Łączna liczba wyświetleń

11 wrz 2010

#17# Wyjazdy i przyjazdy



                Tak, przyznaję. Zamurowało mnie. Dobrze słyszę?
- No nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Dlaczego?
- Znamy się raptem… - przerwał moje liczenie.
- Będziesz mi do śmierci wyliczać dni znajomości?
- Ale przecież nie będziemy razem aż do… - znów nie skończyłam.
- Jeżeli oboje tego chcemy i się postaramy, to będziemy. Poza tym kocham cię i chcę się moim szczęściem podzielić z rodziną! – zarzucił mnie potokiem słów. Powoli analizowałam.
- Dobrze. – było mnie stać tylko na jedno słowo. Potem się rozpłakałam.
- Kochanie, dlaczego płaczesz? – zmartwiony przysunął się jak najbliżej.
- Przepraszam za moje zachowanie. Przepraszam, że płaczę.
- Nie masz za co. To normalne. Zaraz wysuszymy te łzy. – zaczął dmuchać na moją twarz. Lekko się roześmiałam. Działa…

<><><> 

                Dał jej to, czego pragnęła. Zdążył zauważyć, co lubi, a co nie. Był pilnym uczniem. Teraz leżeli na rozłożonej kanapie i oddychali ciężko.
- Wywiązałem się z zadania? – spytał niespodziewanie.
- Co? O czym ty mówisz?
- Przecież wiem, po co mnie tu ściągnęłaś.
- Tak, wywiązałeś się. – uśmiechnęła się przebiegle.
- Polecam się na przyszłość. Zawsze do usług.
- Zapamiętam. To co? Teraz po herbatce?
- Zagotuj wodę jeszcze raz, bo tamta ostygła. – zaśmiał się.
- Nie przeceniaj swojej wytrzymałości. – puściła oczko i posła do kuchni.
                Parę następnych godzin spędzili przy herbacie. Rozmawiali troszkę o sobie, trochę poobgadywali znajomych. Nawet kleiły im się słowa i zdania.
- Nie podejrzewałam cię o taką dyplomację.
- Nie ty jedna. Myślałaś, że tylko w łóżku jestem dobry?
- Zbyszek, to nie tak… Wcześniej nie mieliśmy okazji pogadać… - zmieszało ją pytanie bruneta.
- Wiem, jak jest, spokojnie. W końcu nasze poprzednie spotkanie nie obfitowało w słowa.
- Tak wyszło.
- Dlaczego zmieniłaś potem do mnie stosunek? – drążył.
- Nie wiem. Jakoś tak. Może swoje zrobiły procenty, ale wydałeś mi się do rzeczy.
- Teraz też tak uważasz? – wlepił w nią swoje oczyska?
- Zastanowię się. Ale Se temat wybrałeś! – zdenerwowała się Justyna.
- Dobrze, już dobrze. Koniec tematu.
- Nareszcie. Kiedy musisz jechać?
- Wcale, ale skoro mnie wyganiasz.
- Po prostu dziewczyny zmartwią się moją nieobecnością.
- To zaraz się zwijam. I pamiętaj. Jeden telefon i jestem.
- Mmm… Coś w stylu: pizza na telefon. – zaśmiała się.
- Tylko ja jestem lepszy niż pizza.
- Powiedzmy.

<><><> 

- To co? Może wpadniemy do ciebie po rzeczy jakieś i potem pojedziemy do Nysy? – zagadnął mnie popołudniu.
- Chce ci się nadrabiać taki kawał drogi?
- Przecież potrzebujesz swoich rzeczy. No chyba, że ci jakieś po drodze kupimy. – zaproponował.
- Bartuś, nie będziesz mi nic kupował.
- Dlaczego?
- Bo to niepotrzebny wydatek. Tak samo jak na paliwo.
- Oj Celuś, Celuś. Chodź tu do mnie. – poklepał swoje kolana.
- Chcesz się zarwać  i krzywdę sobie zrobić?
- Cecylio! Nie denerwuj mnie, tylko chodź do swojego wielkoluda. – posłuchałam go i usadowiłam się wygodnie na jego kolanach.
- Wiesz, że wygodny jesteś wielkoludzie? – pogłaskałam go po czuprynie.
- Bo my to jesteśmy dopasowani genetycznie. Układ moich ud i kolan pasuje do układu twoich pośladków. – oświadczył z bardzo mądrą miną. Ja nie pohamowałam się i wybuchłam śmiechem.
- Z pewnością masz rację. – cmoknęłam  go w nosek.
- Aby tu? – zajęczał. – Ja bym chciał troszkę niżej. – nadstawił Dziubek. No to musnęłam go szybko i uciekłam do łazienki.
- To ja się uszykuję do podróży. – krzyknęłam, przekluczając drzwi. Wiedziałam, że mi się potem oberwie.

<><><> 

                Właśnie starała się usunąć ślady swojej obecności tutaj. Przyzna się Celi, ale nie chciała zostawiać bałaganu. W korytarzu znalazła jego szalik. Pachniał ślicznymi, męskimi perfumami. Nagle zapragnęła zobaczyć właściciela.
„Mam coś twojego.”
„Co? Moje nasienie jeszcze żyje, czy już zakiełkowało?”
„Głupek. Daleko jesteś?”
„W połowie drogi”
„Wracaj. Przywieź coś za fanta.”
                Trudno, najwyżej posprząta jeszcze raz. Musi zaspokajać swe potrzeby. To było czyste szaleństwo, ale jakże przyjemne. Siedziała i czekała.
                Z kolei on z uśmiechem na twarzy nawrócił samochód na najbliższym zjeździe. Skoczył także do sklepu, by nie przyjechać z pustymi rękoma. Wystarczyło jedno jej słowo i był z powrotem w Płocku. Wiedział, że spotka go nagroda. Zadzwonił do drzwi, które raz dziś opuszczał. Otworzyła natychmiast.
- Jestem ja i żelki. – potrząsnął paczką słodyczy.
- Hmm… No to ja wybieram żelki. – wyrwała mu je z ręki i udała, że zamyka drzwi.
- Eeeej! – jęknął.
- No żartowałam. – wciągnęła go za kurtkę do środka.
- To co tu zostawiłem prócz nasionek?
- Najpierw musisz zasłużyć. – uśmiechnęła się cwanie.
- A żelki?
- To tylko gra wstępna. – skierowała się w stronę salonu, zostawiając za sobą opary perfum. Bezwiednie brunet podążył za nią. Leżała na kanapie i zajadała się łakociami.
- Poczęstujesz mnie? – spytał sadowiąc się tuż obok.
- Same prośby, zero starań. – pokręciła głową.
- Tak lepiej? – poczuła jego ręce  pod bluzką.
- Nie. Tak. – teraz to jej dłonie znalazły się na jego kroczu.
- Ostro zaczynasz.
- Po co tracić czas. – wstała i ściągnęła górną garderobę. Pochyliła się nad nim. Wykorzystał to i pocałował ją w usta. Opadła na niego. Chciała dominować, ale co chwila poddawała się pieszczotom Zbyszka. Turlali się po posłaniu w każdą stronę. Ich ubrania przyozdobiły dywan. Resztką silnej woli, wdrapała się na niego i usiadła na podbrzuszu.
- Chcesz być dziś na górze? – przeszył Justynę spojrzeniem.
- Lubię rządzić. – wymruczała.
- Czekam na rozkazy.
- Poddaj się mojej władzy. – szepnęła. Potem dosiadła go. Tym razem ona rozdawała karty. Bartman nie protestował. Wtem, gdy byli w trakcie drogi do spełnienia, usłyszeli zgrzyt w zamku i otwieranie drzwi…

<><><> 

                Wyszłam z łazienki, a Bartek czekał gotowy do wyjazdu. Zachowywał się tak grzecznie. Aż podejrzane…
- No, to najpierw do ciebie.
- Tak. Wieczorem będzie bezpieczniej. – mruknęłam.
- Nie bój się, obronie cię przed Robertem, przed rodzicami i wszystkimi, którzy będą chcieli zrobić ci krzywdę! – przytulił mnie.
- Jesteś kochany. Dobrze, ufam ci.
- Zatem jedziemy.
                Tym razem kierował swoim autem. Był dobrym kierowcą. Czułam się bezpiecznie. Mimo to, obawiałam się powrotu tutaj. Do tego miasta, mieszkania. Bałam się, że mnie złapią… Bez sensu… Gdy minęliśmy tablicę „Płock wita”, Bartek uścisnął moją dłoń.
- Będzie dobrze. – uśmiechnął się krzepiąco.
- Tak, będzie dobrze jak to wszystko będzie już za mną…
- Masz się czuć jak w domu a nie.
- Zobaczymy… - odwróciłam głowę w stronę okna.
                Podjechaliśmy na parking. Wygrzebałam z kieszeni klucze i weszliśmy po schodach pod moją „9”. Otworzyłam drzwi, dziwiąc się zapalonemu światłu. Wszystko się wyjaśniło, gdy spojrzałam na wprost do salonu. Niczym żona Lota stałam się słupem soli. Z wielkimi oczami na wierzchu.

<><><> 

                W poniedziałek listonosz przyniósł mu obszerną kopertę. Zdziwiony obejrzał pakunek tuż przed wyjściem do biura. Ze środka wysypały się dziesiątki zdjęć i list.
„Zobacz jak cudownie bawiła się na swoim wieczorze panieńskim. BEZ CIEBIE będzie jej lepiej!”
                Przeglądał fotografie. Widział swoją niedoszłą żonę obcałowywaną przez półnagich facetów. Widział też, co szatynka wyprawiała. Zawrzało w nim. W końcu trafił na najpikantniejsze. Jakiś obcy mężczyzna ją całował, obmacywał i rozbierał? I ona robiła to samo?
- Pokaż no się chłopcze. – lustrował zdjęcie. – Aaa… To ty siatkarzy ku. Na pewno do ciebie uciekła… Niewdzięczna! Byłem z nią tyle lat, dałem wszystko czego chciała, a ty? Co ty jej dałeś, że wybrała ciebie? – zaczął gadać do papieru trzymanego w ręce.
                Zaczerpnął informacji w Internecie i wykonał kilka telefonów. Po chwili wsiadł do auta i wpisał bełchatowski adres do GPS-u.

<><><> 

                Dobrze, że psychikę dawno mam zrypaną, bo teraz byłby to ostatni gwóźdź do trumny. W MOIM mieszkaniu, w MOIM salonie, na MOJEJ kanapie Justyna dosiadała męskiego osobnika. Ujrzałam nagi tył jej sylwetki i męskie nogi. Twarz ze strachem w oczach zwróciła ku mnie.
- Celi?
- Jusia?
                Wtedy jej partner również zaniepokoił się tym zajściem. Ledwo stałam na nogach, gdy go poznałam.
- Bartek?
- Zibi? – wymienili się zdziwionymi spojrzeniami.
                Nagle ogarnęła mnie ciemność… Ktoś mi zasłonił oczy!
- Kurek, weź tą łapę! – syknęłam.
- Nie możesz patrzeć na takie rzeczy. – powiedział mądrym głosem/
- A ty to niby możesz? Nie wskazane byś oglądał TAK moją przyjaciółkę!
- A ty mojego kumpla!
- Boisz się, że mi się bardziej spodoba? – rzuciłam.
- A może to ty się boisz o to, co? – obił pałeczkę.
- Dobra moim drodzy. Może wy się ogarnijcie, a my wejdziemy jeszcze raz. – zakomunikowałam i wyszliśmy na korytarz. Tak jak w filmie powtarza się nieudaną scenę. Zadzwoniłam kulturalnie, żeby nie było. Otworzyła nam wesoła i uśmiechnięta Jusia.
- Wejdźcie kochani. Miło, że wpadliście.
- Cóż, przyjechałam po rzeczy.
- Po rzeczy? – wybałuszyłam oczy. – Wprowadzasz się do Kurka? Szybka…
- Nie, jedziemy do moich rodziców, a Celi nie miała nic ze sobą.
- Jedziesz poznać teściów. No no no. – Zibi wychylił się z kuchni.
- Czy wy za daleko w przyszłość nie wybiegacie? – przyjrzałam się im.
 No co ty. To są fakty. Chodź, wybiorę ci coś, żebyś dobre wrażenie zrobiła.
- Do tego nie potrzebuje specjalnych ubrań. Na mnie wywiera wrażenie bez tego. – objął mnie ramieniem.
- Kuraś woli cię bez ubrań, to proste. – zaśmiał się Zbyszek.
- Nie o to mi chodziło! – oburzył się mój chłopak.
- Spokojnie, Celka potrzebuje doznań. – wyszczerzyła się Jusia.
- Mam to po tobie. – spojrzałam na nią wymownie. W końcu wybuchła śmiechem a ja za nią. Dołączyli do nas także siatkarze.
- To było wejście roku. – zacieszał Bartek.
- Nie mogliście zapukać?
- Tak moja droga, przecież to oczywiste, do własnego mieszkania się puka! – ironizowałam.
- No ale wiesz…
- Właśnie nie. Mogłaś mnie ostrzec.
- Myślałam, że dłużej zabawisz u kochasia. – zerknęła na bruneta obok mnie.
- Dziewczęta, bez nerwów. Stało się. Takie rzeczy się zdarzają. Jesteśmy przecież dorośli. Możemy się z tego tylko śmiać. – Zbyszek próbował uspokoić sytuację.
- Zibi ma rację. Czysty przypadek. No to buziak od Bartusia na zgodę. – cmoknął Justynę w policzek, a potem przyssał się do moich ust.
- Eeej! Ja też tak chcę. Panuje równouprawnienie. – udawała zazdrosną.
- No nie marudź już. Ode mnie dostaniesz. – Bartman przyciągnął ją do siebie. Spojrzeliśmy z Bartkiem na nich. Wyglądali tak pociesznie. Trafiła kosa na kamień, ale wyczułam coś między nimi.

<><><> 

                Późną nocą dojechał na miejsce. Starał się nie rzucać w oczy. Poobserwował chwilę okolicę, po czym zameldował się w hotelu. Stwierdził, że rano wkroczy do akcji. Nie przybył tu na darmo.
                Usiadł na łóżku i wyciągnął kopertę, która dostał. Jeszcze raz przejrzał te fotografie. Jak ona tak mogła? Czyżby udawała tylko cnotliwą? Jemu wciskała kit o czystości przedmałżeńskiej a temu kolesiowi sama w gacie właziła. Pewnie już nie raz się bzyknęli. Mimo tego nie odpuści. To za niego miała wyjść!



<><><><><><><><><><><><><><><><>


Wybaczcie, moją nieobecność kochani :*
Na pocieszenie macie to zdjęcie poniżej :)

Aaa... Jakby ktoś chciał mnie się o coś spytać anonimowo czy tak ogólnie, to zapraszam na...

z chęcią odpowiem na pytania, jeśli będę umiała :)

No to co? Podoba się? Naprawdę nie wiem kiedy kolejny...

Pozdrawiam :*

11 komentarzy:

  1. Wyjazdy i przyjazdy;p -na tym powinnam zakończyc;p hahahaha . Widze ,że Bartek postawił sprawę jasno i jakoś udało mu sie przekonac Celi co do wizyty u jego rodzciów. Moja droga słysze dzowny weselne gdzieś w oddali ,zapewne teściowa Cie chwali;p;p ;p ,nie obawiaj się ,bo Bartek kocha swoją Celi :)słodziaśnie wam razem ,aż serce się raduje. Wiesz jest idealnie :))) masz w nim oparcie ,poczucie bezpieczeństwa i ciepła. Tow szystko czego brakowało Ci u Roberta-wiadomo Kurek to prawdziwy mężczyzna :). Taaak , no ja nic nie poradzę na to ,że nie jaki osobnik Z.B mną zawładnął ino bym się seksiła;p kiedyś muszę hahah tak zupełnie bez zoobowiązań -Jusia lubic;p . W Twoim mieszkaniu na Twojej kanapie ,fiku miku w łóżku;p ,p;p ;p taaak herbata chyba jeszcze ciepła była;p hahah uwaga przełom-rozmawiamy !! ,a nie tylko wydajemy z siebie dźwięki;p ;p ;p Taaaaaak ;p i sobie pojechał ,ale widocznie zostawił po sobie ślad;p Ja mu dam plemniki zakiełkowały!!!!! chyba w nim!;p taaak i były żelki-kurna wie jak mnie pzrekupic ,za te żelki mu dobzre zrobiłam;p hahaha a jak;p , i zjawiliście sie wy!!!!!o matko zonk!!! jusia na koniku , Celi w drzwiach z Kurkiem!!!! szok;p Mina Jusi gdy spada z konika bezcenna;p dobrze ,że nie spadłam!;p hahahaha potem by mi an mózg siadło;p matko jaka trauma;p hahahhaa biedni wy ;p hahaha Kurasiowi bym się spodobała? a to ciekawe;p hahahahahaha a ty zazdrosna ejsteś oj tak;p co sie kroi?? jak się kroi? my tylko tego tamtego hahahahaha ;p chłop na telefon ;p ,ejjjj jak to Robert już wie???!! ooo ta paczka,oooooooo on sie pojawi ja to wiem!!1-Caramba! cudnie niunia , mam banana na twarzy teraz :) buziaki i do usłyszenia za tydzień nie?;p

    OdpowiedzUsuń
  2. No to ja widzę, że znajomość Justyny i Zbyszka rozwija się w błyskawicznym tempie, ale to bardzo dobrze. Oboje mają charakterki i pasowaliby to siebie idealnie, ba pasują do siebie idealnie! No to Cecylia i Bartek mieli ładne widoki po wejściu do salonu, bardzo interesujące. No, ale Bartek to w ogóle taki kochany jest, opiekuńczy i troskliwy. I myślę, że jego rodzice z pewnością polubią Cele. A co ten Robert knuje? Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam :* /na-deszczu-lza

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm... NO to, ze zgodzisz się na wizytę u rodziców, wiedziałam..;PP Ciekawe skąd, no nie?? ;PP Mmmm Zibi i Jusia:D:D:D Ci to do siebie pasuuują:PP Takie dwa wariaty:D I się Zbysiowi na poważną rozmowę zebrało... :D Hahha i ta ich rozmowa o nasionkach^^ No padłam jednym słowem:PP Żelki ze sobą przywlókł..^^ Hahah no i zaliczyłaś kochana wejście smoka^^ Hahah chciałabym widzieć twoją minę...^^ Jezuu.. przerażasz mnie... Tym dziwacznym zachowaniem Roberta.. Co ten debil kombinuje, co?? Normalnie się boję... Aaa no i mam nadzieję, ze następny już niedługo;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki ten Bartosz jest kochany.....Celka to w czepku urodzona jest ;p Wysuszymy łzy dmuchaniem na buzię - przyznam, że bardzo oryginalny pomysł, ale jakie to słodkie. Dobrze, że się zgodziła, Kurek to jednak ma siłę przebicia, a to chyba super, że chce podzielić się swoim szczęściem z rodziną, nie? Chodź do swojego wielkoluda - to mnie rozbroiło. Genetycznie dopasowani, czemuż by nie? Układ tyłeczka Celki pasuje idealnie do tych ud.....tak, z pewnością tych uroczych udek ;p
    A Dżasta ze Zbychem.....oni przyprawiają mnie o łzawy śmiech - cóż za pioruńskie tempo. Skromność Zbigniewa ( myślałaś, że tylko w łóżku jestem dobry) ,hahahaa!!! No miętowo się zrobiło - jeszcze go zawróciła, a on szybko na pierwszym możliwym zjeździe zawrócił. Potrzeby są oj wielkie! A to jak Celka z Bartkiem nakryła tą nieokiełzaną dwójkę razem przekomiczna. Kurek weź te łapy, oj jaki on porządny, myślał by kto ;) Czy ktoś w ogóle się tym przejął? Ależ skąd, wejście nr 2 i wszystko jest ok. Zabawni są.
    No i na koniec zostawiłam sobie tego łajzę Roberta? Pisałam już, że go nie cierpię? Jak on coś zrobi Bartkowi, to ja nie wiem co będzie. Po kij on tam pojechał do Bełcha? Ja rozumiem, że wkurzył się jak dostał te zdjęcia, ale niech spada. Laska mu zwiała z przed ołtarza, uciekła do siatkarzyka, więc powienien dać sobie na luz. Ale to facet, będzie walczył. Aż się boję o pikne Siurakowe ząbki.
    Buźki kochana niedzielne ślę i do szybkiego następnego. Muaaaaa ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że o czymś zapomniałam. O prezencie !!!!!!!!!!!!!!!!!! Jako rozmówczyni zwaną lejdi wolej ;p pragnę podziękować za tego buziaczka, którego nam tu czytającym przesyłasz. Miło mi, że zostałam wyróżniona.

      Usuń
  5. Czytając kolejny rozdział nasuwa mi się jedno stwierdzenie: Bartosz to ideał faceta. Cecylia ma szczęście, że kogoś takiego znalazła. I pomyśleć, że gdyby nie ślepy los nigdy by się nie spotkali a ona wyszłaby za tego pożal się Boże idiotę. Tak myślałam, wręcz czułam w kościach, że niedoszły mąż Cecylii nie odpuści i za wszelką cenę będzie próbował się zemścić. Obawiam się, że ma już opracowany cały plan i wprowadzi to wiele zamieszania w życiu Kurka i Celi. Jestem jednak pewna, że ich miłość przetrwa, bo darzą się naprawdę wielkim uczuciem :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobało mi się. Widać, że Kurek ma siłę perswazji i przekonał naszą kochaną Cecylię do wyjazdu do jego rodziców.
    Jeśli chodzi o Zbyszka (chyba nie pomyliłam imienia) i Justynę to działają ostro i szybko. Ona to wiedziałam zawsze, że lubi takie doznania, ale jeśli o niego chodzi to zaskoczył mnie. Jednakże było to pozytywne zaskoczenie. Mogę dodać, że było wręcz pewne, że obie panie spotkają się w jednym miejscu.
    Czy tym mężczyzną jest Robert? Tak przypuszczam i sądzę, że troszkę się przejechał, bo jego Celi już nie należy do niego. Będzie tam czekał zapewne na marne. Jednak może wyjść z tego niezła afera.
    Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana cudnie ^^ hehe najbardziej rozwaliło mnie to że chłopak się uczy ;D no i dobrze niech sie uczy zboczuch ^^

    Wyjazdy i przyjazdy rozmażyłam sie *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam Twoje opowiadanie już jakieś dwa miesiące i w końcu postanowiłam skomentować. Cóż, ostatnio nie miałam zbyt wiele blogowej weny - czy to w pisaniu, czy w komentowaniu...

    Przede wszystkim chcę powiedzieć, iż to jest absolutnie fantastyczne! :D Jestem pod wrażeniem pomysłu, stylu i, ogólnie rzecz biorąc, wszystkiego. Zdecydowanie "na plus" są bohaterowie - zupełnie nie papierowi, po prostu żywe osoby, które można polubić i utożsamić się z nimi. Czyta się wspaniale (w najlepszym położeniu byłam, gdy zaczynałam, bo było już pięć czy sześć rozdziałów i nie musiałam wyczekiwać na kolejne ^^) i wciąż chce się więcej i więcej. Jedyną rzeczą, która mi się zdecydowanie nie podobała, było Twoje pytanie pod piętnastym rozdziałem, czy aby nie powinnaś już kończyć. Otóż nie, nie powinnaś! Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze wiele rozdziałów tej historii, z którą spędziłam już wiele miłych chwil.

    Jedna uwaga, co do poprawności zapisu dialogu:
    "- Dobrze. - było mnie stać (...)" - nie powinnaś stawiać kropki po słowie "dobrze". To samo tyczy się wszystkich tego typu zdań. :-)

    Co prawda nie piszę bloga z opowiadaniem (choć już od dłuższego czasu chodzi za mną pomysł na siatkarską historię i, o zgrozo!, niedawno doszedł kolejny), mogę Cię zaprosić na swój inny kawałek Internetu: http://kolorowy-balon.blog.onet.pl Masz coś przeciwko dodaniu Cię do linków?

    Pozdrawiam serdecznie,

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla mnie?! Dziękuję Ci bardzo moja Ty kochanko ;*** i Cela się nam zgodziła na wyjazd z Bartkiem do jego rodziców ^^ ale jaki on kochany jest ;) tak się troszczy, opiekuje ach ;) hahahaaha ;D ta akcja mnie powaliła- Justyna ze Zbyszkiem ekhem a tu nagle niespodzianka w postaci Bartka i Celi ;D no, ale weszli jeszcze raz i dobrze ^^ a Robert niech spada na drzewo. Niech się domyśli, że nie dawał Celi tego co jej daje Bartek...nie dawał je prawdziwej miłości i wgl. Ale ją Bartuś obroni ;D buziaki ;****

    OdpowiedzUsuń
  10. O tak. Właśnie wykonuje taniec radości. :D widzisz, która jest godzina? W końcu skończyłam i jestem z siebie cholernie zadowolona. I powiem jeszcze, że to kolejne Twoje dzieło, w którym się zakochałam. ;>
    cieszysz się? Bo ja bardzo bardzo :D
    A teraz treść.
    Sama nie wiem jak wyrazić mój zachwyt:)
    Justyna będzie [ mam nadzieję ] z szanownym panem Zbigniewem, a Cela będzie szczęśliwa z cudownym Kurkiem. Znaczy się kiedyś tam.
    Wizyta u rodziców to duży krok do przodu, nie? Ale może to i dobrze:)
    A teraz nasuwa mi się pytanie, kto doniósł o tym wszystkim Robertowi? Eh.. Zaszlachtować go :D I buu.. On tu teraz namiesza.. Brzydal jeden.
    No i oczywiście czekam na kolejna część, która rozumiem, że pojawi się jak najszybciej nie? :D
    a teraz udaje się na zasłużony spoczynek :*

    OdpowiedzUsuń