Łączna liczba wyświetleń

1 cze 2010

#1# Ja i moje idealnie poukładane życie

   Dokąd wszyscy tak gnają? Zastanawiałam się patrząc przez szybę na ruchliwe ulice miasta. Siedziałam w restauracji i mój wzrok utkwił w mroku na zewnątrz.Kompletnie nie odbierałam bodźców zewnętrznych, wyłączyłam się.


    Po chodniku szli ludzie.Samotnie, parami lub w większych grupach. Smutni, zatroskani lub rozbawieni. Po jezdni pędziły samochody. Taksówki, osobówki i co jakiś czas ciężarówki.Wszystko to oświetlały uliczne lampy. W sumie nie byłam sama.


     Naprzeciwko mnie, po drugiej stronie stolika siedział mężczyzna. Poznajcie Roberta, mojego narzeczonego. Średniego wzrostu, szczupły, schludnie ubrany i z modnie przystrzyżonymi ciemnymi włosami sprawiał wrażenie przystojnego. Co ja gadam,on jest przystojny i pewnie niejedna dziewczyna chciałaby być na moim miejscu i byłaby wniebowzięta. No właśnie… Tylko cholenciu, nie wiem czy ja jestem…


    To rodzice nas zapoznali kilka lat temu. A teraz na mojej dłoni, na jednym z palców spoczywa srebrny pierścionek z masą perłową. Stało się, przyjęłam pół roku temu jego oświadczyny. Matka z ojcem byli wniebowzięci. Trafił im się wymarzony zięć.
Niby siedzieliśmy przy jednym stoliku, ale ja przebywałam kompletnie gdzie indziej.
- Kochanie, słuchasz mnie? – jak przez mgłę usłyszałam pytanie.
- Ależ oczywiście – przytaknęłam dla niepoznaki.
- Jak mówiłem, w biurze…
I gadki ciąg dalszy. Nie żebym nie lubiła rozmawiać, ale on natychmiast mówi o swojej pracy. Rob jest młodym, bo 26-letnim, zdolnym, wziętym architektem.Zawsze zarzuca mnie tymi nazwiskami, zwrotami, fachowym słownictwem, a ja udając, że rozumiem to wszystko, potakuję tylko głową. No bo co innego mogę zrobić? Na inne tematy nie umiemy rozmawiać. A bynajmniej on. Zapytacie, co to za para która ze sobą nie rozmawia? My. Tak naprawdę, boję się, bo przecież rozmowa to podstawa udanego związku. Skoro nam jej brakuje, to pewnego dnia mogę się zorientować, że dzielę życie z zupełnie obcym mężczyzną. To straszny scenariusz.
- Mam wrażenie, że coś cię trapi. – wyrwał mnie z zamyślenia. No proszę, jaki on spostrzegawczy.
- Tak, sam wiesz. W końcu jestem zdenerwowana.
- Rozumiem. Dla mnie też jest to ważne. Już niedługo będzie po wszystkim. Ślub jest raz w życiu. Będzie dobrze.


   Aaa… No i zapomniałam się przedstawić. Mam na imię Cecylia, wiem, że oryginalnie. W tym roku bije mi 20 wiosna. Coś jeszcze? A no tak. Niedługo wychodzę za mąż.


   Tak, dobrze słyszycie. Biorę ślub. Dokładnie to 27 lutego, czyli za… niecałe dwa tygodnie. O zgrozo! Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości co do pana młodego, to jest nim Robert. Jakoś sobie tego wszystkiego nie wyobrażam.


    Oczywiście nasi rodzice są w siódmym niebie. Od momentu zaręczyn świergotali cały czas o ślubie. Matki planowały przyjęcie, listę gości, podrzucały mi katalogi z zaznaczonymi sukniami. Miałam spośród tych które wybrały zdecydować się na jedną. Obdzwaniały gości, wypisywały zaproszenia i testowały kucharki. Ojcowie natomiast jeździli i wybierali salę oraz orkiestrę. Potem załatwili jakąś limuzynę. No w sumie, to mi wystarczyłoby tylko ubrać się w suknię i przyjść.Czy nikomu nie przyjdzie do głowy, że mimo wszystko to jest MÓJ ŚLUB?! Chyba mam prawo decydować o swoim własnym ślubie? Na litość boską!
Nawet jeśli nie jestem pewna czy tego ślubu chcę…


   Spojrzałam na mojego „wybranka”. Nie przeszkadzał sobie i dalej prowadził własny monolog.Jeżeli mu ulży to niech się wygada. Ja i tak nie słucham. A więc nasza kochana rodzinka założyła, że po ślubie zamieszkam z Robertem w jego mieszkaniu, sorry,apartamencie. Ja się pytam co z moimi studiami? Co z moją karierą? Jestem na pierwszym roku ekonomii i chciałabym skończyć studia. I na tą kwestię mieli rozwiązanie. Mój ojciec oświadczył mi, że studia i praca mi nie potrzebne, bo Rob zarabia tak dużo, że nas utrzyma.
    Czyli co? Ja mam zostać przy garach i wieść życie posłusznej żonki? Czekać z obiadem, aż mąż raczy wrócić z pracy, być kurą domową. Nie tak sobie wyobrażałam swoją przyszłość.Wszyscy dookoła wiedzą lepiej.


    Dokończyliśmy posiłek i zaczęliśmy się zbierać. Nareszcie. Podwiózł mnie pod blok. Otworzył drzwi od samochodu i stał przez chwilę obok mnie. Widziałam jak się pochyla by mnie pocałować. Zręcznie obróciłam głowę i nadstawiłam policzek. Po czym szybko wpadłam na klatkę schodową.
No to teraz pomyślicie, że już całkiem mam coś z deklem. Nie całuje się z własnym narzeczonym. Tak.Przyznaje się do tego. Jak pomyślę sobie, że on miałby dotknąć moje usta to…obrzydzenie mnie bierze. Unikam tego jak ognia. Musiałam to zrobić kilka razy,ale to tylko na pokaz. Zaraz po tym strasznym wydarzeniu wyszczotkowałam sobie zęby mocno miętową pastą, przepłukałam gardło jakimś super gryzącym płynem i zdezynfekowałam usta. A wszystko po to, żeby zapomnieć o tym zdarzeniu. Nawet nie myślę o jakichś bardziej zaawansowanych pieszczotach i doznaniach. Seks? A broń Boże! Bynajmniej nie z nim. Ale skoro wychodzę za niego za mąż to z kim?Matka twierdzi, że to idealny kandydat. Lepszego faceta nie znajdę. Nie jestem tego taka pewna… Zatem wszelkie końskie zaloty narzeczonego zbywałam postanowieniem zachowania czystości aż do ślubu. W zupełności zaakceptował to.Na razie mam spokój, ale co potem? A noc poślubna? Chyba nie mogę odmówić mu obowiązku małżeńskiego? A może mogę? Oj sama nie wiem. Na razie, gdy o tym myślę, przebiega mnie dreszcz strachu. Niczego nie jestem pewna.


    Przekręciłam klucz w drzwiach z cyferką 9. Wpełzłam do mieszkania. Tak, mam własne lokum.Jakimś cudem rodzicielstwo mi je ufundowało. Zdecydowanie ułatwiało mi studia i spotkania z przyjaciółkami. To moja prywatna oaza, azyl, miejsce, gdzie mogę odetchnąć i odpocząć od wszystkiego. Czułam się tu dobrze i bezpiecznie. Samej było mi dobrze. No ok., przyznam, że nie, ale jeśli mam wybierać między samotnością a Robertem to zdecydowanie wolę to pierwsze.
   To właśnie tutaj od pewnego czasu zastanawiam się, czy moje życie zmierza we właściwym kierunku.Wszystko dookoła dzieje się bez mojej kontroli. Wystarczyło powiedzieć jedno„tak” pół roku temu i cała machina ruszyła. Może w przypadku innej dziewczyny nie miałoby takich konsekwencji, ale miałam nadopiekuńczych rodziców, którzy wszystko już sobie poukładali i zaplanowali.


   Nie miałam już siły o tym wszystkim myśleć. Zbyt dużo się działo. Bynajmniej zbyt dużo jak dla mnie. I zdecydowanie za szybko. Ja mam 20 lat! Moja głowa była na to wszystko za mała. By uniknąć frustracji, wybrałam opcję „telefon do przyjaciela”, a raczej „do przyjaciółki”.


   Padło na Justynę. A to dlatego, że miałam ją przy sobie. Nie myślcie, że nasza cudowna 5 się rozpadła, o nie. Tylko po prostu dorosłość wkroczyła w nasze życie. Jednak odległość to żaden problem dla nas. Ale miałyśmy spotkać się niedługo ponownie razem. Na moim ślubie…
   Zatem tak. Justyna kursuje między Płockiem a Warszawą, więc jest na wyciągnięcie ręki. Dorota studiuje w Poznaniu, a Aneta w Krakowie. Natomiast Anię wywiało na wyspy. Pojechała do kuzynki na wakacje, a znalazła tam miłość i studia i została. Tak to nas porozrzucało.


   Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer. Po chwili usłyszałam w słuchawce:
- Czego chce ode mnie moja seksowna przyjaciółka?
- Jak zwykle trzymają się ciebie żarty.
- Ależ ja nie żartuję. Chyba sobie nie zdajesz sprawy z tego jak wyglądasz.
- Przypomnę ci, że to nie za mną oglądają się faceci i proponują spotkanie, gdy idziemy przez miasto.
- Nieistotny szczegół.
- Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę.
- Ty mi? Nie zapominaj się, masz narzeczonego. – roześmiała się do słuchawki.
- Proszę cię. Każda kobieta chce się poczuć dowartościowana.
- Czyżby Robercik się nie spisywał?
- Tu nie o to chodzi.
- No ja nie wiem jak chcesz się poczuć dowartościowana jak go nie chcesz do sypialni wpuścić?
- Mówiłam ci! Do ślubu.
- Taak. Aha. Nie zgrywaj cnotki niewydymki. Obie wiemy, że masz ogromną ochotę na miłosne igraszki. Pamiętasz na ostatni wypad na disco? Gdyby nie ja,zaliczyłabyś tego przystojnego Latynosa.
- Pamiętam, pamiętam… Ach…
- Żal dupę ściska?
- Weź przestań! Nie wracajmy do tego.
- Chyba wiem w czym tkwi problem.
- No słucham pani psycholog. – odparłam, byłam ciekawa co ta wariatka wymyśliła.
- Prawda jest taka, że nie chcesz iść do łóżka… z Robertem. – ostatnie słowo dobitnie podkreśliła. Mnie po prostu wmurowało. Powiedziała na głos to, do czego ja nie chciałam się przyznać.
- Mam rację?
- Nie będę cię okłamywać. Masz… - westchnęłam ciężko.
- To dlaczego z nim jesteś?
- Seks to nie wszystko.
- Ok. To powiedz mi, co was łączy?
- Hmm… W ciągu 5 lat znajomości bardzo się zżyliśmy. Mamy wspólnych znajomych,nasi rodzice się znają…
- Porażające. Jestem pod wrażeniem łączącej was więzi – wyczuwałam jej ironiczny głos.
- Nie dobijaj mnie.
- Zrozum, że ja chcę dla ciebie jak najlepiej. Jeżeli jesteś z nim szczęśliwa to za niego wyjdź. A jeżeli nie, to wycofaj się póki możesz. Potem może być za późno. Nie chcę żebyś ocknęła się za 5 lat, czekając na niego z obiadem, aż raczy wrócić z pracy.
- Rozumiem cię i jestem ci wdzięczna. Tylko ja sama nie wiem co czuję i czego chcę…
- Małżeństwo to poważny krok. To nie mucha w rosole, którą możesz po prostu wyciągnąć. To nierozerwalny święty węzeł. Jak zwał tak zwał. Mówiąc pospolicie,to kajdanki na całe życie. Niby z wierzchu złote i bez połączenia łańcuchem,ale mają moc.
- Przerażasz mnie Jusia.
- Taka jest niestety prawda. Gdyby był dobry w łóżku, to miałabyś chociaż dobry seks.
- Justyno Smolarczyk! Opanuj się!
- Spokojnie kochanieńka. Stwierdzam fakty. Będziesz usychać w tym związku.
- E tam. Znajdę sobie jakiegoś ognistego Hiszpana i będę się z nim kochać, gdy Rob będzie w pracy.
- Taa… Bo ci uwierzę. Chociażby cię skręcało ze zgryzoty, to będziesz mu wierna do grobowej deski. To nie w twoim stylu.
- Kurczę… Zbyt dobrze mnie znasz – wybuchłam śmiechem.
- Dobrze, że ci się humor poprawił.
- A tak właściwie to gdzie ty jesteś?
- Aktualnie w Warszawie. Mam tu kilka spraw do załatwienia. Ale pojawię się pojutrze.
- Super. Pewniej mieć cię przy sobie.
- Cóż za wyznanie. Kochanie, ja mimo wszystko wolę tych wypłoszowatych ze zwisem między nogami.
Pośmiałyśmy się jeszcze trochę, aż w końcu stwierdziłyśmy, że pora iść spać.
W samej bieliźnie wskoczyłam do łóżka, pomijając wszystkie wieczorne ceregiele.




<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>




Zatem z okazji Dnia Dziecka pojawił się odcinek :)
Ze specjalną dedykacją dla Titty, bo tak bardzo się ze mną o niego targowała :* Tak moja droga, o tobie mówię ;D
Mam nadzieje, że nie jesteście zawiedzeni jakością? co?

Nie wiem kiedy kolejny... Zobaczymy :)
Pozdrawiam cieplutko

5 komentarzy:

  1. Na początek to może ładnie podziękuję za dedykację;** Bo szczerze powiem, nie spodziewałam się;) A co do rozdziału... Podoba mi się... Robert... To imię źle mi się kojarzy... No i straszny z niego palant tutaj... Zapatrzony w siebie dup.ek... Jak ty z takim wytrzymałas 5 lat?? Zobaczysz, ze jak wróce z tego Poznania, to tak ci do dup.y nakopię, ze od razu zrozumiesz, że do siebie nie pasujecie:DD O!!:DD No i JUstyna i te jej teksty:PP Wypłosz ze zwisem rządzi^^ Pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładny odcinek. Masakrycznie długi. Nie chciałoby mi się tak długiego pisać.
    Jeśli chodzi o odcinek to moim zdaniem Cecylia nie ma zbytnio wspólnego ze swoim narzeczonym. Ich tylko łączy to, że są narzeczeństwem. Ich światy są zupełnie różne. Ich indywidualne światy nie mają styczności. Ona powinna zdecydować czy aż tak bardzo chce z nim być. Przecież na siłę ślubu nie można brać, bo odbiegałoby to od normy.
    A ta rozmowa z przyjaciółką to może dużo jej dać do myślenia. W gruncie rzeczy daje zwykłe rozmowy o tym o czym my myślimy w środku nasza przyjaciółka mówi to na głos. Zadziwiające jest to czasami.
    Osobiście jestem ciekawa jaką decyzję podejmie Cecylia w związku ze ślubem.
    Czekam na nexta i wybacz za komentarz nie na temat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ty możesz z nim byc??!!!!! jeśli chcesz zwerbuje mu romans ,napsrtykam fotek ,nawet sama z nim zaangażuje akcje!! tylko nie wychodź za mąż za niego!!!!!!!!!!!!! skoro się nawet porządnie całwoac nie potrafi-efekt obrzydzenia masz ewidentny hahha ;p i nie wpuszczaj go do łóżka!! mówie Ci to ja! hahah nie no stwarzasz pozory ale dla dobra kogo? rodziny ,żeby mamusia czasem palpitacji serca nie dostała ,a tak się nie da. Poczekaj jak tam przyjade do ciebie! 3 wojna światowa będzie ;p haha , tak zwisy to ja lubie ;p hahahha :) niunia bosko :) wiesz tak nawetpną notke to poprosze hmmm w sobote dla ideii wypłoszowej 8 czerwca wiesz ,że jak mi smutno będzie jak nie zobacze pewnego Panan to tak na pocieszenie :))))) no i będzie bosko :) czekam na next :) i moc buziakó za ogólną dedydakcje normlanie uwielbiam Cie ***

    OdpowiedzUsuń
  4. och , ach ;dd co prawda w rzeczywistości mam plany studiować w Hiszpani, aczkolwiek Kraków też może być ;dd
    nie no po prostu bosko ;p zaręczyła się pół roku temu, a chłopa nawet w usta nie pocałuje ;p a jak już to zrobi, to się dezynfekuje ;pp chociaż w sumie gdyby mnie ktoś tak zmusił do ślubu to na przekór też bym tak robiła ;dd
    a odcineczek drugi sponsoruje JA wiec ma sie pojawic jak najszybciej! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cecylia ,ma dziewczyna nieciekawą sytuacje , życie jakby niepełne , bo u boku mężczyzny którego nie kocha. Rodzina ,czasami dla nich trzeba. Dobrze ,że ma fajną przyjaciółkę , żywioł dziewczyna takie sprawiła wrażenie. Czekam na kolejny rodział.

    OdpowiedzUsuń