Dni
mijały. Z dni zrobiły się tygodnie. Nie czułam tego upływającego czasu. Po raz
pierwszy w życiu czułam się tak naprawdę szczęśliwa. Kochana i zabiegana.
Bartek pozwolił mi na studia, nawet nalegał żebym kontynuowała edukację.
- Wiesz kochanie, ktoś musi być mądry w tym związku, a że ja wziąłem na siebie rolę głupka…
- Bartek! Przestań! Nie pozwalam ci tak mówić. Mam inteligentnego i mądrego faceta – cmoknęłam do w policzek.
- Tylko tak mówisz…
- Matko, co ja z tobą mam… Nie związałabym się z tobą, gdybyś był głupkiem, rozumiesz? – spojrzałam mu w oczy.
- To dobrze. Przekonałaś mnie.
- Więc nie chce więcej słyszeć podobnych bzdur, dobrze?
- Jak łabądek rozkaże – uśmiechnął się szeroko.
- Oj ty łabądku – potarmosiłam mu włosy.
- Wiesz kochanie, ktoś musi być mądry w tym związku, a że ja wziąłem na siebie rolę głupka…
- Bartek! Przestań! Nie pozwalam ci tak mówić. Mam inteligentnego i mądrego faceta – cmoknęłam do w policzek.
- Tylko tak mówisz…
- Matko, co ja z tobą mam… Nie związałabym się z tobą, gdybyś był głupkiem, rozumiesz? – spojrzałam mu w oczy.
- To dobrze. Przekonałaś mnie.
- Więc nie chce więcej słyszeć podobnych bzdur, dobrze?
- Jak łabądek rozkaże – uśmiechnął się szeroko.
- Oj ty łabądku – potarmosiłam mu włosy.
W
Pluslidze nadszedł czas play-offów. Przez wszystkie drużyny wyczekiwany.
Szczęśliwy dla tych, którym udało się załapać. Szczęśliwy także dla Skry,
której przypadł w pierwszej rundzie Pamapol Siatkarz Wieluń. Jastrzębie
konkurowało z Delectą, Częstochowa z Rzeszowem a Kędzierzyn z Olsztynem.
Dziewczyny
rozjechały mi się po Polsce, chłopcy je uwiedli i skończyło się wspólne
kibicowanie Skrze. Aneta dopingowała „pomarańczki”, Dorota oczywiście Domex i
tylko Jusia nie miała faworyta. Nic nie mówiła, ale ja wiem, że to dlatego, iż
Zbyszek w Pluslidze nie grał. Cały ich związek owiany był tajemnicą. Skoro
Justyna nie chciała o tym opowiadać, to znaczyło, że jednak coś jest na rzeczy.
Spokojnie, kiedyś wszystko mi wyśpiewa a teraz niech siedzi w tej Warszawie.
Z Bartka
była ostatnio żywa kula energetyczna. Skakał, śpiewał, tupał. Chłopacy mówili,
że ponoć na treningach też rozpiera go energia. Ja nie wiem, skąd on ją bierze.
- Od ciebie kochanie – wypalił kiedyś, gdy spytałam.
- Czyli jesteś wampirem energetycznym. To już wiem, czemu ostatnio się taka wypruta czuję.
- Oj nie o to chodzi! Dzięki tobie jestem taki radosny. Przebywanie z tobą działa niesłychanie. Źle się czujesz?
- To wszystko bardzo miłe, co mówisz. – cmoknęłam go. – No tak jakoś.
- Może moja bogini położy się do łóżka zamiast biegać za mną z meczu na mecz. Teraz mam wyrzuty sumienia.
- Niepotrzebnie łabądku. Wiesz, że uwielbiam mecze. Nie odbieraj mi radości patrzenia na ciebie w akcji na żywo.
- Teraz też jestem żywy. A akcję mogę zrobić.
- Ciekawe jaką?
- Tą co mi najlepiej wychodzi – wymruczał mi do ucha.
- Przykro mi, ale masz za pół godziny trening.
- Kochanie, przez pół godziny to byśmy 10 razy zdążyli – cwano się uśmiechnął.
- Nie przeceniasz się? Taki pewny jesteś?
- Możemy się przekonać – zaczął mnie gładzić rękami po plecach.
- Oj Bartoszu, co ty masz w tej głowie? – zaśmiałam się.
- Cecylia mi tam siedzi i kompletnie oszalałem z miłości.
- Ty słodziaku ty – pogłaskałam go po głowie.
- Lubię to - zaczął się łasić.
- No, Bartoszku-Pieszczoszku, musisz iść trenować, żebyś mi się ładnie prezentował.
- Ja zawsze się ładnie prezentuje – napuszył się.
- O gę mi chodzi, matołku. Wolałabym żebyś lepiej grał niż wyglądał.
- Ale przecież ja doskonale łączę te dwie prawy. Ja mistrzu.
- Idź, idź Mistrzu – nagnałam go do wyjścia.
- Od ciebie kochanie – wypalił kiedyś, gdy spytałam.
- Czyli jesteś wampirem energetycznym. To już wiem, czemu ostatnio się taka wypruta czuję.
- Oj nie o to chodzi! Dzięki tobie jestem taki radosny. Przebywanie z tobą działa niesłychanie. Źle się czujesz?
- To wszystko bardzo miłe, co mówisz. – cmoknęłam go. – No tak jakoś.
- Może moja bogini położy się do łóżka zamiast biegać za mną z meczu na mecz. Teraz mam wyrzuty sumienia.
- Niepotrzebnie łabądku. Wiesz, że uwielbiam mecze. Nie odbieraj mi radości patrzenia na ciebie w akcji na żywo.
- Teraz też jestem żywy. A akcję mogę zrobić.
- Ciekawe jaką?
- Tą co mi najlepiej wychodzi – wymruczał mi do ucha.
- Przykro mi, ale masz za pół godziny trening.
- Kochanie, przez pół godziny to byśmy 10 razy zdążyli – cwano się uśmiechnął.
- Nie przeceniasz się? Taki pewny jesteś?
- Możemy się przekonać – zaczął mnie gładzić rękami po plecach.
- Oj Bartoszu, co ty masz w tej głowie? – zaśmiałam się.
- Cecylia mi tam siedzi i kompletnie oszalałem z miłości.
- Ty słodziaku ty – pogłaskałam go po głowie.
- Lubię to - zaczął się łasić.
- No, Bartoszku-Pieszczoszku, musisz iść trenować, żebyś mi się ładnie prezentował.
- Ja zawsze się ładnie prezentuje – napuszył się.
- O gę mi chodzi, matołku. Wolałabym żebyś lepiej grał niż wyglądał.
- Ale przecież ja doskonale łączę te dwie prawy. Ja mistrzu.
- Idź, idź Mistrzu – nagnałam go do wyjścia.
<><><>
Bardzo się niecierpliwiła. Już
jakiś czas nie widziała się z brunetem. Źle na nią wpłynęła ta rozłąka, musiała
przyznać. Chciała go obok. Tymczasem on raczył ją listami,
przesyłkami-niespodziankami i miłymi smsami. Wszystko to przyprawiało ją o
uśmiech na twarzy i ciepło w sercu. Zaczął się zachowywać jak gdyby dopiero się
poznali. Czuła się zabiegana, adorowana. Nie było dnia bez niespodzianki od
niego.
Wczoraj,
gdy weszła na salę wykładową, nad jednym z miejsc kłębił się tłum dziewczyn.
- Co tam laski macie ciekawego? Gołego faceta? – zażartowała.
- Tu jest coś dla ciebie… - rozstąpiły się a brunetka ujrzała pudło pokaźnych rozmiarów.
- Jest liścik, przeczytaj! – podsunęły jej kartkę pod nos.
- „Skoro to czytasz, to znaczy, że nie pomyliłem sal i że prezent trafił do ciebie. Nie złość się na mnie, chciałem ci zrobić niespodziankę. Proszę w niej czekać jutro o 19.00. Przyjadę po ciebie.
Twój Zbysio-Pysio” – odczytała na głos.
- Uuu… No Jusia, zaszalałaś – rozległy się komentarze.
- Nie pochwaliłaś się, że masz jakiegoś faceta.
- Bo nie było czym… - mruknęła.
- Jak to nie? Nieźle go zbałamuciłaś, że ci takie pudło przysłał. Weź no otwórz w końcu!
Ostrożnie dotknęła wieka i powoli je zdjęła.
- Aaaach.. – wyrwało się zgromadzonym.
W środku bowiem spoczywała prześliczna granatowa suknia. Justyna delikatnie wzięła ją w dłonie i rozwinęła. Materiał sięgał jej za kolana. Kreacja miała wiązanie wokół szyi, subtelny lekko fantazyjny dekolt i wycięte plecy, jednak w to miejsce wszyto kawałek koronki.
- Osz w morde! Żeby mi mój taką kupił to bym chyba oszalała. Za grosz gustu nie ma. A tu proszę, pan Zbigniew zna się na modzie i na kobietach. Jusia, ale ci się trafiło.
- jak kulą w płot chyba, głupek jeden – zaśmiała się.
- No przestań. Stara się facet. Kiecke kupuje, na kolację zaprasza.
- Tak, tak. Nie wiem, co ten orangutan knuje.
- Kocha cię i tyle.
- On i miłość? Oj bo zwątpię – zakpiła.
- A jak to wszystko wytłumaczysz?
- Czego się nie robi, żeby podupczyć – westchnęła brunetka.
- Aaa… Czyli celibat dostał?
- Tak. A teraz cyrki odstawia. Zobaczymy, co wymyślił.
- Co tam laski macie ciekawego? Gołego faceta? – zażartowała.
- Tu jest coś dla ciebie… - rozstąpiły się a brunetka ujrzała pudło pokaźnych rozmiarów.
- Jest liścik, przeczytaj! – podsunęły jej kartkę pod nos.
- „Skoro to czytasz, to znaczy, że nie pomyliłem sal i że prezent trafił do ciebie. Nie złość się na mnie, chciałem ci zrobić niespodziankę. Proszę w niej czekać jutro o 19.00. Przyjadę po ciebie.
Twój Zbysio-Pysio” – odczytała na głos.
- Uuu… No Jusia, zaszalałaś – rozległy się komentarze.
- Nie pochwaliłaś się, że masz jakiegoś faceta.
- Bo nie było czym… - mruknęła.
- Jak to nie? Nieźle go zbałamuciłaś, że ci takie pudło przysłał. Weź no otwórz w końcu!
Ostrożnie dotknęła wieka i powoli je zdjęła.
- Aaaach.. – wyrwało się zgromadzonym.
W środku bowiem spoczywała prześliczna granatowa suknia. Justyna delikatnie wzięła ją w dłonie i rozwinęła. Materiał sięgał jej za kolana. Kreacja miała wiązanie wokół szyi, subtelny lekko fantazyjny dekolt i wycięte plecy, jednak w to miejsce wszyto kawałek koronki.
- Osz w morde! Żeby mi mój taką kupił to bym chyba oszalała. Za grosz gustu nie ma. A tu proszę, pan Zbigniew zna się na modzie i na kobietach. Jusia, ale ci się trafiło.
- jak kulą w płot chyba, głupek jeden – zaśmiała się.
- No przestań. Stara się facet. Kiecke kupuje, na kolację zaprasza.
- Tak, tak. Nie wiem, co ten orangutan knuje.
- Kocha cię i tyle.
- On i miłość? Oj bo zwątpię – zakpiła.
- A jak to wszystko wytłumaczysz?
- Czego się nie robi, żeby podupczyć – westchnęła brunetka.
- Aaa… Czyli celibat dostał?
- Tak. A teraz cyrki odstawia. Zobaczymy, co wymyślił.
<><><>
Skra
zapewniła sobie miejsce w półfinale trzema zwycięstwami 3:0 nad Pamapolem. Ku
rozpaczy Dorci, Resovia odprawiła z kwitkiem AZS z Częstochowy, który jedynie w
drugim meczu się postawił i doprowadził do ti-breaka, lecz go nie wygrał. O
jedno spotkanie dłużej trwał bój Jastrzębskiego Węgla z Delectą. Śląski klub
wygrał dwa razy 3:1, lecz w 3 meczu, na wyjeździe, przegrał 0:3. Pamiętam zdenerwowany
telefon Anety. „Pomarańcze” wzięły się w sobie i na drugi dzień zwyciężyły 3:1.
W
półfinałach nastąpiło starcie PGE Skra Bełchatów – Asseco Resovia Rzeszów i
Jastrzębski Węgiel – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Cóż, Bełchatowianie zapowiadali
odwet za Puchar Polski. Z kolei Rzeszowianie chcieli ponownie pokonać rywala.
Rywalizacja Jastrzębian z Kędzierzynianami też zapowiadała się ciekawie…
- Celuś, a co będzie jak przegramy? Już raz w tym roku nas
wyrzucili z ważnych rozgrywek… - lamentował mi Bartek nad uchem.
- Łabądku, nie panikuj. Jak tak będziesz podchodził do sprawy, to możesz wcale nie wychodzić na boisko. Potraficie z nimi grać i wygrywać, więc o co ten lament? Trochę wiary w siebie.
- Nie lubię jak na mnie krzyczysz – posmutniał.
- Nie krzyczę, tylko próbuję przemówić do rozsądku. Nie wygaduj głupot, to będzie dobrze.
- Wierzysz we mnie bardziej niż ja sam…
- Bo cię znam. Powinieneś mieć poczucie własnej wartości i umiejętności. Pokochałam takiego Bartka i proszę mi się na gorsze zmieniać.
- No to mam motywację. Postaram się, żebyś miała powód do dumy.
- Zawsze mam, gdy jesteś obok.
- Wiesz Celi, że cię mooocno kocham?
- Jak mocno? - droczyłam się.
- Tak – przyciągnął mnie do siebie. Patrzył mi prosto w oczy, jakby chciał się wedrzeć do środka mojej głowy.
- Dlaczego tak patrzysz?
- Bo uwielbiam. Masz niesamowite oczy. Z bliska są fenomenalne. Ciekawsze niż niejeden obraz. Nigdy nie mogę się napatrzeć do woli.
- Kochany, pozwalam ci patrzeć kiedy chcesz.
- Spokojnie, mam całe życie na ich dokładne poznanie – delikatnie palcami przymknął mi powieki, po czym każdą ucałował. Potem poczułam jego wargi na nosie i wreszcie na ustach. Był taki ostrożny i subtelny, jak gdyby to był nasz pierwszy pocałunek, jakbyśmy oboje pierwszy raz to robili. Muśnięcia niczym lekki wietrzyk. Nigdzie się nie spieszyliśmy. Byliśmy tylko my. Powoli smakowaliśmy swoich ust. Poznawaliśmy od nowa każdy ich kącik. Odważyliśmy się trochę bardziej w to zagłębić. Odrobinkę zachłanniej dawaliśmy i braliśmy pocałunki.
- To było niesamowite… - szepnęła, gdy skończyliśmy. Dotknęłam palcami ust, na których jeszcze czułam jego smak. Bartek ujął w dłoń mój policzek i kciukiem masował zarys warg.
- Wiem.. Nie wiedziałem, że to takie przyjemne…
- Mówisz jakbyś mnie nie całował.
- Ależ oczywiście, że cię całowałem, ale teraz to delektowałem się smakiem.
- Dobrze, dobrze, kombinatorze.
- Jest jeszcze tyle przyjemności, których nie zaznaliśmy – westchnął.
- Tobie tylko przyjemności w głowie – szturchnęłam go.
- Tylko, gdy jestem przy tobie, kochanie.
- Łabądku, nie panikuj. Jak tak będziesz podchodził do sprawy, to możesz wcale nie wychodzić na boisko. Potraficie z nimi grać i wygrywać, więc o co ten lament? Trochę wiary w siebie.
- Nie lubię jak na mnie krzyczysz – posmutniał.
- Nie krzyczę, tylko próbuję przemówić do rozsądku. Nie wygaduj głupot, to będzie dobrze.
- Wierzysz we mnie bardziej niż ja sam…
- Bo cię znam. Powinieneś mieć poczucie własnej wartości i umiejętności. Pokochałam takiego Bartka i proszę mi się na gorsze zmieniać.
- No to mam motywację. Postaram się, żebyś miała powód do dumy.
- Zawsze mam, gdy jesteś obok.
- Wiesz Celi, że cię mooocno kocham?
- Jak mocno? - droczyłam się.
- Tak – przyciągnął mnie do siebie. Patrzył mi prosto w oczy, jakby chciał się wedrzeć do środka mojej głowy.
- Dlaczego tak patrzysz?
- Bo uwielbiam. Masz niesamowite oczy. Z bliska są fenomenalne. Ciekawsze niż niejeden obraz. Nigdy nie mogę się napatrzeć do woli.
- Kochany, pozwalam ci patrzeć kiedy chcesz.
- Spokojnie, mam całe życie na ich dokładne poznanie – delikatnie palcami przymknął mi powieki, po czym każdą ucałował. Potem poczułam jego wargi na nosie i wreszcie na ustach. Był taki ostrożny i subtelny, jak gdyby to był nasz pierwszy pocałunek, jakbyśmy oboje pierwszy raz to robili. Muśnięcia niczym lekki wietrzyk. Nigdzie się nie spieszyliśmy. Byliśmy tylko my. Powoli smakowaliśmy swoich ust. Poznawaliśmy od nowa każdy ich kącik. Odważyliśmy się trochę bardziej w to zagłębić. Odrobinkę zachłanniej dawaliśmy i braliśmy pocałunki.
- To było niesamowite… - szepnęła, gdy skończyliśmy. Dotknęłam palcami ust, na których jeszcze czułam jego smak. Bartek ujął w dłoń mój policzek i kciukiem masował zarys warg.
- Wiem.. Nie wiedziałem, że to takie przyjemne…
- Mówisz jakbyś mnie nie całował.
- Ależ oczywiście, że cię całowałem, ale teraz to delektowałem się smakiem.
- Dobrze, dobrze, kombinatorze.
- Jest jeszcze tyle przyjemności, których nie zaznaliśmy – westchnął.
- Tobie tylko przyjemności w głowie – szturchnęłam go.
- Tylko, gdy jestem przy tobie, kochanie.
<><><>
Siedziała
sfrustrowana na wykładzie. Kompletnie jej nie interesował i nie docierały do
niej słowa profesora. Koniec wcale się nie zbliżał. Pogrążyła się w myślach.
No jak
on mógł? Po prostu brak słów. Kiedyś wysłałaby teraz smsa i by przyjechał i
miło spędziliby wieczór i noc. A teraz? Bawi się w prawiczka. Doskonale pamięta
tamten wieczór…
Jakoś dotaszczyła do domu to
pudło i usiadła nas nim w zamyśleniu. Spoglądała na fantastyczną kreację i
zastanawiała się co powinna zrobić. W końcu wydał na nią sporo kasy,
pofatygował się na uczelnię i zaprosił na kolację. Chyba głupio byłoby odmówić?
Nie oparła się pokusie i
przymierzyła suknię. Pasowała idealnie. Skąd on znał jej rozmiar? Brunetka
wpatrywała się w swoje odbicie i nie mogła uwierzyć, że to ona. Tak bardzo
jedna rzecz zmieniła jej wygląd. A nie… Było jeszcze coś. W jej oczach błyszczały
iskierki. Chyba już nie będzie w stanie się przebrać…
- Słuchaj Celi,
mogłabyś mi coś doradzić?
- Ale o co chodzi kochanie?
- Co mam zrobić z włosami?
- W jakim sensie?
- No bo… Idę na kolację do restauracji..
- Ze Zbyszkiem? To cudownie!
- Doradzisz mi?
- Oczywiście. Skoro tak się przejmujesz, to ci zależy.
- Nie prawda! – zaprotestowała.
- Tak, tak. Mnie nie oszukasz. Nie ma mnie przy tobie, ale i tak wyszykujemy cię na bóstwo.
- Ale o co chodzi kochanie?
- Co mam zrobić z włosami?
- W jakim sensie?
- No bo… Idę na kolację do restauracji..
- Ze Zbyszkiem? To cudownie!
- Doradzisz mi?
- Oczywiście. Skoro tak się przejmujesz, to ci zależy.
- Nie prawda! – zaprotestowała.
- Tak, tak. Mnie nie oszukasz. Nie ma mnie przy tobie, ale i tak wyszykujemy cię na bóstwo.
Nerwowo przemierzała salon z
jednego końca na drugi. Było już za 10 a on się nie pojawiał. Mógłby jej
oszczędzić nerwów. Co chwilę poprawiała suknię i fryzur. Wraz z ostatnim
wybiciem 19, usłyszała dzwonek do drzwi. Zarzuciła płaszcz i otworzyła.
- Witaj, gotowa?
- Tak, możemy iść.
- Cieszę się, że się zgodziłaś.
- Witaj, gotowa?
- Tak, możemy iść.
- Cieszę się, że się zgodziłaś.
Gdy otworzył przed nią drzwi
lokalu, otoczyło ich ciepłe powietrze i aromatyczny zapach potraw. Pomógł jej
ściągnąć okrycie.
- Justyno, wyglądasz przepięknie. Podoba się suknie?
- Dziękuję, masz dobry gust. Ty też się przyzwoicie prezentujesz.
Musiała przyznać, że jej ciśnienie skoczyło na widok Zbyszka w garniturze.
- I tak to ty jesteś piękniejsza – czarował ją swoim uśmiechem.
- Zapraszam państwa do stolika – obok nich pojawił się kelner.
- Justyno, wyglądasz przepięknie. Podoba się suknie?
- Dziękuję, masz dobry gust. Ty też się przyzwoicie prezentujesz.
Musiała przyznać, że jej ciśnienie skoczyło na widok Zbyszka w garniturze.
- I tak to ty jesteś piękniejsza – czarował ją swoim uśmiechem.
- Zapraszam państwa do stolika – obok nich pojawił się kelner.
Wracali pieszo, podziwiając
gwieździste niebo nad nimi. Noc była nadzwyczaj ciepła. Brunet delikatnie
chwycił dłoń dziewczyny. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało.
- Dziękuję ci za wspaniały wieczór.
- To raczej ja powinnam podziękować tobie. Tyle się napracowałeś.
- Warto było dla cudownych wspomnień.
- Zrobiłeś to tak bez okazji?
- Nie. Z okazji naszego ponownego spotkania.
- Jesteś niemożliwy – zaśmiała się. – Chyba nie będziesz tak robił przy każdym naszym spotkaniu?
- A chciałabyś?
- No co ty. Było fantastycznie, ale zostawmy sobie takie wyjścia na specjalne okazje.
- Czyli rozpatrujesz możliwość kolejnych randek ze mną?
- A to była randka?
- Jak najbardziej – przystanęli pod jej blokiem. Lekko pochylił się i pocałował ją w policzek. – Dobranoc piękna Jusiu.
- Nie wejdziesz?
Była przekonana, że urządził ten cyrk, żeby ponownie się z nią przespać, a tymczasem chce już odejść?
- Odprowadź mnie chociaż pod drzwi. A co jeśli jakiś zbir kryje się na klatce schodowej? – znalazła pretekst.
- Dobrze. Nie mogę pozwolić, żeby coś ci się stało.
Z zaskoczenia wziął ją na ręce i wniósł po schodach.
- Zbyszek, wariacie. Postaw mnie na ziemię.
- O, proszę i już. Zostałeś bezpiecznie eskortowana.
- Dziękuję. Zasłużyłeś na nagrodę – podeszła i musnęła jego usta.
- Mmm.. Podoba mi się taka nagroda – mruknął.
- A może eskortujesz mnie też bezpiecznie do łóżka?
- Nie, tyle już sobie poradzisz.
- Oj, przecież wiem, że tego chcesz – rzuciła się na niego i zaczęła całować.
- Jusia.. Przecież…
- Pamiętam, co mówiłam, ale teraz to ja tego chcę.
- Przykro mi kochanie, ja zawsze dotrzymuję umowy. Zrobimy to ponownie albo z miłości albo wcale – ucałował jej czoło i odszedł.
- Dziękuję ci za wspaniały wieczór.
- To raczej ja powinnam podziękować tobie. Tyle się napracowałeś.
- Warto było dla cudownych wspomnień.
- Zrobiłeś to tak bez okazji?
- Nie. Z okazji naszego ponownego spotkania.
- Jesteś niemożliwy – zaśmiała się. – Chyba nie będziesz tak robił przy każdym naszym spotkaniu?
- A chciałabyś?
- No co ty. Było fantastycznie, ale zostawmy sobie takie wyjścia na specjalne okazje.
- Czyli rozpatrujesz możliwość kolejnych randek ze mną?
- A to była randka?
- Jak najbardziej – przystanęli pod jej blokiem. Lekko pochylił się i pocałował ją w policzek. – Dobranoc piękna Jusiu.
- Nie wejdziesz?
Była przekonana, że urządził ten cyrk, żeby ponownie się z nią przespać, a tymczasem chce już odejść?
- Odprowadź mnie chociaż pod drzwi. A co jeśli jakiś zbir kryje się na klatce schodowej? – znalazła pretekst.
- Dobrze. Nie mogę pozwolić, żeby coś ci się stało.
Z zaskoczenia wziął ją na ręce i wniósł po schodach.
- Zbyszek, wariacie. Postaw mnie na ziemię.
- O, proszę i już. Zostałeś bezpiecznie eskortowana.
- Dziękuję. Zasłużyłeś na nagrodę – podeszła i musnęła jego usta.
- Mmm.. Podoba mi się taka nagroda – mruknął.
- A może eskortujesz mnie też bezpiecznie do łóżka?
- Nie, tyle już sobie poradzisz.
- Oj, przecież wiem, że tego chcesz – rzuciła się na niego i zaczęła całować.
- Jusia.. Przecież…
- Pamiętam, co mówiłam, ale teraz to ja tego chcę.
- Przykro mi kochanie, ja zawsze dotrzymuję umowy. Zrobimy to ponownie albo z miłości albo wcale – ucałował jej czoło i odszedł.
<><><><><><><><><><><><><>
Chyba szybciej się uwinęłam niż ostatnio, co nie? Ale i tak musiałyście czekać. Przepraszam ;*
Z dedykacją dla
Jusi -> proszę, nie zabijaj mnie za końcówkę. Samo mi się napisało ;p ale przyznasz że uroczy jest ^^
Dorotki -> bo jojczyła i męczyła mnie o ten odcinek i na moim drugim blogu. Doczekałaś się :*
Ciotki Prezeski Asieńki -> bo nie kazała mi kończyć i chce jej się to czytać :)
Karolci -> bo w jojczeniu przeszła samą siebie. Nie podskakuj mała ;p
O matko tutaj jest wampir energetyczny a teraz w ukrytej prawdzie też ;D Zgapili od ciebie ! :D Świetny ;]
OdpowiedzUsuń