Pobudka
o poranku zawsze zapowiadała koniec snu, pięknych marzeń sennych. Była
przydatna tylko w przypadku koszmarów. Często budziłam się i nie pamiętałam
kompletnie nic. Jakbym poszła spać i po sekundzie się obudziła. Od zawsze
sypiałam sama, ale nie chciałam tak do końca życia.
Otworzyłam
powoli oczy i przeciągnęłam. Potrzebowałam kilku sekund na skojarzenie faktów
wczorajszego dnia. Uśmiechnęłam się na myśl o końcu dnia. Wszystko potoczyło
się tak niespodziewanie. Odwróciłam głowę w bok, lecz zamiast bruneta ujrzałam
poduszkę, a na niej liścik przypieczętowany odciśniętym całusem.
„Tak, ten buziak jest dla ciebie na dzień dobry. Wybacz, posłużyłem się
twoją szminką, dla takiego efektu. Nie martw się o mnie, niedługo wrócę.
Skoczyłem po bułeczki dla nas. Stołówka nie oferuje takich rarytasów. Czekaj
cierpliwie.
Twój Łabądek.
Twój Łabądek.
Wywołał
tym listem u mnie uśmiech. Poprawiał humor z samego rana. Usiadłam i zaczęłam
rozmyślać. Wtem pojawiły się nade mną granatowe chmury. Co ja zrobiłam? Poszłam
z nim do łóżka! Ledwo go widząc i znając! Co mi się stało? Dlaczego tak łatwo
uległam impulsom? Nie, zdecydowanie nie mogłam tu zostać. Zachowałam się jak
łatwa i szybka panna do zaliczenia.
Szybko
coś zarzuciłam na siebie i zamknęłam walizkę. Musiałam zdążyć nim on wróci.
Zatarłam ślady swojej obecności i opuściłam pokój. Delikatnie, cichuteńko
przemierzyłam korytarz w kierunku drzwi wyjściowych. Moje autko stało tam,
gdzie dotychczas. Otworzyłam bagażnik, lecz coś szarpnęło mnie za dłoń.
<><><>
Wracał
z reklamówką pieczywa, pogwizdując sobie pod nosem. Uśmiech nie schodził mu z
twarzy. Był szczęśliwy. Los zesłał mu cud. Wczorajsza noc była najlepszą w jego
życiu. Czy jest jakiś wyznacznik czasu zakochania? Nie. Bo przecież każda miłość
jest inna. Jego miłość też była inna od wszystkich.
Rozmyślał
jak tu uszczęśliwić swoją „podopieczną”. Chciał by zapomniała o przykrych
doświadczeniach i czerpała z życia.
- Cecylia… Cecylka Kurek. Hmm… Chyba nie miałbym nic przeciw… - zamarł. Zobaczył JĄ, pakującą walizkę do samochodu. Nie mógł stać, musiał coś zrobić. Nie mógł pozwolić uciec swojemu szczęściu.
- Cecylia… Cecylka Kurek. Hmm… Chyba nie miałbym nic przeciw… - zamarł. Zobaczył JĄ, pakującą walizkę do samochodu. Nie mógł stać, musiał coś zrobić. Nie mógł pozwolić uciec swojemu szczęściu.
<><><>
Odwróciłam
się i ujrzałam TE oczy. No dlaczego? Niech mi nie utrudnia tej decyzji.
- Co ty robisz? – spytał przestraszony.
- Przepraszam za wszystko. To dla mnie za trudne. – wybąkałam, nie patrząc na niego. Daremnie wyrywałam się z jego uścisku.
- Chcesz wyjechać? Dokąd?
- Nie wiem. Daleko. Zniknę z twojego życia.
- Nie wygaduj bzdur! Chodź, wrócimy do środka i pogadamy. – wyciągnął moją walizkę, zamknął samochód i zaczął mnie prowadzić w stronę hotelu. Byłam zbyt słaba dla niego.
- Puść mnie, proszę. To bez sensu. - przystanęliśmy holu.
- Co jest bez sensu? Nasza znajomość? Wczorajsza noc? Moja miłość? – mówił coraz ciszej. Usłyszałam wszystko. Jego miłość?
- Przecież to nie ma przyszłości…
- Znów chcesz uciec? Ode mnie nie musisz… - wydusił, a oczy mu się zaszkliły. – Myślałem, że ci na mnie zależy.
- Ale… - nie pozwolił mi skończyć.
- Uciekłaś i przyjechałaś do mnie. To COŚ znaczy. – niespodziewanie przycisnął mnie do siebie i pocałował. – Zostań – przerwał na chwile, by znów kontynuować. W końcu mu uległam. Nie mogłam stać obojętna. Nagle usłyszeliśmy oklaski i gwizdy. Co jest grane? Rozejrzałam się i zobaczyłam zawodników Skry. Pięknie. Chciałam się wycofać, ale po raz kolejny Bartek mnie powstrzymał.
- No chodź, przedstawię cię. Oni zrozumieją. – błagalne spojrzenie zadziałało. Nieśmiało kroczyłam za nim. Strasznie krępująca sytuacja. A jeszcze niektórzy mnie znali z wieczorku.
- Moi drodzy koledzy oto Cecylia moja… moja ukochana. – wypalił a ja zaliczyłam szok.
- To ty tak krzyczałaś w nocy? – zwalił mnie z nóg Winiar. Tak, znacząco poruszył brwiami.
- Poproszę inny zestaw pytań! – wybrnęłam z krepującego tematu.
- Dajcie dziewczynie spokój. Spójrzcie na uchachaną mordę Kurasia i już znacie odpowiedź. – stwierdził rzeczowo Mariusz.
- No co się gapicie?! – zaprotestował Bartek. – To jak Cecylko, nie opuścisz mnie? – zastosował chwyt na minę zbitego psa i oczy kota ze Shreka. I weź mu odmów…
- Ale dlaczego ci tak zależy? – spytałam. Siatkarze stali i obserwowali, co się wydarzy.
- Bo skoro nie wyszłaś za mąż i przyjechałaś prosto do mnie, to pomyślałem, ze ci na mnie troszkę zależy…
- Tak, Bartek. Zależy mi, ale nie wydaje ci się to wszystko dziwne? – nie kryłam swoich obaw.
- Widzisz, mi też zależy, bardzo zależy. Daj nam szansę.
- Czy ty właśnie…
- Tak, chcę być z tobą. Zostaniesz moim kochaniem?
- Muszę to przemyśleć… - wybąkałam. Przecież nie mogę takiej decyzji podjąć pochopnie. Z drugiej strony podobno pierwsza myśl najlepsza.
- Co ty robisz? – spytał przestraszony.
- Przepraszam za wszystko. To dla mnie za trudne. – wybąkałam, nie patrząc na niego. Daremnie wyrywałam się z jego uścisku.
- Chcesz wyjechać? Dokąd?
- Nie wiem. Daleko. Zniknę z twojego życia.
- Nie wygaduj bzdur! Chodź, wrócimy do środka i pogadamy. – wyciągnął moją walizkę, zamknął samochód i zaczął mnie prowadzić w stronę hotelu. Byłam zbyt słaba dla niego.
- Puść mnie, proszę. To bez sensu. - przystanęliśmy holu.
- Co jest bez sensu? Nasza znajomość? Wczorajsza noc? Moja miłość? – mówił coraz ciszej. Usłyszałam wszystko. Jego miłość?
- Przecież to nie ma przyszłości…
- Znów chcesz uciec? Ode mnie nie musisz… - wydusił, a oczy mu się zaszkliły. – Myślałem, że ci na mnie zależy.
- Ale… - nie pozwolił mi skończyć.
- Uciekłaś i przyjechałaś do mnie. To COŚ znaczy. – niespodziewanie przycisnął mnie do siebie i pocałował. – Zostań – przerwał na chwile, by znów kontynuować. W końcu mu uległam. Nie mogłam stać obojętna. Nagle usłyszeliśmy oklaski i gwizdy. Co jest grane? Rozejrzałam się i zobaczyłam zawodników Skry. Pięknie. Chciałam się wycofać, ale po raz kolejny Bartek mnie powstrzymał.
- No chodź, przedstawię cię. Oni zrozumieją. – błagalne spojrzenie zadziałało. Nieśmiało kroczyłam za nim. Strasznie krępująca sytuacja. A jeszcze niektórzy mnie znali z wieczorku.
- Moi drodzy koledzy oto Cecylia moja… moja ukochana. – wypalił a ja zaliczyłam szok.
- To ty tak krzyczałaś w nocy? – zwalił mnie z nóg Winiar. Tak, znacząco poruszył brwiami.
- Poproszę inny zestaw pytań! – wybrnęłam z krepującego tematu.
- Dajcie dziewczynie spokój. Spójrzcie na uchachaną mordę Kurasia i już znacie odpowiedź. – stwierdził rzeczowo Mariusz.
- No co się gapicie?! – zaprotestował Bartek. – To jak Cecylko, nie opuścisz mnie? – zastosował chwyt na minę zbitego psa i oczy kota ze Shreka. I weź mu odmów…
- Ale dlaczego ci tak zależy? – spytałam. Siatkarze stali i obserwowali, co się wydarzy.
- Bo skoro nie wyszłaś za mąż i przyjechałaś prosto do mnie, to pomyślałem, ze ci na mnie troszkę zależy…
- Tak, Bartek. Zależy mi, ale nie wydaje ci się to wszystko dziwne? – nie kryłam swoich obaw.
- Widzisz, mi też zależy, bardzo zależy. Daj nam szansę.
- Czy ty właśnie…
- Tak, chcę być z tobą. Zostaniesz moim kochaniem?
- Muszę to przemyśleć… - wybąkałam. Przecież nie mogę takiej decyzji podjąć pochopnie. Z drugiej strony podobno pierwsza myśl najlepsza.
Chłopcy
zaprosili mnie na śniadanie. Trenerowi zostałam przedstawiona jako znajoma
zespołu w potrzebie. Nie robił problemów. Chyba Gacek dość mu namurzył.
Przygarnęli mnie do siebie i usadzili między dwoma Michałami. Bartek chodził
smutny i przygnębiony. Nie odzywał się i nawet na mnie nie spojrzał. Z wielkim
trudem wdusiłam w siebie jakieś jedzenie. Cały czas myślałam.
- Celi, zgódź się. Przecież to dobry chłopak. Osobno tylko się męczycie. Widzisz jaki przygaszony siedzi? – Michał B. wyraził swoją opinię.
- No widzę, widzę. To nie takie proste…
- Wiem, ale radzę ci jak przyjaciel. Po każdym waszym spotkaniu wstępowała w niego jakaś nowa energia, która ulatywała z czasem. Dzisiaj nie widziałaś, jak o ciebie walczył? Był szczery.
- Jak zapewne się domyślasz, uciekłam ze ślubu. Boję się…
- Chcesz skazać nas na ponurego Bartosza do końca roku? Będzie chodzącym nieszczęściem. Nie wytrzymamy z nim. – dorzucił trzy grosze Winiar.
- Będzie aż tak źle?
- No ba, wpadł po same uszy strzała Amora trafiła go prosto w dupę! Co tłumaczy jego nocne oblicze. – przebiegły uśmiech obu Michałów mnie osaczył.
- Panowie, co to za aluzje?
- Oj, zakochał się na amen.
- A co by było gdybym wyszła za mąż?
- Ale nie wyszłaś, prawda? Więc ukróć jego męki.
- Celi, zgódź się. Przecież to dobry chłopak. Osobno tylko się męczycie. Widzisz jaki przygaszony siedzi? – Michał B. wyraził swoją opinię.
- No widzę, widzę. To nie takie proste…
- Wiem, ale radzę ci jak przyjaciel. Po każdym waszym spotkaniu wstępowała w niego jakaś nowa energia, która ulatywała z czasem. Dzisiaj nie widziałaś, jak o ciebie walczył? Był szczery.
- Jak zapewne się domyślasz, uciekłam ze ślubu. Boję się…
- Chcesz skazać nas na ponurego Bartosza do końca roku? Będzie chodzącym nieszczęściem. Nie wytrzymamy z nim. – dorzucił trzy grosze Winiar.
- Będzie aż tak źle?
- No ba, wpadł po same uszy strzała Amora trafiła go prosto w dupę! Co tłumaczy jego nocne oblicze. – przebiegły uśmiech obu Michałów mnie osaczył.
- Panowie, co to za aluzje?
- Oj, zakochał się na amen.
- A co by było gdybym wyszła za mąż?
- Ale nie wyszłaś, prawda? Więc ukróć jego męki.
Przez
chwilę byłam po baczną obserwacją Mariusza. Domyślałam się działania gorącej
linii Szampon-Paula-Justa. Po chwili zapytał:
- Jeśli to niezbyt wścibskie pytanie, to dlaczego zrezygnowałaś ze ślubu? – otrzymał gromiące spojrzenie od Kurka. Martwił się o mnie? Wiedziałam, o co im chodzi. Chcieli mi wmówić coś, z czego zdałam sobie sprawę.
- W porządku. Chyba powinnam to już dawno powiedzieć. Zatem uciekłam przez, chyba raczej dla… Dla Bartka. – wykrztusiłam. Poczułam jego wzrok. Wiedziałam, że patrzył. Wiedziałam, że słyszał. Mnie było stać tylko na wbicie spojrzenia w talerz.
- To prawda? – głos mu drżał. Nie chciał mieć złudnej nadziei.
- Tak, tak. Najszczersza.
- Czy to znaczy…
- Powiedziałam ci to, bo się zgadzam. – starałam się zachować spokój. A on najpierw zesztywniał, wybałuszył oczy, by zacząć biegać po Sali, dając buziaki komu popadnie.
- Yeeeeeeeeeaaah! – nadarł się. Wszyscy zgromadzeni patrzyli na niego pytającym wzrokiem. A on w końcu natrafił spojrzeniem na mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i pokręciłam głową. Uspokoił się trochę, ale kierował się w moją stronę.
- Przesuń się Misiek. Chcę usiąść obok mojej kobiety. – jak to zabrzmiało. W JEGO ustach… - Celusiu… - szepnął, gładząc dłonią mój policzek. Patrzył na mnie z taka czułością.
- Tak, mój ty Łabądku?
- Uwielbiam, jak mi tak mówisz. – rozmawialiśmy cichutko między sobą. – Dziękuję, że się zgodziłaś.
- Nie masz mi za co dziękować. To ja ci dziękuję za otwarcie oczu.
- Wiesz, zawróciłaś mi w głowie. Musiałem z tobą być.
- oj, ale rano pojechałeś. Jakbym nie zwiała, to nie wpadłbyś z okrzykiem do kościoła: Nie, nie zgadzam się.
- Wierzyłem we wrażenie jakie wywarłem na tobie.
- Oj ty Narcyzie!
- Tylko nie Narcyzie! Widzisz, nie potrzebowaliśmy dużo czasu, żeby coś nas połączyło.
- Taak. Wiesz, też to czuję…
- Gorzko, gorzko! – nadarł się Daniel, a za nim cały zespół. Kompletnie powariowali.
- To nie wese… - nie skończyłam, bo Bartek się przyssał do mnie. Jaki on zachłanny.
- Uuuu! – poniosło się po Sali. On nadal się ode mnie nie odrywał. W sumie podobało mi się, gdy mnie całował, ale nie przy wszystkich.
- Kuraś, bo ją udusisz! – zażartował Marcin.
- Spokojnie, mój drogi. Skoro ty swojej jeszcze nie udusiłeś, to bez obaw. – odgryzł się brunet.
- Bo ja mam wprawę. – wyszczerzył się.
- My z Celi nie od wczoraj się całujemy. – nastąpiła wymiana zdań.
- Taak. Coś o tym wiemy. – dorzuciły dwa Michały z Mariuszem.
- Aaa! Czyli już na jej wieczorze panieńskim ją bałamuciłeś. Ja do dzisiaj nie wiem, co dziewczyny widzą w tym orangutanie. – mruknął złośliwie Piotrek.
- Eeeej! Nie pozwalaj sobie. Najważniejsze, ze Celcia coś we mnie zobaczyła. – rozczulił mnie. Mówi o tym przy wszystkich. Nie chciałam rozgłosu.
- Właśnie. Powiedz mi kochana co ty w nim widzisz? – dociekał Możdżi. No i co ja miałam im odpowiedzieć?
- To nie takie proste do wyjaśnienia… Nie wiem, dlaczego on a nie inny z was. Zobaczyłam w nim wyjście z sytuacji, nową przyszłość, lepsze rozwiązanie. Chyba tak było… - słuchali mnie w skupieniu, a aj bałam się spojrzeć w oczy Bartkowi i innym. Nie wiedziałam jak na to zareagują.
- Tak prosto, a jednak pięknie to wyjaśniłaś. Wreszcie Siurak nie będzie sam. – Bąkiewicz poklepał kolegę po ramieniu.
- Ja chyba was wyswatałem tą koszulką. – cieszył się Winiarski.
- Być może, ale nie wybiegajmy tak daleko w przód.
- Oczywiście, że będziesz nosić moje nazwisko. Cecylia Kurek. Idealnie brzmi. Żona Bartosza Kurka… Też ładnie, prawda?
- Wszystko z tobą w porządku? Już ślub planujesz? – przytknęłam rękę do jego czoła.
- Dobrze przystopuję. – rozbrajającym uśmiechem zmazał wszystkie winy.
- Jeśli to niezbyt wścibskie pytanie, to dlaczego zrezygnowałaś ze ślubu? – otrzymał gromiące spojrzenie od Kurka. Martwił się o mnie? Wiedziałam, o co im chodzi. Chcieli mi wmówić coś, z czego zdałam sobie sprawę.
- W porządku. Chyba powinnam to już dawno powiedzieć. Zatem uciekłam przez, chyba raczej dla… Dla Bartka. – wykrztusiłam. Poczułam jego wzrok. Wiedziałam, że patrzył. Wiedziałam, że słyszał. Mnie było stać tylko na wbicie spojrzenia w talerz.
- To prawda? – głos mu drżał. Nie chciał mieć złudnej nadziei.
- Tak, tak. Najszczersza.
- Czy to znaczy…
- Powiedziałam ci to, bo się zgadzam. – starałam się zachować spokój. A on najpierw zesztywniał, wybałuszył oczy, by zacząć biegać po Sali, dając buziaki komu popadnie.
- Yeeeeeeeeeaaah! – nadarł się. Wszyscy zgromadzeni patrzyli na niego pytającym wzrokiem. A on w końcu natrafił spojrzeniem na mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i pokręciłam głową. Uspokoił się trochę, ale kierował się w moją stronę.
- Przesuń się Misiek. Chcę usiąść obok mojej kobiety. – jak to zabrzmiało. W JEGO ustach… - Celusiu… - szepnął, gładząc dłonią mój policzek. Patrzył na mnie z taka czułością.
- Tak, mój ty Łabądku?
- Uwielbiam, jak mi tak mówisz. – rozmawialiśmy cichutko między sobą. – Dziękuję, że się zgodziłaś.
- Nie masz mi za co dziękować. To ja ci dziękuję za otwarcie oczu.
- Wiesz, zawróciłaś mi w głowie. Musiałem z tobą być.
- oj, ale rano pojechałeś. Jakbym nie zwiała, to nie wpadłbyś z okrzykiem do kościoła: Nie, nie zgadzam się.
- Wierzyłem we wrażenie jakie wywarłem na tobie.
- Oj ty Narcyzie!
- Tylko nie Narcyzie! Widzisz, nie potrzebowaliśmy dużo czasu, żeby coś nas połączyło.
- Taak. Wiesz, też to czuję…
- Gorzko, gorzko! – nadarł się Daniel, a za nim cały zespół. Kompletnie powariowali.
- To nie wese… - nie skończyłam, bo Bartek się przyssał do mnie. Jaki on zachłanny.
- Uuuu! – poniosło się po Sali. On nadal się ode mnie nie odrywał. W sumie podobało mi się, gdy mnie całował, ale nie przy wszystkich.
- Kuraś, bo ją udusisz! – zażartował Marcin.
- Spokojnie, mój drogi. Skoro ty swojej jeszcze nie udusiłeś, to bez obaw. – odgryzł się brunet.
- Bo ja mam wprawę. – wyszczerzył się.
- My z Celi nie od wczoraj się całujemy. – nastąpiła wymiana zdań.
- Taak. Coś o tym wiemy. – dorzuciły dwa Michały z Mariuszem.
- Aaa! Czyli już na jej wieczorze panieńskim ją bałamuciłeś. Ja do dzisiaj nie wiem, co dziewczyny widzą w tym orangutanie. – mruknął złośliwie Piotrek.
- Eeeej! Nie pozwalaj sobie. Najważniejsze, ze Celcia coś we mnie zobaczyła. – rozczulił mnie. Mówi o tym przy wszystkich. Nie chciałam rozgłosu.
- Właśnie. Powiedz mi kochana co ty w nim widzisz? – dociekał Możdżi. No i co ja miałam im odpowiedzieć?
- To nie takie proste do wyjaśnienia… Nie wiem, dlaczego on a nie inny z was. Zobaczyłam w nim wyjście z sytuacji, nową przyszłość, lepsze rozwiązanie. Chyba tak było… - słuchali mnie w skupieniu, a aj bałam się spojrzeć w oczy Bartkowi i innym. Nie wiedziałam jak na to zareagują.
- Tak prosto, a jednak pięknie to wyjaśniłaś. Wreszcie Siurak nie będzie sam. – Bąkiewicz poklepał kolegę po ramieniu.
- Ja chyba was wyswatałem tą koszulką. – cieszył się Winiarski.
- Być może, ale nie wybiegajmy tak daleko w przód.
- Oczywiście, że będziesz nosić moje nazwisko. Cecylia Kurek. Idealnie brzmi. Żona Bartosza Kurka… Też ładnie, prawda?
- Wszystko z tobą w porządku? Już ślub planujesz? – przytknęłam rękę do jego czoła.
- Dobrze przystopuję. – rozbrajającym uśmiechem zmazał wszystkie winy.
<><><>
Skoro
zdarzenia potoczyły się tak, a nie inaczej, Anna musiała wracać do Anglii. Było
jej tu dobrze, ale tam czekał ukochany. Pożegnała się z dziewczynami,
zadzwoniła do Celi i odjechała na lotnisko. Pozostała trójka przeniosła się do
mieszkania Justyny.
- Jak tam twój trójkącik? – spytała Aneta przyjaciółkę.
- Co? A bardzo dobrze. Świetnie się rozumiemy. – odparła Dorota.
- No widzę, że się przestawiłaś na eksperymenty.
- Wszystkiego trzeba spróbować, a że nie mogłam się zdecydować na jednego. Lepiej powiedz, co tam ty masz za znajomość?!
- Ja? Żadną.
- Anetuś! – krzyknęła z pokoju Jusia. – Coś tu pisze, że „Grzesiulek dzowni”
- Jak tam twój trójkącik? – spytała Aneta przyjaciółkę.
- Co? A bardzo dobrze. Świetnie się rozumiemy. – odparła Dorota.
- No widzę, że się przestawiłaś na eksperymenty.
- Wszystkiego trzeba spróbować, a że nie mogłam się zdecydować na jednego. Lepiej powiedz, co tam ty masz za znajomość?!
- Ja? Żadną.
- Anetuś! – krzyknęła z pokoju Jusia. – Coś tu pisze, że „Grzesiulek dzowni”
Ta
poleciała jak z procy i dopadła komórkę. Zamknęła się w pokoju i odebrała.
- Słucham?
- Dobry wieczór. Tu twój osobisty seks na telefon. Pozycja dnia: na zdechłego psa.
- Gregor! Nie wygłupiaj się! A tak właściwie to jak jest „na zdechłego psa”? – spytała podejrzliwie.
- Eee… No, położę się na tobie i zacznę wyć. Ha! – wybrnął.
- W takim razie, ja rezygnuje z usługi. Do widzenia.
- Poczeekaaaj! Chciałem przecież porozmawiać.
- Ale połączenia z sekstelefonem są strasznie drogie.
- Do mnie masz zupełnie za darmo. I wiesz co? Jesteś moją jedyną klientką. Najlepszą.
- nie czaruj Grzesiu, nie czaruj. – zaśmiała się.
- Kiedy się spotkamy?
- A chciałbyś?
- Oczywiście, że tak. Stęskniłem się za tobą.
- Dlaczego?
- Bo widzisz.. Polubiłem cię. Jesteś super dziewczyną.
- Sypiesz komplementami, każdej? – postanowiła się podroczyć.
- O nieeee! Obraziłem się za to! Gregorek jest nieśmiały w stosunku do kobiet i nie miał ich dużo.
- Oj ty mój biedaku.
- Ale mam tak, tylko jak mi zależy.
- Słucham?
- Dobry wieczór. Tu twój osobisty seks na telefon. Pozycja dnia: na zdechłego psa.
- Gregor! Nie wygłupiaj się! A tak właściwie to jak jest „na zdechłego psa”? – spytała podejrzliwie.
- Eee… No, położę się na tobie i zacznę wyć. Ha! – wybrnął.
- W takim razie, ja rezygnuje z usługi. Do widzenia.
- Poczeekaaaj! Chciałem przecież porozmawiać.
- Ale połączenia z sekstelefonem są strasznie drogie.
- Do mnie masz zupełnie za darmo. I wiesz co? Jesteś moją jedyną klientką. Najlepszą.
- nie czaruj Grzesiu, nie czaruj. – zaśmiała się.
- Kiedy się spotkamy?
- A chciałbyś?
- Oczywiście, że tak. Stęskniłem się za tobą.
- Dlaczego?
- Bo widzisz.. Polubiłem cię. Jesteś super dziewczyną.
- Sypiesz komplementami, każdej? – postanowiła się podroczyć.
- O nieeee! Obraziłem się za to! Gregorek jest nieśmiały w stosunku do kobiet i nie miał ich dużo.
- Oj ty mój biedaku.
- Ale mam tak, tylko jak mi zależy.
<><><>
Wszyscy
znosili bagaże do autokaru. Skra wracała do Bełchatowa. Pewnie bym z nimi
pojechała, ale miałam moje autko. Bartek pociągnął mnie na słówko.
- Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, co teraz robimy.
- Wiem. Hmm… Nie chciałabym wracać do Płocka. Może poszukam czegoś w stolicy? – myślałam głośno.
- Nie ma mowy. Ja wymyśliłem lepszy plan.
- Słucham pana. – podparłam ręce pod boki.
- Zamieszkasz w Bełchatowie. Ze mną.
- Co? O nie, nie mogę.
- A ja twierdzę, że możesz. Razem będzie wspaniale. Nie pozwolę co gdzieś jechać samej. Muszę się tobą zaopiekować.
- Noo… Taaak… Dziękuję. – rzuciłam mu się w ramiona. Przytulił mnie mocno, jak to miał w zwyczaju. Uwielbiałam to.
- Nie dziękuj. W końcu jesteśmy razem. Co moje, to twoje. – zachowywał się tak wspaniale.
- Och Bartuś. Z nieba mi spadłeś. – westchnęłam.
- To ja, twój osobisty anioł. – szepnął.
- Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, co teraz robimy.
- Wiem. Hmm… Nie chciałabym wracać do Płocka. Może poszukam czegoś w stolicy? – myślałam głośno.
- Nie ma mowy. Ja wymyśliłem lepszy plan.
- Słucham pana. – podparłam ręce pod boki.
- Zamieszkasz w Bełchatowie. Ze mną.
- Co? O nie, nie mogę.
- A ja twierdzę, że możesz. Razem będzie wspaniale. Nie pozwolę co gdzieś jechać samej. Muszę się tobą zaopiekować.
- Noo… Taaak… Dziękuję. – rzuciłam mu się w ramiona. Przytulił mnie mocno, jak to miał w zwyczaju. Uwielbiałam to.
- Nie dziękuj. W końcu jesteśmy razem. Co moje, to twoje. – zachowywał się tak wspaniale.
- Och Bartuś. Z nieba mi spadłeś. – westchnęłam.
- To ja, twój osobisty anioł. – szepnął.
Mimo
moich protestów, Kurek władował się do mojego cuda. Uparł się, że ze mną
pojedzie, skoro ja nie mogę busem. Na dodatek zażądał kluczyków!
- Wiesz, że nikt nie prowadził tego auta prócz mnie? Tak miało zostać, ale… Przecież dzięki tobie wszystko jest inne. Prowadź.
- Czuje się zaszczycony. Doceniam to wyróżnienie. Chyba się z Adim dogadamy, co? – poklepał maskę rozdzielczą.
- Wiesz, że nikt nie prowadził tego auta prócz mnie? Tak miało zostać, ale… Przecież dzięki tobie wszystko jest inne. Prowadź.
- Czuje się zaszczycony. Doceniam to wyróżnienie. Chyba się z Adim dogadamy, co? – poklepał maskę rozdzielczą.
Dojechaliśmy
cali i zdrowi do celu. Gdy byliśmy przed drzwiami, które odkluczył,
niespodziewanie wziął mnie na ręce i przeniósł przez próg.
- Skoro mieliśmy noc poślubną. – skwitował moje dziwne spojrzenie.
- Skoro mieliśmy noc poślubną. – skwitował moje dziwne spojrzenie.
<><><><><><><><><><><><><>
No i jest :) Mam nadzieję, że do przeczytania :) Nie uważacie, że powinnam w tym momencie skończyć??
Pozdrawiam
Tak, to byłoby wspaniałe zakończenie ale proszę Cię, nie kończ! :] Rozdział boski!
OdpowiedzUsuń"czy będziesz moją ukochaną?" rozbroiło mnie to pytanie i jeszcze ten Łabądek. No jak w przedszkolu... Mam wrażenie, że Kurek czasem specjalnie zachowuje się jak dziecko ;D.
Całe szczęście, że Bartek złapał Cecylię zanim zdążyła wyjechać. Nie chce myśleć co by się stało gdyby się spóźnił.
O. Pierwsza :D
UsuńTak tak tak ;D ha jest z kurasiem i będzie cacy ;DD no to teraz organizujemy kolejny ślub i jaaazda ;D później dzieciaczki i heeeeepi laaajf ;D taki żarcik kosmonaucik ;DD haha wybacz pisze notkę i troche nie w stanie jestem do komentowania ;D ponosi mnie ;D a swoją drogą haha już widzę gregora jako sex telefon ;d super ;D
OdpowiedzUsuńBardzo ładny odcinek. Cecylia chciała zwiać z miejsca, w którym spędziła swój pierwszy raz. Dobrze, że Kurek ją dogonił i nie pozwolił jej wyjechać. A te teksty chłopaków z drużyny powalające.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Anetę i Gregorka to mnie normalnie rozwaliło to na łopatki. Nie wiem czemu, ale może to się wszystko potoczyć w zupełnie innym kierunku.
Zamieszkają razem. Normalnie zachowania jak młodego małżeństwa. Jestem ciekawa co się wydarzy od momentu kiedy zamieszkają ze sobą.
Czekam na nexta.
:))))) :DDDDDDDDDDDDDDDDDD Chyba pierwszy raz w życiu nic mądrego nie napiesze-Jusia ty nigdy nic mądrego nie napsiałaś ;p -bywa i tak :) Nie wiem od czego zacząc ,ale to bedzie pierwszy zmulony komentarz za mojej kadencji oOOOooo zgrozo. Padło na ciebie ,ale chyba wszystkim sie oberwie jak zacznę u nich komentowac.....Do rzeczy Jusia ,do rzeczy :) . Taaakkkk ;p ty to masz uciekanie we krwi -to sie zwie chorobą otwartych drzwi hahaha jak w pzredskzolu dziecko jedne , otwrte drzwi sruuuu i dzieciaka nie ma ;p ale ty już dorosła jesteś i żeby przed Kurkiem po tak wspaniałej nocy :) owocnej :) długiej :) i DUŻEJ PALE -uciekac to wiesz!!!!! jak mogłąs;p a raczej zaniemogłaś bo Kurek to jest stanowczy w tym związku i bardzo dobrze już on Tobą pokieruje ;p odpoiwiendio a ty Jego rumakiem ;p hahaa :)inwestycja dwukierunkowa :) Zostaniesz moim kochaniem-to było takie cute ,że aż mi się cieplej na serduchu zrobiło :)) Bartek Kocha Swoją Celi :) a ona Jego- wiem o tym ,ba oni oboje o tym wiedzą :)) Nie no Dwa Michały się dobrały ;p hahahahaha jacy oni argumentatywni no popatrz ,popatrz ;p hahaha , Gorzko ,Gorszko-ejjjjj jak to niby zaslubiny to gdzie Jusia co?;p hahahahahhaahahaha ;p Bartek sie zagalopował :) pozowliłaś mu prowadzic samochodzik , a potem powtórka z nocy poślubnej co? hahahahaha ;p cudnie miedyz nimi :) Tak zostawiłaś mnie z 2 wariatkami jedna preferująca trójkaty ,a druga urzadzająca sex telefon hahahahahahaa ;p ja zagorzała chreścijanka hahahah watkim ukłądzie -anioł ;p cudnie :)
OdpowiedzUsuńMatko i Córko, Ojcze i Synu............rewelacja !!! Celka i Łabądek zostali parą, hurrra! Dobrze, że on z tym bułkami przyszedł w porę, długie nogi ma to i szybko chodzić potrafi ;))) Jak ja uwielbiam takie sielanki, choć ten poranek....oj! Najpierw myślałam że Bartek zwiał, potem Celka chciała uciec. Koniec końców jest ok. Cała ta scena z Michałami, Szamponem i resztą przesympatyczna, koledzy by za Kurkiem w ogień poszli, aby tylko mu pomóc. Prawdziwi kumple. Cieszę się że Celi zgodziła się być z Kurasiem, choć chyba nie ja sama w tej radości.....On to dopiero się rozpromienił. Haahahaa i ten Gregor, ależ to jest jajcarz. Sex na telefon i pozycja dnia na zdechłego psa ;p No kto inny by to wymyślił........Ta ostatnia scenka, przeniósł ją przez próg, wariat. No ale trochę nie po kolei gópi Siuraku, najpierw jest noszenie, później noc poślubna......no cóż, jak widać niektórzy lubią od tyłu :D:D:D
OdpowiedzUsuńCo do zakończenia, to nieeeeeeeeeeeee!!!! Choć aż się boję, bo wiem że coś się złego wydarzy i to pewnie już wkrótce. A może nie......Czekam i Ty o tym wiesz, na każdy kolejny rozdział z utęsknieniem. Dziękuję za uwagę, buziak ;*
Witaj Kochana. Matko jaki Ten Bartek jest wspaniały, oj mieć takiego chłopaka to skarb. I te wszystkie jego słowa, widać, że jego i Cecylię łączy jakieś niezwykłe, szczere i piękne uczucie. No i być w hotelu ze wszystkimi zawodnikami Skry i rozmawiać z nimi, moje wielkie marzenie. No i jaki Gregor kurde zabawny hahaha, z tym telefonem to wyjechał. Moja droga z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki i pozdrawiam i ściskam serdecznie / na-deszczu-lza
OdpowiedzUsuńTy wariatko!! o cholerę ty chciałaś uciekać, co?!! Oj już ja bym cię znalazła i du.pę porządnie ci za takie coś skopała.. Masz uciekanie we krwi, czy jak?? :D:D:D:D:D HAhahahahah:)) NO ale Superkurek cię złapał w ostatniej chwili:D:D: I bomba:D:D Zakochańce^^ A jak ci jego koledzy sieo niego martwią... Ja pier-dziuuuuuuuuu... HAHHAHAHAHA:D:D:D Ty, a on się zmieścił do tego twojego autka?? NO i ja to bym się bała oddać kierownicę mojego autka w łapy takego wielkoluda:D:D:D :PP Gregor^^ Ten facet mnie rozwala;PP Seks na telefon:D:D:D Hahahahha:)) Pozdrawiam;** Titta
OdpowiedzUsuńYes!Yes!Yes!! ;D
OdpowiedzUsuńCela W KOŃCU jest z Bartkiem ;] a nie z jakimś tam Robertem pfy... dobrze dziewczyna zrobiła i to bardzo dobrze ;D
Ale,że chciała uciec to już przegięcie lekkie ;p bo po co chciała to zrobić?!
Taaaa Aneta z Grześkiem to tylko się lubią nic więcej ;p haha zobaczymy za jakiś czas ;D
Pozdrawiam;**
No nie! jak ona chciała uciec do Bartka, co? i już się pakowała, ale na szczęście Bartek miał refleks i zdążył ją złapać. Ona nie mogła uciec po czymś takim i całe szczęście, że nie uciekła ;) i jak ona Bartka uszczęśliwiła to normalnie ;)) nie ma to jak Michał z Michałem ;D hahahaah xD naprawdę ^^ ahahahah ;D a rozmowa Grześka z Anetą mnie dobiła xD buziaki ;**
OdpowiedzUsuńNo i super. Ale że Skra to widziała? Ws że CAŁA drużyna? :D Omg, ale super :D
OdpowiedzUsuńNo, teraz to tylko zamieszkać razem, wziąć ślub (second) i wyprawić noc poślubną, a to ostatnio to była przedślubna :P Tylko wiesz, nie organizuj Celi jeszcze raz wieczory panieńskiego, bo jeszcze pozna innego siatkarza, i co będzie? :P
Nie, nie kończ. Ani mi się waż ;p
Ściskam, Anna.
Ale słiiiiit :P "Będziesz moim kochaniem?" Aaaaa ;D Nie kończ, błagam. To nie jest odpowiedni moment na koniec. W ogóle takiego nie będzie :P
OdpowiedzUsuńO Jezu! Ale słodko! ;* Dodaję Cię do moich ulubionych. Czekam na kolejny... Cieszę się że tutaj zawitałam ;)
OdpowiedzUsuńPłaczę ze śmiechu. Wierzyłam w zawsze w mądrość Celi i dar przekonywania Michałów. Uwielbiam tą część!
OdpowiedzUsuńA teraz mniej słodko :p
Nie! Błagam, wymuszam, proszę i żądam! Nie kończ!
Co będzie mi poprawiać humor jak zakończysz? Tak nie można. Za bardzo zżyłam się z tym opowiadaniem.
Pozdrawiam!
Nie kończ jeszcze! Świetne. Najlepsze było: będziesz moim kochaniem? Słodkie:* zapraszam na www.volleymylife.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuń