Wymyśliła.
Plan był co prawda ryzykowny i wahała się czy któregoś nie wtajemniczyć, ale w
końcu zostawiła wszystko dla siebie. Postanowiła to załatwić przed wyjazdem do
Warszawy.
Krzysiek to była stabilizacja.
Taki facet na dobre i na złe, do rany przyłóż i w ogóle. Spokojny, cierpliwy i
łagodny. Andrzej był idealnym kompanem do szalonych przygód. Zwariowany,
spontaniczny i nieprzewidywalny.
- Słucham? – usłyszała zaspany głos siatkarza.
- Wybacz tą porę, ale jadę pociągiem do Warszawy i… - zaczęła.
- Dorota? – zorientował się z kim rozmawia.
- No tak. Już usunąłeś mój numer, że nie wiesz?
- Nie, no co ty. Po prostu nawet nie spojrzałem. Ty? Do Warszawy?
- Do przyjaciółki. Dzwonię, żeby ci coś powiedzieć…
- Tak? – wstrzymał oddech i czekał w napięciu.
- Bo… Chyba już podjęłam decyzję… Chciałbyś być ze mną?
- Co? Znaczy, że ty… Wybrałaś mnie? Oczywiście, że chcę. Dorcia – nawijał jak katarynka.
- Spokojnie. Przyjadę za jakiś czas to pogadamy. Zostajesz w Częstochowie? – spytała.
- W jakim sensie? Klubu czy wakacji?
- Jak coś planujesz, w którejś z tych kwestii to chciałabym wiedzieć.
- Na wakacje gdzieś na przełomie lipiec-sierpień pojadę. Jak chcesz to mogę dokupić bilet i pojedziemy razem – zaoferował.
- Nie, nie musisz. Odsapniesz sobie trochę ode mnie. Zresztą… Nie chciałabym się tak afiszować przed Andrzejem…
- Rozumiem. Jak uważasz. A co do klubu, to być może szykują się przenosiny – odparł tajemniczo.
- Tak? A gdzie? Bardziej na południe czy północ? Chyba możesz coś zdradzić? – próbowała wydusić z niego więcej.
- Na wschód – zaśmiał się.
- Do Rosji? Albo co gorsza, do Japonii?! – zawyła z przerażenia.
- Nie wariatko, zostaję w kraju. Bez obaw, nie główkuj nad tym. Jak będzie coś pewnego, to ci powiem – uspokajał.
- Dobrze, wierzę ci. To do zobaczenia. Zadzwonię kiedyś.
- Wybacz tą porę, ale jadę pociągiem do Warszawy i… - zaczęła.
- Dorota? – zorientował się z kim rozmawia.
- No tak. Już usunąłeś mój numer, że nie wiesz?
- Nie, no co ty. Po prostu nawet nie spojrzałem. Ty? Do Warszawy?
- Do przyjaciółki. Dzwonię, żeby ci coś powiedzieć…
- Tak? – wstrzymał oddech i czekał w napięciu.
- Bo… Chyba już podjęłam decyzję… Chciałbyś być ze mną?
- Co? Znaczy, że ty… Wybrałaś mnie? Oczywiście, że chcę. Dorcia – nawijał jak katarynka.
- Spokojnie. Przyjadę za jakiś czas to pogadamy. Zostajesz w Częstochowie? – spytała.
- W jakim sensie? Klubu czy wakacji?
- Jak coś planujesz, w którejś z tych kwestii to chciałabym wiedzieć.
- Na wakacje gdzieś na przełomie lipiec-sierpień pojadę. Jak chcesz to mogę dokupić bilet i pojedziemy razem – zaoferował.
- Nie, nie musisz. Odsapniesz sobie trochę ode mnie. Zresztą… Nie chciałabym się tak afiszować przed Andrzejem…
- Rozumiem. Jak uważasz. A co do klubu, to być może szykują się przenosiny – odparł tajemniczo.
- Tak? A gdzie? Bardziej na południe czy północ? Chyba możesz coś zdradzić? – próbowała wydusić z niego więcej.
- Na wschód – zaśmiał się.
- Do Rosji? Albo co gorsza, do Japonii?! – zawyła z przerażenia.
- Nie wariatko, zostaję w kraju. Bez obaw, nie główkuj nad tym. Jak będzie coś pewnego, to ci powiem – uspokajał.
- Dobrze, wierzę ci. To do zobaczenia. Zadzwonię kiedyś.
Odetchnęła
z ulga. Główny punkt załatwiony. Jeszcze został jeden telefon. Igrała z ogniem,
ale cóż…
- Hej Doris – przywitał ją.
- Cześć. Co tam u ciebie?
- A w porządku, lenię się. Masz jakąś sprawę? – spytał.
- Andrzejku, w ogóle nie wierzysz w moją bezinteresowność – zaśmiała się.
- To o co chodzi?
- Bo sama nie wiem. Chyba nie chcę wybierać, ale czy mogłabym od czasu do czasu do ciebie wpaść? – spytała nieśmiało.
- Hmm… W obecnej sytuacji to niemożliwe, bo sąsiedztwo Wierzbowskiego by wszystko utrudniało – główkował.
- Pytam tak na przyszłość. Będę się przemykać nocą.
- Pewnie, że tak, konspiratorko moja.
- Cześć. Co tam u ciebie?
- A w porządku, lenię się. Masz jakąś sprawę? – spytał.
- Andrzejku, w ogóle nie wierzysz w moją bezinteresowność – zaśmiała się.
- To o co chodzi?
- Bo sama nie wiem. Chyba nie chcę wybierać, ale czy mogłabym od czasu do czasu do ciebie wpaść? – spytała nieśmiało.
- Hmm… W obecnej sytuacji to niemożliwe, bo sąsiedztwo Wierzbowskiego by wszystko utrudniało – główkował.
- Pytam tak na przyszłość. Będę się przemykać nocą.
- Pewnie, że tak, konspiratorko moja.
<><><>
Z rzeczy, które zauważyłam, to na pewno to, że bez Bartosza
czas płynie wolniej. Niby jest jego mama, dziadkowie, Mikołaj, ale brakuje tej
wielkiej pszczoły. Cóż, chyba się do niego przywiązałam. Uzależniał.
- Cześć Celi – usłyszałam w słuchawce jego uradowany głos.
- No cześć wielkoludzie. To teraz średnia wzrostu ludności w Spale wzrosła zdecydowanie, no nie? – zaśmiałam się.
- jakaś ty miła. Stęskniłaś się za mną? Bo zawsze to ja dzwoniłem.
- Oj no, po pierwsze to nigdy ni wiedziałam, kiedy możesz rozmawiać, a po drugie nie chciałam przeszkadzać orzełkowi mojemu.
- No już się nie tłumacz. Też cię kocham. Akurat dobrze trafiłaś.
- To super. Jak tam forma? – zagadnęłam.
- A powoli się kształtuje. Nie martw się, wstydu nie przyniosę.
- Oj nie o to chodzi. Przecież nie przestanę cię kochać, bo ci nie wyszło, Bartuś.
- To bardzo miłe. Cieszę się, że mam w tobie oparcie.
- Zawsze, pamiętaj. Mam do ciebie pytanie.
- Dobrze, słucham.
- Wytęż swoje szare komórki. Pamiętasz swojego kolegę, Mikołaja? – zapytałam.
- Eee… Nie przypominam sobie żadnego. Ale o co chodzi?
- No pomyśl dobrze. Pogrzeb głęboko w pamięci – zachęcałam go.
- Jedyny Mikołaj jaki mi przychodzi do głowy to… Ale nie, to niemożliwe – mruczał do siebie.
- No powiedz
- Ale to z czasów przedszkola jest…
- Bingo! – krzyknęłam.
- Co? Serio? Więc, co z tym Mikołajem? – niecierpliwił się.
- Przyjechał na trochę do dziadków i go poznałam – wyjaśniłam.
- Serio? Miki wrócił? Myślałem, że zostanie we Włoszech. No to jak przyjadę, to koniecznie musimy się spotkać.
- Pewnie, że tak. Kiedy przyjedziesz?
- Może uda mi się wyrwać na parę dni przed Aleją Gwiazd.
- Będę czekać – mruknęłam.
- Oj kotku, ja też. Wiesz, że wolałbym mieć cię przy sobie. Mam dla ciebie niespodziankę.
- Tak? – zaciekawiłam się.
- Mój urok osobisty zadziałał i załatwiłem, że na te trzy tygodnie światówki za granicą pojedziesz z nami.
- Aaa! Naprawdę? Jesteś kochany! Nie będzie problemów? – próbowałam opanować emocje.
- Oj, wszystko już załatwione i zaklepane. To co? Wytrzymasz jeszcze trochę?
- W takich okolicznościach tak. Dziękuję Łabądku – ucałowałam telefon.
- Och, och, bo się rozpłynę. Fajnie, że się cieszysz – był wyraźnie z siebie zadowolony.
- No cześć wielkoludzie. To teraz średnia wzrostu ludności w Spale wzrosła zdecydowanie, no nie? – zaśmiałam się.
- jakaś ty miła. Stęskniłaś się za mną? Bo zawsze to ja dzwoniłem.
- Oj no, po pierwsze to nigdy ni wiedziałam, kiedy możesz rozmawiać, a po drugie nie chciałam przeszkadzać orzełkowi mojemu.
- No już się nie tłumacz. Też cię kocham. Akurat dobrze trafiłaś.
- To super. Jak tam forma? – zagadnęłam.
- A powoli się kształtuje. Nie martw się, wstydu nie przyniosę.
- Oj nie o to chodzi. Przecież nie przestanę cię kochać, bo ci nie wyszło, Bartuś.
- To bardzo miłe. Cieszę się, że mam w tobie oparcie.
- Zawsze, pamiętaj. Mam do ciebie pytanie.
- Dobrze, słucham.
- Wytęż swoje szare komórki. Pamiętasz swojego kolegę, Mikołaja? – zapytałam.
- Eee… Nie przypominam sobie żadnego. Ale o co chodzi?
- No pomyśl dobrze. Pogrzeb głęboko w pamięci – zachęcałam go.
- Jedyny Mikołaj jaki mi przychodzi do głowy to… Ale nie, to niemożliwe – mruczał do siebie.
- No powiedz
- Ale to z czasów przedszkola jest…
- Bingo! – krzyknęłam.
- Co? Serio? Więc, co z tym Mikołajem? – niecierpliwił się.
- Przyjechał na trochę do dziadków i go poznałam – wyjaśniłam.
- Serio? Miki wrócił? Myślałem, że zostanie we Włoszech. No to jak przyjadę, to koniecznie musimy się spotkać.
- Pewnie, że tak. Kiedy przyjedziesz?
- Może uda mi się wyrwać na parę dni przed Aleją Gwiazd.
- Będę czekać – mruknęłam.
- Oj kotku, ja też. Wiesz, że wolałbym mieć cię przy sobie. Mam dla ciebie niespodziankę.
- Tak? – zaciekawiłam się.
- Mój urok osobisty zadziałał i załatwiłem, że na te trzy tygodnie światówki za granicą pojedziesz z nami.
- Aaa! Naprawdę? Jesteś kochany! Nie będzie problemów? – próbowałam opanować emocje.
- Oj, wszystko już załatwione i zaklepane. To co? Wytrzymasz jeszcze trochę?
- W takich okolicznościach tak. Dziękuję Łabądku – ucałowałam telefon.
- Och, och, bo się rozpłynę. Fajnie, że się cieszysz – był wyraźnie z siebie zadowolony.
<><><>
Brunetka
i blondynka stały i machały
odjeżdżającemu Michałowi. Zabrał się z Mariuszem, żeby zostawić Dagmarze
samochód.
- I pojechali.
- Dla mnie to już norma, ale za każdym razem ciężko się rozstać i tęskni się tak samo – westchnęła Winiarska.
- A Olie? Jak to znosi?
- Zawsze jest dzielny, ale widać jak tęskni za ojcem. Potem musi obejrzeć każdy mecz, jaki by nie leciał w telewizji.
- Synek tatusia? – zaśmiała się Ania.
- Zdecydowanie. Chodź, zjemy porządne śniadanie.
- I pojechali.
- Dla mnie to już norma, ale za każdym razem ciężko się rozstać i tęskni się tak samo – westchnęła Winiarska.
- A Olie? Jak to znosi?
- Zawsze jest dzielny, ale widać jak tęskni za ojcem. Potem musi obejrzeć każdy mecz, jaki by nie leciał w telewizji.
- Synek tatusia? – zaśmiała się Ania.
- Zdecydowanie. Chodź, zjemy porządne śniadanie.
- To jak robimy? Bierzesz klucz i zamieszkasz w mieszkaniu
kurkowym, czy zostajesz z nami? – zapytała brunetka.
- Nie chcę robić kłopotu…
- Ciociu Aniu, zostań z nami – blondynek uczepił się nogi dziewczyny.
- No widzisz, czyli przesądzone. To żaden kłopot. Będzie nam weselej – uśmiechnęła się Dagmara. – Jak już Olivier chce, żebyś została to kaplica.
- Chodź ty mały cwaniaku, zaraz cię złapię – Ania zbliżała się do chłopca.
Ten ze śmiechem zaczął uciekać. Blondynka pognała za nim. Daga tylko pokręciła głową. Stwierdziła, ze nawet są do siebie podobni.
- Nie chcę robić kłopotu…
- Ciociu Aniu, zostań z nami – blondynek uczepił się nogi dziewczyny.
- No widzisz, czyli przesądzone. To żaden kłopot. Będzie nam weselej – uśmiechnęła się Dagmara. – Jak już Olivier chce, żebyś została to kaplica.
- Chodź ty mały cwaniaku, zaraz cię złapię – Ania zbliżała się do chłopca.
Ten ze śmiechem zaczął uciekać. Blondynka pognała za nim. Daga tylko pokręciła głową. Stwierdziła, ze nawet są do siebie podobni.
<><><>
Wreszcie
w spalskim przybytku zagościli wszyscy, którzy przybyć mieli. Po zbiorowym
przywitaniu i uściskach każdy z każdym, udali się na pierwsze spotkanie z
trenerem. Wiadomo, raz z nimi zawitał rozgardiasz i ogólny hałas.
- Panowie! Zachowujecie się jak dzieci w szkole po wakacjach! – krzyknął Castelanni.
Wszyscy usiedli na miejscach i względnie się uciszyli.
- Dziękuję bardzo. Miło mi tu was powitać panowie. Skoro mamy komplet, to od jutra zaczynamy prężnie działać. Popracujemy nad waszymi mięśniami, formami i głowami.
- Doczekamy się wreszcie jakiejś fajnej młodej masażystki albo psycholożki? – wypalił Kuba.
- Nie, ale z kobiet w naszej ekipie gościmy nieodmiennie panią Wandzię, panią Stasię i panią Zdzisie w stołówce – zaśmiał się Daniel.
Jarosz tylko mruknął zawiedziony. Reszta ucieszyła się z przynajmniej zapewnionego dobrego pożywienia.
- A teraz co? Mamy wolne? – spytał Gregor.
- Jak bardzo chcesz, to możemy zrobić trening już teraz – zaproponował mężczyzna.
- Nie! – krzyknął rozgrywający.
- Grzesiek! – warknął siedzący obok Piotrek Nowakowski, a za nim wszyscy zsyłali gromy na Łomacza.
- Nie krzyczcie na mnie, bo się zamknę w sobie! Idę poskarżyć się Anetce! – wybiegł obrażony.
- A kto to Anetka? – spytał osłupiały trener.
- To ukochana Grzegorza – wyjaśnił Zbyszek.
- Aaa, no to gratulacje. Komuś jeszcze mam złożyć? – zaciekawiony mężczyzna toczył po wszystkich wzrokiem.
- On ma Justynę! – Bartek pokazał palcem na Bartmana.
- No nie wierzę. I ty Zibi się dałeś usidlić? – zdziwił się Argentyńczyk.
- Oj trenerze, ona nie jest taka, że usidla. My… No jesteśmy razem – tłumaczył się brunet.
- Nie musisz wyjaśniać, wszyscy wiedzą jak to jest.
- O, a Bartek taki mądry, a się nie pochwalił, że on jest z Cecylią! – odgryzł się koledze.
- A coś tam słyszałem, że dziewczyny uwodzi i od ołtarza odwodzi – trenera trzymał się dobry humor.
- To nie tak! Ona sama uciekła, ja jej nie kazałem – protestował wielce zawstydzony Kurek.
- I jeszcze powiedz, że to ona cię uwiodła. Zaraz, a to nie ta dziewczyna, co jej koleżanki organizowały z wami wieczór panieński? – mężczyźnie coś zaczęło świtać.
- To ta! Ma trener rację – wykrzyknęło paru.
- Nieźle ją zbałamuciłeś Bartuś. Co też z ciebie wyrosło?
Brunet siedział czerwony z zakłopotania aż po koniuszki uszu, głowę spuścił w dół.
- Dobrze, dajmy już spokój waszym podbojom. Liczę tylko na zaproszenia na ślub – mrugnął do nich. – Do zobaczenia jutro o 7 rano na siłowni. Ustalimy tam dla każdego odpowiedni zestaw ćwiczeń – pożegnał ich.
- Panowie! Zachowujecie się jak dzieci w szkole po wakacjach! – krzyknął Castelanni.
Wszyscy usiedli na miejscach i względnie się uciszyli.
- Dziękuję bardzo. Miło mi tu was powitać panowie. Skoro mamy komplet, to od jutra zaczynamy prężnie działać. Popracujemy nad waszymi mięśniami, formami i głowami.
- Doczekamy się wreszcie jakiejś fajnej młodej masażystki albo psycholożki? – wypalił Kuba.
- Nie, ale z kobiet w naszej ekipie gościmy nieodmiennie panią Wandzię, panią Stasię i panią Zdzisie w stołówce – zaśmiał się Daniel.
Jarosz tylko mruknął zawiedziony. Reszta ucieszyła się z przynajmniej zapewnionego dobrego pożywienia.
- A teraz co? Mamy wolne? – spytał Gregor.
- Jak bardzo chcesz, to możemy zrobić trening już teraz – zaproponował mężczyzna.
- Nie! – krzyknął rozgrywający.
- Grzesiek! – warknął siedzący obok Piotrek Nowakowski, a za nim wszyscy zsyłali gromy na Łomacza.
- Nie krzyczcie na mnie, bo się zamknę w sobie! Idę poskarżyć się Anetce! – wybiegł obrażony.
- A kto to Anetka? – spytał osłupiały trener.
- To ukochana Grzegorza – wyjaśnił Zbyszek.
- Aaa, no to gratulacje. Komuś jeszcze mam złożyć? – zaciekawiony mężczyzna toczył po wszystkich wzrokiem.
- On ma Justynę! – Bartek pokazał palcem na Bartmana.
- No nie wierzę. I ty Zibi się dałeś usidlić? – zdziwił się Argentyńczyk.
- Oj trenerze, ona nie jest taka, że usidla. My… No jesteśmy razem – tłumaczył się brunet.
- Nie musisz wyjaśniać, wszyscy wiedzą jak to jest.
- O, a Bartek taki mądry, a się nie pochwalił, że on jest z Cecylią! – odgryzł się koledze.
- A coś tam słyszałem, że dziewczyny uwodzi i od ołtarza odwodzi – trenera trzymał się dobry humor.
- To nie tak! Ona sama uciekła, ja jej nie kazałem – protestował wielce zawstydzony Kurek.
- I jeszcze powiedz, że to ona cię uwiodła. Zaraz, a to nie ta dziewczyna, co jej koleżanki organizowały z wami wieczór panieński? – mężczyźnie coś zaczęło świtać.
- To ta! Ma trener rację – wykrzyknęło paru.
- Nieźle ją zbałamuciłeś Bartuś. Co też z ciebie wyrosło?
Brunet siedział czerwony z zakłopotania aż po koniuszki uszu, głowę spuścił w dół.
- Dobrze, dajmy już spokój waszym podbojom. Liczę tylko na zaproszenia na ślub – mrugnął do nich. – Do zobaczenia jutro o 7 rano na siłowni. Ustalimy tam dla każdego odpowiedni zestaw ćwiczeń – pożegnał ich.
<><><>
Bartek i Kuba lenili się w swoim pokoju. Każdy leżał na
łóżku brzuchem do góry. Korzystali z ostatnich chwil beztroskiego lenistwa.
Nagle myśli bruneta powędrowały do Cecylii. Przez to dzisiejsze przekomarzanie
z trenerem zaczął się zastanawiać, jak to z nimi było. Jakby tak podsumować, to
strasznie zakręcona historia. Cieszył się że mają możliwość bycia ze sobą i
poznawania coraz bardziej. Zastanawiał się, co teraz robi jego dziewczyna i jak
się czuje u jego dziadków. Przypomniała mu się ich ostatnia rozmowa.
- Kuba, wstawaj! – zerwał się z łóżka jak oparzony.
- Co ci jest? Mrówki cię oblazły? – rudowłosy łypnął na niego jednym okiem.
- Misję mam a nie. Do sąsiadów moich dziadków przyjechał ich wnuk, mój kolega z dzieciństwa. Muszę zobaczyć jak teraz wygląda. Myślisz, że wujek Google albo dziadek Facebook nam pomogą? – gorączkował się.
- Spokojnie, oddychaj. Weź laptopa i sprawdzimy. Pamiętasz w ogóle jego nazwisko? – Jarosz zachował racjonalne myślenie.
- Eee… Mikołaj… Jak on się nazywał? Coś z budownictwem…
- Murarz? Cement? Beton? Szpachla? – wymieniał spontanicznie chłopak.
- Ty głupku! Jakby to było takie idiotyczne to bym zapamiętał. Pustaku ty! – oburzył się. – Eeej! Mam! Bingo!
- Co? Mikołaj Pustak? – Jakub zrobił durnowatą minę.
- Boże, z kim ja się zadaję? Jasne, że nie tak. Cegielski. Od cegły – uśmiechnął się zadowolony z siebie.
- Eee… nie pojmuje twojego toku rozumowania – odparł ogłupiały Rosso.
- Mniejsza o to. Pisz! Mikołaj Cegielski – podekscytowany kurek gapił się w monitor.
Po chwili wyskoczyło im parę tysięcy wyników.
- Wiesz czym się zajmuje?
- Ostatnie lata przesiedział we Włoszech. Pies go wie. Sławny raczej nie jest to go w googlach nie będzie – mruczał do siebie.
- Poczekaj, Est link do konta na fejsie. Może to on.
Obaj czekali w napięciu na załadowanie się strony.
- Osz ty w mordę! – wykrzyknął Jarosz.
Główne zdjęcie przedstawiało postawnego, umięśnionego i niezwykle przystojnego bruneta. Dane adresowe się zgadzały.
- Cóż… - Bartek wypuścił ze świstem powietrze. – Zmienił się…
- Ekhem! Ty mi chcesz powiedzieć, że zostawiłeś Cecylię w sąsiedztwie takiego… eee… no jego?!
- Ja nic nie wiedziałem, że się pojawi… Ale przecież ona mnie kocha, Celusia taka nie jest – tłumaczył sam sobie brunet.
- To wiem, ale nie wiemy jaki on jest. Co powiem, że nie wygląda na świętoszka.
- Dzięki Kuba za pocieszenie – mruknął przyjmujący.
- Oj spokojnie, nie denerwuj się. Po co od razu zakładać najczarniejsze scenariusze? W przyszłym tygodniu mamy wolny weekend. Pojedziesz, zobaczysz jak się sprawy mają i wtedy ocenisz.
- Teraz wiem, czemu się przyjaźnimy. Dziękuję.
- Co ci jest? Mrówki cię oblazły? – rudowłosy łypnął na niego jednym okiem.
- Misję mam a nie. Do sąsiadów moich dziadków przyjechał ich wnuk, mój kolega z dzieciństwa. Muszę zobaczyć jak teraz wygląda. Myślisz, że wujek Google albo dziadek Facebook nam pomogą? – gorączkował się.
- Spokojnie, oddychaj. Weź laptopa i sprawdzimy. Pamiętasz w ogóle jego nazwisko? – Jarosz zachował racjonalne myślenie.
- Eee… Mikołaj… Jak on się nazywał? Coś z budownictwem…
- Murarz? Cement? Beton? Szpachla? – wymieniał spontanicznie chłopak.
- Ty głupku! Jakby to było takie idiotyczne to bym zapamiętał. Pustaku ty! – oburzył się. – Eeej! Mam! Bingo!
- Co? Mikołaj Pustak? – Jakub zrobił durnowatą minę.
- Boże, z kim ja się zadaję? Jasne, że nie tak. Cegielski. Od cegły – uśmiechnął się zadowolony z siebie.
- Eee… nie pojmuje twojego toku rozumowania – odparł ogłupiały Rosso.
- Mniejsza o to. Pisz! Mikołaj Cegielski – podekscytowany kurek gapił się w monitor.
Po chwili wyskoczyło im parę tysięcy wyników.
- Wiesz czym się zajmuje?
- Ostatnie lata przesiedział we Włoszech. Pies go wie. Sławny raczej nie jest to go w googlach nie będzie – mruczał do siebie.
- Poczekaj, Est link do konta na fejsie. Może to on.
Obaj czekali w napięciu na załadowanie się strony.
- Osz ty w mordę! – wykrzyknął Jarosz.
Główne zdjęcie przedstawiało postawnego, umięśnionego i niezwykle przystojnego bruneta. Dane adresowe się zgadzały.
- Cóż… - Bartek wypuścił ze świstem powietrze. – Zmienił się…
- Ekhem! Ty mi chcesz powiedzieć, że zostawiłeś Cecylię w sąsiedztwie takiego… eee… no jego?!
- Ja nic nie wiedziałem, że się pojawi… Ale przecież ona mnie kocha, Celusia taka nie jest – tłumaczył sam sobie brunet.
- To wiem, ale nie wiemy jaki on jest. Co powiem, że nie wygląda na świętoszka.
- Dzięki Kuba za pocieszenie – mruknął przyjmujący.
- Oj spokojnie, nie denerwuj się. Po co od razu zakładać najczarniejsze scenariusze? W przyszłym tygodniu mamy wolny weekend. Pojedziesz, zobaczysz jak się sprawy mają i wtedy ocenisz.
- Teraz wiem, czemu się przyjaźnimy. Dziękuję.
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Moje kochane dziewczęta
Oto jestem.
Wiem, wreszcie...
Odcinek ze specjalną dedykacją dla
Nadie.
bo to moja droga, sprawiłaś, że mi aż serce zmiękło na twoje wyznanie
no i Martusia sobie mówi, musisz przepisać i dodać.
oraz dla
Kasiaaa
bo sobie z nią miłą pogawędkę ucięłam i mi podłechtała ego
ja lubić pochwały ^^
Także dziewczyny załatwiły wam odcinek
Na Misiu-Zbysiu również nowość :)
Do następnego