Łączna liczba wyświetleń

6 lis 2010

#21# Miłość wdziera się do serca kibica


                Siedziała w mieszkaniu z telefonem w dłoni. Znowu to zrobiła. Znowu nie oparła się pokusie. Zadzwoniła pod numer, który miała traktować jak zakazany. Tymczasem oczekiwała jego wizyty. Tak po prostu przystał na propozycję. Nigdy jej nie odmawiał. Dawał to, czego oczekiwała i spełniał zachcianki. Zauważyła, że coraz częściej rozmyśla o kolejnym spotkaniu. Nie wyobrażała sobie innego faceta w tej roli. Miała ochotę tylko na konkretnego bruneta.
                Niebawem zjawił się w jej drzwiach. OD razu się na niego rzuciła, jak wygłodniała lwica. Nie chciała tracić czasu. Zamknęli drzwi dla zachowania prywatności. Kochała jego pieszczoty, sposób w jaki ją rozpalał, że w końcu sama prosiła o więcej. On natomiast uwielbiał, gdy zdecydowana i twarda brunetka miękła w jego ramionach, poddawała mu się. Chociaż oboje uparcie zaprzeczali, to nie była zwykła fizyczność…
-Zbyszek – szepnęła, ciężko oddychając.
- Słucham Jusiaczku? – uśmiechnął się w jej stronę.
- Nie jesteś zły?
- A za co?
- No.. bo.. Zawsze dzwonię tak nagle i oczekuję, że przyjedziesz.
- Przecież na darmo nie przyjeżdżam, co nie? – poruszył brwiami.
- No właśnie… Przecież my tylko… - urwała, nie wiedząc jak skończyć.
- Chodzi ci o to, że łączy nas seks?
- Dokładnie. Tak nie można. To nie potrwa długo. Musimy z tym skończyć. Wybacz jeśli czujesz się wykorzystany. Nie wiem jak to się stało, że w tym tkwimy. Nie chcę tak.
- A jeśli… Jeśli zmienimy relacje? – spytał z matką nadziei.
- O co chodzi?
- Nie chciałabym kończyć tej znajomości. Możemy zastąpić częsty seks rozmowami na przykład. Postaram się.
- No nie wiem…
- Spróbujmy chociaż. Jeśli wypali to tylko na tym zyskamy.
- Będziesz musiał mi zaimponować i jakoś się przypodobać.
- Nie wątp we mnie – mruknął jej do ucha.

<><><> 

                Stały przyszykowane w korytarzu.
- To co? Jedziemy? – spoglądnęły na siebie pełne obaw.
- Spokojnie, bez nerwów. Jedziemy. Nasz cel to mecz. – Aneta poklepała przyjaciółkę po plecach i ruszyły w podróż do Jastrzebia.
                Stanęły pod halą. Bez biletów nie wejdą do środka, a muszą tam wejść, żeby odebrać bilety. Jaki paradoks…
- No to chłopacy pokazali swój poziom umysłowy – westchnęła Dorota.
- Zaraz zadzwonię do Grzegorza.
- Jesteś już? – przywitał blondynkę pytaniem.
- Tak, tylko nie mogę przyjść odebrać biletu, bo potrzebuję go żeby wejść do środka, nieprawdaż? – żachnęła się.
- Ojć… Nie pomyślałem. Poczekaj, zaraz to załatwimy. Czekaj pod halą. Dorota jest z tobą?
- Przyjechałyśmy razem. Czekam.
                Po chwili na zewnątrz wyszło dwóch ochroniarzy. Rozejrzeli się po kolejce oczekujących kibiców. W końcu spojrzeli na dziewczyny.
- Przepraszamy, czy to panienki Dorota i Aneta?
- Tak. Coś się stało? – spytały przestraszone.
- Mamy polecenie zaprowadzenia was do środka. – Poprowadzili je długim korytarzem. Rozejrzały się w poszukiwaniu szatni zawodników.
- To chyba tu! – blondynka znalazła drzwi.
- Ale ja potrzebuje ekipy Chowy.
- Muszą być gdzieś w pobliżu.
- Matko, więcej drzwi nie mieli? – Dora mruknęła ze złością.
                Przemierzała korytarz bez celu, gdy nagle ktoś przyłożył jej z drzwi. Pociemniało jej w oczach.
- Przepraszam najmocniej. Ja nie… Dorcia? – usłyszała znajomy głos.
- Krzysiek, ty idioto! Chciałeś mnie zabić?! – wrzasnęła.
- Wybacz mi. Nie widzę przez drewno. Pokaż, gdzie cię boli, to pocałuję.
- Kogo chcesz całować? – zza framugi wyjrzała twarz bruneta. – Ooo! Dorcia! Jak fajnie, że jesteś. Pomóc wam?
- Już ok. Nic mi nie jest. Dostanę bilet?
- A my dostaniemy za to buzi? – wyszczerzyli się obaj.
- Niech wam będzie – cmoknęła każdego.

<><><> 

                Nieśmiało zapukała do drzwi. Odpowiedział jej głośny szmer. Pewnie zagłuszył wszystko. Zapukała mocniej.
- Eeej! Otwórzcie, ktoś się dobija – ryknął jeden z zawodników.
- Już, już. W czym mogę służyć? – zapytał po otwarciu Grześ.
- Miłym powitaniem – roześmiała się.
- Anetuuuuś! Chodź do Gregorka, przytulimy się. Jak dobrze cię widzieć, znów.
- Tak tak. Też się stęskniłam.
- Sorry za cyrk z biletami. Teraz już ładnie dostaniesz i będziesz mi kibicować.
- Tobie?
- No a komu? Częstochowie? – oburzył się.
- Nie. Ale w Jastrzębiu dużo fajnych facetów gra – zażartowała.
- Pewnie, że tak -  gromkim chórem odparli zawodnicy zgromadzeni za plecami rozgrywającego.
- Ale.. Ale, ale.. – zaciął się. – Ty przecież.. jesteś moja.
- Podpisywałam coś?
- No ale.. Ja.. myślałem…
- Oj Grzesiu, Grzesiu. Pewnie, że tobie będę kibicować, ale twoja jeszcze nie jestem.
- Się naprawi. – uśmiechnął się.

<><><> 

                Zasiadły na trybunach. Jak się okazało, miejsca były sprawiedliwe, bo pośrodku, na dodatek dość blisko boiska. Nie wiedziały gdzie podziać oczy. Czy patrzeć na boisko, czy na ekran, czy może na wygłupy chłopaków w kwadracie rezerwowych. Powoli przyzwyczaiły się do atmosfery panującej w hali. Już się oswoiły z tym, ze gdy jedna się cieszyła, ta druga bluzgała. Ostatecznie w tej kwestii góra była Aneta i to 3:1.
- Spokojnie kochana, nie martw się. Następnym razem twoi wygrają. –Przytuliła Dorotę do siebie.
- Ale no.. Łatwo ci mówić, bo Jastrzębie wygrało.
- Nie prawda. Rozumiem cię. Już się nie smuć, musisz pocieszyć chłopaków – wskazała palcem Krzyśka i Andrzeja, leżących na parkiecie. Sama szukała wzrokiem Łomacza, ale nigdzie go nie było. Usłyszała sygnał SMS.
„Czekam na ciebie w szatni. Muszę coś ci powiedzieć”
                Propozycja brzmiała tajemniczo, a że Aneta była z natury ciekawska… Po chwili ostrożnie zapukała do właściwych drzwi. Uchyliły się nieco. Weszła do środka.
- Gdzie jesteś, Grzesiek?
- Tutaj – usłyszała jego głos przy uchu. Odwróciła się w jego stronę.
- Co to za konspiracja?
- Bo widzisz, stresuję się.
- Czym?
- Moja droga – ujął jej dłonie. – Powiedziałaś mi dzisiaj, że jeszcze moja nie jesteś, a ja to bym chciał żebyś była.
- Co mam przez to rozumieć? – spytała, ale czuła o co chodzi.
- Zostaniesz dziewczyną Grześka? – krzyknął tłum siatkarzy, którzy wbiegli do szatni. Na przedzie trzymali koszulkę z numerem 3 a nad „Łomacz” dopisano „Anetuś”. Cały Jastrzębski węgiel wpatrywał się w nią z nadzieją. Spojrzała na Grzegorza, który stał z niepewną miną. Widziała w nim małego zagubionego chłopca. Te oczy.. Te usta…
- Oczywiście – rzuciła mu się na szyję. Zakręcił się w koło razem z nią. Potem postawił na ziemi, podniósł ręce do góry, a chłopacy ubrali jej koszulkę.
- Idealnie ci leży – rozgrywający pęczniał z dumy.
- Oj Grzesiu, Grzesiu. Co ja z tobą mam?
- Raj na ziemi, Anetko – pocałował ją w usta. Pierwszy raz. Ale na pewno nie ostatni. Zaczęto bić brawo, gwizdać i wiwatować.

<><><> 

                Siedziała i nie wiedziała, co zrobić. Czy może do nich podejść? Może lepiej się nie afiszować? Powoli trybuny się wyludniały. Jej problem rozwiązali chłopacy. Sami się do niej przysiedli z obu stron.
- Och Doris – westchnęli opierając głowy na jej ramionach.
- Nie smutajcie się chłopcy. Jeszcze wszystkim pokażecie. – pogładziła ich czupryny.
- Taaa… Za chwilę play-offy…
- No to tym bardziej przyda wam się pozytywne nastawienie, a nie. Ja w was wierzę. Chcecie żebym się zawiodła?
- Ależ skąd złociutka. Postaramy się dla ciebie.
- I tak ma być. To co? Macie dla mnie? Skoro już do was przyjechałam, to chyba się mną zaopiekujecie?
- Tak, tak. Okazało się, że już dzisiaj jedziemy do Częstochowy. Zabierzesz się z nami.
- Eee.. A nie będzie kłopotu?
- No co ty! Położysz się nam na kolanach i tyle – zaśmiali się.
- Och wy! Zapomnijcie! Trener o tym wie? – spytała.
- No ba. Popatrz! – zerknęła na sztab, jeden z mężczyzn pomachał do niej.
- Ale jaja… No to mogę pojechać do was. Ale co dalej?
- jak to co? Zatrzymasz się u nas. Mieszkamy naprzeciwko siebie.
- Dobrze, dobrze. Obym to tylko przeżyła.

<><><> 

                Z każdym dniem wolnym od Roberta nabierałam większej pewności, że mogę być szczęśliwa. Nie chciałam wracać do przeszłości. Żyłam na nowo i interesowała mnie wyłącznie przyszłość. A gdy patrzyłam na wznoszącą się w powietrzu sylwetkę chłopaka, przyszłość rysowała się całkiem obiecująco.
                Po chwili jego ręka solidnie uderzyła w piłkę, a ta trafiła w przeciwległy narożnik boiska. Świetny atak po przekątnej. Popisowy numer tego zawodnika. Nie pierwszy raz tak zaatakował w tym secie. Przeciwnicy dokładnie to wiedzieli, jednak nie potrafili go zatrzymać. Przebijał piłki tuż nad ich głowami i rękami. Nic go nie hamowało. Każdy atak był dynamiczniejszy od poprzedniego. Kolejne punkty wskakiwały na konto zespołu jaki i siatkarza.
                Dumnie prężył plecy z „7” a stronę widowni, przytulając kolegów z drużyny i zagrzewając ich do walki. Tak jak reszta ekipy, chciał wygrać. Widziałam to w jego postawie, ruchach, wyrazie twarzy. Po jednym z udanych ataków błądził po trybunach, aż w końcu spojrzał wprost na mnie i przesłał serdeczny uśmiech. Odwzajemniłam go. Dziewczyny siedzące obok spojrzały na mnie zdziwione. Łączyła nas przynależność do Klubu Kibica Skry Bełchatów.
- Uśmiechnął się do ciebie.
- Wiem.
- Tak centralnie, wprost do ciebie. Ale z ciebie szczęściara.
- Tak myślicie? – spytałam ciekawa ich reakcji.
- No ba, siedziałyśmy tuż obok, a to właśnie tobie się trafiło.
- Następnym razem może do was się uśmiechnie – chciałam je pocieszyć.
- Nie musi, niedługo odbędzie się specjalne spotkanie Klubu Kibica i przyjdą na nie siatkarze. Wtedy sobie z nim nawet pogadamy.
- Serio takie coś będzie? – zaciekawiłam się.
- Co roku jest. Zobaczysz jak fajnie będzie. Nie możemy się doczekać.
- To miło z ich strony.
- Wiadomo, dbają o kibiców – z uwielbieniem spojrzały na parkiet. Ja także. W końcu wcześniej też kibicowałam Skrze. Teraz miałam tylko jeden mały dodatkowy powód, który mierzył 205 cm.
                Radośni siatkarze ściskali się na środku boiska. Pokonali Delectę 3:1 i zgarnęli 3 punkty, które bardzo się przydadzą pod koniec rundy zasadniczej. Kibice na trybunach również się cieszyli. Wśród  całego zgiełku siedziałam ja i byłam jego częścią. Wszyscy zaczęli się zbierać i wychodzić lub ustawiać w kolejce po autografy. Ja tymczasem odebrałam telefon.
- Cześć kociaku – usłyszałam ten seksowny niski głos.
- Bartek, Bartek. Co byś chciał?
- Widzę cię moja droga. Ślicznie wyglądasz.
Rozejrzałam się dookoła szukając jego sylwetki. W końcu go dostrzegłam. Siedział na krzesełku zaraz obok kosza z piłkami.
- Ja też cię widzę. Nie idziesz się odświeżyć?
- Najpierw musiałem cię usłyszeć. A może pójdziesz ze mną?
- Ale ja jestem czysta – przekomarzałam się z nim.
- No ale chyba należy mi się jakaś nagroda za zwycięstwo?
- Buziak może być? – spytałam niewinnie.
- Jakbyś mnie cmoknęła w moją seksowną pupcie.
- Bartek! Ty zboczuchu! Za dużo sobie wyobrażasz – przerwałam niebezpieczny tok jego myśli.
- Oj no, szczędzisz mi czułości? Czuję się taki niedopieszczony – mruknął robiąc podkowę z ust.
- Tam z tyłu czekają na ciebie fanki, one cię z chęcią dopieszczą – zaśmiałam się.
- Ale ja mam ochotę na pieszczoty takiej konkretnej szatynki, co mnie uwiodła, a teraz mi przyjemności odmawia.
- Jakiś ty biedny i pokrzywdzony. Idź do szatni, koledzy cię pocieszą – wytknęłam mu język i rozłączyłam się.
                Ja kibicowałam w Bełchatowie a Dorota z Anetą wybyła do Jastrzębia. Już je tam chłopaki na pewno ugoszczą. Były takie podekscytowane. Mam nadzieję, że co opowiedzą po powrocie.

<><><> 

                Brunet zaprosił Anetę do swojego mieszkania. Zanim opuścili halę, każdy chłopak wyściskał blondynkę i udzielał rad jak postępować z ich kolegą.
- Zapraszam do mojego lokum – otworzył przed nią drzwi.
- To miło z twojej strony.
- Przecież moja świeżo upieczona dziewczyna nie będzie się tułać po hotelach, gdy ja mam duże łóżko.
- Wiedziałam, że to bezinteresowne nie jest – mruknęła.
- Nie musisz nic robić, tylko się nie opieraj – przyciągnął ją do siebie i pocałował, ale inaczej niż wtedy. Teraz był o wiele zachłanniejszy.
- Grześ, no co ty – wydusiła zszokowana dziewczyna.
- Przecież żartowałem wtedy. Tylko cię pocałowałem. Chodźmy coś zjeść – pociągnął ją w stronę kuchni.


<><><><><><><><><><><><><><>


Żeby dzisiaj was nie denerwować to "bezrobertowo" :) Co komentarz to skargi na niego były, no dajcie facetowi żyć ;p

Także dzisiaj tak wielowątkowo z zalążkami trójkąciku ^^ z dedykacją, dla tych, które na niego czekały ;*

Kotecek pozdrawia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz