Mecze przeciwko reprezentacji Argentyny, Kuby i Niemiec
miały być ostatnimi w tej fazie rozgrywek. Szanse na awans uciekały coraz
bardziej i coraz więcej wkradało się w to matematyki.
Posiłkowałam
się pomocą bardzo dalekiej kuzynki, spotkanej przypadkiem w Łodzi. Tak na dobrą
sprawę, wyprowadzając się od Mikołaja, nie miałam się gdzie podziać, a moje
fundusze nie były zbyt wielkie. Czułam, że nie powinnam obarczać sobą moich
bliskich. Zapewniłam Justynę, że mam nowe lokum, a ona wykazała zadowolenie,
ponieważ nie przepadała za Cegielskim.
Dziewczyny
miały powody do radości. W końcu panowie wrócili wreszcie do kraju po
zagranicznych wojażach. Domyśliłam się, że będą chciały się z nimi jak
najszybciej zobaczyć. Nie zamierzałam im utrudniać, przeszkadzać i zabierać
czasu, który mogli spędzać razem.
Dodatkowo
moje samopoczucie też nie było najlepsze. Niskie ciśnienie miałam od zawsze,
lecz ostatnimi dniami kompletnie nie miałam siły do życia. Sypiałam
popołudniami, a potem wieczorem przesiadywałam na balkonie do późnych godzin
nocnych.
Dopóki
siatkarze nie wrócili, mogłam liczyć na łączność SMS z Justyną nawet po
północy. Teraz pozostawię noce na jej wspólny użytek ze Zbyszkiem. W ogóle
jakoś obie nie domagałyśmy fizycznie. Niby miałyśmy podobne objawy, a ja już
zaczynałam się denerwować czy to nie czasem ciąża. W końcu swego czasu
posiadałam partnera.
- Jak się czujesz? – usłyszałam
troskliwy głos przyjaciółki.
- Bez zmian. Musimy obie iść do
lekarza. W końcu nie każde mdłości to ciąża – oznajmiłam na wstępie.
- Okay, bo nie wiem jak długo
pociągnę.
- Nie strasz mnie. Zbyszek
wrócił, musisz mieć ziły na powitanie – uśmiechnęłam się szeroko. Wiedziałam,
że to ją troszkę rozrusza.
- Udam, że nie miałam skojarzeń –
zaśmiała się.
- Pisał do ciebie? Co tam u niego
słychać?
- Oczywiście. Przecież on by nie
wytrzymał bez żadnego odzewu. Lubi dużo mówić, to pisać też. Chciałabym się z
nim teraz kiedyś zobaczyć – westchnęła brunetka.
- Może wybierz się na jakiś mecz.
Dla tak jakby rodziny na pewno znajdzie się miejsce – zaproponowałam.
- Od razu na hajtnij. Nie no,
sama nie pojadę.
- Wybacz, Jusiu, ale ja odpadam –
mruknęłam.
- Przecież bym cię nie targała
tam, kochanie. Będzie dobrze. Teraz się połóż, a potem dzwoń do lekarza.
<><><>
Brunetka zaskoczona, spoglądała
na doktora, który składał jej gratulacje. Coś w środku niej drgnęło. Odruchowo
chwyciła się za brzuch. Odebrała receptę i wyszła na dwór. Potrzebowała
świeżego powietrza w płucach. Musiała się z kimś podzielić tą wiadomością.
- Celuś? Możesz rozmawiać?
- Co się stało? – spytała
przyjaciółka.
- Właśnie wyszłam od lekarza.
Muszę to powiedzieć. Jestem w ciąży – wydusiła dziewczyna na jednym wydechu.
- Nie wierzę, naprawdę? –
dopytywała szatynka.
- Tak, kochana.
- Moje gratulacje. No i dla
Zbyszka też. A propos, wie?
- Nie, wolałabym mu to powiedzieć
osobiście – odparła Justyna, bawiąc się kosmykiem włosów.
- Może uda ci się namówić Dorotę
albo Anetę na wyjazd?
- Spróbuję. A ty byłaś już na
wizycie? – brunetka zmieniłam temat. Tak samo martwiła się o Celi, jak ona o
nią.
- Eee… - niemrawy pomruk Cecylii
wyprowadził warszawiankę z równowagi.
- Gadaj natychmiast.
- To nie ciąża, tylko jakieś
choróbsko – wyjaśniła młodsza.
- Ale konkrety?
- Postarają się wyleczyć jak
najszybciej, ale może potrwać.
- Celusiu, trzymaj się – brunetka
pocieszyła przyjaciółkę.
Justyna niedługo potem zaczęła
starać się o wyjazd na mecz ukochanego. Postanowiła poszukać towarzyszek wśród
stałej paczki.
- Nie mogę odebrać telefonu, gdyż
Andrzej mnie rozbiera – oświadczył roześmiany głos po drugiej stronie.
- Uważajcie tam, bo zajdziesz jak
ja – odpowiedziała brunetka. W słuchawce rozległ się huk.
- Jusia?! Jesteś w ciąży? –
spytała Dorota.
- Tak, więc widzisz. Ciebie też
to może spotkać.
- Endriu, złaź ze mnie.
- Spokojnie – roześmiała się
Justyna.
- Także gratulacje – wtrącił się
do rozmowy Andrzej.
- Dzięki.
- Wrona, teraz idź sobie obejrzeć
telewizję. Kobiety chcą porozmawiać – rozkazała brunetka swojemu chłopakowi.
- Ja w sumie dzwonię w inne sprawie
– przyznała warszawianka.
- Tak? – Dorota rozsiadła się
wygodnie na łóżku i oparła o poduszki.
- Bo chciałam powiedzieć
Zbyszkowi na żywo i może pojechałabyś ze mną na mecz? – zapytała Jusia.
- Oj pewnie, ale będziemy musiały
zabrać mojego Gawrona – odparła przyjaciółka.
- Nie ma problemu. Tylko jeśli to
ma być niespodzianka, to musimy pogadać z jakimś innym siatkarzem o wejściówki.
- Po wstępnej selekcji… Może
Winiar? – bydgoszczanka pełna entuzjazmu podsunęła propozycję.
- Hmm… Ok. Spróbujemy.
<><><>
Rozgrzewał
się przed spotkaniem. We Wrocławiu mieli podjąć Argentyńczyków i chcieli
wygrać. Dla reprezentacji mecze w kraju miały swój smaczek. Zbyszek też poczuł
tą atmosferę. Chciał zawsze grać przy takiej publiczności.
Obrócił
szybko głowę. Miał wrażenie, że zobaczył jednego z kolegów z Plusligi. Zibi
spojrzał ponownie w tamto miejsce a przekonał się, że dobrze widzi. Za bandami
siedział Andrzej Wrona. Kogo on miał przy boku? Brunet pomachał do niego i
jednej z przyjaciółek Justyny i Cecylii.
Nagle znajomi
zaczęli wymachiwać rękami i pokazywać coś po jego prawej stronie. Siatkarz
rozejrzał się zdumiony i zatrzymał wzrok na dłużej na pewnej brunetce.
- Kochanie, co ty tu robisz? –
podbiegł do band i uścisnął swoją dziewczynę.
- Przyjechałam obejrzeć mojego
mężczyznę – uśmiechnęła się.
- Tak się cieszę. Strasznie
tęskniłem – chłopak nie mógł opanować radości.
- Zibi, what are you doing? – rozległ się głos
trenera.
- Sorry. This is my girlfriend, Justyna –
siatkarz przedstawił wybrankę Danielowi.
- Nice to meet you, girl, but he must train. I
invite after match.
- No problem, sir. Leć już Zbyszek –
cmoknęła Bartmana w usta I poszła usiąść obok znajomych. Chłopak uśmiechnął się
przepraszająco do Castellaniego i dołączył do kolegów.
Drużyna cieszyła się na środku
boiska ze zwycięstwa. Ten występ mogli zaliczyć do udanych. Przybijali sobie
piątki, a ich rodziny czekały cierpliwie za bandami. Podczas rozciągania
dzieciaki ganiały po boisku. Tym razem zajmowała się nimi brunetka. Justyna od
zawsze lubiła maluchy i to z wzajemnością.
Nieśmiało
uśmiechnęła się do Zbyszka, próbując odwrócić jego uwagę, by małemu
Winiarskiemu udał się kawał. Mimo groźnego pierwszego wrażenia, Bartman nie
potrafiłby zrobić Olivierowi krzywdy. Żadnej bezbronnej osobie. Jusia to wiedziała,
ale i tal obawiała się jego reakcji na wieści z jakimi przybyła.
- Cześć – przywitała się z
siatkarzami.
- Gdyby ktoś jeszcze nie
wiedział, Justyna, moja dziewczyna – oznajmił brunet.
- Zibi, któżby nie znał twojej
piękności – wyszczerzył się Łomacz.
- Nie bajeruj, jak wiesz, że
zajęta.
- Spokojnie kochanie. Mam dla
ciebie niespodziankę – wyznała dziewczyna.
- Jusia, co ty knujesz? – Chłopak
przyjrzał się jej uważnie. Wzięła jego rękę i położyła na swoim brzuchu.
- Niedługo tu coś poczujesz.
- Jesteś w ciąży? – Bartman
podskoczył na równe nogi.
- Tak – odpowiedziała brunetka
przy wtórze gwizdów reprezentacji.
- Niemożliwe – stwierdził
przyjmujący, przyciągając do siebie dziewczynę. Przechylił ją przez ramię i
pocałował. Owacjom kolegów z drużyny nie było końca.
<><><>
Bartek
siedział ze smutną miną. Widział szczęście kolegi z nienarodzonego jeszcze
dziecka. Pewnie on cieszyłby się tak samo, gdyby to Cecylia zaszła w ciążę.
Jednak się rozstali, przyjmujący został sam, ona pewnie też. Szczęście mógł oglądać
tylko u innych.
Pogratulował
Zbyszkowi i Justynie, którzy spoglądali na niego trochę dziwnym wzrokiem. Nie
miał się czemu dziwić. Siatkarz uznał, że najlepiej będzie, gdy pojedzie do
Natalii. W końcu dziewczyna jak nikt poprawiała mu humor i nie miał czasu na
myślenie o tych wszystkich przygnębiających rzeczach.
- Hej, mogę wpaść? – zadzwonił do
niej.
- Pewnie, ale ty nie powinieneś
chyba opuszczać hotelu, co? – odpowiedziała rudowłosa.
- Wieczór tak jakby pod znakiem
odnowy, a ja już mam to za sobą i nie chcę smęcić w hotelu. Mam czas do własnej
dyspozycji – przekonywał.
- Rób jak uważasz Bartek.
Pół godziny później siedział u
niej na kanapie i rozmawiali. O głupotach i zwykłych rzeczach, bo to nie była
pora na dołowanie się.
- Może wpadniesz jutro na mecz?
Właściwie czemu dzisiaj nie przyszłaś? – zerknął na Natalię.
- Nie planowałam miesiąc temu,
gdy była rezerwacja, że będę mogła przyjść. A teraz to tylko VIP-y mają
miejsce.
- Więc ci załatwię, ale przyjdź,
co? – zaskomlał jak mały piesek.
- Lecz się Kurek. Jak tak
będziesz się zachowywać, to na pewno nie przyjdę – rzuciła siatkarzowi
pogardliwe spojrzenie.
- Ej no. Będę rzeczny i dobrze
grał. A teraz użyję mojej tajnej broni – odparł brunet z uśmieszkiem na ustach.
Wyciągnął długie ręce w stronę dziewczyny i zaczął ją łaskotać.
- Nie, to jest cios poniżej pasa!
- Lubię twój uśmiech – przyznał,
wpatrując się w twarz rudowłosej.
- Bajerant!
Przerwał im odgłos dzwoniącego
telefonu. Natalia chwyciła w dłonie komórkę przyjmującego, na co on tylko
pokręcił głową.
- Tu sekretariat głupoty Bartosza
Kurka. Z kim mam przyjemność? – spytała
chichocząc pod nosem. Po drugiej stronie zapanowała cisza. Zdumiona zerknęła na
wyświetlacz. Rozmowa została zakończona.
- Bartek, kto to jest Cecyluś?
- Nikt ważny – odparł chłodno
chłopak, odwracając się plecami.
<><><>
Skłamałam.
Skłamałam swojej najlepszej przyjaciółce. Jednej z najlepszych dla ścisłości.
Musiałam, bo nie wyobrażałam sobie naszej rozmowy i siebie, mówiącej prawdę.
Przecież ona zrobiłaby wszystko, a nie mogła się przemęczać i narażać dziecka.
<>
Ostrożnie usiadłam an krześle
naprzeciwko doktora. Właśnie wróciłam szybkiego badania, na które mnie wysłał
zaraz po oględzinach. Przeczuwałam coś poważniejszego, skoro działał
natychmiastowo. Teraz mężczyzna trzymał w dłoni wyniki.
- Czy miała pani kiedyś jakieś problemy z sercem? Wykryte choroby, może ktoś w rodzinie
chorował? – spytał.
- Co do rodziny, to chyba dzidek od strony ojca. Mi od zawsze lekarze
powtarzali, żebym się nie forsowała za dużo i nic wyczynowo nie uprawiała.
- Mieli rację, ale to chyba nie wystarczyło. Z genami ciężko wygrać –
powiedział, patrzą na zwitek papieru.
- Co ma pan na myśli? – spojrzałam na lekarza przestraszona.
- Pani Cecylio, muszę powiedzieć pani coś złego. Bardzo chciałbym, żeby
była pani w ciąży, ale niestety to nie to. Ma pani dość zaawansowaną
niewydolność serca.
Patrzyłam otępiałym wzrokiem na wszystko dookoła.
- Proszę się nie denerwować zbytnio. Operacja jest ostatecznością. Na razie
spróbujemy leczenia farmakologicznego. Od teraz jest pani pod moim nadzorem,
będę prowadził pani przypadek. Prosiłbym nie wyjeżdżać z Łodzi na zbyt długo.
Rejestrowałam to co mówił mężczyzna, by kiedyś to sobie przypomnieć i
zrozumieć.
<>
Popiłam
tabletki wodą i usiadłam w fotelu. Telewizor ustawiony na kanale sportowym
nadawał informacje. Tak, nasi wygrali z Argentyną. Oglądałam. Musiałam.
Chciałam ich zobaczyć i wiedzieć, że są niedaleko, a nie kilkaset kilometrów
dalej. Trzymałam kciuki za Justynę i jej nowinę dla Zbyszka. Na pewno się
ucieszył, znając jego.
Teraz
było już dawno po meczu. Zaciskałam ręce na poręczach siedziska. Czułam wielką
chęć ulżenia sobie, zrzucenia z barków nowiny ostatnich dni. Jedna osoba nie
mogła tego udźwignąć.
Wzięłam
z wahaniem telefon do ręki. Nie należało się zbyt długo zastanawiać, bo bym się
rozmyśliła. Po prostu chciałam zrobić to, co teraz pierwsze przyszło mi do
głowy. Oddychałam nerwowo, wsłuchując się w sygnał połączenia.
- Tu sekretariat głupoty Bartosza
Kurka – usłyszałam damski rozbawiony głos.
Rozłączyłam
się natychmiast. Trudno opisać, co czułam, bo to był wielki natłok emocji.
Ledwo potrafiłam oddychać. Telefon leżał gdzieś na podłodze. Skuliłam się w
fotelu i płakałam bezgłośnie. Nie umiałam wydobyć z siebie dźwięku. Wszystko
mnie bolało, nie tylko serca. Poczułam się do granic samotna, a ta samotność
ukołysała mnie do snu.
<><><>
Długo musiał namawiać Justynę do
swojego planu. Odkąd się dowiedział o malutkiej istotce w brzuchu dziewczyny,
małej części jego samego, chciał się tą nowiną podzielić z wszystkimi. Dlatego
po meczu w Łodzi zaprosił rodziców do restauracji.
Brunetka była sceptyczna do tego
pomysłu. Domyślała się, że rewelacje, jakie syn przekaże rodzicom, nie
uszczęśliwią ich zanadto. Po prostu to czuła i nie chciała się przyczyniać do
rodzinnych niesnasek.
Jednak, gdy siedzieli już
uśmiechnięci przy jednym stoliku, a Zbyszek ściskał ją za rękę, chyba było już
za późno.
- Muszę przyznać, że bardzo ans
zaskoczyłeś tym wyjściem – odezwał się starszy Bartman.
- Przerzuciłeś się na elegancję –
zaśmiała się kobieta.
- Zabawne, wiecie. Stwierdziłem,
ze to będzie stosowne miejsce do przekazania wam pewnej informacji – chłopak
zerknął czule na Jusię.
- Ależ my przecież wiemy, że
jesteście parą. Naprawdę szło się domyślić – mruknęła matka siatkarza.
- Tak, tak. Ale zapewne nie
wiecie, że wnuk w drodze – odparł zadowolony z siebie przyjmujący i czekał na
reakcję rodzicielki.
- To już pewne? – spytał Leon.
- Tak, byłam u lekarza. Nie
zawracałabym głowy tylko domysłami – odpowiedziała niepewnie dziewczyna.
- Doceniamy, ale ty chyba synku,
nie wiesz, co cię czeka. Oboje jesteście bardzo młodzi, a przed toną kariera –
zaczęła Jadwiga ostrzejszym tonem.
- Mamo, kiedyś trzeba dorosnąć.
- Na pewno nie musi to być
koniecznie teraz. Przecież jest tyle środków antykoncepcyjnych…
- Mamo!
- Nie krzycz – Justyna ujęła
chłopaka za dłoń.
- Czyli się nie cieszycie, tak? –
spytał z żalem.
- To nie tak, Zibi. Wyskoczyłeś z
tym jak królik z kapelusza – stwierdził ojciec. – Wybacz, Justyno, ale odzywają
się w nas instynkty rodzicielskie.
- Rozumiem – przytaknęła.
- Nic nie rozumiesz, dziewczyno!
Przyznaj się, że ta sytuacja się nieźle ustawia, co? – kobieta przeszła do
ataku.
- Myślę, że ciut przesadzasz,
Jadziu – próbował ją opanować mąż.
- Odezwijcie się, gdy
ochłoniecie. Nie mogę narażać Jusi i mojego dziecka na stres – Bartman położył
banknot na stole i pomógł wstać partnerce. – Pa, tato.
<><><>
Rudowłosa
siedziała wśród kibiców w pierwszych rzędach. Siatkówka potrafiła sprawić wiele
radości wszystkim obserwującym. Kolejny udany atak polskiej drużyny przyczynił
się do wrzawy na trybunach. Mimo przegranego pojedynku i tak musiała poważnie
porozmawiać z siatkarzem. Przez miniony tydzień zgromadziła pewne informacje.
Po meczu Bartosz przyszedł do
niej i niezdarnie się przytulił.
- No już, już. Co jest? –
zerknęła z ukosa na siatkarza.
- Pociesz mnie – mruknął.
- Aha, aha. Nie mazgaj się tak,
tylko jedźmy już.
- Ale w domu mnie pocieszysz.
Ledwo otworzył drzwi, porwał
dziewczynę w ramiona. Wtulił twarz w zagłębienie jej szyi i wciągał w nozdrza
zapach perfum. Zaskoczona Natalia nie wiedziała, co zrobić. Przypływ czułości
siatkarza zbił ją z tonu. Ostrożnie dotknęła jego głowy i pogłaskała go. Uścisk
Bartka zelżał, ale wciąż stał blisko i pocierał nosem jej skórę.
- Coś się stało? – spytała cicho.
– To przez ten mecz?
- Potrzebuję cię – spojrzał
głęboko w oczy dziewczyny. Już zamierzał ją pocałować, ale przeszkodziła mu jej
dłoń. Zaskoczony obserwował twarz przyjaciółki.
- Mnie, czy zastępstwa po „nikim
ważnym”? – spytała pokazując mu wspólne zdjęcie z szatynką.
- Skąd to masz?
- Internet to bardzo przydatny
współpracownik, jeśli się czegoś szuka 0 odparła i skierowała się do salonu.
Na
stole czekały porozkładane liczne fotografie, wydruki z forum itp. Na
wszystkich znajdowała się dobrze mu znana dziewczyna.
- Kto by pomyślał, że tyle
miejsca w twoim życiu zajmuje nikt ważny.
- Natalia, to nie tak.. My… się
rozeszliśmy. Z mojej winy – przyznał cicho.
- I dziewczyna dzwoni do ciebie,
a ty nie raczysz odebrać? Chociaż oddzwonić? – krzyknęła.
Milczał. Chyba musiał jej
opowiedzieć całą historię, skoro sama znalazła aż tyle.
- Słucham cię.
Dreptał nerwowo po całym
mieszkaniu i próbował streścić w paręnaście zdań sytuację ostatnich miesięcy.
- I czuję się niewinny? – Nati
przyszła za nim do kuchni.
- No bo co ja mogę zrobić? –
jęknął.
- Wiem, że ja mogę to – mruknęła
i zamachnęła się na chłopaka z całej siły patelnią.
- Ała!
- Może zmądrzejesz – drugi raz
uderzyła go już w ramię.
<><><><><><><><><><><><><><><>
Ave ja.
Moje sumienie kazało mi w rekompensacie napisać dłuższy niż zwykle odcinek.
Wybaczcie mi moją nieobecność. Wena chyba już wróciła do mnie, jeśli chodzi o tą historię. Zamierzam ją skończyć w te wakacje ;)
Dziękuję wszystkim, którzy czekali na ten odcinek i wspierali mnie w czasie maturalnym :*
I pewnie chciałybyście albo dalej chcecie zabić Bartosza, ale cóż, skoro on taki nieporadny ;p
Z dedykacją dla Justyny, Dżoany, Doroty, Ani i.. Natalii :)
Mojej alter ego patelnianej panny :)