Łączna liczba wyświetleń

29 cze 2011

#33# Wybory, poszukiwania i poszerzenie wiedzy trenerskiej.


                Wymyśliła. Plan był co prawda ryzykowny i wahała się czy któregoś nie wtajemniczyć, ale w końcu zostawiła wszystko dla siebie. Postanowiła to załatwić przed wyjazdem do Warszawy.
Krzysiek to była stabilizacja. Taki facet na dobre i na złe, do rany przyłóż i w ogóle. Spokojny, cierpliwy i łagodny. Andrzej był idealnym kompanem do szalonych przygód. Zwariowany, spontaniczny i nieprzewidywalny.
- Słucham? – usłyszała zaspany głos siatkarza.
- Wybacz tą porę, ale jadę pociągiem do Warszawy i… - zaczęła.
- Dorota? – zorientował się z kim rozmawia.
- No tak. Już usunąłeś mój numer, że nie wiesz?
- Nie, no co ty. Po prostu nawet nie spojrzałem. Ty? Do Warszawy?
- Do przyjaciółki. Dzwonię, żeby ci coś powiedzieć…
- Tak? – wstrzymał oddech i czekał w napięciu.
- Bo… Chyba już podjęłam decyzję… Chciałbyś być ze mną?
- Co? Znaczy, że ty… Wybrałaś mnie? Oczywiście, że chcę. Dorcia – nawijał jak katarynka.
- Spokojnie. Przyjadę za jakiś czas to pogadamy. Zostajesz w Częstochowie? – spytała.
- W jakim sensie? Klubu czy wakacji?
- Jak coś planujesz, w którejś z tych kwestii to chciałabym wiedzieć.
 - Na wakacje gdzieś na przełomie lipiec-sierpień pojadę. Jak chcesz to mogę dokupić bilet i pojedziemy razem – zaoferował.
- Nie, nie musisz. Odsapniesz sobie trochę ode mnie. Zresztą… Nie chciałabym się tak afiszować przed Andrzejem…
- Rozumiem. Jak uważasz. A co do klubu, to być może szykują się przenosiny – odparł tajemniczo.
- Tak? A gdzie? Bardziej na południe czy północ? Chyba możesz coś zdradzić? – próbowała wydusić z niego więcej.
- Na wschód – zaśmiał się.
- Do Rosji? Albo co gorsza, do Japonii?! – zawyła z przerażenia.
- Nie wariatko, zostaję w kraju. Bez obaw, nie główkuj nad tym. Jak będzie coś pewnego, to ci powiem – uspokajał.
- Dobrze, wierzę ci. To do zobaczenia. Zadzwonię kiedyś.
                Odetchnęła z ulga. Główny punkt załatwiony. Jeszcze został jeden telefon. Igrała z ogniem, ale cóż…
- Hej Doris – przywitał ją.
- Cześć. Co tam u ciebie?
- A w porządku, lenię się. Masz jakąś sprawę? – spytał.
- Andrzejku, w ogóle nie wierzysz w moją bezinteresowność – zaśmiała się.
- To o co chodzi?
- Bo sama nie wiem. Chyba nie chcę wybierać, ale czy mogłabym od czasu do czasu do ciebie wpaść? – spytała nieśmiało.
- Hmm… W obecnej sytuacji to niemożliwe, bo sąsiedztwo Wierzbowskiego by wszystko utrudniało – główkował.
- Pytam tak na przyszłość. Będę się przemykać nocą.
- Pewnie, że tak, konspiratorko moja.


<><><> 

Z rzeczy, które zauważyłam, to na pewno to, że bez Bartosza czas płynie wolniej. Niby jest jego mama, dziadkowie, Mikołaj, ale brakuje tej wielkiej pszczoły. Cóż, chyba się do niego przywiązałam. Uzależniał.
- Cześć Celi – usłyszałam w słuchawce jego uradowany głos.
- No cześć wielkoludzie. To teraz średnia wzrostu ludności w Spale wzrosła zdecydowanie, no nie? – zaśmiałam się.
- jakaś ty miła. Stęskniłaś się za mną? Bo zawsze to ja dzwoniłem.
- Oj no, po pierwsze to nigdy ni wiedziałam, kiedy możesz rozmawiać, a po drugie nie chciałam przeszkadzać orzełkowi mojemu.
- No już się nie tłumacz. Też cię kocham. Akurat dobrze trafiłaś.
- To super. Jak tam forma? – zagadnęłam.
- A powoli się kształtuje. Nie martw się, wstydu nie przyniosę.
- Oj nie o to chodzi. Przecież nie przestanę cię kochać, bo ci nie wyszło, Bartuś.
- To bardzo miłe. Cieszę się, że mam w tobie oparcie.
- Zawsze, pamiętaj. Mam do ciebie pytanie.
- Dobrze, słucham.
- Wytęż swoje szare komórki. Pamiętasz swojego kolegę, Mikołaja? – zapytałam.
- Eee… Nie przypominam sobie żadnego. Ale o co chodzi?
- No pomyśl dobrze. Pogrzeb głęboko w pamięci – zachęcałam go.
- Jedyny Mikołaj jaki mi przychodzi do głowy to… Ale nie, to niemożliwe – mruczał do siebie.
- No powiedz
- Ale to z czasów przedszkola jest…
- Bingo! – krzyknęłam.
- Co? Serio? Więc, co z tym Mikołajem? – niecierpliwił się.
- Przyjechał na trochę do dziadków i go poznałam – wyjaśniłam.
- Serio? Miki wrócił? Myślałem, że zostanie we Włoszech. No to jak przyjadę, to koniecznie musimy się spotkać.
- Pewnie, że tak. Kiedy przyjedziesz?
- Może uda mi się wyrwać na parę dni przed Aleją Gwiazd.
- Będę czekać – mruknęłam.
- Oj kotku, ja też. Wiesz, że wolałbym mieć cię przy sobie. Mam dla ciebie niespodziankę.
- Tak? – zaciekawiłam się.
- Mój urok osobisty zadziałał i załatwiłem, że na te trzy tygodnie światówki za granicą pojedziesz z nami.
- Aaa! Naprawdę? Jesteś kochany! Nie będzie problemów? – próbowałam opanować emocje.
- Oj, wszystko już załatwione i zaklepane. To co? Wytrzymasz jeszcze trochę?
- W takich okolicznościach tak. Dziękuję Łabądku – ucałowałam telefon.
- Och, och, bo się rozpłynę. Fajnie, że się cieszysz – był wyraźnie z siebie zadowolony.


<><><> 

                Brunetka i  blondynka stały i machały odjeżdżającemu Michałowi. Zabrał się z Mariuszem, żeby zostawić Dagmarze samochód.
- I pojechali.
- Dla mnie to już norma, ale za każdym razem ciężko się rozstać i tęskni się tak samo – westchnęła Winiarska.
- A Olie? Jak to znosi?
- Zawsze jest dzielny, ale widać jak tęskni za ojcem. Potem musi obejrzeć każdy mecz, jaki by nie leciał w telewizji.
- Synek tatusia? – zaśmiała się Ania.
- Zdecydowanie. Chodź, zjemy porządne śniadanie.
- To jak robimy? Bierzesz klucz i zamieszkasz w mieszkaniu kurkowym, czy zostajesz z nami? – zapytała brunetka.
- Nie chcę robić kłopotu…
- Ciociu Aniu, zostań z nami – blondynek uczepił się nogi dziewczyny.
- No widzisz, czyli przesądzone. To żaden kłopot. Będzie nam weselej – uśmiechnęła się Dagmara. – Jak już Olivier chce, żebyś została to kaplica.
- Chodź ty mały cwaniaku, zaraz cię złapię – Ania zbliżała się do chłopca.
Ten ze śmiechem zaczął uciekać. Blondynka pognała za nim. Daga tylko pokręciła głową. Stwierdziła, ze nawet są do siebie podobni.


<><><> 

                Wreszcie w spalskim przybytku zagościli wszyscy, którzy przybyć mieli. Po zbiorowym przywitaniu i uściskach każdy z każdym, udali się na pierwsze spotkanie z trenerem. Wiadomo, raz z nimi zawitał rozgardiasz i ogólny hałas.
- Panowie! Zachowujecie się jak dzieci w szkole po wakacjach! – krzyknął Castelanni.
Wszyscy usiedli na miejscach i względnie się uciszyli.
- Dziękuję bardzo. Miło mi tu was powitać panowie. Skoro mamy komplet, to od jutra zaczynamy prężnie działać. Popracujemy nad waszymi mięśniami, formami i głowami.
- Doczekamy się wreszcie jakiejś fajnej młodej masażystki albo psycholożki? – wypalił Kuba.
- Nie, ale z kobiet w naszej ekipie gościmy nieodmiennie panią Wandzię, panią Stasię i panią Zdzisie w stołówce – zaśmiał się Daniel.
Jarosz tylko mruknął zawiedziony. Reszta ucieszyła się z przynajmniej zapewnionego dobrego pożywienia.
- A teraz co? Mamy wolne? – spytał Gregor.
- Jak bardzo chcesz, to możemy zrobić trening już teraz – zaproponował mężczyzna.
- Nie! – krzyknął rozgrywający.
- Grzesiek! – warknął siedzący obok Piotrek Nowakowski, a za nim wszyscy zsyłali gromy na Łomacza.
- Nie krzyczcie na mnie, bo się zamknę w sobie! Idę poskarżyć się Anetce! – wybiegł obrażony.
- A kto to Anetka? – spytał osłupiały trener.
- To ukochana Grzegorza – wyjaśnił Zbyszek.
- Aaa, no to gratulacje. Komuś jeszcze mam złożyć? – zaciekawiony mężczyzna toczył po wszystkich wzrokiem.
- On ma Justynę! – Bartek pokazał palcem na Bartmana.
- No nie wierzę. I ty Zibi się dałeś usidlić? – zdziwił się Argentyńczyk.
- Oj trenerze, ona nie jest taka, że usidla. My… No jesteśmy razem – tłumaczył się brunet.
- Nie musisz wyjaśniać, wszyscy wiedzą jak to jest.
- O, a Bartek taki mądry, a się nie pochwalił, że on jest z Cecylią! – odgryzł się koledze.
- A coś tam słyszałem, że dziewczyny uwodzi i od ołtarza odwodzi – trenera trzymał się dobry humor.
- To nie tak! Ona sama uciekła, ja jej nie kazałem – protestował wielce zawstydzony Kurek.
- I jeszcze powiedz, że to ona cię uwiodła. Zaraz, a to nie ta dziewczyna, co jej koleżanki organizowały z wami wieczór panieński? – mężczyźnie coś zaczęło świtać.
- To ta! Ma trener rację – wykrzyknęło paru.
- Nieźle ją zbałamuciłeś Bartuś. Co też z ciebie wyrosło?
Brunet siedział czerwony z zakłopotania aż po koniuszki uszu, głowę spuścił w dół.
- Dobrze, dajmy już spokój waszym podbojom. Liczę tylko na zaproszenia na ślub – mrugnął do nich. – Do zobaczenia jutro o 7 rano na siłowni. Ustalimy tam dla każdego odpowiedni zestaw ćwiczeń – pożegnał ich.


<><><> 

Bartek i Kuba lenili się w swoim pokoju. Każdy leżał na łóżku brzuchem do góry. Korzystali z ostatnich chwil beztroskiego lenistwa. Nagle myśli bruneta powędrowały do Cecylii. Przez to dzisiejsze przekomarzanie z trenerem zaczął się zastanawiać, jak to z nimi było. Jakby tak podsumować, to strasznie zakręcona historia. Cieszył się że mają możliwość bycia ze sobą i poznawania coraz bardziej. Zastanawiał się, co teraz robi jego dziewczyna i jak się czuje u jego dziadków. Przypomniała mu się ich ostatnia rozmowa.
- Kuba, wstawaj! – zerwał się z łóżka jak oparzony.
- Co ci jest? Mrówki cię oblazły? – rudowłosy łypnął na niego jednym okiem.
- Misję mam a nie. Do sąsiadów moich dziadków przyjechał ich wnuk, mój kolega z dzieciństwa. Muszę zobaczyć jak teraz wygląda. Myślisz, że wujek Google albo dziadek Facebook nam pomogą? – gorączkował się.
- Spokojnie, oddychaj. Weź laptopa i sprawdzimy. Pamiętasz w ogóle jego nazwisko? – Jarosz zachował racjonalne myślenie.
- Eee… Mikołaj… Jak on się nazywał? Coś z budownictwem…
- Murarz? Cement? Beton? Szpachla? – wymieniał spontanicznie chłopak.
- Ty głupku! Jakby to było takie idiotyczne to bym zapamiętał. Pustaku ty! – oburzył się. – Eeej! Mam! Bingo!
- Co? Mikołaj Pustak? – Jakub zrobił durnowatą minę.
- Boże, z kim ja się zadaję? Jasne, że nie tak. Cegielski. Od cegły – uśmiechnął się zadowolony z siebie.
- Eee… nie pojmuje twojego toku rozumowania – odparł ogłupiały Rosso.
- Mniejsza o to. Pisz! Mikołaj Cegielski – podekscytowany kurek gapił się w monitor.
Po chwili wyskoczyło im parę tysięcy wyników.
- Wiesz czym się zajmuje?
- Ostatnie lata przesiedział we Włoszech. Pies go wie. Sławny raczej nie jest to go w googlach nie będzie – mruczał do siebie.
- Poczekaj, Est link do konta na fejsie. Może to on.
Obaj czekali w napięciu na załadowanie się strony.
- Osz ty w mordę! – wykrzyknął Jarosz.
Główne zdjęcie przedstawiało postawnego, umięśnionego i niezwykle przystojnego bruneta. Dane adresowe się zgadzały.
- Cóż… - Bartek wypuścił ze świstem powietrze. – Zmienił się…
- Ekhem! Ty mi chcesz powiedzieć, że zostawiłeś Cecylię w sąsiedztwie takiego… eee… no jego?!
- Ja nic nie wiedziałem, że się pojawi… Ale przecież ona mnie kocha, Celusia taka nie jest – tłumaczył sam sobie brunet.
- To wiem, ale nie wiemy jaki on jest. Co powiem, że nie wygląda na świętoszka.
- Dzięki Kuba za pocieszenie – mruknął przyjmujący.
- Oj spokojnie, nie denerwuj się. Po co od razu zakładać najczarniejsze scenariusze? W przyszłym tygodniu mamy wolny weekend. Pojedziesz, zobaczysz jak się sprawy mają i wtedy ocenisz.
- Teraz wiem, czemu się przyjaźnimy. Dziękuję.


<><><><><><><><><><><><><><><><><><><> 


Moje kochane dziewczęta
Oto jestem.
Wiem, wreszcie...

Odcinek ze specjalną dedykacją dla
Nadie.
bo to moja droga, sprawiłaś, że mi aż serce zmiękło na twoje wyznanie
no i Martusia sobie mówi, musisz przepisać i dodać.

oraz dla
Kasiaaa
bo sobie z nią miłą pogawędkę ucięłam i mi podłechtała ego
ja lubić pochwały ^^

Także dziewczyny załatwiły wam odcinek
Na Misiu-Zbysiu również nowość :)

Do następnego

14 cze 2011

#32# Trzeba się przystosować do zmian


- Jak to sama? Co z Jędrkiem? – Michał nie bardzo rozumiał.
- Jego dla mnie już nie ma.
Przytulił ją do siebie, by mogła się wypłakać. Pomiędzy szlochami wyjaśniła mu wszystko, co zaszło. Zawrzała w nim złość. Nie rozumiał, jaki facet mając u boku tak fantastyczną dziewczynę, może wszystko poświęcić dla pieniędzy. Gdyby mógł, to by nakopał temu całemu Jędrzejowi. Tak mu było szkoda Ani. Widząc ją w tym stanie, serce mu się krajało. Żałował, że akurat teraz musi jechać na zgrupowanie. W tym sanie lepiej jej było nie zostawiać samej. Potrzebowała wsparcia.
- A ty nie w Spale? – zaskoczyła go pytaniem.
- Spokojnie, pojadę. Nie mogłem cię tak zostawić – pogłaskał ją.
- Ale Michał, ty nie możesz patrzeć na mnie. To jest zgrupowanie kadry, masz grać w lidze światowej a potem w mistrzostwach – zaczęła monolog.
- Aniu, jesteśmy przyjaciółmi, mam obowiązek ci pomóc.
- I pomogłeś. Nie pozwolę na to, żebyś z mojego powodu rezygnował z kadry. Jakoś sobie poradzę a ty masz trenować i grać, żebym się wstydzić nie musiała – pogroziła mu palcem.
- O w życiu – zaśmiał się.
- Już w porządku? – do salonu zaglądnęła Dagmara.
- Pewnie. Wiadomo, że ja działam cuda – wyszczerzył się Michał.
- Pozwól, że nie skomentuje – żona spojrzała na niego pobłażliwie.
- No słucham, coś nie tak? Czyżbym nie miał racji?
- A gdzieżby tam, no skąd – zapewniły go blondynka i brunetka i ryknęły śmiechem.
- No pewnie, śmiejcie się z Michałka. Obrażam się na was obie! – wydął dolną wargę i usiadł się do nich plecami.
- Nie martw się, za 5 minut mu przejdzie. Chodź na herbatę – Winiarska zabrała Anię do kuchni.

<><><> 

                Już po kilku dniach śmiało mogłam stwierdzić, że u dziadków Bartka czuję się jak u siebie w domu. Cudowni, mili ludzie. Każdy chciałby mieć takich dziadków. Na ten czas byłam ich wnuczką i tyle.
                Pani Irena też z nami została. Stwierdziła, że spróbuje przetrzymać męża. Zresztą, była u swoich rodziców z dłuższą wizytą, czyż nie? Jej osoba nadała temu domowi jeszcze więcej życia i radości. Było jej pełno wszędzie. A to coś pichciła, a to sprzątała, to szła biegać. Szybko odnalazła swoje dawne koleżanki i organizowała wspólne wyjścia. Widać było, że odżyła i się zrelaksowała. Bardziej zastanawiał mnie brak zainteresowania pana Adama tą sytuacją. W końcu wszyscy mu z domu uciekli i został sam. Ale to jego sprawa czy coś z tym zrobi.
                Jednak największe zainteresowanie wzbudził we mnie syn sąsiadów. Miał coś takiego w sobie, że chciało się go poznać. Dostrzegałam również w jego spojrzeniu zainteresowanie. Czyżby mną? Taki facet interesuje się mną? No helo, tu ziemia. Postanowiłam dać na wstrzymanie. Moje plany zniweczyła pani Basia, która wspaniałomyślnie zaprosiła sąsiadów na niedzielny obiad. Zatem nici z unikania Mikołaja.
- Czyli wreszcie poznamy tą uroczą dziewczynę, która się u was pojawia – uśmiechnęła się do mnie ich sąsiadka.
- To dziewczyna Bartka, więc prawie jak nasza wnuczka – odparła dumnie pani Barbara.
- No popatrz, Bartosz to ma gust. Miki, też byś mógł jakąś kandydatkę przyprowadzić – szturchnęła go babka.
- Ale babciu… - jęknął.
- Kiedy chcesz się żenić? Jak będziesz stary? Teraz jesteś w najlepszym wieku.
- Skończmy ten temat. Chyba nie po to tu przyszliśmy? – mruknął chłopak.
- Już dobrze. Może w Łodzi jakąś pozna. Na pewno nie narzeka na brak zainteresowania – pan Stanisław próbował załagodzić sytuację.
- Namolnych, piszczących dziewuch koło niego pełno, ale przecież takie to nie kandydatki na żonę – sąsiadka pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
- Oj tam, przecież wokół Bartka też takich pełno, jak nie więcej przez jego zajęcie, a jednak spotkał Celi – pani Basia uśmiechnęła się do mnie. – Koniec gdybania, zapraszam do stołu.
                Usadzili mnie naprzeciwko Mikołaja i jak tu na niego nie patrzeć? Nic do niego nie miałam. Był fajnym, miłym chłopakiem. Tylko… W jego obecności jakoś dziwnie się czułam. Zawsze, gdy czegoś się obawiałam lub niepewnie do tego podchodziłam, to wolałam tego unikać. Wiecie, syndrom tchórza.
                Przemogłam się i spojrzałam na bruneta. W spokoju konsumował posiłek. Czasem przerywał, żeby coś powiedzieć do dziadków lub się zaśmiać. Wyglądał tak naturalnie w tym wszystkim. Nie krępował się niczym, pełna swoboda. I na dodatek cały czas był niezwykle atrakcyjny. O takim chłopaku z sąsiedztwa marzy każda dziewczyna.
                Uuuups… Chyba wyczuł, że go obserwuję, bo spojrzał na mnie. Na szczęście się uśmiechnął. Nie mogłam nie odpowiedzieć tym samym. Tak, gdy się uśmiechał, był jeszcze ładniejszy.
- Może się urwiemy, co? Czy chcesz z nimi zostać? – spytał mnie dyskretnie.
- Są bardzo mili, ale…
- Ale nie musisz z nimi spędzać 24 godzin na dobę – mrugnął tylko i wytargował nam wyjście.

<><><> 

- Musisz już jechać? – spytała brunetka.
- Kochanie, taka moja praca – zaśmiał się siatkarz.
Dziewczyna wisiała mu na szyi i próbowała się pożegnać.
- No szkoda…
- Oj słońce, ja też bym wolał zostać z tobą – cmoknął ją w czoło. – Dostałem powołanie do kadry i muszę jechać. Szybko minie, zobaczysz. Wpadnę jeszcze przed ligą światową.
- Dobrze mój Batmanie – zanurzyła rękę w jego włosach i pocałowała.
Trwali tak jakiś czas. Mieli się rozstać na prawie miesiąc i musieli się sobą nacieszyć.
- Podoba mi się takie pożegnanie – mruknął.
- A wczorajsze ci się nie podobało? – przygryzła mu ucho.
- Jak najbardziej, moja lwico. Tylko z tobą jest tak nieziemsko – spojrzał Justynie głęboko w oczy. – Kocham cię.
Jego słowa zawisły na chwilę w powietrzu. Nie spodziewała się, że je usłyszy. Miała mu to za złe? Skąd…
- Zbyszek… Jak też cię kocham – wyznała.
- Na to czekałem – porwał ją w ramiona i okręcił dookoła swojej osi.
- Puszczaj wariacie – śmiała się brunetka.
- No dobrze, już się uspokajam. Tylko mam pytanie…
- Słucham? – spojrzała na niego uważnie.
- To zostaniesz moją dziewczyną?
- A już nią nie jestem głuptasku? – cmoknęła go w usta.
- Chyba dolecę do Spały na skrzydłach – zażartował.

<><><> 

                Kochali się, jednak odległość robiła swoje. Gdy mogła, jeździła na jego mecze i się spotykali. Czekała z utęsknieniem na te weekendy. Teraz już po sezonie. Mimo wszystko wyjazdy były męczące. Sama nie wiedziała, co lepsze. Tak jak myślała, było ciężko. Może dzięki temu łatwiej zniesie jego wyjazd do Spały a potem ligę?
                Jednak co by się nie działo, musiała przyjechać się z nim pożegnać. Specjalnie nic nie mówiła, żeby w razie niepowodzenia zapobiec rozczarowaniu. Ale udało się. Stoi pod jego blokiem. Na parkingu jego samochód stoi pootwierany na oścież. Pewnie właśnie się do niego pakuje. Stała i czekała.
- Zobacz sam jak Gumisie skaczą tam i siam, bo Gumisie cały świat już na, więc hej dzieci jeśli chcecie zobaczyć Smerfów świat – nucił sobie brunet niosąc torby i kartony. W pewnym momencie urwał, bo noga zahaczyła o krawężnik i wywinął niezłego orła.
- Oj Grzesiu, Grzesiu. Ciapo ty moja. Daj, pomogę ci – podeszła do leżącego siatkarza i zaczęła zbierać porozrzucane rzeczy. Chłopak z kolei zaczął się zbierać do kupy, w tym swoje poskręcane kończyny. Dopiero potem powrócił do rzeczywistości.
- Anetka? – zaskoczył.
- No tak, ja – uśmiechnęła się.
- Co ty tu robisz?
- Przyjechałam się pożegnać.
- Och ty moja ukochana – przytulił ją z całych sił.
- Wiem, że może trochę zaniedbał się nasz związek, ale rozumiesz… Ale obiecuję ci, jeszcze rok, skończę studia… - zaczęła tłumaczyć.
- I wtedy zamieszkasz ze mną. Nie musisz mi tłumaczyć, rozumiem.
- To dobrze. Nie chcę cię stracić – spojrzała w jego oczy.
- Nic takiego się nie zapowiada – musnął jej wargi.

<><><> 

                Powoli trawiła wiadomość, że musi wybrać. Wróciła do Poznania, żeby w samotności to przemyśleć. Najpierw chciała się pozbyć dręczących ją myśli. Nie pomogły ani liczne imprezy, ani poznani na nich faceci, ani wypity przy tym alkohol, ani tym bardziej kac o poranku.
- Do dupy z tym – kopnęła ze złości szafkę, aż zleciała z niej lampka. – Pięknie…
- Justyś, czemu to takie trudne? – zawodziła przyjaciółce do słuchawki.
- Bo się do nich obu przywiązałaś. Spokojnie, jak będziesz o tym non stop myśleć, to zwariujesz. Zbychu pojechał, to przyjedź może do mnie, co? – zaproponowała brunetka.
- Chętnie, dzięki. Zaraz… Zbyszek? Ten Zbyszek? Bartman? Czyli wy ten teges? – dociekała Dorota.
- Hahaha, tak, on. Jesteśmy a co?
- No nic, moje gratulacje. Chciałoby się powiedzieć nareszcie.
- Ty, ty, nie pozwalaj sobie, bo cię nie wpuszczę do mieszkania – zagroziła Justyna.
- No już dobrze, już dobrze. To kiedy mogę wpadać?
- A kiedy chcesz, tylko daj znać.
                Po głębszym zastanowieniu stwierdziła, że czemu to oni mają dyktować warunki? Ona też ma jakieś prawa i powinna taką decyzję podjąć po porządnym przemyśleniu. Musiała więc jakoś odwlec moment całkowitego wyboru albo jakimś sposobem wybrać i zatrzymać ich obu.
- Myśl Doroto, myśl…

<><><> 

- Bartek pokazywał ci okolicę? – zagadnął mnie.
- Tylko Nysę. Tu nie miał czasu.
- No to ja cię oprowadzę. Przy okazji zobaczę, jak się zmieniły moja miejsca z dzieciństwa – uśmiechnął się do wspomnień.
- Czyli znasz się z Bartkiem?
- Teoretycznie. Wiesz, wspólna piaskownica, plac zabaw, te sprawy. A gdybyśmy się teraz spotkali to nie wiem, czy bym go poznał albo on mnie. Chyba przez te naście lat się zmieniliśmy.
- Na pewno. On to urósł jakoś grubo ponad metr w górę – zaśmiałam się. – Chyba, że już wtedy był wysoki.
- No może, ale nie tak bardzo. W sensie nie odstawał od innych.
- Teraz to byś mu do ramienia sięgał – pocieszyłam go.
- Serio? O matko. No tak, w końcu siatkarz – przytaknął.
- Tam mu się przydaje ten wzrost. Musisz koniecznie zobaczyć jakiś mecz naszych siatkarzy podczas ligi światowej.
- Skoro polecasz. Może mi się uda.
- Naprawdę warto. Tylko sobie wybierz jakiś mecz w Polsce, bo wątpię, żeby ci się chciało o 2.00 w nocy wstawać – wyjaśniłam.
- Hę?
- jak grają za granicą w innej strefie czasowej, to tak jest.
- Aaa. Musisz mnie w to wszystko wtajemniczyć – uśmiechnął się.
- To gdzie mnie prowadzisz?
- Na pamiętny plac zabaw przy naszym przedszkolu.
- Dobrze wspominasz ten czas? – spojrzałam na niego.
Zamyślił się. Chyba próbował sobie wszystko przypomnieć.
- Tak, zdecydowanie tak. Beztroski czas, kiedy wszystko było proste.
- Racja, a teraz dorosłe życie. Podobało ci się we Włoszech?
- W sumie to właśnie tam poznałem to życie bardziej i różnie bywało. Jednak chciałbym niczego nie żałować. Myślę, że nie mam na co narzekać, a ty?
- Ja też niczego nie żałuje…


<><><><><><><><><><><><><><><><><>


Jak onet działa, to ja nie mam siły, nerwów, ochoty tudzież nastroju.
Jak się pozbieram wreszcie i zepnę w sobie, to oczywiście onet się buntuje...

Także wybaczcie. Najwyżej będziecie musieli wytrzymywać
z taką Martą a nie inną...


I pojawiła się księga gości jak widzicie. To mój pomysł na zebranie
czytających w jednym miejscu.
Mam dość wysyłania powiadomień bez odzewu.

Zatem, jeśli drogi czytelniku już się znamy, 
wystarczy krótki wpis z podaniem nicku.

A jeśli jesteś nowy i zainteresowany czytaniem,
to uprzejmie proszę o podanie nicku i nr gg.

Dziękuję.