Łączna liczba wyświetleń

22 sie 2012

#51# If you love me like I love you



Nie mogłam tak po prostu zniknąć i przejść nad wszystkim do porządku dziennego. Za sobą miałam już wizytę u Mikołaja. Stwierdziłam, że jemu mogę powiedzieć wszystko od deski do deski, bo i tak nie wygada. Nie pochwalał mojego zachowania, ale chyba starał się odrobinę zrozumieć. Wcale mi nie było z tym wszystkim łatwo i doskonale wiedziałam, co robię. 
Doceniając stałą szczerość Anki, postanowiłam odwiedzić ją w Bełchatowie. Potrzebowałam zobaczyć jeszcze raz jej pogodną twarz i sprawdzić, jak się ma jej sytuacja w związku z państwem Winiarskich.
- Celi? - powiedział Michał, unosząc na powitanie brwi ze zdziwieniem. - Hej, wejdź. Ania zaraz...  Jest w łazience, ale powiem jej, że przyszłaś.
-  No ja, skąd to zdziwienie? Widzę, że masz sentyment do tego mieszkania - uśmiechnęłam się do przyjmującego.
- Wiesz... To właściwie prawie jak dom - przyznał, prowadząc mnie w głąb mieszkania. - W starym nie mam czego szukać.
- Przyznam, że coś słyszałam od Ani.
- Tak? Mówiła ci coś więcej? O mnie, o... nas? – patrzył na mnie uważnie.
- Sam mi podpowiadasz - zaśmiałam się. - Jesteśmy przyjaciółkami przecież. Na pewno nie wiem wszystkiego, ale tyle ile potrzebuję.
- Dobra, to ja może już ją zawołam... - rzucił, po czym podszedł do drzwi łazienki. - Anuś? Cecylka przyszła.
- Już, już - mruknęła dziewczyna. Chwilę później wypadła z pomieszczenia, prawie uderzając drzwiami siatkarza. - Celiś, kochanie! Dobrze cię widzieć.
- Ale ja tu jeszcze jestem - mruknął masując ramię.
- To ja - odwzajemniłam uścisk blondynki.
- Przepraszam, Misiek. – Ania pocałowała mężczyznę w policzek. - No, ściągnij już te okulary. Blask Michała wcale nie jest taki oślepiający... Boże, co się stało?! - zawołała, gdy tylko zsunęłam okulary z nosa.
- To ja może zrobię wam kawy czy coś... - mruknął Winiar, wycofując się w stronę kuchni.
- Ostatnio mało sypiam - odwróciłam głowę w stronę okna.
- Celuś, nie strasz mnie, proszę! - głos dziewczyny drżał, najwyraźniej była bardziej przestraszona ode mnie. - Usiądź, jesteś strasznie blada. Powiedz mi zaraz, co się dzieje?
- Troszkę choruje…
- Troszkę? - spojrzała na mnie nieufnie.
- No bo w zasadzie to właśnie przyszłam ci powiedzieć.. - spojrzałam na nią ze strachem w oczach.
- Tak? Proszę, nie trzymaj mnie w niepewności!. Boję się o ciebie!
- Coś poważnego mnie wzięło.
- Cecylia, no! - zawołała z przerażeniem Anka.
- Dziewczyny, wszystko okay? - Michał wyjrzał z kuchni zaniepokojony.
- Mogę liczyć na waszą dyskrecję? Chcę, żeby nikt więcej o tym nie wiedział.
- To oczywiste - Winiarski usiadł obok Ani i chwycił dłoń roztrzęsionej dziewczyny. Wydawała się być bardziej przejęta, niż ja, choć to ja byłam chora.
- Anuś, nie denerwuj się. Nie chcę, żeby ci coś było. Wystarczy, że ja mam teraz pod górkę... - urwałam, a oni milczeli. - Mogę nie dożyć przyszłego roku.
- Co? - dziewczyna niespodziewanie wybuchła płaczem. Potem zaśmiała się, ale w jej oczach nadal błyszczały łzy. - Żartujesz sobie, prawda?
- Prędzej czy później i tak, by wyszło na jaw. Jedynym ratunkiem jest operacja, ale ja nie dysponuje takimi środkami...
- Możemy ci jakoś pomóc? - spytał Michał, automatycznie przytulając do siebie ukochaną, która nie potrafiła wykrztusić ani słowa.
- Nie, już wystarczająco dużo dla mnie robicie. Poradzę sobie. Jestem w trakcie załatwiania tej sprawy, może się uda - mruknęłam, nie chcąc im mówić o Robercie.
- Obiecasz mi coś? - powiedziała cicho Ania, na chwilę odsuwając się od ukochanej kryjówki, jaką było ramię Michała. Spojrzałam na nią z bladym uśmiechem. - Powiedz Bartkowi. Zasługuje na prawdę, mimo wszystko.
- Wiesz, że chciałam? Pierwsze co zrobiłam, to był telefon do niego, ale.. On już sobie kogoś znalazł.. To nie ma sensu.
- Jak to? Nie, nie wierzę. Mógł być zły, ale kochał cię bardzo. Nie mógł ot tak zapomnieć - Ania pokręciła głową.
- Ma rację. On bardzo długo wszystko przeżywa, ale nawet w akcie rozpaczy nie byłby w stanie znaleźć sobie dziewczyny na... no na jeden raz. - dodał Michał.
- Że to tak ujmę.. Wyśmienicie się bawili, gdy dzwoniłam i widocznie w czymś przeszkodziłam. Może ma kogoś na stałe. Już mnie to nie obchodzi - podeszłam do parapetu.
- Kochanie... - mruknęła Ania, obejmując mnie. Uśmiechnęłam się do niej blado. - Zobaczysz, jeszcze wszystko się ułoży. Pamiętaj, że mam się bawić na twoim weselu!
- Nie wybiegajmy tak daleko w przód, mogę umrzeć w panieńskim stanie. Jakoś to będzie.. No ale ja wam tu nie będę przeszkadzać i zasmucić. Kochajcie się i spędzajcie razem czas, a ja już uciekam - sięgnęłam po okulary.
- Celi, proszę... - w oczach mojej przyjaciółki ponownie pojawiły się łzy. Michał staną szybko obok niej i przytulił ją. Uśmiechnęłam się lekko. W końcu byli szczęśliwi.
- O co chodzi? - spytałam.
- Nie zostawiaj mnie tak - mruknęła, wyplatając się z uścisku siatkarza. Podeszła do mnie i objęła mnie nieporadnie. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. - Dopiero co odzyskałyśmy kontakt. Nie chcę tego tak kończyć.
- Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to obiecuję, że jeszcze się zobaczymy. Znalazłam pewne wyjście. Tylko wszystko ma zostać tajemnicą. Odezwę się - wyszeptałam do jej ucha.
- Kocham cię, wiesz? - mruknęła mi do ucha i przytuliła się mocno.
- Ekchm... I co ja mam teraz myśleć? - zaśmiał się Winiar, czym rozładował sytuację.
- No, idź. Potem cię nie puszczę. - Ania otarła łzy.
- Teraz ściskaj Michała. Do zobaczenia - pomachałam tej uroczej dwójce.

<><><> 

                Na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru, Justyna roześmiała się cicho. Na szczęście Zbyszek cały i zdrowy spał obok niej na łóżku w salonie. Po jego stwierdzeniu, że boi się ciemności, nie miała innego wyjścia, jak zostać u jego boku. Lekko poczochrała włosy chłopaka i podeszła do okna odsłonić rolety. Poranne słońce zawitało do pokoju, a Bartman przewrócił się na drugi bok.
                Dziewczyna zeszła na dół. Zajrzała jeszcze do łazienki sprawdzić, czy zostawili wczoraj po sobie porządek, a potem zabrała się za śniadanie. Zapachy z patelni widocznie kogoś zwabiły, bo na schodach rozległy się powolne kroki.
- Dzień dobry – Barbara zawitała do kuchni w szlafroku.
- A dzień dobry. Wyspałaś się mamo?
- Pewnie, tylko wiesz, chyba mieliśmy gości w ogrodzie – mruknęła kobieta.
- Czemu? – Justyna zdziwiła się, prosząc w myślach, aby nie chodziło o kwiaty.
- Wyobraź sobie, że wychodzę rano do ogrodu, a tam zdewastowany klomb. Nie wiesz, co się stało z naszymi różami?
Ledwie padło to pytanie, a na korytarzu rozległ się huk, przypominający spadanie ze schodów. Obie kobiety wyszły szybko sprawdzić, co się stało.
- Nic mi nie jest – oznajmił siatkarz, podnosząc się z ziemi. Jusia zakryła usta ręką. Domyśliła się, co było przyczyną tego incydentu.
- Pogodziliście się? – pani domu zerkała to na swoje dziecko, to na gościa.
- Tak – przyznała jej córka i uśmiechnęła się nieśmiało. – Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
- Wiedzcie, że bardzo się cieszę. Zbyszku, na jakie ciasto masz ochotę? – pani Basia spytała przyjmującego.
- A mnie się nigdy nie spytasz! – oburzyła się Jusia.
- Ma się te względy – mrugnął okiem Zibi i przytulił dziewczynę.
Wszystkich zadziwił dzwonek do drzwi tuż po obiedzie. Brunetka rozpoznała auto przed domem. Czym prędzej pobiegła otworzyć.
- Celiś – przytuliła mocno przyjaciółkę.
- Zaraz mnie udusisz, ale cieszy mnie twoje powitanie – roześmiała się szatynka. – Jak się czujesz?
- Właź do środka, a nie. Ja? Wyśmienicie – Justyna prowadziła gościa do salonu.
- A jak sprawa ze Zby… O, cześć Zbyszek – Cecylia zareagowała na widok siatkarza. Popatrzyła zdezorientowana po znajomych.
- Pogodziłam się z mim głupkiem, jak zaryzykował dla mnie swoje piękne poślady – zaśmiała się warszawianka.
- Ale że jak? – dopytywała młodsza z dziewczyn.
- Jusia, nie kompromituj mnie, okej? – mruknął zażenowany sytuacją Zbigniew.
- Coś czuję, że wolę nie pytać o szczegóły – Celi uśmiechnęła się pocieszająco w kierunku chłopaka. – Widzę, że nie niepotrzebnie się o was martwiłam…
- Nie jestem aż taki okrutny – brunet pocałował w policzek dziewczynę. – A ty co tutaj robisz?
- Wpadłam odwiedzić przyjaciółkę. Po prostu.
- Nie bałaś się, że… - zaczęła Justyna.
- Przecież nie chcieli mnie znać – szatynka wzruszyła ramionami. – Nic mi nie zrobią.
- Chcesz coś zjeść, wypić? Jak się czujesz? Powiem, że wyglądasz dość blado – brunetka spytała z troską, siadając tuż obok. – Cel…
- Przyjechałam pogadać, a nie. Nie umieram – zaśmiała się, ukrywając krzywy uśmiech.

<><><> 

Aż dziwne, iż cały blok nie drżał w posadach, gdy Dorota biegała z pokoju do pokoju, niczym wichura, w poszukiwaniu zaginionych rzeczy. Wszystko dlatego, bo razem z Andrzejem wybierali się na wakacje, a całkiem spontanicznie przyłączyli się do nich Aneta i Grzegorz.
- Pantero, oni za godzinę będą – zasugerował Wrona.
- Myślisz, że nie wiem? Nie moja wina, że trzymasz w mieszkaniu krasnoludki, które wszystko mi pochowały – mruknęła brunetka.
- Przecież miałaś wczoraj czas na spakowanie.
- Miałaś wczoraj, bla, bla, bla – przedrzeźniała chłopaka, zapinając walizkę. Niedługo potem rozległ się dzwonek. - Nie mów, że to już Aneta?
- Dobra, pójdę sprawdzić – poczłapał do drzwi. – Heeeeeej – przeciągnął powitanie ze zdziwienia.
- Cześć, przeszkadzam? – spytała szatynka stojąca na progu.
- Nie no, ską… - zaczął Endriu, ale jego partnerka natychmiast przybiegła i rzuciła się na gościa.
- Celuuu, tęskniłam.
- Widzę, uwierz. Na pewno nie przeszkadzam? – ponowiła pytanie.
- Wprawdzie za godzinę jedziemy na lotnisko, ale zdążymy pogadać. Gdybyś zadzwoniła, umówiłybyśmy się na wczoraj – nadawała Dorota.
- Przynajmniej was zobaczę – uśmiechnęła się Cecylia.
- Nie tylko nas, jak poczekasz to także Gregora z Anetą. Lecimy razem.
- Ooo, koniecznie. Zaoszczędzą mi podróży do Krakowa – odparła szatynka. Na pytające spojrzenia dwójki, wyjaśniła: - A podróżuję sobie po wszystkich moich przyjaciółkach.
- Co u ciebie w ogóle? Jakieś wakacje? Wyrwany przystojniak? – wypaliła dziewczyna.
- Doris, nie szalej – zaśmiała się. – Do tej pory siedziałam w Łodzi. Nie wiem czy gdzieś się wyrwę, a co dopiero kogoś.
- Jak widzisz, ja stale z tym samym prykiem – brunetka mrugnęła do chłopaka.
- Zobaczymy, jak będziesz coś chciała od PRYKA – zbulwersował się Andrzej.
- Wronka, nie dramatyzuj, bo ubiorę dekolt – zagroziła bydgoszczanka.
- Bardzo się kochacie, oj bardzo – przyjaciółka patrzyła na parę z uśmiechem.

- Dzień dobry, suchy chleb dla konia zbieram – oznajmił od progu Łomacz.
- Miło cię widzieć, Grzesiu – szatynka wychyliła się na korytarz.
- O w mordę, ty też? Nie mam takiego wielkiego bagażnika…
- Bez obaw, ja tylko w odwiedziny. Gdzie masz dziewczynę? – spytała.
- Uff. Cześć, tak w ogóle – siatkarz ucałował jej policzek. – Ledwo dycha w samochodzie pod blokiem.

Ostrożnie zapukała w szybę przednich drzwi. Jak się spodziewała, blondynka drgnęła i wybałuszyła oczy.
- Witam panią – uśmiechnęła się serdecznie Celi.
- Co za niespodzianka. Co ty tu robisz? – spytała Aneta, witając się.
- Wpadłam do Wronek, a tu na dokładkę mam was. Wyjechałaś nam na południe i co? Raz na rok mam cię widzieć?
- Nie no, zamierzałam kiedyś przyjechać. Twój numer nie odpowiada, wiesz? – poskarżyła się dziewczyna.
- Aaa, może faktycznie coś z nim nie tak. Muszę iść do serwisu. To gdzie jedziecie wczasować tyłki? – szatynka oparła się o maskę samochodu.
- Madera, te sprawy. Nie nalegałam, to Gregor mnie namawiał przez tydzień – opowiadała krakowianka.
- Ja nie będę już wam przeszkadzać, pakujcie się i miłego wypoczynku – Cecylia pożegnała przyjaciółkę i tych, którzy wynurzyli się na zewnątrz. Odeszła powoli w stronę swojego samochodu. Anecie przeszło przez myśl, że wygląda ona mizerniej niż zawsze i  porusza się jakoś sztywno.

<><><> 

                Siatkarz snuł się po własnym mieszkaniu jak cień. Nie wiedział, co ze sobą zrobić, bo Natalia wciąż truła mu głowę o zachowanie wobec Cecylii. A on nawet nie wiedział, gdzie ona jest. Przepadła, zniknęła z jego zasięgu. Kto by pomyślał, że po kilku miesiącach znajomości będzie mu tak zależało…
Wtedy, gdy uciekła do niego w dniu swojego ślubu i zjawiła się drzwiach hotelowego pokoju, pomyślał, że to znak, prezent od losu. Kobieta, na którą zwrócił uwagę, stała się osiągalna. Od tamtej chwili trzymał się zdania, że nie może zmarnować takiej szansy. Aż zaśmiał się sam do siebie i zabrzmiało to nad wyraz ironicznie.
Dopił kawę, która zdążyła już ostygnąć i odstawił naczynie do zlewu. Kurek wziął szybki prysznic, a potem czym prędzej ruszył do łóżka. Kolejny dzień miał upłynąć w identycznym tempie. Rano pewnie zadzwoni mama, koło południa Natalia, resztę spędzi całkowicie w samotności. Może będzie musiał wyskoczyć do sklepu po jakiś prowiant. Zupełnie odpuścił sobie zagraniczne wyjazdy.
Iście filozoficzne i egzystencjalne rozważania przerwała wibrująca komórka.
- Słucham?
- Bartek? Powiedz, że jesteś w kraju! – usłyszał nerwowy głos chłopaka. Dopiero teraz spostrzegł, że to jakiś nieznany mu numer. Skądś znał rozmówcę…
- Kto mówi? – spytał przyjmujący.
- To ja, Mikołaj. Słuchaj mnie uważnie. Gdzie ty jesteś? – gorączkował się brunet.
- Noo… w Łodzi, ale o co chodzi? Coś z Celi?
- Bogu dzięki! Powiem to tylko raz. Zresztą i tak pewnie łamię jej daną obietnicę, ale nie mogę po prostu milczeć. Ona… Umiera. A jutro wychodzi za mąż za Roberta!
- Co?! – Bartosz wykrzyknął zdumiony. Rejestrował każde słowo, ale nijak nie pasowało mu to do całości.
- Potrzebuje pieniędzy na operację, a do ciebie bała się zwrócić. Podobno usłyszała jakąś twoją dziewczynę w telefonie, nie wnikam. Robert sfinansuje jej operację, ale pod warunkiem ślub. Rozumiesz?! Jutro we Włocławku o 14.00 w jakimś kościele, ale nie znam nazwy. Ważne jest to, że o 11 wyjeżdżają z Płocka. Cecylia mieszka u swoich rodziców i pewnie stamtąd ją zabiorą. Jeżeli jeszcze coś dla ciebie znaczy, to wykorzystaj tą informację. Muszę kończyć, pa – Mikołaj rozłączył się.
Kurek opadł na łóżko od natłoku informacji. Nie mógł w to wszystko uwierzyć. Że Celi jest umierająca i wolała zwrócić się o pomoc do tego palanta niż do niego. Prychnął pod nosem, przecież on nie potraktował jej lepiej. To Natalię usłyszała wtedy, kiedy zadzwoniła i stwierdziła, że to jego nowa partnerka. To wszystko było nie tak. Pokręcił głową, położył się do łóżka i po chwili rozmyślań w ciszy zasnął.
Przebudziły go ostre promienie słońca. Siatkarz zapomniał wczoraj zaciągnąć rolet i teraz przypłacił to mrużeniem oczu oraz lekkim bólem głowy w skroniach. Podszedł do okna i zasłonił je do połowy. Nie chciał, żeby w południe zrobiło się w mieszkaniu jak w saunie. Chłopak już chciał iść się ogolić, ale przypomniała mu się wczorajsza rozmowa.

<><><><><><><><><><><><><><><> 


To może ja już sobie pójdę i wam się nie narażam bardziej :D

Dedykacja, dla tych, którzy zgadli tytuł piosenki, Aleks i Jusia :)

Do usłyszenia ;>

14 komentarzy:

  1. No jak można kończyć rozdział w takim momencie, co?! :D Ja się nie zgadzam i natychmiast żądam rozdziału numer 52, słyszysz? :D To dobrze ^^ No, Bartuś brawo za to, że przypomniałeś sobie tą rozmowę i teraz...Do dzieła! Pal licho golenie, wsiadaj w samochód i jedź odzyskać ukochaną! Mimo, że się na niego wściekałam, na niego i na jego zachowanie to teraz trzymam kciuki, żeby dotarł na miejsce i żeby wziął Cecylię od Roberta...Tak, tak ma być, jasne? :D
    Smutno mi się zrobiło jak Cela odwiedzała swoje wszystkie przyjaciółki, bo to tak brzmiało jak ostatnie pożegnanie...:( Kurczę no :( Inni są szczęśliwi i to mnie bardzo, ale to bardzo cieszy i tylko mam takie jedno pragnienie. Żeby Celi z tego wyszła i było dobrze. ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział, ale dlaczego skończyłaś w takim momencie? Dodaj jak najszybciej kolejny. Błagam.
    A Cecylia co? Co to miało być? Pożegnanie z przyjaciółkami? Dlaczego im nie powiedziała prawdy? No kurde no.
    Dobrze, że Mikołaj zadzwonił do Bartka i mu wszystko powiedział. A teraz niech Kuraś odpuści sobie golenie, tylko niech wsiada w samochód i jedzie no niej. Nie ma na co czekać.
    Musi tak jechać i coś zrobić. Ona nie może wyjść za Roberta.
    A i dziękuję za dedykację :)
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz jak sie ciesze kiedy widzę nowy rozdział!
    A można prosić więcej Cel i Kurka w kolejnym? :>
    Będzie akcja w następnym hahahahhahaa :)
    Czekam z niecierpliwością! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Olcią. Rozdział 52, migusiem! :) Mam nadzieję, że Kurek wprosi się na ślub i do niego nie dopuści. Ze szczęścia reszty cieszę się ogromnie, ale niech i Cecylii się dobrze ułoży, no!
    Czekam na kolejny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się w stu procentach z moimi poprzedniczkami! Wręcz szybko domagam się kolejnego rozdziału! Swoją drogą jak mogłaś w takim momencie zakończyć ten?! To karalne!! No ale mam nadzieje, że Bartek szybko dotrze do Włocławka ( taak, szczyce się bo to moje miasto ;p) i przerwie ten nieszczęsny ślub i zabierze ze sobą Celke.
    Pozdrawiam ;*

    PS. Zapraszam na mojego nowego bloga przepelnieni-miloscia.blog.onet.pl Naznaczona ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty chyba chcesz, żebyśmy Cię uszkodziły?! Jak można kończyć odcinek w a takim momencie, chcesz żebym ja teraz wyszła sama z siebie?! A to źle jak wyjdę sama z siebie bo jutro mam trening z Możdżonkiem :(. Ale brawo Mikołaj! Jeden mądry w towarzystwie bardzo dobrze, ze powiedział temu kre... znaczy się Bartkowi w czym rzecz, Cela nie może po prostu nie może wyjść za mąż z Roberta, Bartek ją znajdzie, przeszkodzi w ślubie, sfinansuje operacje, a potem wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie, zgadałam? Do następnego cudeńka moja droga :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Uuuu Pantera :PP Różowa... Z Wałcza^^ Hahhaha :D Wybacz, polski klimat tak na mnie działa^^ Brak oparów trawki, wiesz^^ Gregor^^ Ten to jest agent^^ Jak ta Aneta z nim daje radę to ja nie wiem:P Ale na poważnie, mam nadzieję, że ten kapeć Kurek weźmie du.pę i pojedzie do tego Włocławka^^ Hahah Celi, specjalistrka w uciekaniu sprzed ołtarza^^ Ale drugi raz temu samemu facetowi... No no no :D:D No i! Wszystkim powiedziałaś, a mi nie??! Taka z ciebie przyjaciółka?? Jak strzelę fochem, to zobaczysz;p

    OdpowiedzUsuń
  8. ten blog jest świetny mam nadzieje ze dodasz niedługo coś nowego

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku wieki mnie tutaj nie było...zaległości mam niezłe...Jezu! mam ochotę ich wszystkich ustawić do pionu...Bartka i Celi konkretniej;p
    Obraza majestatu normalnie, Kurek ty przygł.upawy Monte weź schowaj swoją urażoną dume do kieszeni i leć na zabicie tych duzych udzu z jęzorem na wierzu jak pies i proś swoją Panią o wybaczenie! na kolana!. Przecież on powinnien być jej rycerzem!dbac o nią, kochać i szanować! ech pokręciło się to wszystko...z Robertem nie będzie szczęśliwa! ani trochę! powinna powiedzieć o wszystkim...przecież przyjaciółki czy Bartosz by jej pomogli...no ale nie woli pchać się w ramiona Robercika od siedmiu boleści;p to wszystko wygląda jak pożeganie...Celi ma nie być nic! Kurek ma przyjechać na swoim rumaku- może nawert na Zbyszku :D i uratować kobiete swojego życia! i Amen :D oj i tak zwiejesz znowu :D w końcu to uciekająca Panna Młoda, ale do 3 razy sztuka;p Bartoszowi nie zwiejesz;p Boże Mikołaj się na coś przydał! ;p aaaa wiesz, że uwielbiam fragment z różami i wpadającym tam Bartmanem:DDD i cieszę się, że znowu jesteśmy razem po tylu trudach :))). Oj i cieszę się szczęściem Ani, Doroty i Anety :) cudnie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy coś nowego?

    OdpowiedzUsuń
  11. dadaj nowy czekam

    OdpowiedzUsuń
  12. dołączam do się do pytania. KIEDY NASTĘPNY ROZDZIAŁ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radziłabym odświeżyć i zobaczyć, że 52 już dodana :)

      Usuń