Łączna liczba wyświetleń

17 sie 2011

#37# Bywa i tak, że zamiast lepiej gorzej dzieje się


                Zatem w spalskich lasach zrobiło się rodzinnie. A to za sprawą tych kadrowiczów, którzy zdecydowali się zaprosić tu swoje familie. Daniel był zachwycony pociechami swoich podopiecznych. Już widział w nich następców swoich ojców. W końcu to ta sama krew. Trener stał się nowym wujkiem i strasznie go ten przydomek w ustach dzieci rozczulał. Prym w zabawach wiódł Olivier Winiarski, bo jakże by inaczej. Miał posłuch wśród kolegów i koleżanek i świadomie to wykorzystywał. Maluchy realizowały każdy jego pomysł bez sprzeciwu. Ich zapędy zostały skrócone dopiero tedy, gdy przyłapano ich na wsypywaniu ściółki do wszystkich możliwych butów w ośrodku.
- Ale tato! – jęczał blondynek.
Michał ciągnął go do pokoju za ucho.
- Synu, musimy sobie poważnie porozmawiać – ustawił syna przed sobą.
- O czym?
- O twoim zachowaniu.
- Będę miał karę? – zrobił smutną minkę.
- Jak najbardziej. Zapamiętasz na drugi raz, że tak się nie robi. Nie jesteś już malutkim dzidziusiem. Rozumiesz dużo rzeczy i wiesz, co wolno a co nie. Musisz się dobrze zachowywać i nie psocić tyle. Za karę masz szlaban na tydzień na telewizor.
- O nie! – krzyknął.
- O tak. Pamiętaj, że w domu też obowiązuje – zastrzegł brunet.
- Ale mama nie będzie wiedziała – kombinował chłopiec.
- Ja z twoją mamą porozmawiam – w progu stanęła Ania.
- Ciociu! Ratuj! – mały rzucił się na nią.
- Kolego, nabroiłeś, sam musisz odpokutować.
- Ale ja nie wytrzymam tydzień bez bajek – szlochał w jej spodnie.
- Mam sposób. Książki też są bardzo fajne. Będziemy czytać – blondynka uśmiechnęła się zachęcająco.
- Tatuś też mi poczyta?
- Ależ oczywiście – nie zważała na protestującego siatkarza.

<><><> 

                Dorota spojrzała na gruchającą przy śniadaniu parę. Czuła się bezużyteczna.
- Ja może wrócę do siebie i nie będę wam przeszkadzać? – zaproponowała.
- Oszalałaś? Dopiero co przyjechałaś. No już, Zbyszek, opanuj się – brunetka strąciła z siebie ręce chłopaka.
- Ja niedługo wyjeżdżam znowu, więc ktoś musi opiekować się moją mała dziewczynką – spojrzał czule na Justynę.
- Wielkolud! Nie podskakuj – rzuciła w niego ścierką.
- Wy chyba musicie się tak kłócić. Całkiem zabawnie wam to idzie – przyznała Doris.
- No bo my nie umiemy tak na poważnie, gdy nie ma powodu.
- Dokładnie kochanie – objął dziewczynę od tyłu.
- Będziecie niedługo jak Celi i Bartek. Papużki.
- Oj nasze papużki mają kryzys. Celuś do mnie dzwoniła. Wnioskuję po głosie, że za dobrze nie jest. Bartek jest zazdrosny o sąsiada. Oby nic poważnego – Jusia zmartwiła się na myśl o przyjaciółce.
- Ooo… A to ciekawe.
- Bartek jest strasznie uparty jak sobie coś ubzdura – odparł Zibi.
- Ja nie wiem jak tam się pogodzą. Byle przed jego wyjazdem.
- Wrócimy jeszcze na dzień przed Amerykami, to się dogadają.
- A ponoć Celi ma jechać z wami – mruknęła Justyna.
- Mogłaś mówić, że chcesz z nami lecieć. Bym coś załatwił.
- Oj kochanie, niepotrzebny wydatek i zamieszanie. Tęsknota nam dobrze zrobi.
- Nie będziesz o mnie zazdrosna? – odparł zawiedziony.
- Głupku, oczywiście, że będę. Taki już mój los, dziewczyny siatkarza, do którego wzdycha połowa nastolatek – zaśmiała się.
- Dla mnie liczysz się tylko ty i nasze dziecko – cmoknął ją.
- Jakie dziecko? – spytała zdumiona.
- No to, które dzisiaj spłodzimy – wyszczerzył się a Dorota wybuchła śmiechem.
- Zbigniew!

<><><> 

                No więc nocowałam w salonie. Pani Irena postanowiła odwiedzić dalszą rodzinę i wyjechała w świat. Kto by nadążył za tą kobietą? Pani Basia i pan Staszek bez moich wyjaśnień połapali się w sprawie. Nie odwrócili się ode mnie. Mimo to, czułam się obco. Bez swojego kąta. Mikołaj wielokrotnie przychodził i dzwonił, lecz odizolowałam się od niego. Chciałam, żeby Bartek to docenił, zauważył i zmienił zdanie. Ale od tamtego dnia nawet na mnie nie spojrzał. Jakbym była powietrzem albo pyłkiem kurzu. W porównaniu do tego, jak wcześniej obsypywał mnie pocałunkami i nie szczędził czułości, teraz był zimny jak lód, obcy.
                Zdecydowanie to nie był mój Bartosz. Placka nie ruszył, chociaż blacha była w lodówce. Jadł wszystko, czego ja nie tknęłam. Bolało, bardzo. W końcu dla niego rzuciłam wszystko. Z poprzedniego życia zostały mi tylko przyjaciółki. Może to była zła decyzja, żeby się związać z Kurkiem? O ile na początku było ok., to teraz są same problemy. Robert, ojciec siatkarza, Mikołaj… Nie śmiała się zwalić na głowę dziewczynom, a rodzicom ani śniłam pokazywać się na oczy. Nie dam im tej satysfakcji.

<><><> 

                Chciał iść i pokazać Mikołajowi, gdzie jego miejsce, ale się powstrzymał. Niepotrzebne mu bijatyki i zamieszki. Zgłosiłby go na policję i po karierze. Kochał siatkówkę i nie chciał jej poświęcać dla posiniaczonej twarzy dawnego kolegi. Ku ogromnemu zdziwieniu siatkarza, Cegielski sam go zaczepił.
- Cześć.
- Nie uważasz, że to troszkę bezczelne? – spytał Bartek, dalej oglądając półki sklepowe.
- Właśnie chciałem wyjaśnić to zajście.
- Daruj sobie. Nie zrobisz ze mnie głupka. Ładnie się opiekowałeś moją dziewczyną, gdy mnie nie było.
- Bartek! Na nic nie łączy. Wtedy miałem ją tylko posmarować olejkiem. Nie spaliśmy ze sobą!
- Powinieneś być aktorem, świetnie grasz – mruknął brunet.
- Przestań się zachowywać jak obrażony przedszkolak. Cecylia była ci wierna. To wspaniała dziewczyna.
- Tak, tak. Chyba mi nie powiesz, że cię nie pociąga?
- Oczywiście, że tak. Ona by cię nie zdradziła. Pogódź się z nią. Nie pozwól, żebyś ja stracił.
- Pewnie już przyleciała ci się pożalić. Pocieszyłeś ją w sypialni?
- Skoro wolisz tak myśleć… Żebyś tylko nie żałował.
                Zirytował go ten pseudo makaroniarz. Co on wiedział o Cecylii? Dobrze wiedział, co się działo i dostał próbkę na własne oczy. Poczuł chęć odreagowania. Na myśl przyszedł mu bar w najbliższym mieście. Kieliszek wydał się doskonałym sposobem na utopienie smutków. Nie przejmował się już niczym.
- Byle zapomnieć! – wypił do dna. – Jeszcze raz to samo!

<><><> 

                Nie mogłam długo zasnąć, a jeżeli mi się to udało, to strasznie nietrwale i nerwowo. Wiedziałam, że Bartek nie wrócił. On obecnie miał mnie gdzieś, a ja się o niego martwiłam. Mimo wszystko…
                Zesztywniałam na trzask drzwi frontowych. Wiedziałam, ze będzie musiał przejść przez salon. Wolałam udawać, że mnie nie ma.
- A co to za niewiasta śpi? Czekałaś aż Bartuś wróci? – zaczął bełkotać.
Wyczułam, że jest pijany. Nigdy go nie widziałam w takim stanie. Nie wiedziałam, jak się zachowuje po alkoholu.
- Już jestem – przysiadł koło mnie. – Śpisz?
- Yhy – mruknęłam spod kołdry.
- Szkoda nocy na sen. Mam lepszy pomysł – wlazł do mnie i próbował obmacywać.
- Przestań!
- Nie zgrywaj świętoszki! Mikołajowi dawałaś, to mi też możesz!
- Bartek! – przestraszyłam się, bo stawał się coraz nachalniejszy.
- No co? Nie zrobię ci gorzej. Mi chyba też coś się należy?
Szarpał moją piżamę, aż rozdarł koszulkę. Potem miętosił moje piersi i wkładał ręce do spodenek. Cały czas krzyczałam, biłam go rękoma i kopałam. Unieruchomił mnie, kładąc się na mnie.
- Proszę cię, przestań! Ja nie chcę! – na darmo próbowałam się wyrywać.
- Celi, współpracuj, bo ci zatkam usta moim sporym przyjacielem – zagroził, po czym zarechotał.
Ogarnął mnie strach. Całą twarz miałam zalaną łzami. Wiedziałam, że jeżeli się nie uwolnię, on mnie zgwałci. Był brutalny i zadał ból.
- Ratunku! Pomocy! – krzyknęłam resztkami sił.
- O ty zdziro!
Gdy wkładał mi już rękę do majtek, usłyszałam kroki jego dziadków.
- Co tu się dzieje? Bartoszu, co ty robisz? – do pomieszczenia wpadł pan Staszek i patrzył na nas z przerażeniem.
- Umilam sobie noc. Idź dziadku spać, ja się zajmę Cecylią.
- Złaź z niej i wynocha do siebie – warknął staruszek, patrząc na wnuka z pogardą. – Rano sobie porozmawiamy.
- Nic ci nie jest dziecinko? – obok mnie pojawiła się pani Basia.
Stać mnie było tylko na pokiwanie głową.
- Nie wiem, co w niego wstąpiło, żeby dopuszczać się takich okropieństw. Wiem, że to dla ciebie zbyt duży szok. No chodź tu – przytuliła mnie mocno a ja cicho załkałam.
- Jak on mógł się tak zachować? Własną dziewczynę doprowadzić do takiego stanu! Przydałoby się mu porządnie złoić skórę! – zaperzył się dziadek.
- Dziękuję – wykrztusiłam. – Zdążyliście…
- Całe szczęście. Chodź, położysz się ze mną a Stasiu tu sobie przekima. Bez sprzeciwów. Ze mną będziesz bezpieczna.
                Z trudem zasnęłam. Leżałam wtulona w panią Barbarę niczym we własną babcię. Ściskała mnie mocno i głaskała po głowie. Ta noc była jedną z najgorszych w moim życiu. Ranek był równie okropny. Wtedy tak naprawdę dotarło do mnie, co stało się wczoraj w salonie…

<><><> 

Leżał na łóżku i tępo wpatrywał się w sufit. Tak bardzo by chciał nie pamiętać, nie myśleć o tym albo żey to w ogóle nie miało miejsca. W czterech ścianach jego pokoju kołatał się strach. Zdominował go tak bardzo, że najchętniej by stąd nie wychodził i nikomu się nie pokazywał. Wiedział, że prędzej czy później musi się z tym zmierzyć. Z dziadkami i ich zawiedzionymi minami. Zawiódł ich, ale najbardziej siebie. Za to nie wiedział jak spojrzy w niebieskie oczy ukochanej, pełne łez, bo tak bardzo ją zranił. Niewyobrażalnie. Nawet nie myślał o tym, czy mu wybaczy. Sam sobie nie potrafił wybaczyć. Nigdy taki nie był po alkoholu. Bo chyba nigdy na tyle sobie nie pozwolił.
                Opłukał twarz zimną wodą i potarł dłońmi. Jeżeli by do nich nie zszedł, oni przyszliby do niego. Z ciężkim sercem poszedł ponieść konsekwencje swoich czynów.
- O, raczył się zjawić jaśnie pan. Dzisiaj humorek nie dopisuje?
Z tego wszystkiego nawet zapomniał o kacu. Ten moralny był silniejszy.
- Chcesz herbaty? – spytał dziadka.
- Mi tu nie zawracaj tyłka duperelami. Siadaj – powiedział ostro staruszek.
- Wiem, co powiesz.
- I powiem to, bo nie zamierzam ci ułatwiać. Wierzyć mi się nie chce, że mój własny wnuk dopuścił się takiego haniebnego czynu. Podobno ją kochasz…
- Bo kocham – przerwał brunet.
- Ale ktoś, kto kocha, nie robi takich rzeczy!
- Wiem… Ja… Gdybym był trzeźwy, to nigdy takiego czegoś bym nie zrobił.
- Ale nie byłeś. Mogę się tylko domyślać, co czuje Cecylia. Na razie twój widok będzie ją tylko ranił, dlatego myślę, że lepiej, żebyś wrócił do Nysy.

<><><> 

W Spale szykował się ciekawy sobotni wieczór. Daniel Castellani w reszta sztabu zaoferowała się doglądać dzieciaków tak, by siatkarze i ich wybranki mogli mieć czas tylko dla siebie. Założenie było takie: jeżeli ośrodek i sztab to przeżyją, to będzie dobrze.
                Jednak mały Olie za nic nie chciał się położyć. Biegał po pokoju i jeździł samochodzikiem. W końcu wyjechał i na korytarz. Michał i Ania pognali za nim.
- Olivier! – krzyczał za młodym tata.
- Nie złapiesz mnie – zaśmiał się malec i skręcił w lewo.
Ania została tu, gdyby chłopczyk zawrócił, a siatkarz pognał za szalonym małym kierowcą. Z daleka było słychać tylko „brum brum”. W końcu blondynek tak zapętlił, że wrócił z drugiej strony i skutecznie wyminął i ciocię i Winiara. Ten nie wyhamował po szaleńczej gonitwie i wpadł na blondynkę. Zupełny przypadek sprawił, że ich usta się zetknęły. Annę zmroziło. Nie wiedziała, co się dzieje. Wszystko trwało kilka sekund, jakże przyjemnych sekund.  Wstali z podłogi, przeprosili się i rozeszli do pokoi.
                Kolejny raz usiłował porozmawiać z żoną, a ona skutecznie odrzucała jego połączenia. Nie wiedział, co jest grane. Zamknął oczy. Na myśl przyszła mu tylko jedna zaskakująca rzecz.
                Wtargnął do pokoju dziewczyny. Siedziała przy laptopie i spojrzała na niego zaskoczona.
- Coś się stało? – spytała z troską.
- Wybacz Aniu, ale muszę cię pocałować – oznajmił i porwał ją w ramiona.
Teraz połączył ich usta w najprawdziwszym pocałunku. Bez ostrzeżenia, tak po prostu stał i ją całował, w jej własnym pokoju. Kompletnie nie wiedziała, jak zareagować, a jedyna myśl, która ją naszła, to by nie przerywać. Nigdy nie pomyślałaby, że jego usta tak dobrze smakują.


<><><><><><><><><><><><><><><><><> 


Witam was wszystkie serdecznie :)
I w tym momencie pożałowałyście tego, że tak się domagałyście o nowy odcinek i wam się go odechciało, prawda? 

Wiem, jestem okrutna i w ogóle. Miałam taki kaprys. Czasem mam humor na psucie. Szatański pomysł mi zagościł w głowie i oto efekty. 

Chciałabym wam wszystkim z całego serca podziękować za to, że tu ze mną jesteście i tak licznie czytacie i komentujecie :* doceniam to wszystko i jestem wdzięczna, bo to taki pozytywny impuls do dalszej pracy :)

Lubicie mnie po tym jeszcze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz