Łączna liczba wyświetleń

30 lis 2010

#22# By wybrnąć z sytuacji właściwie


                Gdy stanęli na klatce schodowej, pojawił się dylemat. A raczej zrodziła się kłótnia. U którego Dorota miała się zatrzymać?
- Dobra, na razie chodźcie do mnie. Zjemy coś – zadecydował Andrzej.

- Chyba najlepiej będzie jak dzisiaj zostanie u mnie, a na jutro się przeniesie do ciebie, pasuje? – brunet proponował przy posiłku.
- Niech ci będzie – przystał na to Krzysiek. Nic lepszego nie wymyślą.
                W końcu blondyn poszedł do siebie, a brunetka zaczęła się szykować do spania.
- Masz piżamkę czy ci coś pożyczyć?
- Mam, poradzę sobie – zaczęła wkładać koszulkę.
- Tam będziesz się ubierać, to zbędne – podszedł do niej od tyłu i przytrzymał dłonie.
- Wronka, co ty robisz? Daj mi się ubrać – zaśmiała się nerwowo.
- I tak cię rozbiorę, więc oszczędź mi fatygi.
- Ale my nie możemy.. A Krzysiek… - zdezorientowana szukała tłumaczeń.
- Widzisz go gdzieś tu? Jesteśmy ja i ty. Nie mów, że na ciebie nie działam.
- Działasz – pogładziła go po policzku.
- Ty na mnie też – zbliżył się, by ją pocałować.
- Ale głupio mi wobec Wierzby…
- Na niego też działasz. Zrobiłby to samo na moim miejscu.
- Tak uważasz?
- Przy tobie nie można stać bezczynnie – przeszywał ją tymi zielonymi oczyma, aż miała dreszcze.
- Chcę mieć miłe wspomnienia z Częstochowy – mruknęła.
- Będą baaaardzo miłe – w końcu musnął jej usta. Odpędziła od siebie wszelkie wątpliwości. Przecież miała na niego ochotę. Gospodarzowi się nie odmawia.
- Wiesz, że byłam ciekawa, jak to zrobimy w trójkę? – szepnęła między pieszczotami.
- Na razie nie jestem na to gotowy Musimy działać stopniowo, najpierw we dwójkę podziałajmy, a potem zastanowimy się nad trójką, dobrze? – spytał, biorąc ją na ręce  kładąc na łóżku. Pozbył się jej stanika i całował nagie ciało partnerki.
- Och, bardzo dobrze – jęknęła. Nie wiadomo, czy to w odpowiedzi na jego pytanie, czy w efekcie na jego poczynania. Dążyli do tego samego, toteż wspólnie coraz szybciej zbliżali się do celu. Nadzy, splecieni ze sobą i oplątani kołdrą przewracali się po łóżku.
- W porządku Dorciu? – chłopak uważnie spojrzał jej w oczy. Widziała w nich pożądanie i iskry. Sama ledwo wytrzymywała.
- Nie znęcaj się tak nade mną i użyj wreszcie ogona Wronko.
- Uważaj na słowa – szepnął i niespodziewanie wykonał pierwsze pchnięcie. Po mieszkaniu rozległ się krzyk brunetki. Podobało mi się to, więc dawał z siebie wszystko, a jej krzyki i jęki go motywowały. Dorota przyjmowała każdy jego ruch. Nie kryła emocji, targających nią całą. W tak morderczym tempie dotarli na szczyt.
- No to całkiem nieźle władasz ogonem – pocałowała go na dobranoc. Zasnęła tuż obok niego, lecz szybko się obudziła. Była zbytnio pobudzona. Spojrzała w bok. Andrzej spał smacznie. A ona? Rozochocił ją, a ona nie chciała go budzić. Po głębokim namyśle już wiedziała co zrobić. Znalazła rozwiązanie na wcześniejsze rozterki. Delikatnie wstała z łóżka i pozbierała swoje rzeczy.

<><><> 

                Cały wieczór trzęsła się ze śmiechu. W towarzystwie Grzegorza to było nieuniknione. Sypał żartami jak z rękawa.
- Matko, skąd ty bierzesz te dowcipy? Zaraz pęknę ze śmiechu.
- Taki już się urodziłem. Przestanę, bo chce mieć dziewczynę w całości – cmoknął ją w policzek.
- Jakiś ty kochany.
- No ba, muszę o ciebie dbać, żebyś mi nie uciekła.
- Na razie nie zamierzam. Dobrze mi z tobą – wtuliła się w niego, pomrukując z zadowolenia. Zaskoczony siatkarz lekko się zawstydził, ale po chwili objął ją rękami.
- Widzę, że ci bardzo wygodnie, ale lepiej będzie w łóżku. Chodź, utulę cię do snu.
- A mogę spać w mojej nowej koszulce? – spojrzała na niego słodko.
- Pewnie, jak ci wygodnie.
- Bardzo. No i potrzebuję jeszcze czegoś do przytulenia… - zastanawiała się.
- Masz Grzesia – wypiął pierś do przodu.

<><><> 

                Wymknęła się z mieszkania i zapukała do drzwi na wprost. Otworzył jej chłopak z nieładem na głowie i zaspanym spojrzeniem.
- Doris? Co ty tu robisz?
- No wiesz, już jest „jutro” – wskazała na wskazówki zegara które przekroczyły północ. – Teraz jestem u ciebie.
- Spoko. Zawsze byłaś szalona. Zaraz ci odstąpię łóżko, tylko sobie kanapę pościelę, moment – zaczął się szamotać z pościelą.
- Naprawdę zamierzasz spać w salonie? – spytała z niedowierzaniem.
- No tak, dla pięknego gościa służę moim łóżkiem, wygodne jest. Zapraszam – wprowadził ją do sypialni.
- Och Krzyś, jakiś ty prawy i porządny – rozczuliła się nad nim. Podeszła bliżej, by spojrzeć na niego z bliska.
- Coś nie tak?
- Kręcisz mnie taki.
Lewą dłoń zacisnęła mu na pośladku a prawą zanurzyła w blond włosach chłopaka i pocałowała namiętnie.
- Och… Dorcia… Ale..
- Ciii – przytknęła palec do jego ust. – Ta noc jest nasza. Mamy czas do rana. Naprawdę chce ci się jeszcze spać? – spytała, zrzucając z siebie koszulkę.
- O kurcze… - wydusił z siebie siatkarz, wlepiając oczy w ciało brunetki.
- Widzę, że będę musiała cię rozkręcić – mruknęła i pchnęła go na łóżko. Tam usiadła na nim okrakiem i zdejmowała z niego ubrania.
- Wiesz co robisz? – rzucił jej niepewne spojrzenie.
- Ja jestem naga, ty jesteś nagi. Niby na co mam ochotę? Na słodkiego, niewinnego Wierzbowskiego. Dobrze, że chociaż sprzęt masz.
- Przepraszam bardzo, ale jestem mężczyzną i mam co potrzeba.
- Widzę, widzę. Sprawdźmy jak działa – jej lubieżne spojrzenie mówiło wszystko. Leżał poddany całkowicie woli Doroty, a tymczasem ona używała sobie do woli, poruszając biodrami. Pojękiwała przeciągle. Patrzył na nią, podniecił go jej widok. Tak bardzo, że zdecydował się odwrócić sytuację. Teraz to jego biodra nadawały tempo.
- Niegrzeczny chłopiec. Bardzo, bardzo niegrzeczny – mruczała brunetka. Rozbudziła w nim niesamowitego kochanka. Innego niż Andrzej. Krzysztof był namiętny, zmysłowy, delikatny. W końcu takiego, go sobie wyobrażała. Wyciągnął z niej resztki energii. Spożytkowała ją właściwie. Tym razem to ona padła ze zmęczenia.
- Byłeś wspaniały – pocałowała go. No to teraz miała na koncie ich obu. Była na czysto. Wykorzystała ich? Sami tego chcieli. Nie czuła się źle, wręcz przeciwnie. Czuła się wspaniale. Z uśmiechem na ustach odpłynęła w krainę snu.

<><><> 

                Ania szła sobie spokojnie ulicami Londynu. Przed chwilą jej facet pobiegł do pracy. Ona miała dziś wolne. Nagle rozdzwonił się jej telefon.
- Słucham?
- Cześć, tu Michał. Nie wiem czy mnie kojarzysz. Że tak powiem „przenocowałem” cię po wieczorze panieńskim.
- Aaa… Michał Winiarski, tak?
- Dokładnie. Dzwonię, żeby się dowiedzieć czy żyjesz.
- Jak słychać żyję i mam się całkiem dobrze. Miło, że się troszczysz. Od Celi dostałeś numer?
- Tak.. Znaczy się sam sobie od niej wziąłem, bo gdybym poprosił to by to było podejrzane, nieprawdaż?
- Faktycznie. Plotka szybko by się rozniosła.
- Gdzie jesteś? – spytał.
- Jeżeli pytasz po to, by się spotkać, to przykro mi, ale mieszkam w Londynie.
- A co cię tam wywiało?
- Praca, a  zatrzymała miłość…
- Czyli kogoś masz?
- No tak. Jeżeli dobrze kojarzę, to ty też masz, żonę i synka.
- Tak, tak. Olie to takie nasze osobiste słoneczko.
- Domyślam się.
- Wiesz co? Ja już lecę na trening, ale możemy pogadać wieczorem na Skypie.
- Świetny pomysł.

<><><> 

Według zapewnień koleżanek z Klubu Kibica organizacja spotkania z siatkarzami miała nastąpić niebawem. Obiecałam im, że przyjdę. Ale jak to będzie wyglądać? Jak powinnam się zachować? Przecież nie możemy się traktować jak dwoje obcych ludzi! Może i moglibyśmy, ale… Ja bym nie potrafiła. Za daleko to zaszło i teraz nawet jego widok na ekranie wywołuje u mnie uśmiech. Zdecydowanie nie potrafiłabym być obojętna.
- Nad czym tak myślisz Celusiu? – usłyszałam głos Bartka przy uchu.
- Bo widzisz, pojawił się pewien problem, który musimy omówić.
- Coś poważnego?
- Niby nie, ale... Zaważy to na wielu rzeczach.
- Mówisz tak, że zaczynam się bać… - spojrzał na mnie z lekką obawą.
- Dowiedziałam się, że Klub Kibica niedługo organizuje coroczne spotkanie z zawodnikami. I ja tam będę i ty. Co zrobimy? – czekałam w napięciu na jego odpowiedź.
- Jak to co? Przyjdziemy razem. To oczywiste.
- Bartek, pomyśl. Jeżeli pojawimy się razem, wybuchnie sensacja… Chcesz tego?
- A co mnie obchodzi sensacja?! Chcę się pokazać ze swoją dziewczyną jak na normalnego człowieka przystało, a nie udawać. Cecylio, nie zgadzam się na konspirację.
- jesteś pewien? Musimy jakoś taktownie wyjaśnić to w Klubie.
- O nic się nie martw. Będzie dobrze – pocałował mnie w czoło i przytulił.
                Pomagałam właśnie nakrywać do stołu na spotkanie. W domu, znaczy się w mieszkaniu Bartka, zrobiłam kilka sałatek. Dałam jakiś tam wkład od siebie. Panował typowy podział: sprawy kulinarne panie, sprawy techniczne panowie. Sięgałam po sztućce do koszyka i z przerażeniem stwierdziłam, że trzęsą mi się ręce. Nie potrafiłam nad tym zapanować.
- Cecylia? Wszystko w porządku? – zatroszczyła się Asia.
- Tak, tak. Wiesz, te emocje.
- Rozumiem. Jesteś tu nowa. Nigdy wcześniej nie spotkałaś ich z bliska?
- nie, a tym bardziej na takim nieformalnym spotkaniu. – Oprócz jednego, z którym mieszkam, pomyślałam.
- Naprawdę nie ma się czym przejmować. Traktują nas jak samych swoich. Nie odczuwa się podziału gwiazda-kibic, to raczej jak zjazd dalekiej rodziny – zaśmiała się.
- To są właśnie te sprawy, dla których kocha się sport, prawda?
- Tak Celi, gdy kocha się sport a nie sportowców. – Ojć, a ja jednak jednego kocham, przemknęło mi przez głowę.
- Chyba w Klubie nie ma żadnych napalonych małolat?
- Oczywiście, że nie. Towarzystwo jest selekcjonowane. Nie przyjmujemy byle kogo.
- Całe szczęście – odetchnęłam, a jednocześnie miło mi się zrobiło, że jestem w tym gronie.
- Już są, już są! Dalej wszyscy pod ścianę! – krzyknął ktoś z korytarza. Pozim mojego zdenerwowania wzrósł.
                Cała ekipa weszła do Sali z uśmiechami na ustach. Widać było, że przyszli tu z przyjemności a nie z przymusu. Przyprowadzili swoje rodziny. Dzieci rozbiegły się w stronę balonów, a my zaczęliśmy się serdecznie witać. Radosny gwar wypełnił pomieszczenie. Powoli siadaliśmy do stołu. W tłumie dostrzegłam Bartka, a on uśmiechnął się do mnie szeroko.
                Gdy pozbierano zamówienia na kawę i herbatę, usłyszałam znajomy głos.
- W miarę możliwości, chciałbym żebyście mnie posłuchali. Nie oczekujcie niczego mądrego – roześmiał się a z nim reszta. – Ale skoro tu tak siedzimy sobie i szczerze gadamy, to chciałbym wam coś wyznać. Nie chcę wasz oszukiwać ani niczego zatajać.
- Co tak owijasz w bawełnę Kuraś, wal prosto z mostu – szturchnął go Mariusz.
- Oj, bo to delikatna sprawa. Nie chciałbym jej urazić.
- jej? – spytał zdziwiony Nawrocki. – To mnie zaciekawiłeś.
- A widzi trener? Znalazła się taka, co mnie pokochała! No i ja też ją kocham… I… I chciałbym ją wam przedstawić.
Po Sali poniósł się okrzyk zdziwienia ale i aprobaty.
- No na co czekasz? Tylko gdzie ona jest? Z kapelusza ją wyciągniesz? – ponaglił go Plina.
- Ona jest tutaj z nami.
Zesztywniałam na krześle. Zgromadzeni spoglądali po sobie, a szczególnie lustrowali wszystkie dziewczyny.
- Tylko się ukrywa. Nic wam nie powiedziała, bo nie chciała być inaczej traktowana. Celuś, gdzie jesteś? – zaczął się rozglądać. Próbowałam się schować, ale dziewczyny obok mnie zorientowały się w sytuacji.
- Tutaj jest! – krzyknęły, pokazując na mnie. Bartek wstał i podszedł do mnie. Wszyscy patrzył na nas uważnie. Podał mi dłoń i poprowadził na szczyt stołu.
- Poznajcie Cecylię, moją ukochaną – przygarnął mnie ramieniem do siebie. Na chwilę zapadła cisza, po której zapanowały oklaski i gwizdy siatkarzy.
- Gorzko, gorzko – zaskandował Bąkiewicz, za co zgromiłam go wzrokiem, ale wszyscy podchwycili jego okrzyk, a brunet obok mnie za bardzo się wczuł i pocałował przy wszystkich. Odchylił mnie do tyłu i przedłużał pocałunek ku uciesze zgromadzonych. Gdy przywrócił mnie do pionu, stałam z wzrokiem wbitym w stół i ogniem na policzkach.
- Oj Celuś, nie ma się czego wstydzić. My tu sami swoi. A pamiętasz tą koszulkę, co dostałaś? To się nie chwaląc, jak tą rączką „Cecylka” nad „Kurek” dopisałem. Widzicie? Wyswatałem was – wyszczerzył się Misiek.
- Pewnie, przypisuj sobie. A ja i mój urok osobisty to nic? – zaperzył się Kurek.
- No jakieś 5% całej sprawy – zaśmiał się.
- Chłopcy spokojnie – trener wkroczył do akcji.
- No już dobrze. Usiądźmy, zaraz podadzą jedzenie.
                Wróciłam na swoje miejsce. Nie czułam się komfortowo z tyloma parami oczu utkwionymi we mnie.
- Mogłaś nam powiedzieć, przecież byśmy cię źle nie traktowały.
- Przepraszam… Naprawdę, nie wiedziałam jak to przyjmiecie, a chciałam normalnych relacji. Głupio wyszło… - mruknęłam.
- Było minęło. Teraz już wszystko jasne i w normie, prawda? – spytała Asia.
- Prawda – odparł chórek.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się do nich.


<><><><><><><><><><><><><><><><>

PRZEPRASZAM

To chyba najlepsze, co mogę powiedzieć.
Co tu dużo tłumaczyć, zawaliłam z lekka.

Z góry dziękuję serdecznie tym, którzy to przeczytają, że mnie nie zostawili, nie olali i ich nie zawiodłam.

Dedykacja dla...
Lwicy Justyśki, Cioteczki Asi i Napalonej Doroty
:*:*:*
też was kocham ;p

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz