- Bo widzi pan…
- Po prostu Adam.
- Bo widzisz, od dawna, a właściwie od pół roku planowaliśmy ślub. Cecylię znałem od lat młodości. Zapoznali nas nasi rodzice. Fakt, byłem ciut starszy, ale ona nigdy nie okazywała by jej to przeszkadzało. Skoro przyjęła moje oświadczyny… Myślałem, że jest ok.
- Co to za hałasy? Adaś, ktoś nas odwiedził? – Do salonu weszła żona domownika.
- Ireno, to pan Robert. Były narzeczony Cecylii. Może nam opowiedzieć o niej ciekawe rzeczy.
- A tam, narzeczony to nie mąż. Rzuciła go skoro nie kochała.
- Niby nie mąż, ale ona uciekła sprzed ołtarza! – ojciec Bartosza nie krył oburzenia.
- No i co to takiego? Lepiej, że przed niż po. Takie rzeczy się zdarzają – broniła swojej racji. – A pan po co tu przyjechał? Oszczerstw naopowiadać?
- Nie, miałem nadzieję, ze ich tu zastanę. Chciałem z nią porozmawiać. Moglibyśmy się zejść. Bardzo bym tego chciał.
- Czy do pana nie dociera, że skoro uciekła, to pana nie kocha? Znalazła szczęście u boku naszego syna.
- Może się tylko przestraszyła. Rozmowa by nam pomogła. A z pańskim synem to się przespała na wieczorze panieńskim!
- Skoro takie numery panu wycięła, to po co pan chce, żeby wróciła? – spytała podchwytliwie kobieta.
- W gruncie rzeczy ją kocham.
- No właśnie! A ty chcesz, żeby ta zołza była z naszym Bartkiem?! Przecież to jakaś lafirynda i oszustka!
- Adam! Nie będziesz mi obrażał dziewczyny naszego syna w naszym domu! Nie znasz jej, nic o niej nie wiesz! Przyjeżdża jakiś włóczykij, opowiada historyjki i mu wierzysz. Nie uważasz, ze najpierw wypadało porozmawiać z Celi?
- Skoro nie raczyła nam tego powiedzieć sama podczas wizyty – zakpił Adam.
- Tak, pewnie! Będzie się tym chwalić na prawo i lewo! Pomyśl trochę, to dla niej trudne przeżycie i bardzo przykre wspomnienie. A pan niech da im święty spokój! Mój syn ją kocha i ona jego też. Matka wie takie rzeczy. Panu już podziękujemy – wyprowadziła Roberta na korytarz i wypchnęła za drzwi. Otrzepała ręce.
- Co ty zrobiłaś? Jesteś niegościnna – fuknął na nią mąż.
- Phi! To żaden gość, tylko kłopot z głowy. Pajac jeden! Co za bezczelny typ! Że tacy ludzie chodzą po świecie. Wstyd mi.
- Jeszcze zobaczysz, co z niej za ziółko! – odgrażał się.
- Po prostu Adam.
- Bo widzisz, od dawna, a właściwie od pół roku planowaliśmy ślub. Cecylię znałem od lat młodości. Zapoznali nas nasi rodzice. Fakt, byłem ciut starszy, ale ona nigdy nie okazywała by jej to przeszkadzało. Skoro przyjęła moje oświadczyny… Myślałem, że jest ok.
- Co to za hałasy? Adaś, ktoś nas odwiedził? – Do salonu weszła żona domownika.
- Ireno, to pan Robert. Były narzeczony Cecylii. Może nam opowiedzieć o niej ciekawe rzeczy.
- A tam, narzeczony to nie mąż. Rzuciła go skoro nie kochała.
- Niby nie mąż, ale ona uciekła sprzed ołtarza! – ojciec Bartosza nie krył oburzenia.
- No i co to takiego? Lepiej, że przed niż po. Takie rzeczy się zdarzają – broniła swojej racji. – A pan po co tu przyjechał? Oszczerstw naopowiadać?
- Nie, miałem nadzieję, ze ich tu zastanę. Chciałem z nią porozmawiać. Moglibyśmy się zejść. Bardzo bym tego chciał.
- Czy do pana nie dociera, że skoro uciekła, to pana nie kocha? Znalazła szczęście u boku naszego syna.
- Może się tylko przestraszyła. Rozmowa by nam pomogła. A z pańskim synem to się przespała na wieczorze panieńskim!
- Skoro takie numery panu wycięła, to po co pan chce, żeby wróciła? – spytała podchwytliwie kobieta.
- W gruncie rzeczy ją kocham.
- No właśnie! A ty chcesz, żeby ta zołza była z naszym Bartkiem?! Przecież to jakaś lafirynda i oszustka!
- Adam! Nie będziesz mi obrażał dziewczyny naszego syna w naszym domu! Nie znasz jej, nic o niej nie wiesz! Przyjeżdża jakiś włóczykij, opowiada historyjki i mu wierzysz. Nie uważasz, ze najpierw wypadało porozmawiać z Celi?
- Skoro nie raczyła nam tego powiedzieć sama podczas wizyty – zakpił Adam.
- Tak, pewnie! Będzie się tym chwalić na prawo i lewo! Pomyśl trochę, to dla niej trudne przeżycie i bardzo przykre wspomnienie. A pan niech da im święty spokój! Mój syn ją kocha i ona jego też. Matka wie takie rzeczy. Panu już podziękujemy – wyprowadziła Roberta na korytarz i wypchnęła za drzwi. Otrzepała ręce.
- Co ty zrobiłaś? Jesteś niegościnna – fuknął na nią mąż.
- Phi! To żaden gość, tylko kłopot z głowy. Pajac jeden! Co za bezczelny typ! Że tacy ludzie chodzą po świecie. Wstyd mi.
- Jeszcze zobaczysz, co z niej za ziółko! – odgrażał się.
<><><>
Tylko w
nielicznych domach paliły się światła, gdy podjeżdżaliśmy pod blok. Zabraliśmy
wszystkie pakunki i ruszyliśmy na wspinaczkę po schodach. Tuż pod drzwiami
zaczęło się wielkie poszukiwanie kluczy.
- Jesteś pewna, że ich nie masz? – pytał mnie.
- Nie no, niby skąd? To twoje mieszkanie.
- Daj, przeszukam cię. – Zaczął mnie dotykać łapskami.
- A wiesz, że to już pod napastowanie podchodzi? – mruknęłam.
- Ale się nie opierasz – zauważył.
- Nie będę krzyczeć, bo ludzie śpią, a ty się wydurniasz.
- Oj, oj. Jesteś taka ponętna jak się złościsz.
- Bartek! – krzyknęłam na niego.
- No nie oburzaj się, bo nie będę mógł się oprzeć. – Przyparł mnie do drzwi i zaczął całować po szyi.
- Co ty wyprawiasz?
- Cicho, cicho – zatkał mi usta swoimi. Jego wargi były takie gorące. Całował mnie nieustannie. Po chwili poczułam jego ręce przy guzikach mojej bluzki.
- Nie zapędzasz się? Jesteśmy na klatce schodowej – próbowałam go ostudzić.
- No to co? – odrzekł, rozpinając całkowicie moją kurtkę i bluzkę. Chciwymi oczami świdrował mój czarny stanik. Po chwili ułożył obie dłonie na moim biuście.
- Znajdź klucze i wejdźmy do środka – westchnęłam z resztką racjonalności.
- Może się znajdą jak zdejmę rzeczy – rzucił kurtkę na stertę stojących bagaży. Coś zadźwięczało na podłodze.
- O, widzisz! Znalazły się. – Chciałam się schylić, aby poszukać kluczy, lecz mój chłopak mnie powstrzymał. Zaczął całować mój dekolt.
- Spokojnie kochanie, gdzie ci tak śpieszno?
- Przecież… możemy… kontynuować… w środku...
- Ale nie chcę tego przerywać – uśmiechnął się łobuzersko. Przytrzymał mnie i posadził na schodach. Sam uklęknął stopień niżej.
- Ktoś może zaraz tędy przechodzić – szepnęłam przestraszona.
- Czujesz ten dreszczyk emocji? Zresztą, kto o tej godzinie wychodzi z mieszkania? – próbował mnie przekonać, nie zaprzestając pieszczotom.
- Ale… no… nie… - wydusiłam z siebie ciąg nieskładnych słów.
- Chcę ciebie tutaj – podsumował dobitnie, patrząc mi głęboko w oczy. Udzieliło mi się jego pożądanie. Cofnęłam jego paluszki majstrujące przy zapięciu na moich plecach.
- Mam dla ciebie niespodziankę, misiaczku – zademonstrowałam odpinanie przodu stanika.
- Pamiętam, kiedy pierwszy raz je ujrzałem. Choć w staniku, ale sobie wyobrażałem jak ich dotykam, całuję…
- Niegrzeczny chłopiec. Za to teraz możesz ziścić swoje wyobrażenia…
- Zajmę się nimi. – Zniknął twarzą w moich piersiach. Co jakiś czas pojękiwałam cicho. W końcu znów mnie pocałował. – Musimy być cichutko.
- Jesteś pewna, że ich nie masz? – pytał mnie.
- Nie no, niby skąd? To twoje mieszkanie.
- Daj, przeszukam cię. – Zaczął mnie dotykać łapskami.
- A wiesz, że to już pod napastowanie podchodzi? – mruknęłam.
- Ale się nie opierasz – zauważył.
- Nie będę krzyczeć, bo ludzie śpią, a ty się wydurniasz.
- Oj, oj. Jesteś taka ponętna jak się złościsz.
- Bartek! – krzyknęłam na niego.
- No nie oburzaj się, bo nie będę mógł się oprzeć. – Przyparł mnie do drzwi i zaczął całować po szyi.
- Co ty wyprawiasz?
- Cicho, cicho – zatkał mi usta swoimi. Jego wargi były takie gorące. Całował mnie nieustannie. Po chwili poczułam jego ręce przy guzikach mojej bluzki.
- Nie zapędzasz się? Jesteśmy na klatce schodowej – próbowałam go ostudzić.
- No to co? – odrzekł, rozpinając całkowicie moją kurtkę i bluzkę. Chciwymi oczami świdrował mój czarny stanik. Po chwili ułożył obie dłonie na moim biuście.
- Znajdź klucze i wejdźmy do środka – westchnęłam z resztką racjonalności.
- Może się znajdą jak zdejmę rzeczy – rzucił kurtkę na stertę stojących bagaży. Coś zadźwięczało na podłodze.
- O, widzisz! Znalazły się. – Chciałam się schylić, aby poszukać kluczy, lecz mój chłopak mnie powstrzymał. Zaczął całować mój dekolt.
- Spokojnie kochanie, gdzie ci tak śpieszno?
- Przecież… możemy… kontynuować… w środku...
- Ale nie chcę tego przerywać – uśmiechnął się łobuzersko. Przytrzymał mnie i posadził na schodach. Sam uklęknął stopień niżej.
- Ktoś może zaraz tędy przechodzić – szepnęłam przestraszona.
- Czujesz ten dreszczyk emocji? Zresztą, kto o tej godzinie wychodzi z mieszkania? – próbował mnie przekonać, nie zaprzestając pieszczotom.
- Ale… no… nie… - wydusiłam z siebie ciąg nieskładnych słów.
- Chcę ciebie tutaj – podsumował dobitnie, patrząc mi głęboko w oczy. Udzieliło mi się jego pożądanie. Cofnęłam jego paluszki majstrujące przy zapięciu na moich plecach.
- Mam dla ciebie niespodziankę, misiaczku – zademonstrowałam odpinanie przodu stanika.
- Pamiętam, kiedy pierwszy raz je ujrzałem. Choć w staniku, ale sobie wyobrażałem jak ich dotykam, całuję…
- Niegrzeczny chłopiec. Za to teraz możesz ziścić swoje wyobrażenia…
- Zajmę się nimi. – Zniknął twarzą w moich piersiach. Co jakiś czas pojękiwałam cicho. W końcu znów mnie pocałował. – Musimy być cichutko.
Zanurzyłam
dłoń pod jego koszulą, którą po chwili rozpięłam. Gładziłam jego klatkę
piersiową. Działała na mnie niesłychanie. Kompletnie traciłam rozum.
- Jak dobrze, że masz spódniczkę – szepnął mi do ucha brunet. Zauważyłam, jak odpinał pasek i spodnie.
- My… Ty… Naprawdę to tu zrobimy? – niedowierzałam pełna podniecenia.
- Tak. – Podniosłam się lekko, a on wsunął ręce pod moją spódnicę. Zadrżałam. Zsunął moje majtki i lekko zadarł spódniczkę do góry. Ja z kolei opuściłam mu spodnie i bokserki.
- I co teraz? – nie bardzo wiedziałam, jak on to zaplanował.
- Teraz będzie ci nieziemsko.
- Jak dobrze, że masz spódniczkę – szepnął mi do ucha brunet. Zauważyłam, jak odpinał pasek i spodnie.
- My… Ty… Naprawdę to tu zrobimy? – niedowierzałam pełna podniecenia.
- Tak. – Podniosłam się lekko, a on wsunął ręce pod moją spódnicę. Zadrżałam. Zsunął moje majtki i lekko zadarł spódniczkę do góry. Ja z kolei opuściłam mu spodnie i bokserki.
- I co teraz? – nie bardzo wiedziałam, jak on to zaplanował.
- Teraz będzie ci nieziemsko.
Rozchylił
moje uda, lekko unosząc mnie do góry. Oplotłam go nogami w pasie i zarzuciłam
ręce na szyję. On lekko podtrzymywał mnie za pośladki. Wprowadził nasze ciała w
ruch, złączając je w jedną całość. Tłumił pocałunkami moje krzyki. Każde nasze
zbliżenie było inne, ale teraz… Nie mogłam uwierzyć, że chwile rozkoszy we
dwoje przeżywam na schodach. Ale… było niesamowicie jak zawsze. Gdy poczułam,
że za chwilę dobrnę do kresu wytrzymałości, mocniej przylgnęłam do jego
rozpalonego ciała. Chyba to wyczuł, bo także zacieśnił uścisk w jakim
trwaliśmy. Przewidział, że cicho się nie zachował, więc spojrzał mi w oczy i
przyssał się do ust. Lekko wygięłam się w tył, naprężona od emocji. Spodobało
mi się, gdy przygryzł moją wargę. Wciąż miał to szatańskie spojrzenie.
- Chyba teraz już możemy wejść do środka? – spytałam szeptem.
- Taaak, teraz tak. – przeniósł mnie przez próg, a potem wtaszczył bagaże. Po kąpieli zasnęliśmy w swoich objęciach ze zmęczenia. Takie podróżowanie jednak wykańcza człowieka.
- Chyba teraz już możemy wejść do środka? – spytałam szeptem.
- Taaak, teraz tak. – przeniósł mnie przez próg, a potem wtaszczył bagaże. Po kąpieli zasnęliśmy w swoich objęciach ze zmęczenia. Takie podróżowanie jednak wykańcza człowieka.
Ze snu
wybudził mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na szafkę. To komórka Bartka, ale nie
chciałam go budzić. Na wyświetlaczu widniało „mama”. Chyba mogę odebrać?
- Słucham?
- Celiś? Wybacz porę, ale dzwonię w ważnej sprawie – usłyszałam drżący głos kobiety.
- Co się stało?
- Wiem, że to dla ciebie bolesna sprawa, ale musiałam was ostrzec.
- Tak?
- Był u nas Robert. Szukał was, a raczej ciebie.
- Ale… jak… to? – sparaliżował mnie strach.
- Opowiedział trochę. Spokojnie złociutka, nie uwierzyłam jego wersji. Domyślam się jak było naprawdę.
- To wszystko jest… skomplikowane… Boże… - z oczu popłynęły mi łzy.
- Nic się nie bój, będzie dobrze. Nie pozwolimy mu zrujnować ci ponownie życia. Bardzo dobrze postąpiłaś. Rozumiem się całkowicie. Podejrzewam jednak, że będzie was szukał. Bartek sobie z nim poradzi, w końcu to moja krew. Teraz już wracaj do łóżka. Dobrej nocy – próbowała podnieść mnie na duchu.
- Dziękuję, dobranoc. – Odłożyłam komórkę na miejsce. Wybuchłam niespodziewanym płaczem. Było już tak dobrze, a on znów wkracza w moje życie.
- Co się stało? – usłyszałam głos chłopaka.
- Nic, nic – próbowałam wytrzeć łzy.
- Przecież widzę. Płakałaś. Powiedz prawdę – spojrzał na mnie uważnie.
- Dzwoniła do ciebie mam. Odebrałam, żeby cię nie budzić – tłumaczyłam powoli.
- Była nie miła? – próbował pojąć o co mi chodzi.
- Nie no, skąd. Tylko… Robert u nich był. Szuka mnie – wyrzuciłam to w końcu z siebie razem z litrem łez.
- Kochanie, nie płacz – przytulił mnie i ucałował w czubek głowy.
- Ale skoro był tam, to musiał być i pod moim mieszkaniem i na pewno twój adres też ma. Dlaczego nie może mi dać spokoju?
- Jeśli był albo dopiero przyjedzie, to nic. Masz mnie i nic ci nie zrobi, obronię cię. Jeżeli nie chcesz to nie będziesz go oglądać ani rozmawiać. Nie wpuszczę go tutaj, proste.
- Dziękuję – spojrzałam pod górę w jego oczy. Był tak pewny, tego co mówi. Mimo ciemności widziałam ten intensywny błękit. Uspokajał mnie. A może to cała osoba siatkarza miała to coś w sobie, że czułam, że będzie tak jak powiedział. Ufałam mu.
- Słucham?
- Celiś? Wybacz porę, ale dzwonię w ważnej sprawie – usłyszałam drżący głos kobiety.
- Co się stało?
- Wiem, że to dla ciebie bolesna sprawa, ale musiałam was ostrzec.
- Tak?
- Był u nas Robert. Szukał was, a raczej ciebie.
- Ale… jak… to? – sparaliżował mnie strach.
- Opowiedział trochę. Spokojnie złociutka, nie uwierzyłam jego wersji. Domyślam się jak było naprawdę.
- To wszystko jest… skomplikowane… Boże… - z oczu popłynęły mi łzy.
- Nic się nie bój, będzie dobrze. Nie pozwolimy mu zrujnować ci ponownie życia. Bardzo dobrze postąpiłaś. Rozumiem się całkowicie. Podejrzewam jednak, że będzie was szukał. Bartek sobie z nim poradzi, w końcu to moja krew. Teraz już wracaj do łóżka. Dobrej nocy – próbowała podnieść mnie na duchu.
- Dziękuję, dobranoc. – Odłożyłam komórkę na miejsce. Wybuchłam niespodziewanym płaczem. Było już tak dobrze, a on znów wkracza w moje życie.
- Co się stało? – usłyszałam głos chłopaka.
- Nic, nic – próbowałam wytrzeć łzy.
- Przecież widzę. Płakałaś. Powiedz prawdę – spojrzał na mnie uważnie.
- Dzwoniła do ciebie mam. Odebrałam, żeby cię nie budzić – tłumaczyłam powoli.
- Była nie miła? – próbował pojąć o co mi chodzi.
- Nie no, skąd. Tylko… Robert u nich był. Szuka mnie – wyrzuciłam to w końcu z siebie razem z litrem łez.
- Kochanie, nie płacz – przytulił mnie i ucałował w czubek głowy.
- Ale skoro był tam, to musiał być i pod moim mieszkaniem i na pewno twój adres też ma. Dlaczego nie może mi dać spokoju?
- Jeśli był albo dopiero przyjedzie, to nic. Masz mnie i nic ci nie zrobi, obronię cię. Jeżeli nie chcesz to nie będziesz go oglądać ani rozmawiać. Nie wpuszczę go tutaj, proste.
- Dziękuję – spojrzałam pod górę w jego oczy. Był tak pewny, tego co mówi. Mimo ciemności widziałam ten intensywny błękit. Uspokajał mnie. A może to cała osoba siatkarza miała to coś w sobie, że czułam, że będzie tak jak powiedział. Ufałam mu.
Pogładził
kciukiem mój policzek, ciągle patrząc mi w oczy. Obrysował linię moich ust.
- Dla mnie cała jesteś piękna. Najpiękniejsza ze wszystkich, najwspanialsza, najmądrzejsza i wiele innych naj. Nie oddam cię nikomu – słuchałam go w skupieniu.
- Ale co na to twoi rodzice? Teraz już wiedzą o mnie wszystko. Niedługo wybuchnie afera w mediach. Nie jesteśmy w stanie się ukryć. Do tego fani, kibice…
- Cii – zatkał mi buzię dłonią. – Co cię obchodzą inni? Właśnie wyznałem miłość tobie nie im, kocham ciebie nie ich.
- Dobrze… Mogę ci tylko powiedzieć, że też cię kocham – dotknęłam jego dłoni.
- To najlepsze, co mogłem od ciebie usłyszeć. Jesteś moją Cecylką – pochylił się i delikatnie pocałował. Zawsze wiedział, czego i trzeba. – A teraz chodź do łóżka.
- Niemoralna propozycja – poruszyłam brwiami.
- Tobie tylko jedno w głowie. Mało ci? Mam taka niewyżytą dziewczynę – westchnął.
- No popatrz, ja to samo mogę powiedzieć o moim chłopaku.
- O ty! Kiedyś ci się za to odpłacę, ale nie dziś. Tak mnie wymęczyłaś, że nie mam sił.
- Pewnie, zawal wszystko na mnie – prychnęłam.
- Przytul się do swojego łabądka i nie marudź. – Rozpostarł ramiona, którym nie mogłam się oprzeć.
- Dla mnie cała jesteś piękna. Najpiękniejsza ze wszystkich, najwspanialsza, najmądrzejsza i wiele innych naj. Nie oddam cię nikomu – słuchałam go w skupieniu.
- Ale co na to twoi rodzice? Teraz już wiedzą o mnie wszystko. Niedługo wybuchnie afera w mediach. Nie jesteśmy w stanie się ukryć. Do tego fani, kibice…
- Cii – zatkał mi buzię dłonią. – Co cię obchodzą inni? Właśnie wyznałem miłość tobie nie im, kocham ciebie nie ich.
- Dobrze… Mogę ci tylko powiedzieć, że też cię kocham – dotknęłam jego dłoni.
- To najlepsze, co mogłem od ciebie usłyszeć. Jesteś moją Cecylką – pochylił się i delikatnie pocałował. Zawsze wiedział, czego i trzeba. – A teraz chodź do łóżka.
- Niemoralna propozycja – poruszyłam brwiami.
- Tobie tylko jedno w głowie. Mało ci? Mam taka niewyżytą dziewczynę – westchnął.
- No popatrz, ja to samo mogę powiedzieć o moim chłopaku.
- O ty! Kiedyś ci się za to odpłacę, ale nie dziś. Tak mnie wymęczyłaś, że nie mam sił.
- Pewnie, zawal wszystko na mnie – prychnęłam.
- Przytul się do swojego łabądka i nie marudź. – Rozpostarł ramiona, którym nie mogłam się oprzeć.
<><><>
Zastanawiał
się, gdzie mogli pojechać. W końcu tyle razy przyjeżdżał spóźniony. Tym razem
nie miał konkretnego tropu. Musiał polegać na domysłach. Wątpił czy Cecylia
chciałaby wracać do Płocka, to gorący teren. Czyli bardziej prawdopodobne, że
pojechali do Bełchatowa.
Jechał
z myślą, ze w końcu musi się udać. Ale w sumie nawet dobrze, iż odwiedził
rodziców siatkarza. Ojciec wyraźnie był przeciw i udało się brunetowi go
bardziej podburzyć. Za to matka nie do urobienia. Wiedziała co swoje i nie dała
sobie nic wmówić. Musiał próbować wszystkiego.
Stał
pod drzwiami i nasłuchiwał. Cisz. Jednak czego się spodziewał o 6 rano? Chciał
ich zaskoczyć. Tymczasem otworzył mu chłopak.
- Któż to mi przerywa poranne bzykanie? – spytał spoglądając na przybysza.
- Robert Sławomirski. Niedoszły mąż Cecylii. Czy ona jest u pana?
- Wiem, kim pan jest. Wydaje mi się, że sprawa jest jasna i nie musimy na ten temat dyskutować.
- Chciałbym porozmawiać z Cecylią, a panu nic do tego.
- A jednak tak, bo jestem jej chłopakiem i mam prawo ją bronić przed takimi natrętami jak pan – rzucił z wyższością Bartek.
- Niech pan nie utrudnia. Proszę zawołać Cecylię – nie ustępował.
- Teraz śpi, a poza tym, ona nie ma ochoty na rozmowy z panem.
- Jaki znawca się odezwał – kpił Robert.
- Któż to mi przerywa poranne bzykanie? – spytał spoglądając na przybysza.
- Robert Sławomirski. Niedoszły mąż Cecylii. Czy ona jest u pana?
- Wiem, kim pan jest. Wydaje mi się, że sprawa jest jasna i nie musimy na ten temat dyskutować.
- Chciałbym porozmawiać z Cecylią, a panu nic do tego.
- A jednak tak, bo jestem jej chłopakiem i mam prawo ją bronić przed takimi natrętami jak pan – rzucił z wyższością Bartek.
- Niech pan nie utrudnia. Proszę zawołać Cecylię – nie ustępował.
- Teraz śpi, a poza tym, ona nie ma ochoty na rozmowy z panem.
- Jaki znawca się odezwał – kpił Robert.
<><><>
- No to dowidzenia. – Zamknął drzwi i odetchnął.
- Kto to był? – spytałam, widząc zdenerwowanie na jego twarzy.
- Nikt ważny.
- Powiedz prawdę.
- To był Robert. Spławiłem go – wydusił.
- Matko… Dlaczego? Niech on przestanie za nami jeździć. Nigdy się nie odczepi. W co ja cię wpakowałam. Może jak się rozdzielimy to będzie lepiej – szukałam rozwiązania.
- W żadnym wypadku! Jesteś ze mną i tak zostanie. Razem to wszystko zniesiemy. Nim się nie przejmuj. Obronię cię. Kiedyś mu się znudzi – odparł pewny siebie.
- Czyli musze tu zostać?
- Ależ absolutni. Nie oddam nikomu mojej dziewczyny – przytulił mnie bardzo mocno.
- Kto to był? – spytałam, widząc zdenerwowanie na jego twarzy.
- Nikt ważny.
- Powiedz prawdę.
- To był Robert. Spławiłem go – wydusił.
- Matko… Dlaczego? Niech on przestanie za nami jeździć. Nigdy się nie odczepi. W co ja cię wpakowałam. Może jak się rozdzielimy to będzie lepiej – szukałam rozwiązania.
- W żadnym wypadku! Jesteś ze mną i tak zostanie. Razem to wszystko zniesiemy. Nim się nie przejmuj. Obronię cię. Kiedyś mu się znudzi – odparł pewny siebie.
- Czyli musze tu zostać?
- Ależ absolutni. Nie oddam nikomu mojej dziewczyny – przytulił mnie bardzo mocno.
<><><><><><><><><><><><><>
Przepraszam, ale jakoś tak nijak ostatnio ze mną. Nie bójcie się, nie zostawię was z niedokończoną historią ;)
Z dedykacją dla niecierpliwej ciotki-klotki ;p :*