Łączna liczba wyświetleń

15 lip 2012

#49# Żegnam sen, co się prześnił.


Bartman musiał otwarcie przyznać, że odnowienie znajomości z Andżeliką dodało mu odrobinę energii i chęci do życia. Ładował przy niej swoje akumulatory w radość, której brakowało mu ostatnimi czasy. Postanowił skorzystać z okazji do spotykania się z koleżanką, gdyż w domu nie miał czego szukać. Opryskliwość ukochanej dawała się siatkarzowi nieźle we znaki. Postanowił, że Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.
- Dzięki. Przynajmniej miałem z kim o tym pogadać – powiedział Zbyszek, będąc na kolejnym spotkaniu ze starą znajomą.
- Nie ma sprawy. Cieszę się, że na siebie wpadliśmy. Chyba brakowało mi tej znajomości – odpowiedziała Andżela.
- Serio? - uśmiechnął się lekko.
- Pewnie. Z twoim poczuciem humoru nie można się nudzić. Tak nagle zniknąłeś... Wiedziałam, że to kontrakt zmusił cię do wyjazdu. Kiedyś myślałam... Z resztą, nie ważne. Cieszę się tym, co jest teraz.
- Kontrakt, kontrakt. Co sobie myślałaś? Hmm? - zaciekawiło go zmieszanie się dziewczyny.
- Nie ważne. Wspominam stare czasy, to nic wielkiego. Kontakt się urwał, stara zażyłość znikła, z czasem zapomniałam. A teraz proszę. Gdyby ktoś powiedział mi przed godziną, że spotkam starego przyjaciela, chyba bym się roześmiała – dziewczyna zmieniła temat.
- Przyznaj, podkochiwałaś się we mnie? - Zbyszka oświeciło.
- To było dawno i nieprawda - odparła krótko, czerwieniąc się lekko.
- O jacie. Kompletnie nie miałem o tym pojęcia. Nigdy bym nie pomyślał, że ta mądra i zdolna uczennica może zwrócić uwagę na klasowego pajaca - roześmiał się. Pierwszy raz od ostatnich dni.
- No widzisz... - spojrzała na niego, przygryzając nieznacznie wargę. Podobał się jej dźwięk jego śmiechu. Siatkarz wyraźnie się rozluźnił, znowu był tym dawnym Zbyszkiem, który niszczył każdą lekcję w szkole. - Właśnie tym pajacowaniem kupiłeś serca większości dziewczyn ze szkoły.
- O nich to wiedziałem. Nie kryły się ze swoimi uczuciami. Ale ty... Myślałem, że lubisz się tylko i wyłącznie ze mnie pośmiać.
- Bo tak było. Ale wiesz, podobno kujonów i pajaców najlepiej się pamięta. Wlazłeś mi do głowy i jej nie opuściłeś. Te kilka lat... Chętnie do nich wracam. Żałuję tylko, że wszystko potoczyło się w tym kierunku... Oczywiście, cieszę się z twojej kariery i rozwoju, to najważniejsze. Ale brakowało mi tych rozmów, spotkań. Nie wiem, czy wiązało się to z moimi silnymi uczuciami, czy po prostu naszą przyjaźnią.
- Przynajmniej ja byłem zdania, że lubisz ze mną po prostu gadać. Niezobowiązująco. Gdybyś dała jakiś znak, kto wie. Może zabrałbym cię do Włoch - zażartował przyjmujący.
- Zrobiłbyś to? - spojrzała na niego spod rzęs, a ten drgnął lekko. Nie spuścił jednak wzroku, zielone tęczówki dziewczyny przyciągały go niczym magnes. - Czasem żałuję. Może teraz…
- Żylibyśmy sobie w domku na południu Włoch z gromadką dzieci, co nie? Możemy gdybać. No ale jest jak jest - brunet wyprostował się na fotelu.
- Chodzilibyśmy co weekend na plażę, wieczorne spacery brzegiem morza... Maluchy byłyby podobne do ciebie. Ale to ja wybrałabym psiaka. Trochę większego, niż twój... Jak on się nazywa? - zaśmiała się, patrząc na spokojnie leżącego yorka, który najwyraźniej znudzony uciął sobie drzemkę.
- Bobek. Masz jakiegoś pupila? - spytał, nie chcąc kontynuować mrzonek o wspólnym życiu.
- Rozglądam się za jakimś. Nie często mam na to czas, ale smutno jest siedzieć samemu wieczorem w domu.
- Dokładnie. A taki zwierzak daje tyle radości - Zibi podrapał psa za uchem.
- Tym bardziej będę się z tą decyzją śpieszyć. Może kiedyś znowu wpadniemy na siebie podczas spaceru?
- Tylko jak kupisz suczkę, to ich nie rozdzielimy tak łatwo - zaśmiał się.
- Kobieta kobietę zrozumie - uśmiechnęła się również, odkładając filiżankę na spodek. Zerknęła odruchowo na zegarek, po czym uniosła brwi w geście zdziwienia. - Późno się zrobiło, chyba czas wracać. Przynajmniej ominę największe korki. Widać jest jeszcze jeden plus tego spotkania.
- Dobrze, że na coś się przydałem - podsumował Zbyszek. - To się zdzwonimy jakby co?
- Będę czekać - poprawiła torebkę na ramieniu, po czym stanęła na palcach i pocałowała go w policzek. - Dzięki za dzisiaj. Nawet nie wiesz, jak cieszę się z tego spotkania.
- Ja też. Pa, Andżela - pomachał rudowłosej i odszedł ze smyczą w dłoni.

<><><> 

                Justyna usiadła przed lustrem i spojrzała na swoje odbicie. Na chwilkę zerknęła w dół na płaski brzuch. Gdyby nie poroniła, teraz byłby już on okrąglutki. Nie, nie mogła w ten sposób liczyć czasu. Niedawno dotarło do niej, że rani Zbyszka. Momentem przełomowym była ich kolejna kłótnia, po której wyszła wściekła do siebie, a gdy wróciła za kilka minut, brunet siedział na podłodze pod ścianą. Dziewczyna zobaczyła męskie łzy.
                Płakał przez nią, bo traktowała go, jakby był nikim. Dopiero wtedy pojęła, że ból ojca może istnieć, że on chciał tego dziecka tak samo mocno jak ona. Brunetka miała ochotę podbiec i przytulić chłopaka, ale coś zatrzymało ją w progu drzwi. Jakby zareagował na taki gest? Mógłby ją odtrącić, odepchnąć, być normalnie w świecie zły, bo widziała go rozklejonego.
Musiała działać jak najszybciej, żeby go nie stracić. Wiedziała, że z kimś się spotyka. Nie spytała siatkarza o nic, żeby nie wyjść na zaborczą. W głębi duszy bardzo bolało ją to, że z tamtą dziewczyną miał pozytywne relacje. Zibi wracał zawsze roześmiany, w świetnym humorze. Ewidentnie był pod wpływem uroku nieznajomej rudowłosej. Z Jusią dawno tak dobrze się razem nie bawili. Teraz przyjmujący odwrócił role i czuła wyraźnie, że zbywa ją i ignoruje większość pytań. Justyna zdawała sobie sprawę, że to zemsta. Bardzo bolesna zemsta.
Któregoś dnia nie wytrzymała. Poczuła chęć zmiany, przywrócenia dawnych emocji. Gdy tylko siatkarz wyszedł na trening po południu, ona zaczęła wertować książkę kucharską. Od bardzo długiego czasu wyszła na świeże powietrze i uśmiechała się do ludzi w koło. Kasjerce w sklepie życzyła miłego dnia, mając nadzieję, że to samo spotka ją.
Brunetka resztę czasu spędziła w kuchni, pilnując swojej potrawy oraz w łazience, by dobrze się prezentować. Wyciągnęła z szafy zapomnianą ciemnozieloną sukienkę i z chęcią włożyła ją na siebie. Pospiesznie narzuciła fartuch, słysząc skwierczenie na patelni. Justyna zdążyła wcześniej nakryć stół i ustawić kilka świeczek. Na środku postawiła naczynie żaroodporne z daniem wieczoru. W końcu usłyszała wyczekiwany brzdęk zamka.
- Cześć kochanie – powiedziała, ciskając w kąt fartuszek.
- Hej – mruknął brunet i rzucił w kąt swoją torbę. Nawet nie zajrzał do salonu tylko od razu ruszył do łazienki.
- Umyj się, a potem mógłbyś przyjść? Zrobiłam kolację – rzuciła za nim.
- Dzięki, ale jadłem wcześniej na mieście i nie jestem głodny. Możesz zjeść sama – odparł brunet beznamiętnym tonem.
Dziewczyna opadła bezradnie na jedno z krzeseł. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewała. Z wściekłości rzuciła ścierką na podłogę. Nie tak to miało wyglądać. Zdecydowanie nie tak. Skoro tak ma być zawsze, to chyba będzie musiała wyjechać. Niewiele myśląc rozbiła dla odreagowania talerz. Zaraz potem usłyszała dzwoniący telefon.
- Tak, słucham?
- Pani Justyna Smolarczyk? – po drugiej stronie zabrzmiał męski głos.
- Przy telefonie – odpowiedziała niepewnie.
- Dzwonię ze szpitala. Przebywa u nas pani Cecylia Mazurkiewicz. Mogłaby pani przyjechać? Pacjentka jest w bardzo ciężkim stanie i szukamy jej bliskich…
- Oczywiście – odparła machinalnie i miała wrażenie, że stało się coś złego.

<><><> 

                Siedział na krawędzi stołu, a między jego nogami stała blondynka i pochylała się nad nim. Skrzętnie uwijała się przy opatrywaniu rany. Tak jak obiecała, zabrała Michała do domu, by odkazić skaleczenie. Chłopak przyglądał się uważnie jej sylwetce, dopóki nie poczuł silnego pieczenia.
- Ssss...
- Oj, przestań. Przecież to nic takiego. Staram się być delikatna – wytłumaczyła Ania. - Jak będziesz grzeczny, to dostaniesz nagrodę.
- Ja zawsze jestem grzeczny. Nagrodę? A jaką?
- Michaś… - zaśmiała się, odstawiając buteleczkę z wodą utlenioną na stoli. - Niespodzianki chyba mają to do siebie, że są niespodziewane, prawda?
- No chyba tak - podrapał się po głowie. - Ale chyba swojemu rycerzowi powiesz? - przytrzymał ją przy sobie i położył ręce na jej biodrach.
- Aleś ty ciekawski... – mruknęła dziewczyna i popatrzyła na jego usta. Rozcięcia prawie nie było widać, więc nie trzeba będzie się tłumaczyć przed kolegami. - Właściwie to...
Nie zdążyła dokończyć, gdyż uniemożliwił jej to przyjmujący, dotykając jej warg. Nawet nie zorientowała się, kiedy pochylił się nad nią i pocałował z zaskoczenia. Przez moment nie wiedziała, gdzie się znajduje.
- Michał, ja... - powiedziała cicho, odrywając swoje usta od jego. - Nie powinniśmy.
- Ale dlaczego? Przecież jestem twoim bohaterem. Chyba należy mi się coś w nagrodę? Ręka królewny albo coś – mruknął z uśmiechem na ustach brunet.
- Królestwa raczej nie dostaniesz. - zaśmiała się.
- A może jedną noc w twoim królestwie? – zrobił dwuznaczną minę.
- Książę Michał chyba pomylił bajki - chciała się od niego odsunąć, ale on tylko przyciągnął ją bliżej do siebie.
- Książę Michał pyta czy Królewna Anna chce z nim razem rządzić królestwem - spojrzał jej głęboko w oczy.
- W każdej bajce jest jakaś zła królowa. - powiedziała cicho Ania, nieznacznie przybliżając swoją twarz do jego. Teraz ich usta dzieliło już tylko kilka centymetrów.
- Ale miłość zawsze zwycięża - siatkarz pocałował delikatnie dziewczynę, a nie napotykając oporu zaczął to robić bardziej zachłannie.

<><><> 

                Delikatnie zamrugałam powiekami. Poczułam uścisk czyjejś dłoni. Mrużąc oczy przed jaskrawym światłem lampy, próbowałam rozpoznać sylwetkę obok mnie.
- Spokojnie, bo oślepniesz. Przyzwyczaj źrenice – cicho powiedziała brunetka. – Oj Celi…
- Moja głowa… Wszystko mnie boli… - próbowałam się podnieść. Z pomocą przyszła mi przyjaciółka, podsuwając poduszkę pod plecy.
- Nie możesz się przemęczać, w końcu byłaś w śpiączce. Dowiem się, jak się tu znalazłaś i dlaczego ja nic nie wiem? – spojrzała na mnie poważnym wzrokiem.
- Który dzisiaj mamy?
- Eee… 10 lipca? – odparła zdumiona dziewczyna.
- Boże… - zajrzałam szybko pod kołdrę. Mój brzuch był płaski. To był tylko sen. - To był sen! – wykrzyknęłam na głos.
- Wszystko w porządku? – Jusia wydawała się wątpić w mój stan zdrowia psychicznego.
- Miałam straszny sen. Znaczy… Ciąża nie jest straszna, ale miałam wybierać dziecko albo ja… Uff… - przetarłam czoło. – Przepraszam.
- Czekałam na to. Wiesz, jak się przestraszyłam? Dlaczego milczysz cały czas? Dopiero gdy dzieje się coś poważnego, dowiaduję się, że masz problemy – mruknęła.
- Nie chciałam ci zawracać głowy drobnostką… - zaczęłam, ale przyjaciółka zmroziła mnie wzrokiem. – To tylko choroba, ale uleczalna. Naprawdę sobie poradzę i szkoda twoich nerwów – uśmiechnęłam się blado.
- Przecież cię kocham, głupia. Jak mogę się nie przejmować?
- Przepraszam jeszcze raz. Obiecuję poprawę. A jak tam ze Zbyszkiem we Wrocławiu? – zagadnęłam, ale zobaczyłam, że to jednak był zły pomysł.
- Właśnie przyjechałam tu… z walizką. Wyprowadziłam się od niego – oznajmiła brunetka, odwracając wzrok. – Straciłam jego dziecko…
- Justynko, kochanie – złapałam ją za rękę ze łzami w oczach. – Co się z nami stało? Kiedyś rozmawiałyśmy o wszystkim. Jak się czujesz?
- Nie byłam sobą od czasu… - jej głos się załamał. – I chyba straciłam też Zbyszka…
W ciągu kilkunastu minut nadrobiłyśmy to, co działo się u mnie i u niej. Jednak ja nie miałam odwagi powiedzieć o faktycznym stanie mojej choroby i Robercie. Wytarłam chusteczką swoje łzy i te przyjaciółki też.
- Nie płacz skarbie. Może po jakimś czasie wam przejdzie i wrócicie do siebie. To było traumatyczne przeżycie, ale wszystko można pokonać. Skoro nie chcesz wracać do Warszawy, to może jedź do Płocka, do rodziców? – zaproponowałam.
- Wiesz, chyba masz rację. Nie obawiaj się Celuś, nic twoim nie powiem – przytuliła mnie.
Pomyślałam, że właśnie takiej osoby mi brakowało oraz że niedługo moi rodzicie sami się o mnie dowiedzą. Bo… Tak. Zdecydowałam. Propozycja Roberta nie była obietnicą raju, ale dawała szansę na przeżycie. Nie pozostawało mi nic innego, jak przystać na nią. Postanowione.

<><><> 

- Dzień dobry królewno – obudził ją czuły dotyk dłoni siatkarza na policzku.
- Heej.
- Wyspałaś się? Chłopacy zawsze mówili, że głośno chrapię – Michał przyglądał się twarzy dziewczyny.
- Dziękuję, dobrze. No, może trochę chrapałeś. Przepraszam, jechałeś równo! – parsknęła śmiechem.
- Eeeej! Nieładnie, nieładnie. Powinnaś powiedzieć raczej coś w stylu: nawet gdy chrapiesz, jesteś słodki – strzelił szeroki uśmiech.
- Wiesz, że nie potrafię kłamać - zaśmiała się, widząc jego zdezorientowaną minę. - No dobrze. Jesteś słodki.
- No i to chciałem usłyszeć. Ty też jesteś całkiem słodziutka – wymruczał Winiarski.
- Dobra, dobra. Przyznaj się od razu, że czegoś chcesz.
- Przejrzałaś mnie. Poproszę buziaka, o tutaj - pokazał na ułożone w dzióbek usta.
- No wiesz, tak od rana? Ty to jakiś niewyżyty jesteś! - zaśmiała się, ale spełniła jego prośbę.
Siatkarz natychmiast pochwycił Anię w swoje ramiona i przyssał się na dobre. Nie mógł się opanować, gdy była tak blisko.
- Niewyżyty to bym był, gdybym chciał gdzie indziej buziaka - zarechotał.
- Misiek! Jesteś niemożliwy! Wiesz co? Idę sobie – rzuciła blondynka z wyrzutem i usiadła na łóżku z zamiarem opuszczenia pokoju.
- Nie chcę nic mówić, ale to twoje mieszkanie. Mnie powinnaś wyrzucić - odparł z rozbrajającym uśmiechem.
- Noo too... Ty sobie pójdziesz.
- Ale przecież byłem grzeczny... – brunet zmarkotniał.
- Dobra już, dobra. Nie mądruj tak. Zjadłbyś coś..? – spytała Anna.
- Głupie pytanie. Głodny Michaś to zły Michaś.
- Noo... To możesz zrobić jakieś śniadanie, wiesz, gdzie jest kuchnia. A ja w tym czasie zajmę łazienkę... - próbowała się powoli wymknąć, okrywając się kołdrą. Stała prawie przy drzwiach, gdy Michał doskoczył do niej. Ania zaśmiała się tylko, widząc, że siatkarz nie zdaje sobie sprawy z kompletnego braku ubrań. Wykorzystując jego zmieszanie, uciekła do łazienki.
- I tak wszystko widziałem - krzyknął za nią i pomaszerował do kuchni. Czas zabawić się w kucharza. - Co my tu mamy? – Misiek zajrzał do lodówki.

- Smakowicie pachnie... Michał, mógłbyś się ubrać! - Ania weszła do kuchni kilka minut później i aż stanęła ze zdziwienia. Mężczyzna stał za stołem kompletnie nagi, przynajmniej tak jej się wydawało.
- No przecież jestem ubrany - wyszczerzył się i zaprezentował blondynce swoje slipki.
- Ech... Mącisz mi w głowie - palnęła i niemalże od razu zakryła usta dłonią. Winiar tylko parsknął śmiechem.
- No nic nie poradzę, taki już jestem sexy.
- Dobra już dobra, panie Doskonały. Co tam pichcisz? – zajrzała mu przez ramię.
- Doskonałą jajecznicę – odparł dumny z siebie.
- Doskonale! Umieram z głodu! - zaśmiała się dziewczyna i usiadła przy nakrytym stole.
- Nie za dobrze masz? Dzisiaj  śniadanie pod nos, wczoraj kolacja do łóżka – bełchatowianin zerknął kątem oka na ukochaną.
- Nazwiesz siebie kolacją? Bardziej deserem, choć trochę wybrakowanym. Nie miałeś wisienki! Poza tym, jestem kobietą, należą mi się pewne przywileje – wzruszyła ramionami z beztroskim wyrazem twarzy.
- Dokładnie to miałem na myśli. Ej ej ej, żadnym wybrakowanym. Nie było wisienki, ale był banan i dwie pomarańcze - poruszył brwiami.
- Michał, proszę cię… - dziewczyna spojrzała na niego z krzywym uśmiechem. - Lepiej podawaj, bo wystygnie.
- Ktoś tu zgrywa porządnicką, ale przy mnie długo taka nie będziesz. No proszę, już możesz zajadać.
- Mmm, pychota. A podobno to Bąku umie gotować... – Anka delektowała się smakiem jajek.
- Bo umie, ale mistrzem dań prostych jestem ja.
- Dobra już dobra. Wszyscy to wiemy – mruknęła z pełnymi ustami.
- No do tego mam świetne poczucie humoru, jestem królem dowcipów, mam fajny tyłek - zaczął wymieniać, ale Ania uciszyła go muśnięciem w usta.
- Michaś... Co teraz...? - powiedziała cicho, patrząc mu w oczy.
- Teraz... Wszystko zależy od ciebie. Od tego... Czy chcesz być ze mną? - spojrzał pytająco.
- Michał, ja... to jest... - wahała się. - Skąd mam wiedzieć, że ty też byś tego chciał..?
- Boże, Anka... Nie widzisz tego? Nic do ciebie nie dotarło ostatnimi czasy? – siatkarz zerwał się z miejsca, ukucnął przed dziewczyną i złapał jej dłoń.
- Co miało dotrzeć? To, że namieszałam ci w życiu?
- Nie. Przecież... Nie zauważyłaś jak się staram? Jak walczyłem w twojej obronie? Ja robię to wszystko dlatego, że.. – zaczął tłumaczyć.
- Tak..? Misiek, ja nie oczekuję wielkich wyznań. Chcę opiekuna, człowieka na dobre i na złe. Myślisz, że mógłbyś nim być? – spojrzała z nadzieją na bruneta. Błękit jego tęczówek wydawał się emanować szczerością.
- Dlaczego mi to robisz? Wyduszasz to ze mnie... Kocham cię jak szalony! - wykrzyknął szybko ostatnie zdanie. - Mogę być kimkolwiek zechcesz.
- Nie musisz być kimkolwiek, po prostu bądź... – odpowiedziała i po raz kolejny dzisiejszego dnia się pocałowali. Wcale nie mieli siebie dość i nie narzekali na nudę. Każde z nich czuło się wyśmienicie w swoim towarzystwie, zwłaszcza podczas takich zbliżeń.
- Jestem. Cały czas byłem przy tobie – szepnął Winiarski.
- Nie wiem, jak dałabym radę bez ciebie... Ale co dalej? Co z Dagą, Olim?
- Gdyby nie ty, miałbym wielkie poroże... Nie widzę już w swoim życiu obok siebie Dagmary, tylko kompletnie inną kobietę - uśmiechnął się ciepło do dziewczyny. - Może moglibyśmy stworzyć z Olivierem rodzinę? Może to za dużo dla ciebie?
- Nie, ja... Ja też bym chciała. Bardzo.
- Naprawdę? – mężczyzna chyba nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.
- Oczywiście. Przez cały ten czas... Byłeś przy mnie, zawsze mogłam na ciebie liczyć. A wtedy, w Spale... Myślałam, że to nic dla ciebie nie znaczyło – wyjaśniła.
- Wiesz, ostatnimi czasy... Sobie wyobrażałem, że to ty jesteś moją żoną i mamą Oliego. I wiesz co? To była cudowna rodzina. Wtedy w Spale... Nie wiedziałem jak miałbym się zachować... Nie chciałem cię skrzywdzić. Nigdy nie zapomniałem o tym pocałunku.
- Naprawdę? Ja też... – Ania odetchnęła głęboko.
- Więc skoro wszystko tak się potoczyło... Chyba ktoś u góry chciał, żebyśmy byli razem? – Misiek podniósł się do pionu.
- Chyba tak.
- Rozwiodę się z Dagmarą i postaram się o wyłączną opiekę nad Oliem albo chociaż ograniczę jej prawa. Zrobię to wszystko, jeżeli będę wiedział, że mam dla kogo.
- Jestem z tobą, Michaś. Zawsze i wszędzie, jak długo będziesz tego chciał.
- Dziękuję - przytulił ją z całych sił. Stali tak dłuższy czas, chłonąc chwilę i oswajając się z nową sytuacją, bo zmieniło się wiele.

<><><><><><><><><><><><><> 

Zaskoczone?
Przepraszam, że tak niecnie was podpuściłam w poprzednim odcinku, ale moja lekko złośliwa natura się odezwała ;p
Jednak choroba Cecylii to nie był sen i wcale nie jest prościej, prawda?

Osąd pozostawiam wam :)

16 komentarzy:

  1. Nadie.[step-forward]18 lipca 2012 15:00

    Nie wiem czy to dobrze, że Zbyszek odnowił znajomość z ... Nie wiem czy to dobrze, że Zbyszek odnowił znajomość z Andżeliką. Rozumiem, że czuje się z tym wszystkim źle i jest osamotniony przez to co dzieje się u niego w domu ale tym bardziej powinien być w trudnych chwilach opoką dla kochanej, nawet gdy go odtrąca. Przecież Justyna zaczęła się starać powinien to docenić, chociaż jemu też pewnie nie jest łatwo. Co do podpuszczania to ja wybaczam :P Szkoda jednak, że choroba Celi nie okazała się snem. Tak bardzo mi jej szkoda, czym ona sobie na to zasłużyła? Jeszcze ten Robert... jak mógł wymagać czegokolwiek od tej dziewczyny skoro znajduje się ona w takim stanie?! Ach te moje wywody w komentarzach... chyba powinnam sobie ich oszczędzić ;D Pozdrawiam i już wyczekuję następnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. a coz wątkiem Grzesia i jego dziewczyny?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zibi odnawia znajomośc z Andżeliką kosztem swojej ...

    Zibi odnawia znajomośc z Andżeliką kosztem swojej dziewczyny? Cecylia powinna powiedzieć o swoich wątpliwościach i chorobie najbliższym. Michał przystępuje otwarcie do starań o ukochaną gdyż kocha ją jak szlaleniec. Pozdrawiam rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Michał Michał Michał nareszcie pokazał swoje uczucia otwarcie jestem z niego dumna mam nadzieje ze jego plan co do zycia z ukochaną i synkiem sie powiedzie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj Michaś, mogę się nad nim porozczulać? Bo w tym odcinku tylko on okazał się być prawdziwym facetem i głośno przyznać się do swojego uczucia i powziąć jakieś konkretne środki. Zbyszka zachowanie mi się nie spodobało - wiem, że wcześniej się starał, a Justyna go odrzucała, ale teraz mam wraźenie, że on się poddał. Kiedy błędy go przerosły postanowił zostawić to samemu sobie, a teraz wszystko wskazuje na to, że jego związek już nie istnieje. Bartosz też mógłby coś zrobić, przecież kocha Celę, a jak tak dalej to pójdzie to pozwoli, aby ona popełni koszmarny błąd. Do następnego Kochana i pamiętaj, że Cela ma być cała zdrowa i szczęśliwa!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacznę może od tej najprzyjemniejszej części:) Aż miło się patrzy na szczęście Michała i Ani..:) Co prawda,że jeszcze rozwód czeka Miśka, ale czuję, że to się dobrze skończy:) A co do reszty do Celi powinna powiedzieć przyjaciółkom już wcześniej co się z nią dzieje i w żadnym wypadku nie przyjmować propozycji Roberta.... Tylko poważnie porozmawiać z Bartkiem, bo przecież oni nadal się kochają... A Zibi powinien odpuścić... Kurcze wiem, Justyna nie zachowywała się fair, ale on nie powinien jej jeszcze bardziej utrudniać... Oby Angelika na tym nie skorzystała... czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział:) Mam nadzieję, że Cecylia nie wyjdzie za Roberta tylko w końcu otwarcie pogada z Bartkiem... Czekam na następny:) (okulary-oknem-na-swiat.blog.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam bardzo, a Bartek co robi? obija się chyba- uczuciowo zwłaszcza! leń jeden!. Niech bierze dup.e w Kroki i ratuje Cecylie! bo jak Boga kocham to stracę do niego resztki dobrych uczuć, jak będzie dalej taki bierny, przecież mu zależy no! come on Siurak! Zjedz sobie Monte i do boju! Bo Celi nie może wyjść za tego Roberta- inaczej się obrażę śmiertelnie i ma być zdrowa i mieć z Bartkiem gromadkę małych Monte:D Bosszzz! uwielbiam Michała! to jest facet! wie czego chcę, otwarcie mówi o swoich uczuciach względem Anki i jest dla niej zrobić wszystko:) rozwiedzie się się Dagą, siala, la, la, la impreza trwa:D uwielbiam ich :))))) słodziaki:) i niech im się wiedzie jak najlepiej, grunt to być szczęśliwym :) Daj mi łopatę, Marta daj mi łopatę! zakopie Rudą Mał.pe! będzie mąciła w głowie Zbyszka :( i snuła jakby to mogli być szczęśliwi :(((( a Zbyszkowi wpadła w oko ja to wiem!. Jest przy niej taki happy, nie to co przy mnie :(, ja wiem, że on też cierpi :( może za późno dostrzegłam, ale wiedziałam...a teraz się posypało i jak zaczęłam się starać to ona ma mnie gdzieś, a ja tego nie lubię;p i jeszcze ty mi nie mówisz prawdy! no pięknie!. Cudownie kochanie:D czekam na next :DDD

    OdpowiedzUsuń
  9. O matko z ojcem... Ile się tu działo...
    Ty wiesz, że nie lubię Ążeliki. Ba, Zibi również zaczyna mnie niewąsko wkurzać. Tak, wiem, sama ci pomagałam. Ale on powinien wracać i naprawiać wszystko teraz, zaraz, JUŻ! I tylko Misiek zachował się dzisiaj jak prawdziwy facet (noo, ale heeeloooł, w końcu kto tak miział, aż się sami pomiziali? Nieskromnie uważam siebie za matkę tego przedsięwzięcia, oczywiście udanego:)) Tak, wiem, jestem okropna, że tak na Ciebie naciskam.
    Jakoś Bartosza dzisiaj nie było. Ale na szczęście o cholernym Lobelciku tylko wzmianka. Grzesia to już wgl...
    Ja Cię tak lubię, no. Niech już wszystko będzie super!
    Pozdrawiam serdecznie i całuję, Twoja Anna. :** <3
    /badz/

    OdpowiedzUsuń
  10. No nie wiem, czy ta znajomość Zbyszka z Andżeliką będzie miała pozytywny skutek. Fajnie, że chce odnowić znajomość, ale ona ewidentnie czuje do niego coś więcej i chyba liczy na to, że skoro on teraz przeżywa kryzys z Justyną to ona może wkroczyć do akcji...Szkoda, że tak potraktował Justynę, zwłaszcza, że ona zaczęła się podnosić po tym wszystkim i w ostateczności się wyprowadziła. Mam nadzieję, że uda im się zażegnać kryzys i będzie między nimi wszystko w porządku ;) Dobrze, że to okazało się tylko snem Celki, ale choroba niestety nie zniknie...Myślę, że powinna powiedzieć o tym bliskim, zrobiłoby jej się lżej, a tak to musiała podjąć tą decyzję sama. Ta cała sytuacja, Robert, ślub, pieniądze...Ech.
    Podobał mi się taki Michał ;) Jest gotów zrobić dla Ani wszystko, rozwieść się z żoną, która też ma coś na sumieniu i walczyć o prawa opieki nad Olim. I dobrze ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny rozdział! Mam nadzieje, że Cecylia nie wyjdzie za Roberta. A co do innych Twoich blogów, przeniesiesz je też na blogspot ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak :) także przeniosę, bo onet robi, co robi... troszke-zlosci-morze-milosci już jest na blogspot ;)

      Usuń
  12. zapraszam serdecznie na 4 rozdział http://milosc-marzenia-siatkowka.blog.onet.pl/.mam nadzieję ,że wpadniesz i zostawisz po sobie ślad .pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. u mnie pojawił się piaty rozdział http://milosc-marzenia-siatkowka.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam ,mam nadzieję,że wpadniesz.pozdrawiam:*:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieję, że Celi z tego wyjdzie... Jusia i Zibi przechodzą trudny okres ale sobie poradzą :) U Ani i Miśka sielanka :) Tworzą świetną parę a te teksty o królewiczu i królewnie mnie rozwaliły :) pozdrawiam i czekam na next :) Ines.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie komentowałam wcześniej twoich rozdziałów, bo dopiero teraz trafiłam na Twojego bloga. Zainteresował mnie tytuł "Uciekająca panna młoda", dlatego postanowiłam poczytać to opowiadanie. Z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej mi się podobało. Kilka dni i doszłam aż tutaj, do 49 rozdziału. Zapowiadało się tak pięknie, a jest tak... przykro, ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Nie jestem pewna, ale chyba domyślam się, co stanie się z Bartkiem i Celi. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, mam nadzieję, że pojawi się już niedługo. Będę częściej wpadać i komentować, masz moje słowo:)

    OdpowiedzUsuń