Już chyba pół godziny siedziałyśmy w jednym z butików. Justyna mierzyła różne ciuchy i co chwilę wyskakiwała z przymierzalni.
- A to? – spytała, okręcając się wokół własnej osi.
- Też super na tobie leży.
Prawda była taka, że czegokolwiek nie ubrała, to wyglądała porażająco dobrze. Zazdrościłam jej tego.
- Chyba to wezmę i jeszcze kilka innych. Co taka struta siedzisz?
- Ja? Zdaje ci się…
- Nic sobie nie wybrałaś?
- Mam dość rzeczy. A poza tym to nie mój styl.
- O nie, kochana. Ja ci zaraz udowodnię, że znajdzie się tu coś dla ciebie.
- Proszę, nie zmuszaj mnie do niczego. Jak mi się coś nie podoba, to tego nie ubieram.
- Od razu się nie podoba. Musisz się przekonać. Zmiany są dobre.
- Zmiany są złe. Dobrze mi w tym co mam.
- Ale musisz uwydatnić swoją super figurę.
- No teraz to poszłaś po bandzie. Czego się nawąchałaś?
- Perfum w drogerii. Przestań mi tu wydziwiać. Marsz do przymierzalni! Zaraz ci coś przyniosę.
Miałam jakieś inne wyjście? Musiałam jej posłuchać, bo nie chciałam narazić się na gniew przyjaciółki. Po chwili wparowała do mnie.
- Dobra. Masz tu ciuchy i przymierz wszystko. Bez żadnego ale – uprzedziła moje wszelkie sprzeciwy i poszła sobie usiąść. Spojrzałam na tuzin wieszaków albo i dwa. Im szybciej to zrobię, tym szybciej będę mieć to za sobą. Wskoczyłam w jakieś ciemne, wąskie dżinsy, a do tego ubrałam koszulę w bordowo-białą kratę. Zaprezentowałam się Justynie.
- No cudownie. Musisz to wziąć. Przymierzaj dalej.
Kolejne były eleganckie spodnie, ale kobiece, kilka kolorowych obcisłych sweterków i bluzek. Troszkę się przeraziłam, widząc spódnice i sukienki.
- Nie wystarczy już? – krzyknęłam.
- Oj wyskakuj z tych spodni i pokaż mi nogi.
- Moment.
Spódniczki sięgały mi do kolan i były dobrze skrojone. Lniane, satynowe, dżinsowe i materiałowe. Proste, szerokie, z koła, wąskie i zakładkami. Przeróżne, a według kumpeli w każdej wyglądałam dobrze.
- Nie mogę ich wszystkich wziąć.
- A właśnie, że tak. Jak nie ty, to ja ci je kupię.
- Dlaczego tak mnie maltretujesz?
- Bo jesteś śliczną dziewczyną.
- Przerabiałyśmy już to.
- A ty dalej swoje. Nie utrudniaj, dobrze?
- Och… - westchnęłam zrezygnowana.
Wtedy zobaczyłam jaką sukienkę mam do przymierzenia. Była po prostu śliczna. W przeplatających się odcieniach zieleni, którą uwielbiałam. Uszyta z delikatnego, zwiewnego materiału i długa aż do ziemi. Natychmiast ją ubrałam. Poprawiłam cieniutkie ramiączka i wyszłam się zaprezentować.
- Cel, czy to ty?
- Nie, potwór z Loch Ness. Aż tak źle? – spytałam z obawą, a ona zaczęła się krztusić.
- Widziałaś się w lustrze?
- Nie. Wiesz, że nie lubię.
- To patrz – pociągnęła mnie w stronę dużego zwierciadła. Zerknęłam i nie poznałam samej siebie. W tej sukni byłam kimś innym. Inaczej wyglądałam i inaczej się czułam. Lepiej…
- Wyglądasz cudownie, ale nie myśl, że zapomniałam o tej trochę krótszej. Chcę oglądać twoje nogi, nogi, nogi, nogi. Chcę byś założyła mini, mini, mini, mini – zaczęła sobie podśpiewywać, a aj spojrzałam na nią krzywo.
- Wszystko w porządku?
- A czy kiedyś było? – zaśmiała się i wepchnęła mnie do przymierzalni. Wzięłam do rąk ostatnią rzecz. Nie spodobała mi się. Po pierwsze była za krótka, po drugie za obcisła, a po trzecie miała za duży dekolt.
- To nie dla mnie, nie mój krój.
- Pokaż się moja droga. – brunetka nie dała za wygraną. Gdy wyszłam, zmierzyła mnie wzrokiem z góry na dół.
- Gdybym była facetem, nie wytrzymałabym spokojnie przy tobie w tym stroju.
- Co?
- Cholernie seksownie się prezentujesz.
- Bujasz…
- Nie No zawsze uważałam cię za swoją konkurencję. – zażartowała.
Przyglądałam się sobie krytycznie. Nie było tak źle jak myślałam.
- Tylko gdzie ja pójdę w tej kiecce?
- Nie marudź. Okazja zawsze się znajdzie.
- No nie wiem.
- Poczekaj 5 minut.
Po chwili wparowała do sklepu z3 zdezorientowanymi facetami.
- Panowie, co sądzicie o kreacji mojej przyjaciółki?
Ona chyba sobie kpi! Stałam jak jakiś okaz muzealny a 3 pary oczu prześwietlały mnie na wylot.
- Na takim ciele wszystko będzie dobrze leżeć.
- Przyznam, nie wiem, gdzie oczy podziać. Rozprasza mnie.
- Ma pani czas dziś wieczorem? – spytał ostatni.
- Niestety jestem zajęta – odparłam.
- A może jutro?
- Nie o to chodzi. Mam narzeczonego.
- A, to przepraszam. Zazdroszczę mu. Ja zamiast podziwiać tą sukienkę, natychmiast bym ją z pani zdjął.
- Dziękujemy za szczere opinie. – aby zapobiec niebezpiecznemu rozwojowi sytuacji, Justyna grzecznie ich pożegnała.
- Co to była za maskarada? – naskoczyłam na nią.
- Masz jeszcze jakieś wątpliwości? Każdy z nich zastanawiał się, co masz pod spodem.
- Ale ja nie chcę, żeby tak na mnie patrzyli.
- Wiesz jakie to przyjemne?
- Bez przesady. Ja nie kawałek mięsa.
- To pomaga w podbudowaniu samooceny. Uwierz mi.
- Ok., ok. Teraz trzeba coś wybrać z tych rzeczy.
- A tam. Weźmiemy wszystko. Zapłacę.
- Bez przesady. Nie możesz.
- Mogę. To podzielimy się na pół, zgoda?
- Zgoda. Nie musisz tego dla mnie robić.
- Wiesz, że jesteś jak siostra. Dla ciebie wszystko co najlepsze.
&&&
Czwartek był dość pogodnym dniem. Czas płynął powoli i leniwie. Justyna dopracowywała szczegóły swojego planu. Już wiedziała, że wszystkie dziewczyny się stawią. To właśnie u niej miały się zameldować. Mieszkała sama, więc miejsca nie brakowało.
Ok. 22 zjechał się cały babiniec. Po plotkach poszły spać, bo przecież jutro czekał ważny dzień.
- No to dobranoc kochane.
- Tak. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę minę Celi.
- Mam nadzieję, że nie zejdzie z tego świata.
- Aż takie straszne to nie jesteśmy.
- Zatem śpijmy, bo wory pod oczami nam wyjdą – zaśmiała się Dorota.
Z samego rana dziewczyny zerwały się z łóżka. Ubrały się i wyskoczyły na śniadaniowe zakupy, bo planowały zjeść u Cecylii.
- Dobra. Teraz ładnie zgrabnie zrobimy nalot na spożywczy i piekarnię, a potem rozpoczniemy główny punkt naszej operacji – ogłosiła Justyna.
- Pakujemy się do jednego auta? – spytała Ania.
- bez obaw. Przyjechałam kombi to się pomieścimy i jeszcze będzie luz. – oznajmiła zadowolona z siebie Aneta.
- Wszystko jasne?
- Tak!
- Czy damy radę?
- Tak, damy radę! – po okolicy rozniósł się śmiech czwórki dziewczyn.
O 9 zaparkowały na osiedlu, gdzie mieszkała ich przyjaciółka. Wysiadły z samochodu, zabrały zakupy i poczłapały pod 9. Justyna wyciągnęła klucz i jak najciszej otworzyła drzwi. Potem na paluszkach weszły do środka. Siatki zostawiły w kuchni i razem zakradły się do sypialni szatynki.
Cecylia spała z głową na poduszce i rękami zaciśniętymi na kołdrze. Widać było, że miała niespokojną noc. Dziewczyny otoczyły jej łóżko i przystąpiły do dzieła.
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Przepraszam... Miał być wcześniej, ale mój komp nawalił ;(
Jednak chyba nasi chłopcy mają cudowną moc i mi neta przywrócili :) Och jak oni mnie pozytywnie nakręcają xD co niektóre z was wiedzą ^^
mam zielone papiery, bez obaw hahaha
Dedykacja dla:
Anety :* - bo tak się dopominała o ten docinek :) zadowolona?
dulce_bells :* - bo nie wiem czemu, ale chciała dedykację moich wypocin :) może być?
Zatem do następnego :D wakacje się zbliżają, to może się pospieszę ;p ale awaryjnie dwa tygodnie ;p