Łączna liczba wyświetleń

29 sie 2011

#38# Nic nie jest łatwe



                Nie pamiętał, jak się spakował, jak wsiadł do samochodu i przejechał trasę prowadzącą do rodzinnego miasta. Wszystko robił automatycznie, błądząc myślami gdzieś w przestworzach. Za to doskonale pamiętał spojrzenie smutnych niebieskich oczu, wyglądających ukradkiem przez okno. Nie pozwolili mu się z nią zobaczyć. Chociaż nie wiedział, jak sobie to wyobrażał w obliczu ostatnich wydarzeń.
                Ciężko wzdychając, przekroczył próg domu. Spodziewał się czułego przywitania ze strony rodziców, a nie tego, co zastał. Zasłonięte żaluzje nie wpuszczały do pokoi zbyt wiele światła. Bartek rozjaśnił pomieszczenie, ale wtedy ujrzał  kupkę naczyń do zmywania, kilka kartonów po jedzeniu na wynos i napoczęty czteropak koło telewizora. Mama nigdy nie dopuściłaby do takiego nieporządku. Z obawą wszedł na piętro. Ktoś musiał być w domu. W sypialni zobaczył śpiącego w najlepsze ojca. Podszedł do okna i podciągnął rolety.
- Co do licha… - wymruczał Kurek senior, zakrywając głowę kołdrą.
- Cześć tato. Miło cię widzieć.
- Bartek? Co ty tu robisz? – mężczyzna przysiadł zdumiony.
- Dostałem wolne, to przyjechałem do domu. To takie dziwne?
- Myślałem, że już pognałeś do tej swojej. Chyba jej nie przywiozłeś?
- Nie. Jestem sam. Z Cecylią kiepska sprawa… - mruknął brunet.
- Nie przejmuj się. Zerwiecie i po kłopocie. Jak dobrze, że jesteś. Chyba kochasz swojego starego ojca – przytulił syna.
- Ale ja nie chcę zrywać – rzucił niemrawo przyjmujący.
- Ja od razu wiedziałem, co się święci, jak ją zobaczyłem. Nie przejmuj się tak nią – Adam chciał go pocieszyć.
- Chciałbym…
- Więc teraz ogarniemy na dole, bo Roman wpada z rodzinką.
- A gdzie mama?
- Pojechała zaraz po tobie. Nie wiem, co widzieliście w tej dziewusze, ale wszystkich zwiodła na manowce. Przejrzałeś już.
- Tato…
- Córka Romka musiała już porządnie wyrosnąć. Będzie miała koło 19. Ostatni raz widziałem ją na weselu Tadzia, 5 lat temu – mężczyzna nawijał dalej.

<><><> 

                Dziewczyny spały w łóżku rozwalone jak długie. Leżały brzuchami do góry prawie do południa. Wszystko przez to, że wczoraj nieźle zabalowały w towarzystwie przypadkowo spotkanych facetów. Nikogo nie przyprowadziły na noc, bo bez przesady. Pierwsza zerwała się Justyna.
- O matko! Już 11. Za 15 minut musze być na spotkaniu.
- Co tak dramatyzujesz? Dzisiaj? Spotkanie? – spojrzała na nią krzywo druga brunetka.
- Mieliśmy dopracować szczegóły takiej akcji dla dzieciaków. Paczką z uczelni. Matko, kompletnie mi z głowy wyleciało.
- Nie dramatyzuj. Ubieraj się, ja zrobię śniadanie, a potem wsiądziesz w tramwaj.
- Dzięki kochana – cmoknęła przyjaciółkę w policzek.
                W trakcie przygotowywania posiłku młodsza brunetka otrzymała niespodziewanego smsa.
- Dzień dobry Czarnej Damie. Chyba już wstałaś? Śniadanko zjedzone? – przeczytała z uśmiechem i odpisała.
Czyli Andrzejek jeszcze żyje? Miło, że o mnie pamiętasz. Może chcesz mi zrobić jedzonko?
Dla ciebie bije moje serce. Jak mógłbym zapomnieć. Ja bardzo chętnie. Tylko zanim bym do ciebie dotarł…
Tak słodzisz od rana. Ale ja teraz w Warszawie, to jeszcze dalej :(
Ooo, a ja jak się okazuje nieopodal. 2 godzinki i możemy zjeść obiad. Hmm?

- Z nieba mi spadasz – wydusiła Jusia zajadając kanapki.
- Wiadomo. Obiad też zrobić?
- Nie. Nie wrócę za szybko, raczej wieczorem. Wybacz, że ci dzisiaj nie dotrzymam towarzystwa.
- Nic się nie stało. Poradzę sobie – uśmiechnęła się Dorota.
Gdy tylko starsza opuściła mieszkanie, ona chwyciła za telefon.
No to czekam na ciebie.

                W końcu usłyszała upragniony dzwonek do drzwi. Otworzyła, ale ktoś od razu przyciągnął ją do siebie.
- Tęskniłem – wymruczał jej brunet do ucha.
- Ja też. Gdzie ty byłeś?
- A w Bydgoszczy – odparł z tajemniczym uśmiechem.
- Chodź, bo kuchnia czeka. Słyszałam, że robisz obiad – zaśmiała się dziewczyna i weszli do mieszkania.
- Mmm… Teraz już wiem, gdzie się stołować – Dorota gładziła się po brzuchu.
- Hmm? – spojrzał na nią pytająco.
- No u Gawrona.
- Ja ci dam Gawrona! – oburzył się i ruszył w jej kierunku.
- Nie szamocz mną, bo zwrócę to dobre jedzenie.
- W takim razie za karę robisz deser – wytknął język.
- Zastanówmy się… Może być? – spytała i ściągnęła koszulkę.
Granatowy stanik brunetki podziałała na siatkarza.
- Wiesz, co lubię…
- Chciałabym zjeść z łóżku – podążyła do sypialni.
Będzie potem musiała najwyżej zmienić pościel.
- Schrupię cię do ostatniej kruszynki – oznajmił, przymykając drzwi.
- Czekam.
Dorota rozłożyła się na łóżku i czekała na Wronę. Chłopak zrzucił z siebie zbędne rzeczy i dopadł dziewczynę. Całowali się łapczywie. Ściągnął z brunetki bieliznę, chociaż mu się podobała. Ale teraz nie czas na zachwycanie się ciuchami. Poczuł, że nie ma na sobie bokserek i wiedział, kogo to sprawka. Bardzo długo trwali w cielesnym uścisku. Chcieli byś jak najbliżej siebie, jak najciaśniej się połączyć. Ledwo skończyli, Andrzej miał ochotę na jeszcze.
- Chodź, usiądź tutaj – poklepał się po podbrzuszu.
- A nie niżej? – brunetka podniosła brew do góry.
- Niegrzeczna dziewczynka…
- Kurna! – usłyszeli z korytarza.
- Szybko, chowaj się! – szepnęła Doris i zaczęła się ubierać.
- Ale gdzie? – chłopak ściskając w dłoniach swoje rzeczy, rozglądał się po pokoju.
- Tu! – towarzyszka wepchnęła go do szafy. – Dla dobra twojego i mojego, ściśnij się – przymknęła drzwiczki.
- Położyłaś się z powrotem do łóżka? Cholerne pudełka. Wszystko zwaliłam w korytarzu – zaglądnęła Jusia.
- Tak jakoś. Miałam wybrać rzeczy do prania – mruknęła.
- Może rzeczywiście się połóż. Jakaś rozpalona jesteś. Ja zrobię to pranie – dziewczyna zmierzała do szafy.
- Nie musisz teraz – protestowała brązowooka.
- Spoko. Co my tu mamy? – zajrzała do środka. – To do prania, to też brudne. Czemu chowam do szafy takie rzeczy? Cześć Andrzej. Mama zawsze mnie za to wyzywała – mruczała do siebie Justyna.
Po kilku sekundach przeanalizowała swoje słowa i z powrotem zerknęła do szafy.
- Czemu Wrona siedzi goły w mojej szafie?

<><><> 

                On odjechał, a ja zostałam. Jutro i tak wracał do Spały. Liga Światowa zaczynała się lada moment wyjazdem do Niemiec. Nie wiedziałam czy będę na tyle silna, by ich obejrzeć w telewizji. Największym znakiem zapytania był wyjazd do Ameryk. Jak ja miałam normalnie z nim funkcjonować? Przekonałam się, że widocznie nie znam go tak dobrze.
- Wszystko w porządku? – usłyszałam zatroskany męski głos.
- Mikołaj… Nie mam siły na rozmowę…
- Chciałem przeprosić. Przeze mnie się pokłóciliście.
- Uwierz, tamta sytuacja to pikuś. Nie zawracaj sobie głowy. Wszystko było dozwolone.
- Celuś – próbował mnie przytulić.
- lepiej nie spoufalaj się ze mną. Nie chcę, żeby ci się coś stało. Bartka mogą ponieść emocje… - tłumaczyłam, odsuwając się.
- Przecież wyjechał. Nie mogę cię jakoś pocieszyć? – spytał zdumiony.
- Nie… Nie wiem… Nic już nie wiem. Proszę, wyjdź.
- Co on zrobił, że jesteś w takim stanie? – podszedł i spojrzał mi w oczy.
Uciekłam wzrokiem gdzieś na ścianę. To nie była jego sprawa.
- Nic. Po prostu chcę być sama. Jak coś, to dam ci znać. Dzięki.
- Kochanie, chodź coś zjeść.
- Dziękuję pani, ale nie mam jakoś apetytu – mruknęłam.
- Musisz się dobrze odżywiać. Chodź, nie będziesz tu siedzieć cały dzień – staruszka pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła do kuchni.
- Dzień dobry Celi – jej mąż przywitał mnie uśmiechem.
- To co? Jajecznica?
                Czułam się okropnie. Wszystko siedziało we mnie i pęczniało. Jakbym połknęła wielką fasolkę, która teraz kiełkowała. Nawet płacz nie pomagał i oczy miałam suche. Wystawiłam poduszkę na balkon, mokra od moich emocji. Chciałam z kimś o tym wszystkim porozmawiać. Z kimś obiektywnym, bo ja nie byłam zdolna do takiej oceny. Nie wiedziałam czy to koniec związku… Dalej kochałam niebieskookiego bruneta, choć ostatnio okazał się potworem.
- Słucham?
- Cześć. Masz czas na pogawędkę? – spytałam nieśmiało.
- Zależy jaką – odparła zaciekawiona.
- Proszę, pomóż mi. Tylko ty mi zostałaś – niespodziewanie się rozkleiłam.
- Matko, co się stało?
- On… Bar… on chciał… mnie zgwałcić – jakimś cudem przeszło mi to przez gardło.
- Co?! Niech ja go dorwę! Gdzie ty jesteś? Nadal z nim?
- Jego dziadkowie mnie w porę uratowali. Zostałam z nimi, a jego odesłali do Nysy.
- Dzięki Bogu. Słoneczko, jak się czujesz?
- Okropnie, fatalnie i sama nie wiem, co jeszcze… On był kompletnie pijany. Nigdy go takiego nie widziałam. Nie mam pojęcia, co teraz będzie.
- Kochanie, rozumiem cię. Alkohol mu widocznie rozum odebrał. Nie myśl o tym teraz – dodawała mi otuchy.
Tylko cicho westchnęłam.
- Mam przyjechać? – usłyszałam propozycję.
- Nie będę cię targać taki kawał Polski.
- kochanie, nie chcę, żebyś była z tym sama – wyznała ciepłym głosem.
- Jeżeli myślisz, że sobie coś zrobię, to jesteś w błędzie.
- To nie o to chodzi. Wiem, że z kimś łatwiej to znieść.
- Na razie zostań w Warszawie sobie. Muszę to sama strawić. Myślisz, że powinnam go po tym zostawić?
- Wiesz… To tylko twoja sprawa, co z tym zrobisz. Jak się po tym zachował?
- Nie widziałam go. Dopiero przez okno, gdy wyjeżdżał. Dziadkowie nie dali mu do mnie przyjść.
- Może to i lepiej kochanie – stwierdziła.
- Jakoś to przeżyję… Tylko nie wiem czy będę potrafiła mi wybaczyć…

<><><> 

- Aniu, odpruł mi się guzik – dało się słyszeć w drzwiach. – Mogłabyś… mi.. przy… szyć.. – wypowiedź uległa zniekształceniu, gdy Bąkiewicz zobaczył, co zastał.
Para oderwała się od siebie z wypiekami na twarzach. Poczuli się jak nastolatki przyłapane przez rodziców.
- jasne, daj tą koszulę – dziewczyna próbowała ukryć zakłopotanie.
- Zostawiam ci ją. Misiek, moglibyśmy pogadać? – spojrzał na Winiara.
- Pewnie. Dobranoc Aniu – przesłał dziewczynie zniewalający uśmiech.
                Przez chwilę na korytarzu panowała cisza. Starszy Michał nie wiedział, jak zacząć. Miał całkowity mętlik w głowie.
- Ze też musiałem na to wejść – mruknął.
- Trudno. Stało się. Mogę liczyć na twoją dyskrecję?
- Boże, Winiar, co ty wyprawiasz? W Bełchatowie czeka Dagmara, a ty uwodzisz tutaj biedną Anię.
- No nie wiem, czy czeka… Coraz gorzej między nami. Ma mnie w dupie. A Ania… Jest tak blisko… Jesteśmy przyjaciółmi.
- Właśnie widziałem jak bliskimi…
- Oj Bąku, wiem, że nie powinienem. Obiecuję, że to się nie powtórzy – przysięgał Michał.
- Jeżeli rzeczywiście wam z Dagą nie wypali, to proszę bardzo. Ale dopóki masz żonę, to ją uszanuj i bądź wierny. Żadna kobieta nie zasługuje na zdradę. W dodatku mieszasz w to niczemu winną Ankę.
- Moja wina, moja bardzo wielka wina – Winiarski zaczął bić się w piersi.
- Nie żartuj sobie z tego!
- Wiem, przepraszam – mruknął i zaszył się w pokoju.

<><><> 

                Andrzej musiał już wracać do Częstochowy, więc Dorota odprowadziła go na dworzec. Myślała także o Krzyśku, który też czekał na jakiś znak od niej. Zamyślona weszła do mieszkania. Zobaczyła, że Justyna kończy rozmawiać przez telefon.
- Słuchaj, jeśli chodzi o tą szafę… - zaczęła, nie wiedząc jak się wytłumaczyć.
- Nie przejmuj się. Nie mam o co się gniewać. Chowałaś go przede mną? – uśmiechnęła się właścicielka mieszkania.
- Yyy.. No tak…
- O matko, ja wam przeszkodziłam, tak? – Jusia skojarzyła fakty.
- Tak jakby. Było już po wszystkim i szykowaliśmy się do powtórki. Ale co za dużo, to niezdrowo – wyszczerzone kły Doroty mówiły wszystko.


<><><><><><><><><><><><><><><><><> 


Zatem z okazji Bartkowych urodzin, dodałam wam rozdział :)
Dla samego solenizanta wszystkie dobrego, ogrom zdrowia i odporności na kontuzje, sukcesów w sporcie i życiu prywatnym :*
Rozdział dedykowany symbolicznie Bartoszowi Ka.

ale faktycznie, to Natalenie ;*
Bo tak na niego czekała i czekała i czekała :)
I za to, że mnie swoim komentarzem natchnęła :)

Myślę, że pewna panienka tez się ucieszy z odcinka i obecności drugiego Michała, Michała Be :D Pozdrowienia dla Tea :)

No to następny już w roku szkolnym ;p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz