała mu oznak braku zainteresowania. To on przerwał ich cielesne stosunki i chciał czegoś więcej. Więc dążyli do tego powoli i nagle cisza na łączach.
                Porządnie się zmartwiła. Nie wiedziała, jak do niego dotrzeć. W końcu zawędrowała do jego mieszkania. Tam tylko sąsiad podlewał kwiaty. Dowiedziała się, że jest w domu rodzinnym. Za ładny uśmiech dostała adres. Stała ze wzrokiem wbitym w kartkę. Czy powinna?


<><><><><><><><><><><><><><><><><>

Do boju Skra! ;)