Pakowałam
swoje rzeczy do walizki, gdyż chcieliśmy wyjechać wcześnie rano. Ten szaleniec
chciał jeszcze jakoś uatrakcyjnić naszą podróż, ale nie wnikałam w szczegóły.
Wolałam nie wiedzieć. Nie zamierzałam brać dziesięciu majdanów, więc chciałam
zmieścić się w jednej walizce. Było to zadanie iście bojowe. Układałam,
przekładałam, ale za nic nie chciały się rzeczy upchać.
- No zmieścicie się, czy nie?! – zaczęłam już gadać do rzeczy. Pochylona próbowałam zapiąć zamek.
- Jak się popieści, to się wszystko zmieści. – usłyszałam kolejną kurasiową mądrość. Stanął za mną i zaczął mnie macać po tyłku.
- Nie widzisz, że jestem zajęta? – mruknęłam, ignorując go. Ten jednak chwycił mnie za biodra i przycisnął je do swoich. Ocierał się o mnie jednoznacznie. – Tobie tylko jedno w głowie!
- A chcesz żeby się zmieściło? – się uczepił tematu…
- To rzeczy maltretuj, nie mnie. – chciałam go ostudzić. Zesztywniałam, czując jak odpina mi pasek i dobiera się do rozporka. Podniosłam się do pionu. – Co ty wyprawiasz?
- No idąc za przysłowiem… - tłumaczył się.
- I najzwyczajniej na świecie chciałeś mnie przelecieć przy pakowaniu??!!
- Byłaś tak kusząco wypięta, że nie mogłem się powstrzymać. A co? Chciałabyś inaczej? – rzucił lubieżnym spojrzeniem.
-To nie pora i nie czas na to.
- U mnie zawsze jest pora. – objął mnie i zamknął w swoim uścisku. – Zróbmy tak jak Zibi i Justyna.
- Głupot ci się zachciało. Postanowiłam sprzedać to mieszkanie. – zmieniłam temat.
- W takim razie wypróbujmy ostatni raz twoje łóżko. – pociągnął mnie w stronę posłania.
- Zawsze znajdziesz odpowiedni argument. – roześmiałam się.
- Twoje też są dobre. Dwa, duże, przekonujące. – poruszył brwiami.
- No zmieścicie się, czy nie?! – zaczęłam już gadać do rzeczy. Pochylona próbowałam zapiąć zamek.
- Jak się popieści, to się wszystko zmieści. – usłyszałam kolejną kurasiową mądrość. Stanął za mną i zaczął mnie macać po tyłku.
- Nie widzisz, że jestem zajęta? – mruknęłam, ignorując go. Ten jednak chwycił mnie za biodra i przycisnął je do swoich. Ocierał się o mnie jednoznacznie. – Tobie tylko jedno w głowie!
- A chcesz żeby się zmieściło? – się uczepił tematu…
- To rzeczy maltretuj, nie mnie. – chciałam go ostudzić. Zesztywniałam, czując jak odpina mi pasek i dobiera się do rozporka. Podniosłam się do pionu. – Co ty wyprawiasz?
- No idąc za przysłowiem… - tłumaczył się.
- I najzwyczajniej na świecie chciałeś mnie przelecieć przy pakowaniu??!!
- Byłaś tak kusząco wypięta, że nie mogłem się powstrzymać. A co? Chciałabyś inaczej? – rzucił lubieżnym spojrzeniem.
-To nie pora i nie czas na to.
- U mnie zawsze jest pora. – objął mnie i zamknął w swoim uścisku. – Zróbmy tak jak Zibi i Justyna.
- Głupot ci się zachciało. Postanowiłam sprzedać to mieszkanie. – zmieniłam temat.
- W takim razie wypróbujmy ostatni raz twoje łóżko. – pociągnął mnie w stronę posłania.
- Zawsze znajdziesz odpowiedni argument. – roześmiałam się.
- Twoje też są dobre. Dwa, duże, przekonujące. – poruszył brwiami.
Ułożył się na plecach i spojrzał
wyczekująco. Poklepał swoje uda.
- No wskakuj na łabądka.
- Że co proszę? – spojrzałam na niego krzywo.
- Chodź tu do mnie. – mruknął. – Nie daj się prosić. Najpierw mnie prowokujesz, a potem…
- Ja cię prowokuję? Teraz też? – spytałam zaczepnie, jednocześnie podciągając bluzkę coraz wyżej.
- Taaak…
Zbliżałam się z każdym krokiem. Po drodze ściągnęłam bluzkę i spuściłam i tak odpięte spodnie. Skradałam się po łóżku na czworakach, umożliwiając mu dokładne przeglądnięcie mojego dekoltu. Siedział jak zahipnotyzowany. Pocałowałam i przygryzłam mu uszko, potem szyję. Mruczał z zadowolenia.
- No, to na dzisiaj tyle wystarczy. – stwierdziłam i położyłam się do spania.
- Celuś… - jęknął zawiedziony.
- Też cię kocham. Dobranoc.
- Nie możesz mnie zostawiać takiego… spiętego. Napięcie trzeba rozładować. – ja nie wiem, gdzie się tego dowiedział. Nieugięta leżałam spokojnie. Czułam jak się wiercił.
- Teraz spójrz na mnie i powiedz, że cię nie podniecam. – odwróciłam się. A tam stał On. W samych slipach, z cwanym uśmiechem. Serce mi przyśpieszyło, ciśnienie podskoczyło, oddechu brakowało, ale w ogóle na mnie nie działał… Taaa…
- Ba- Bar- Bartek ubierz się, bo się przeziębisz. – wydukałam.
- Ty też. – wytknął mi.
- Ok… - wstałam z zamiarem pozbierania rzeczy z podłogi. Schyliłam się po spodnie, lecz poczułam ponownie go za sobą.
- Znów się do mnie wypinasz. Nie ładnie, nie ładnie.
Znieruchomiałam. Nie miałam żadnego wyjścia. Tymczasem on już dobrał się do moich majtek. Zjechały mi do kostek.
- Bartek. – szepnęłam. Tylko na tyle było mnie stać. Zmusił mnie ręką do wyprostowania. Czekałam na jego ruch.
- Mam przestać? – spytał.
- Ta-Tak. – próbowałam zapanować nad sobą.
- Jesteś pewna? – zacisnął ręce na moim biuście i zaczął całować mi plecy.
- Tak… Nie… - jeny, chyba straciłam rozum.
- A więc? – jedną ręką odpiął mój stanik, który po chwili zrzucił. Napierał na mnie od tyłu swoim ciałem i obsypywał pocałunkami, jednocześnie błądząc dłońmi na moim przedzie. Oddychałam coraz głośniej. Przechylił mnie ze sobą do tyłu i opadliśmy na łóżko. Skorzystałam z tego, iż leżałam na nim. Szybko się odwróciłam i wpiłam w jego usta. Zachłannie i namiętnie. Rozpalił mnie do czerwoności.
- Zadowolony?
- I to jak. – widziałam ogniki w jego oczach i podniecenie… w jego slipach.
- Pozwolisz? – zjechałam tam ręką, cały czas patrząc mu w oczy.
- Ależ oczywiście. – po chwili oboje byliśmy nadzy.
- I co teraz? – zrobiłam głupią minę.
- Teraz jestem twój. – nie musiał dwa razy powtarzać. To ja dyktowałam zasady. Widziałam jego zamglony wzrok. Był moim mechanicznym by… łabądkiem rzecz jasna.
- No wskakuj na łabądka.
- Że co proszę? – spojrzałam na niego krzywo.
- Chodź tu do mnie. – mruknął. – Nie daj się prosić. Najpierw mnie prowokujesz, a potem…
- Ja cię prowokuję? Teraz też? – spytałam zaczepnie, jednocześnie podciągając bluzkę coraz wyżej.
- Taaak…
Zbliżałam się z każdym krokiem. Po drodze ściągnęłam bluzkę i spuściłam i tak odpięte spodnie. Skradałam się po łóżku na czworakach, umożliwiając mu dokładne przeglądnięcie mojego dekoltu. Siedział jak zahipnotyzowany. Pocałowałam i przygryzłam mu uszko, potem szyję. Mruczał z zadowolenia.
- No, to na dzisiaj tyle wystarczy. – stwierdziłam i położyłam się do spania.
- Celuś… - jęknął zawiedziony.
- Też cię kocham. Dobranoc.
- Nie możesz mnie zostawiać takiego… spiętego. Napięcie trzeba rozładować. – ja nie wiem, gdzie się tego dowiedział. Nieugięta leżałam spokojnie. Czułam jak się wiercił.
- Teraz spójrz na mnie i powiedz, że cię nie podniecam. – odwróciłam się. A tam stał On. W samych slipach, z cwanym uśmiechem. Serce mi przyśpieszyło, ciśnienie podskoczyło, oddechu brakowało, ale w ogóle na mnie nie działał… Taaa…
- Ba- Bar- Bartek ubierz się, bo się przeziębisz. – wydukałam.
- Ty też. – wytknął mi.
- Ok… - wstałam z zamiarem pozbierania rzeczy z podłogi. Schyliłam się po spodnie, lecz poczułam ponownie go za sobą.
- Znów się do mnie wypinasz. Nie ładnie, nie ładnie.
Znieruchomiałam. Nie miałam żadnego wyjścia. Tymczasem on już dobrał się do moich majtek. Zjechały mi do kostek.
- Bartek. – szepnęłam. Tylko na tyle było mnie stać. Zmusił mnie ręką do wyprostowania. Czekałam na jego ruch.
- Mam przestać? – spytał.
- Ta-Tak. – próbowałam zapanować nad sobą.
- Jesteś pewna? – zacisnął ręce na moim biuście i zaczął całować mi plecy.
- Tak… Nie… - jeny, chyba straciłam rozum.
- A więc? – jedną ręką odpiął mój stanik, który po chwili zrzucił. Napierał na mnie od tyłu swoim ciałem i obsypywał pocałunkami, jednocześnie błądząc dłońmi na moim przedzie. Oddychałam coraz głośniej. Przechylił mnie ze sobą do tyłu i opadliśmy na łóżko. Skorzystałam z tego, iż leżałam na nim. Szybko się odwróciłam i wpiłam w jego usta. Zachłannie i namiętnie. Rozpalił mnie do czerwoności.
- Zadowolony?
- I to jak. – widziałam ogniki w jego oczach i podniecenie… w jego slipach.
- Pozwolisz? – zjechałam tam ręką, cały czas patrząc mu w oczy.
- Ależ oczywiście. – po chwili oboje byliśmy nadzy.
- I co teraz? – zrobiłam głupią minę.
- Teraz jestem twój. – nie musiał dwa razy powtarzać. To ja dyktowałam zasady. Widziałam jego zamglony wzrok. Był moim mechanicznym by… łabądkiem rzecz jasna.
<><><>
Obudził
się wczesnym rankiem. Nie mógł się doczekać rozpoczęcie akcji. W nerwach zjadł
śniadanie i wrócił pod ten sam blok, co wczoraj. Liczył, że o tej godzinie
zastanie ich w mieszkaniu. Zadzwonił. Chwili konfrontacji miała nastąpić za
kilka sekund… Lecz nie nastąpiła. Zadzwonił kolejny raz i kolejny. Czyżby
zobaczyli go przez wizjer? Nie no… Zaczął pukać, a potem walić w drzwi.
- Co pan robi? – doszedł go głos zza pleców. – Chce pan wyważyć drzwi? Nikogo tam nie ma.
- Jak to nie ma?
- Normalnie. Pan Bartek wyjechał wczoraj z taką szatynką.
- Nie wie pani gdzie?
- Ja mam tam tylko podlewać kwiaty.
- A teraz sobie pani przypomina? – wcisnął stówę w jej dłoń.
- Chyba słyszałam coś o Płocku, ale nie jestem pewna.
- Dziękuję, to wystarczy. – pognał do samochodu.
- Co pan robi? – doszedł go głos zza pleców. – Chce pan wyważyć drzwi? Nikogo tam nie ma.
- Jak to nie ma?
- Normalnie. Pan Bartek wyjechał wczoraj z taką szatynką.
- Nie wie pani gdzie?
- Ja mam tam tylko podlewać kwiaty.
- A teraz sobie pani przypomina? – wcisnął stówę w jej dłoń.
- Chyba słyszałam coś o Płocku, ale nie jestem pewna.
- Dziękuję, to wystarczy. – pognał do samochodu.
<><><>
Sen
opuścił mnie gdzieś ok. 6. Czułam się zmęczona jak nigdy. Powoli zaczęłam
poruszać rękami i nogami. Zorientowałam się, że leżę wtulona w Bartka. I jak tu
się wymknąć i go nie obudzić? Zważywszy
na to, iż obejmował mnie w pasie. Delikatnie podniosłam jego splecione dłonie
do góry i wymknęłam się pod nimi. Może kąpiel mi pomoże?
Wiedziałam,
że z siatkarza straszny śpioch, więc miałam czas na relaksację. Woda + olejek +
piana = sukces. Wyciągnęłam się na całą długość wanny, zanurzając lekko brodę w
pianie. Było mi dobrze. Prawie tak samo dobrze jak wczoraj… Cecylio! Ten facet
sprowadza cię na zła drogę! Na którą sama zaproponowałam wejście… Czułam, że
się rumienię, gdy przypominałam sobie wieczór. Kiedyś bym o tym nawet nie
pomyślała… A teraz? Nabierałam ochoty na coraz więcej. Czy ja czasem nie staje
się zboczona? Jak już to przez niego!
<><><>
Otworzył
oczy zaraz po tym, jak nie poczuł jej ciepła przy sobie. Rzeczywiście jej nie
było. Lekko się wystraszył, czy znów do głowy nie wpadł jej pomysł ucieczki.
Jednak wszystko było na miejscu. Dostrzegł także zajętą łazienkę.
Nie
potrafił już zasnąć, więc postanowił zrobić śniadanie. Chyba zbyt hucznie to
nazwał. Zdezorientowany wpatrywał się w pustą przestrzeń lodówki i zamrażarki.
I jak tu zabłysnąć przed ukochaną? Sprawdził szafki. Na szczęście znalazł
makaron i gotowy sos pomidorowy. Powinien sobie z tym poradzić. Wstawił wodę,
rozpuścił sos i zostawił do zagotowania. Tymczasem przygotował strzałki dla
Cecylii, by trafiła do kuchni.
<><><>
Zregenerowała
siły i odprężyłam się. Do moich nozdrzy wdarł się przyjemny zapach jedzenia.
Zerknęłam na łóżko. Kurek już nie spał. Na podłodze ułożył strzałki, prowadzące
do źródła zapachu. Z natury jestem ciekawska i lubię zagadki, wiec chciałam
szybko poznać rozwiązanie.
Widok Bartka pochylonego nad
garnkiem – bezcenny. Akurat stał tyłem z wypiętym tyłkiem, którym poruszał w
rytm nuconej melodii. Podeszłam i go klepnęłam. Podskoczył jak oparzony,
uderzając się w okap.
- Przepraszam, nie chciałam – przejęłam się.
- Wystraszyłaś mnie.
- Wybacz. Mocno boli?
- Jak pocałujesz to przejdzie. – schylił głowę, a ja cmoknęłam go w uderzone miejsce.
- lepiej?
- Yhy. A wiesz, że usta też mnie bolą?
- Przepraszam, nie chciałam – przejęłam się.
- Wystraszyłaś mnie.
- Wybacz. Mocno boli?
- Jak pocałujesz to przejdzie. – schylił głowę, a ja cmoknęłam go w uderzone miejsce.
- lepiej?
- Yhy. A wiesz, że usta też mnie bolą?
Wyjechaliśmy
zaraz po tym zakręconym śniadaniu. Sama byłam sobie winna, bo nie pomyślałam o
tym. Mój chłopak mi zaimponował tym, że sobie poradził w takich warunkach. Zdecydowanie
najlepszy makaron z sosem pomidorowym, jaki jadłam.
Po
drodze wstąpiliśmy do jakiejś knajpy preferowanej i polecanej przez Bartosza.
Strasznie się upierał, ze on na głodnego nie pojedzie. Owszem, zbliżała się
pora obiadowa. Na dodatek zaraz po posiłku czekała mnie kolejna niespodzianka.
Krajobraz zaczął być bardziej pofałdowany i pełen wzgórz. Podziwiałam widoki,
których nie miałam na co dzień. Jechaliśmy wolniej, bym mogła wszystko
dokładnie obejrzec.
I
nadeszła ta chwila, gdy miałam przekroczyć prób jego domu. Bartek otworzył
przede mną drzwi i mnie przepuścił jako pierwszą. Cały kipiał entuzjazmem, a ja
trzęsłam się ze zdenerwowania i stresu. Stałam przerażona nieruchomo.
- Mamo! To ja, Bartek! Przyjechaliśmy. – krzyknął, odwieszając nasze kurtki.
- A co to za słodkie stworzenie? - z kuchni na korytarz, wyskoczyła jego matka. W zabrudzonym mąką fartuszku i z wałkiem w ręce.
- Mamuś, to Cecylia, mój anioł - przedstawił mnie z szerokim uśmiechem
- Anioł - zamruczała - Miło mi cię, Cecylko poznać...
- Mi też panią bardzo miło poznać, Bartek opowiadał jak to pani gotuje najlepiej na świecie. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Bartek tak mówił? - mruknęła zdziwiona - A jak był mały, to zawsze powtarzał, że nie tknie tych moich nawiedzonych obiadków... Ale skoro tak twierdzisz... A może chciałabyś zobaczyć zdjęcia małego Bartosza? - wyszczerzyła się i nie czekając na odpowiedź, wciągnęła do salonu.
- Z miłą chęcią - zdążyłam tylko rzucić przestraszone spojrzenie brunetowi i podążyłam za kobietą.
- Adasiu!! Bartuś przyjechał! - zawołała, po czym wyjęła z szafki karton zdjęć, od razu jedno wpychając mi w ręce - O tu Bartuś uczył się siadać na nocniczku...
- To na pewno było dla pani ważne wydarzenie - przyjrzałam się uważnie temu zdjęciu i kolejnym kilkudziesięciu, podsuwanym mi przez kobietę pod nos, tymczasem usłyszałam rozmowę w korytarzu…
- Kto to jest? - usłyszałam mrukliwy, niezadowolony głos.
- Spokojnie tato, to Cecylia, moja dziewczyna.
- Jak długo się znacie? - zaczął swoje przesłuchanie.
- Nooo optycznie rzecz biorąc... - ociągał się z odpowiedzią chłopak, gdyż wiedział jaka będzie reakcja ojca. - Niecałe dwa tygodnie...
- Że ile!!??
- Tato, nie masz problemów ze słuchem chyba. Niedługi miną dwa tygodnie.
- Boże trzymajcie mnie, bo zabiję!! Czy ty synu masz mózg??
- Tato! Ciszej, bo usłyszą. Kogo chcesz zabić, mnie czy ją? Tak, mam mózg i dostałem gratis serce. Kocham ją...
- A ona? Powiedz mi, co ty o niej wiesz?
- Jak to co? Wystarczająco dużo, abym mógł ją pokochać. Rozmawialiśmy sporo
- Skąd jest? Jak ją poznałeś?
- Z Płocka. Poznałem ją na meczu. Jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć
- Czyli kolejna fanka...
- Nie prawda! Jak możesz tak twierdzić. Ona nie jest taka. Nie znasz jej!
- Ja znam się na ludziach, to mi wystarczy.
- Tak? No to ciekawe. Tak samo jak poznałeś się na Emilii? Taak... Była cudowną dziewczyną, tak jak mówiłeś.. - rzucił z ironią.
- Emilia była wspaniałą dziewczyną... Idealną dla ciebie!
- Zwłaszcza wtedy, gdy mi opróżniła konto!
- Oczywiście! Obwiniaj ją za wszystkie swoje niepowodzenia! Tak jest najłatwiej!
- O jakich niepowodzeniach mówisz? Jej zakupy z moją kartą kredytową to niepowodzenie?
- Co tu się dzieje!!?? Adam do cholery!! Czy ty musisz być takim upartym kozłem?? - na korytarz wpadła szalona mamuśka
- Nic mamo. Tylko tata wspomina swoją ukochaną Emilkę. - mruknął z krzywym uśmiechem i poszedł do salonu.
- Adam, czyś ty zdurniał do reszty!! Przecież ta biedna dziewczyna wszystko usłyszała!! Jak ty się zachowujesz?? I co ci odbiło, żeby wyskakiwać z tą całą Emilką?? Przecież to jakiś pustak był... Ta to dopiero była fanką, ale tylko i wyłącznie pieniędzy Bartka... A Cecylia jest bardzo miłą, młodą kobietą i Bartek ją kocha!! I jeżeli ty to popsujesz, to mnie popamiętasz!! - walnęła mu kazanie - To jak?? Wracamy do salonu, kochanie?? - spytała słodkim głosikiem.
- Mamo! To ja, Bartek! Przyjechaliśmy. – krzyknął, odwieszając nasze kurtki.
- A co to za słodkie stworzenie? - z kuchni na korytarz, wyskoczyła jego matka. W zabrudzonym mąką fartuszku i z wałkiem w ręce.
- Mamuś, to Cecylia, mój anioł - przedstawił mnie z szerokim uśmiechem
- Anioł - zamruczała - Miło mi cię, Cecylko poznać...
- Mi też panią bardzo miło poznać, Bartek opowiadał jak to pani gotuje najlepiej na świecie. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Bartek tak mówił? - mruknęła zdziwiona - A jak był mały, to zawsze powtarzał, że nie tknie tych moich nawiedzonych obiadków... Ale skoro tak twierdzisz... A może chciałabyś zobaczyć zdjęcia małego Bartosza? - wyszczerzyła się i nie czekając na odpowiedź, wciągnęła do salonu.
- Z miłą chęcią - zdążyłam tylko rzucić przestraszone spojrzenie brunetowi i podążyłam za kobietą.
- Adasiu!! Bartuś przyjechał! - zawołała, po czym wyjęła z szafki karton zdjęć, od razu jedno wpychając mi w ręce - O tu Bartuś uczył się siadać na nocniczku...
- To na pewno było dla pani ważne wydarzenie - przyjrzałam się uważnie temu zdjęciu i kolejnym kilkudziesięciu, podsuwanym mi przez kobietę pod nos, tymczasem usłyszałam rozmowę w korytarzu…
- Kto to jest? - usłyszałam mrukliwy, niezadowolony głos.
- Spokojnie tato, to Cecylia, moja dziewczyna.
- Jak długo się znacie? - zaczął swoje przesłuchanie.
- Nooo optycznie rzecz biorąc... - ociągał się z odpowiedzią chłopak, gdyż wiedział jaka będzie reakcja ojca. - Niecałe dwa tygodnie...
- Że ile!!??
- Tato, nie masz problemów ze słuchem chyba. Niedługi miną dwa tygodnie.
- Boże trzymajcie mnie, bo zabiję!! Czy ty synu masz mózg??
- Tato! Ciszej, bo usłyszą. Kogo chcesz zabić, mnie czy ją? Tak, mam mózg i dostałem gratis serce. Kocham ją...
- A ona? Powiedz mi, co ty o niej wiesz?
- Jak to co? Wystarczająco dużo, abym mógł ją pokochać. Rozmawialiśmy sporo
- Skąd jest? Jak ją poznałeś?
- Z Płocka. Poznałem ją na meczu. Jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć
- Czyli kolejna fanka...
- Nie prawda! Jak możesz tak twierdzić. Ona nie jest taka. Nie znasz jej!
- Ja znam się na ludziach, to mi wystarczy.
- Tak? No to ciekawe. Tak samo jak poznałeś się na Emilii? Taak... Była cudowną dziewczyną, tak jak mówiłeś.. - rzucił z ironią.
- Emilia była wspaniałą dziewczyną... Idealną dla ciebie!
- Zwłaszcza wtedy, gdy mi opróżniła konto!
- Oczywiście! Obwiniaj ją za wszystkie swoje niepowodzenia! Tak jest najłatwiej!
- O jakich niepowodzeniach mówisz? Jej zakupy z moją kartą kredytową to niepowodzenie?
- Co tu się dzieje!!?? Adam do cholery!! Czy ty musisz być takim upartym kozłem?? - na korytarz wpadła szalona mamuśka
- Nic mamo. Tylko tata wspomina swoją ukochaną Emilkę. - mruknął z krzywym uśmiechem i poszedł do salonu.
- Adam, czyś ty zdurniał do reszty!! Przecież ta biedna dziewczyna wszystko usłyszała!! Jak ty się zachowujesz?? I co ci odbiło, żeby wyskakiwać z tą całą Emilką?? Przecież to jakiś pustak był... Ta to dopiero była fanką, ale tylko i wyłącznie pieniędzy Bartka... A Cecylia jest bardzo miłą, młodą kobietą i Bartek ją kocha!! I jeżeli ty to popsujesz, to mnie popamiętasz!! - walnęła mu kazanie - To jak?? Wracamy do salonu, kochanie?? - spytała słodkim głosikiem.
Siedziałam
przestraszona na kanapie. Słyszałam każde słowo jego ojca... Po chwili obok
mnie usiadł Bartek
- Kotek, nie przejmuj się nim... On nie lubi nikogo...
- Ech... Ale może on ma rację... To wszystko za szybko się dzieje..
- Wcale nie!! Nie słuchaj go... On zawsze jest na nie... Czego bym nie zrobił.. No! A teraz opowiadaj, jak ci się podoba moja szalona mamusia?
- Skoro tak mówisz... Och twoja mama. Masz rację jest troszkę szalona, ale bardzo serdeczna, bardzo cię kocha, wiesz?
- Wiem - skrzywił się - Czasami dziwnie to okazuje... O! Ostatnio na meczu podeszłą do mnie i zaczęła targać za policzki, jak jakiegoś gówniarza. - poskarżył się.
- Wiesz ile bym dała za taką mamę? Po prostu okazuje ci tak miłość, nie gniewaj się na nią. I tak miło mnie tu przyjęła... Wiesz Bartek, niestety nie będę mogła ci się odwdzięczyć taką miłą rewizytą u moich rodziców... - posmutniałam, gdyż zdałam sobie sprawę, że nie przedstawię go rodzinie w najbliższym czasie.
- Oj kochanie, nie martw się... I uśmiechnij się do mnie, bo też będę smutny
- Przynajmniej twoi rodzice traktują cię normalnie i możesz pokazać się w domu... Dobrze, bo jak jesteś smutny to mi się serce kraje. - delikatnie uniosłam kąciki ust do góry
- O niiieee kochanie... To nie jest uśmiech... Ma być szeroki.. Albo zaraz zacznę cię łaskotać.. Wtedy na pewno się uśmiechniesz
- Bartoszu! Ani się waż, tak nie wolno! - zaczęłam krzyczeć, widząc jego wielkie łapy zbliżające się do mnie
- Szybko, kochanie - wyszczerzył się
- Bartek, nie gwałć tej niewinnej niewiasty. - powiedziała roześmianym głosem jego matka
- Uratowała mi panie życie!!
- Ależ nie ma za co kochana. Znam gabaryty mojego syna. Czasem się zapomni ile waży.
- To nieprawda!! - zbulwersował się
- Cecylia musi być bardzo wytrzymała, skoro jeszcze jej nie przydusiłeś.
- Mamo!! Opanuj się!!
- Ależ synku, o co ci chodzi? Przecież to normalne że czasem się na niej kładziesz.
- No a czasem na mnie siada - palnął.
- Zmiana pozycji i urozmaicenie jest bardzo wskazane. Czytałam o tym w Internecie.
- Bartosz!! - pisnęłam, wbijając paznokcie w jego ramię.
- Aaauu... Mamo, czuję się niezręcznie... Porozmawiajmy na inny temat? - zaproponował. - Za co to? - mruknął do mnie
- Za chęć do życia! - warknęłam - Wszystkim będziesz opowiadał, co robimy w sypialni?
- Wybacz, wymsknęło mi się. To mama zaczęła ten temat. - zrobił niewinną minkę. - Oj w sypialni to wychodzi z ciebie taka kocica... - zamruczał.
- O czym tak szepczecie? - spytał ojciec Bartka.
- Wybacz tato, ustalamy kto dzisiaj będzie na górze. - uśmiechnął się złośliwie.
- To mój syn - pani Kurek ponownie wytargała syna za policzki
- Irena! Przecież on jest bezczelny!
- Oj Adam!! On na pewno ma wszystkie uszczelki!! A powiedz mi, jak ty zachowywałeś się w jego wieku? - uśmiechnęła się do niego z szatańskim błyskiem w oku. Tatuś się zaczerwienił.
- Uszczelki? Tu chodzi o niego a nie o mnie. To były inne czasy. Bardzo dawno temu.
- Oj Adasiu - zamruczała - A pamiętasz ja się poznaliśmy?
- Proszę cię, nie wyciągaj tego teraz. - wysyczał przez zęby. - Nie przy nich...
- Wstydzisz się? - świdrowała go wzrokiem - No proszę cię! Ale był z niego ogier! Jeden raz mu nigdy nie wystarczał.
- Nigdy mamo nie mówiłaś. To bardzo ciekawie. - odpowiedział Bartek, robiąc na złość wzburzonemu ojcu
- Bartek, nie dręcz ojca - szepnęłam mu do ucha.
- Spokojnie, chcę się dowiedzieć, co jeszcze po nim mam. - poruszył brwiami
- Oj coś jeszcze po nim masz. - matka spojrzała na Kurka wymownie.
- A co takiego? - spytałam ciekawa
- Oj no wiesz kochana... Chodzi o siuraka
- Nie bardzo rozumiem. - miałam cichą nadzieję, że jednak moje domysły się nie sprawdzą...
- A ja myślę, ze wiesz o czym mówię. - zezowała w stronę rozporka spodnie swojego męża.
- Skoro pani tak uważa... - nie wiedziałam co odpowiedzieć, czułam się niezręcznie
- Oj Cecylko, uwierz mi na słowo...
- Dobrze. W końcu to pani syn, pani zna go lepiej
- A ty na pewno widziałaś - wypaliła - I dotykałaś też
- Bartka? Przecież cały czas go widzę. - kolejna wymijająca odpowiedź.
- Mamo, uspokój się już - Bartek przytulił do siebie rodzicielkę - Bo mi ją przestraszysz i ucieknie.
- A nóż się uda... - mruknął ojciec.
- A widelec też się uda? - spytała słodko mamusia, rzucając ojcu unicestwiające spojrzenie.
- Co mówiłaś kochanie?
- Pytałam czy widelec też się uda.
- Chyba zbyt dużo ziółek już dzisiaj wypiłaś. - odsunął od niej filiżankę
- Ty się za dużo ziółek napaliłeś - fuknęła, przyciągając filiżankę z powrotem.
- Mamo, tato. Nie kłóćcie się. Może ja już pójdę i pokażę jej mój pokój.
- Tak tak synku. - mama od razu się zgodziła - Do zobaczenia RANO. - mrugnęła do mnie z szerokim uśmiechem.
- Do zobaczenia. - odpowiedziałam z uśmiechem, po czym szepnęłam do Bartka. - Twoja mama dość swobodnie rozmawia na niektóre tematy.
- No wiesz... Mam to po niej - wyszczerzył się i pociągnął mnie za sobą.
- Czułam się skrępowana... Czy to twój pokój?
- Mój i tylko mój
- Ładnie tu. - rozejrzałam się dookoła.
- Łóżko też mam ładne... I duże...
- W końcu ty też jesteś duży. - spojrzałam na niego, a właściwie pod górę.
- Nooo - wyszczerzył się i popchnął mnie na łóżko.
- Co ty robisz wariacie? Przecież tu można się zgubić.
- Przypilnuję cię...
- Doprawdy? A jak zaplączę się w kołdrę.
- Już nie - zrzucił kołdrę na podłogę.
- Ale będzie mi zimno bez niej...
- Ogrzeję cię...
- Taak? A myślałam, że będę spać w gościnnym
- To źle myślałaś
- No to gdzie będę spać? - spytałam udając zdziwienie.
- Na mnie, pode mną, obok mnie? Gdzie wolisz.
- Czyli tutaj będę spać? A przytulisz mnie?
- No oczywiście
- To ewentualnie się zgodzę.
- Nie masz innego wyjścia
- A to niby dlaczego?
- Bo nigdzie cię stąd nie wypuszczę
- Zacznę krzyczeć.
- Nie uda ci się
- Chcesz się przekonać? - nabrałam głęboko powietrza, szykując się do krzyku
- O niiieee - mruknął i przyssał się do mnie jak odkurzacz. No więc nabrane powietrze spożytkowałam inaczej niż zamierzałam. I weź tu wygraj z takim…
- Kotek, nie przejmuj się nim... On nie lubi nikogo...
- Ech... Ale może on ma rację... To wszystko za szybko się dzieje..
- Wcale nie!! Nie słuchaj go... On zawsze jest na nie... Czego bym nie zrobił.. No! A teraz opowiadaj, jak ci się podoba moja szalona mamusia?
- Skoro tak mówisz... Och twoja mama. Masz rację jest troszkę szalona, ale bardzo serdeczna, bardzo cię kocha, wiesz?
- Wiem - skrzywił się - Czasami dziwnie to okazuje... O! Ostatnio na meczu podeszłą do mnie i zaczęła targać za policzki, jak jakiegoś gówniarza. - poskarżył się.
- Wiesz ile bym dała za taką mamę? Po prostu okazuje ci tak miłość, nie gniewaj się na nią. I tak miło mnie tu przyjęła... Wiesz Bartek, niestety nie będę mogła ci się odwdzięczyć taką miłą rewizytą u moich rodziców... - posmutniałam, gdyż zdałam sobie sprawę, że nie przedstawię go rodzinie w najbliższym czasie.
- Oj kochanie, nie martw się... I uśmiechnij się do mnie, bo też będę smutny
- Przynajmniej twoi rodzice traktują cię normalnie i możesz pokazać się w domu... Dobrze, bo jak jesteś smutny to mi się serce kraje. - delikatnie uniosłam kąciki ust do góry
- O niiieee kochanie... To nie jest uśmiech... Ma być szeroki.. Albo zaraz zacznę cię łaskotać.. Wtedy na pewno się uśmiechniesz
- Bartoszu! Ani się waż, tak nie wolno! - zaczęłam krzyczeć, widząc jego wielkie łapy zbliżające się do mnie
- Szybko, kochanie - wyszczerzył się
- Bartek, nie gwałć tej niewinnej niewiasty. - powiedziała roześmianym głosem jego matka
- Uratowała mi panie życie!!
- Ależ nie ma za co kochana. Znam gabaryty mojego syna. Czasem się zapomni ile waży.
- To nieprawda!! - zbulwersował się
- Cecylia musi być bardzo wytrzymała, skoro jeszcze jej nie przydusiłeś.
- Mamo!! Opanuj się!!
- Ależ synku, o co ci chodzi? Przecież to normalne że czasem się na niej kładziesz.
- No a czasem na mnie siada - palnął.
- Zmiana pozycji i urozmaicenie jest bardzo wskazane. Czytałam o tym w Internecie.
- Bartosz!! - pisnęłam, wbijając paznokcie w jego ramię.
- Aaauu... Mamo, czuję się niezręcznie... Porozmawiajmy na inny temat? - zaproponował. - Za co to? - mruknął do mnie
- Za chęć do życia! - warknęłam - Wszystkim będziesz opowiadał, co robimy w sypialni?
- Wybacz, wymsknęło mi się. To mama zaczęła ten temat. - zrobił niewinną minkę. - Oj w sypialni to wychodzi z ciebie taka kocica... - zamruczał.
- O czym tak szepczecie? - spytał ojciec Bartka.
- Wybacz tato, ustalamy kto dzisiaj będzie na górze. - uśmiechnął się złośliwie.
- To mój syn - pani Kurek ponownie wytargała syna za policzki
- Irena! Przecież on jest bezczelny!
- Oj Adam!! On na pewno ma wszystkie uszczelki!! A powiedz mi, jak ty zachowywałeś się w jego wieku? - uśmiechnęła się do niego z szatańskim błyskiem w oku. Tatuś się zaczerwienił.
- Uszczelki? Tu chodzi o niego a nie o mnie. To były inne czasy. Bardzo dawno temu.
- Oj Adasiu - zamruczała - A pamiętasz ja się poznaliśmy?
- Proszę cię, nie wyciągaj tego teraz. - wysyczał przez zęby. - Nie przy nich...
- Wstydzisz się? - świdrowała go wzrokiem - No proszę cię! Ale był z niego ogier! Jeden raz mu nigdy nie wystarczał.
- Nigdy mamo nie mówiłaś. To bardzo ciekawie. - odpowiedział Bartek, robiąc na złość wzburzonemu ojcu
- Bartek, nie dręcz ojca - szepnęłam mu do ucha.
- Spokojnie, chcę się dowiedzieć, co jeszcze po nim mam. - poruszył brwiami
- Oj coś jeszcze po nim masz. - matka spojrzała na Kurka wymownie.
- A co takiego? - spytałam ciekawa
- Oj no wiesz kochana... Chodzi o siuraka
- Nie bardzo rozumiem. - miałam cichą nadzieję, że jednak moje domysły się nie sprawdzą...
- A ja myślę, ze wiesz o czym mówię. - zezowała w stronę rozporka spodnie swojego męża.
- Skoro pani tak uważa... - nie wiedziałam co odpowiedzieć, czułam się niezręcznie
- Oj Cecylko, uwierz mi na słowo...
- Dobrze. W końcu to pani syn, pani zna go lepiej
- A ty na pewno widziałaś - wypaliła - I dotykałaś też
- Bartka? Przecież cały czas go widzę. - kolejna wymijająca odpowiedź.
- Mamo, uspokój się już - Bartek przytulił do siebie rodzicielkę - Bo mi ją przestraszysz i ucieknie.
- A nóż się uda... - mruknął ojciec.
- A widelec też się uda? - spytała słodko mamusia, rzucając ojcu unicestwiające spojrzenie.
- Co mówiłaś kochanie?
- Pytałam czy widelec też się uda.
- Chyba zbyt dużo ziółek już dzisiaj wypiłaś. - odsunął od niej filiżankę
- Ty się za dużo ziółek napaliłeś - fuknęła, przyciągając filiżankę z powrotem.
- Mamo, tato. Nie kłóćcie się. Może ja już pójdę i pokażę jej mój pokój.
- Tak tak synku. - mama od razu się zgodziła - Do zobaczenia RANO. - mrugnęła do mnie z szerokim uśmiechem.
- Do zobaczenia. - odpowiedziałam z uśmiechem, po czym szepnęłam do Bartka. - Twoja mama dość swobodnie rozmawia na niektóre tematy.
- No wiesz... Mam to po niej - wyszczerzył się i pociągnął mnie za sobą.
- Czułam się skrępowana... Czy to twój pokój?
- Mój i tylko mój
- Ładnie tu. - rozejrzałam się dookoła.
- Łóżko też mam ładne... I duże...
- W końcu ty też jesteś duży. - spojrzałam na niego, a właściwie pod górę.
- Nooo - wyszczerzył się i popchnął mnie na łóżko.
- Co ty robisz wariacie? Przecież tu można się zgubić.
- Przypilnuję cię...
- Doprawdy? A jak zaplączę się w kołdrę.
- Już nie - zrzucił kołdrę na podłogę.
- Ale będzie mi zimno bez niej...
- Ogrzeję cię...
- Taak? A myślałam, że będę spać w gościnnym
- To źle myślałaś
- No to gdzie będę spać? - spytałam udając zdziwienie.
- Na mnie, pode mną, obok mnie? Gdzie wolisz.
- Czyli tutaj będę spać? A przytulisz mnie?
- No oczywiście
- To ewentualnie się zgodzę.
- Nie masz innego wyjścia
- A to niby dlaczego?
- Bo nigdzie cię stąd nie wypuszczę
- Zacznę krzyczeć.
- Nie uda ci się
- Chcesz się przekonać? - nabrałam głęboko powietrza, szykując się do krzyku
- O niiieee - mruknął i przyssał się do mnie jak odkurzacz. No więc nabrane powietrze spożytkowałam inaczej niż zamierzałam. I weź tu wygraj z takim…
<><><><><><><><><><><><><>
Witam. Pomimo choroby i innych dokuczających mi dolegliwości, wyprodukowałam dla was odcinek. Mam nadzieję, że się cieszycie :)
Specjalne podziękowania dla:
- Jusi :* - za podrzucanie świetnych tekstów :D to o pieszczeniu i zmieszczeniu to jej dzieło :)
- Titty :* - która jak zwykle wsparła mnie pomocą przy dialogach z wizyty u rodzinki Kurka.
- Natalex ;* - za odnalezienie mnie w blogowej puszczy no i zakochanie w tych bazgrołach :) mam nadzieję, że zostaniesz :)
- Dulce_bells - za podrzucanie mi ślicznych zdjęć, wtedy gdy tego potrzebuję, ja nie jestem tak dobra w pocieszaniu :*
- noooo i dla Lady_volley :* tak tak, dla ciebie, za nocne napaleńców rozmowy :D
Czy ja naprawdę jestem zboczona? ;p