Bartek
przyjął mnie u siebie jak najlepiej. Skakał nade mną, byle tylko było mi
dobrze. A ja przecież nie potrzebowałam dużo do szczęścia. Wystarczyłby ON… Bo
to od naszego spotkania zaczęło się moje szczęście. Tak, wreszcie dopuściłam to
do świadomości.
- Bartek? – zapytałam, przerywając jego mruczenie pod nosem, podczas którego robił mi miejsce w szafie.
- Słucham cię dziewczyno ty moja! – tak, prawie na każdym kroku to podkreślał. Był dumny. Ale że ze mnie??
- Mógłbyś tu przyjść?
- Coś się stało? – zapytał, nie zmieniając zajęcia.
- Chodź i mnie przytul. – mruknęłam pod nosem. Przestał nucić i pojawił się tuż przede mną.
- Celuś, co ci? – usadowił się obok i porwał mnie w otchłań swych szerokich ramion. To uwielbiałam najbardziej. Zniknąć przed światem w jego objęciach. Nie było nic wokół nas.
- Po prostu… Potrzebuję czułości. Czasem mam takie napady.
- Dlatego mnie masz, żebym spełniał twe pragnienia. Dam ci tyle czułości ile chcesz. – ucałował mnie w czoło.
- Cały czas myślę, że to sen. Nie wierzę, że mnie to spotkało. – rzekłam i natychmiast podskoczyłam. – Ałaa! Co to miało znaczyć? – masowałam obolały pośladek.
- No, uszczypnąłem cię żebyś się przekonała, ze to prawda.
- Przez ciebie mnie tyłek boli. – zrobiłam obrażoną minkę.
- Pozwól, że zajmę się jego pielęgnacją. – poczułam jego ręce na pośladkach. – To tyłeczku, powiesz mi, gdzie cię boli? – po mieszkaniu poniósł się mój śmiech.
- Bartek? – zapytałam, przerywając jego mruczenie pod nosem, podczas którego robił mi miejsce w szafie.
- Słucham cię dziewczyno ty moja! – tak, prawie na każdym kroku to podkreślał. Był dumny. Ale że ze mnie??
- Mógłbyś tu przyjść?
- Coś się stało? – zapytał, nie zmieniając zajęcia.
- Chodź i mnie przytul. – mruknęłam pod nosem. Przestał nucić i pojawił się tuż przede mną.
- Celuś, co ci? – usadowił się obok i porwał mnie w otchłań swych szerokich ramion. To uwielbiałam najbardziej. Zniknąć przed światem w jego objęciach. Nie było nic wokół nas.
- Po prostu… Potrzebuję czułości. Czasem mam takie napady.
- Dlatego mnie masz, żebym spełniał twe pragnienia. Dam ci tyle czułości ile chcesz. – ucałował mnie w czoło.
- Cały czas myślę, że to sen. Nie wierzę, że mnie to spotkało. – rzekłam i natychmiast podskoczyłam. – Ałaa! Co to miało znaczyć? – masowałam obolały pośladek.
- No, uszczypnąłem cię żebyś się przekonała, ze to prawda.
- Przez ciebie mnie tyłek boli. – zrobiłam obrażoną minkę.
- Pozwól, że zajmę się jego pielęgnacją. – poczułam jego ręce na pośladkach. – To tyłeczku, powiesz mi, gdzie cię boli? – po mieszkaniu poniósł się mój śmiech.
<><><>
Dziewczyny
poszły na zakupy, a ona siedziała sfrustrowana w mieszkaniu. Po tych dniach,
gdy nieustannie się coś działo, powrót do brutalnej samotności, wydawał się nie
do zniesienia. Zwariuje jeżeli zostanie sama. Wzięła do rąk telefon i zaczęła
się nim bawić. Nagle zapragnęła czegoś i znalazła rozwiązanie.
„Gdzie jesteś?”
„Tam, gdzie tylko zechcesz.”
„Zatem zaraz przyślę ci adres”
„Tam, gdzie tylko zechcesz.”
„Zatem zaraz przyślę ci adres”
Wzięła
klucze i wybiegła z mieszkania. Dotarła na miejsce. Rozejrzała się. Nie mogła
zrobić przyjaciółce burdelu.
- Chyba się nie obrazi, że skorzystam z jej mieszkania.
- Chyba się nie obrazi, że skorzystam z jej mieszkania.
Po
godzinie usłyszała dzwonek do drzwi. Otworzyła.
- Pisałaś, więc jestem. – powitał ja uśmiechem.
- Napijesz się herbaty? Wstawiłam wodę.
- Z miłą chęcią. – weszli w głąb mieszkania. – To twoje gniazdko?
- Nie, Cecylii. W moim jest Dorota z Anetą.
- To dlaczego mnie tu zaprosiłaś? – spojrzał podejrzliwie.
- No bo… - nalewała wody do szklanek.
- Bo? –zapytał niespodziewanie tuż obok jej twarzy.
- Chciałam… - cedziła słowa. Jego gorący oddech omiatał jej szyję, gdzie po chwili poczuła jego usta.
- Co chciałaś? – droczył się z nią. Obdarowywał krótkimi muśnięciami i wędrował dłońmi po jej ciele. Słyszał niespokojny oddech partnerki.
- Zbyszek… A herbata? – roześmiał się i obrócił ją do siebie.
- Lubię zimną. – wpił się w jej usta. Tego chciała. Jego tuż obok. Cielesności. Fizyczności. A Zibi całkiem nieźle się spisywał.
- Pisałaś, więc jestem. – powitał ja uśmiechem.
- Napijesz się herbaty? Wstawiłam wodę.
- Z miłą chęcią. – weszli w głąb mieszkania. – To twoje gniazdko?
- Nie, Cecylii. W moim jest Dorota z Anetą.
- To dlaczego mnie tu zaprosiłaś? – spojrzał podejrzliwie.
- No bo… - nalewała wody do szklanek.
- Bo? –zapytał niespodziewanie tuż obok jej twarzy.
- Chciałam… - cedziła słowa. Jego gorący oddech omiatał jej szyję, gdzie po chwili poczuła jego usta.
- Co chciałaś? – droczył się z nią. Obdarowywał krótkimi muśnięciami i wędrował dłońmi po jej ciele. Słyszał niespokojny oddech partnerki.
- Zbyszek… A herbata? – roześmiał się i obrócił ją do siebie.
- Lubię zimną. – wpił się w jej usta. Tego chciała. Jego tuż obok. Cielesności. Fizyczności. A Zibi całkiem nieźle się spisywał.
Stwierdziła,
ze inicjacja w łóżku przyjaciółki to byłaby czysta bezczelność. Pociągnęła
bruneta na kanapę. Szczęśliwym trafem on wylądował na niej. Zaczęli wymianę
zachłannych pocałunków połączoną z pozbywaniem się ubrań.
- Tutaj? – spojrzał na Justynę pytająco.
- Tu i teraz! – mruknęła, przygryzając ucho kochanka.
- Tutaj? – spojrzał na Justynę pytająco.
- Tu i teraz! – mruknęła, przygryzając ucho kochanka.
<><><>
Obudził
mnie smak czyichś ust. Otworzyłam oczy i ujrzałam Bartka. Niewiele myśląc
przyciągnęłam go do siebie jeszcze bardziej.
- Mmm… Jakaś ty zachłanna z rana. – mruknął, oczami omiatając moją twarz.
- Sam zacząłeś.
- Mogłaś mnie odepchnąć.
- Ja nie odmawiam sobie przyjemności. – mrugnęłam.
- Czyli lubisz jak cię całuję? – spytał głupkowato.
- Powiedz, że udajesz głupka i nie jesteś taki. – westchnęłam i wpiłam się w jego wargi. Nie protestował.
- Mmm… Jakaś ty zachłanna z rana. – mruknął, oczami omiatając moją twarz.
- Sam zacząłeś.
- Mogłaś mnie odepchnąć.
- Ja nie odmawiam sobie przyjemności. – mrugnęłam.
- Czyli lubisz jak cię całuję? – spytał głupkowato.
- Powiedz, że udajesz głupka i nie jesteś taki. – westchnęłam i wpiłam się w jego wargi. Nie protestował.
W końcu
jakoś wstaliśmy i zjedliśmy śniadanie. A on wygrzebał się na trening.
- Pa moja ukochana. – dostałam na pożegnanie słodkiego buziaka. Rozejrzałam się po mieszkaniu. Żeby nie siedzieć bezczynnie, posprzątam trochę. Zrobię dobry uczynek.
- Pa moja ukochana. – dostałam na pożegnanie słodkiego buziaka. Rozejrzałam się po mieszkaniu. Żeby nie siedzieć bezczynnie, posprzątam trochę. Zrobię dobry uczynek.
<><><>
Nie
pamiętał kiedy tak chętnie szedł na trening. To chyba dlatego, że wiedział, iż
ktoś będzie na niego czekał w domu. Wbiegł po schodach i wparował do szatni.
- Dzieńdoberek kochanym kolegom! – powitał wszystkich.
- O! Przyszedł nasz kochaś. Jak tam Cecylia? – spytał Gacek.
- A bardzo dobrze, bardzo dobrze. – uśmiechnął się sam do siebie.
- Widzicie go? Pewno wymęczył biedną dziewczynę w nocy – stwierdził Winiar.
- Może tak, może nie. I nie biedną! Dobrze jej ze mną.
- Czyli mówisz, że jej dobrze robisz? Prawidłowo. – roześmiał się Daniel.
- Wy zboczeńce! Tylko z jednym wam się kojarzy! – oburzył się Kurek.
- Nie udawaj niewiniątka! Niby dlaczego Bąku z nami w pokoju w sobotę spał? Bo ty pracowałeś swoim świdrem! – na twarz Mariusza wpełzł szyderczy uśmiech.
- To nie tak… Nie planowałem tego… To ona… - tłumaczył się brunet.
- Tak, pewnie. Celi cie zgwałciła. – ryknął śmiechem Bąku.
- Oboje tego chcieliśmy. Po prostu ona mnie skusiła.
- Widzisz Kuraś, oswój się z myślą, że nie tylko ty potrafisz zwodzić. – poklepał go Marcin.
- A co wy się mną tak interesujecie? – spytał.
- Oj, jesteśmy ciekawi, jak rozwija się wasz związek. – odparli.
- Naprawdę, dziękuję za troskę, ale poradzimy sobie sami.
- No ja myślę. Jesteś już dużym chłopcem. – Piotrek wytargał go za policzki.
- Dzieńdoberek kochanym kolegom! – powitał wszystkich.
- O! Przyszedł nasz kochaś. Jak tam Cecylia? – spytał Gacek.
- A bardzo dobrze, bardzo dobrze. – uśmiechnął się sam do siebie.
- Widzicie go? Pewno wymęczył biedną dziewczynę w nocy – stwierdził Winiar.
- Może tak, może nie. I nie biedną! Dobrze jej ze mną.
- Czyli mówisz, że jej dobrze robisz? Prawidłowo. – roześmiał się Daniel.
- Wy zboczeńce! Tylko z jednym wam się kojarzy! – oburzył się Kurek.
- Nie udawaj niewiniątka! Niby dlaczego Bąku z nami w pokoju w sobotę spał? Bo ty pracowałeś swoim świdrem! – na twarz Mariusza wpełzł szyderczy uśmiech.
- To nie tak… Nie planowałem tego… To ona… - tłumaczył się brunet.
- Tak, pewnie. Celi cie zgwałciła. – ryknął śmiechem Bąku.
- Oboje tego chcieliśmy. Po prostu ona mnie skusiła.
- Widzisz Kuraś, oswój się z myślą, że nie tylko ty potrafisz zwodzić. – poklepał go Marcin.
- A co wy się mną tak interesujecie? – spytał.
- Oj, jesteśmy ciekawi, jak rozwija się wasz związek. – odparli.
- Naprawdę, dziękuję za troskę, ale poradzimy sobie sami.
- No ja myślę. Jesteś już dużym chłopcem. – Piotrek wytargał go za policzki.
Po
zajęciach w hali, brunet zapukał do gabinetu Nawrockiego.
- Nie przeszkadzam? – wychylił głowę zza drzwi.
- Nie. Siadaj Bartek. – mężczyzna zaprosił go do środka.
- Trenerze, mam dwie sprawy.
- Zatem to musi być coś konkretnego, bo ty nigdy nic nie chciałeś.
- Oczywiście nie musi się trener zgadzać. Chciałbym dostać jedno miejsce w sektorze dla rodzin.
- Ooo. Ktoś do ciebie przyjeżdża? – spytał szkoleniowiec.
- Chciałbym je na stałe. Pamięta pan Cecylię?
- Yyy… Tą z Olsztyna? Aaa… Już rozumiem. O nic więcej nie pytam. – uśmiechnął się.
- No… I w związku z tym może mógłbym dostać jutro i pojutrze wolne? Albo w środę i czwartek?
- Hmm… Pomyślmy. A mogę wiedzieć po co?
- Pojechałbym do rodziców itd. – ewidentnie Bartek czuł się skrępowany mówiąc o tym.
- Dobrze. Zgoda. Jutro i środę masz wolną.
- Bardzo dziękuję. – uradowany chłopak opuścił pomieszczenie.
Znajoma drużyny… Już wtedy było coś na rzeczy… - zaśmiał się Jacek.
- Nie przeszkadzam? – wychylił głowę zza drzwi.
- Nie. Siadaj Bartek. – mężczyzna zaprosił go do środka.
- Trenerze, mam dwie sprawy.
- Zatem to musi być coś konkretnego, bo ty nigdy nic nie chciałeś.
- Oczywiście nie musi się trener zgadzać. Chciałbym dostać jedno miejsce w sektorze dla rodzin.
- Ooo. Ktoś do ciebie przyjeżdża? – spytał szkoleniowiec.
- Chciałbym je na stałe. Pamięta pan Cecylię?
- Yyy… Tą z Olsztyna? Aaa… Już rozumiem. O nic więcej nie pytam. – uśmiechnął się.
- No… I w związku z tym może mógłbym dostać jutro i pojutrze wolne? Albo w środę i czwartek?
- Hmm… Pomyślmy. A mogę wiedzieć po co?
- Pojechałbym do rodziców itd. – ewidentnie Bartek czuł się skrępowany mówiąc o tym.
- Dobrze. Zgoda. Jutro i środę masz wolną.
- Bardzo dziękuję. – uradowany chłopak opuścił pomieszczenie.
Znajoma drużyny… Już wtedy było coś na rzeczy… - zaśmiał się Jacek.
<><><>
- Jesteś, promyku mój w ten pochmurny dzień? – usłyszałam
jego głos tuż potrzasku drzwi.
- Tak, mój poeto za trzy grosze.
- Mmm… Jakie zapachy. – wszedł w głąb, kręcąc nosem.
- Pomyślałam, że będziesz głodny… - nagle zawstydziłam się swoją nachalnością.
- Posprzątałaś? – dobiegł mnie zdziwiony krzyk z salonu. Skurczyłam się w sobie, czekając na wyzywanie pt. „ kto pozwolił ci się wtrącać i grzebać w moich rzeczach”.
- Przepraszam. Nie chciałam… - zaczęłam marnie.
- Ej, ej. Stop. Ty mnie przepraszasz? Za co? Za to, że musiałaś zasuwać, gdy mnie nie było? Proszę cię… Dziękuję. – podszedł i przytulił się do moich pleców a głowę położył mi na ramieniu.
- Naprawdę nie ma sprawy. Miałam zajęcie.
- Odkąd tu jestem, nikt mnie nigdy nie przywitał obiadem. No chyba aby jak mam wpadła. A tak to zawsze pusto. – zebrało mu się na zwierzenia. Nie znałam go od tej strony. Cierpliwie słuchałam.
- Mam nadzieję, że to będzie jadalne.
- Sądząc po zapachu to jak najbardziej. Jesteś aniołem. – uścisnął mnie mocno.
- Oj tam… Od razu aniołem… Użyłam rąk i tyle… mruknęłam speszona.
- Swoich cudownych rączek. – zaczął mnie po nich całować.
- Bartek!
- Słucham?
- Nie lubię jak mnie zawstydzasz.
- Przyzwyczaj się do mojej spontaniczności. – uśmiechnął się.
- Postaram się, mój wariacie. – pociągnęłam go za nos.
- Tak, mój poeto za trzy grosze.
- Mmm… Jakie zapachy. – wszedł w głąb, kręcąc nosem.
- Pomyślałam, że będziesz głodny… - nagle zawstydziłam się swoją nachalnością.
- Posprzątałaś? – dobiegł mnie zdziwiony krzyk z salonu. Skurczyłam się w sobie, czekając na wyzywanie pt. „ kto pozwolił ci się wtrącać i grzebać w moich rzeczach”.
- Przepraszam. Nie chciałam… - zaczęłam marnie.
- Ej, ej. Stop. Ty mnie przepraszasz? Za co? Za to, że musiałaś zasuwać, gdy mnie nie było? Proszę cię… Dziękuję. – podszedł i przytulił się do moich pleców a głowę położył mi na ramieniu.
- Naprawdę nie ma sprawy. Miałam zajęcie.
- Odkąd tu jestem, nikt mnie nigdy nie przywitał obiadem. No chyba aby jak mam wpadła. A tak to zawsze pusto. – zebrało mu się na zwierzenia. Nie znałam go od tej strony. Cierpliwie słuchałam.
- Mam nadzieję, że to będzie jadalne.
- Sądząc po zapachu to jak najbardziej. Jesteś aniołem. – uścisnął mnie mocno.
- Oj tam… Od razu aniołem… Użyłam rąk i tyle… mruknęłam speszona.
- Swoich cudownych rączek. – zaczął mnie po nich całować.
- Bartek!
- Słucham?
- Nie lubię jak mnie zawstydzasz.
- Przyzwyczaj się do mojej spontaniczności. – uśmiechnął się.
- Postaram się, mój wariacie. – pociągnęłam go za nos.
Miło
było patrzeć jak wcina. Nie wiem czy mu się uszy trzęsły czy nie. Za to
jedzenie znikało z talerza w ekspresowym tempie. Ja powoli przeżuwałam swoją
porcję. Brunet cały czas posyłał mi uśmiechy. Odpowiadałam mu tym samym.
- Nie patrz tak na mnie,
- Ale jak? – znów „tak” spojrzał.
- No „tak”.
- Możesz jaśniej?
- tak jakbyś chciał mnie zjeść. – mruknęłam.
- Bo rozbudziłaś mój apetyt i obiad mi nie starczy. Mam ochotę na deser. – powiedział z przebiegłym wyrazem twarzy.
- O! O ty też pomyślałam. – sięgnęłam z szafki salaterki z nalanym już budyniem waniliowym.
- Eee… Na pewno jest pyszny, ale miałem co innego na myśli…
- Przecież wiem , mój zboczuszku.
- Nie patrz tak na mnie,
- Ale jak? – znów „tak” spojrzał.
- No „tak”.
- Możesz jaśniej?
- tak jakbyś chciał mnie zjeść. – mruknęłam.
- Bo rozbudziłaś mój apetyt i obiad mi nie starczy. Mam ochotę na deser. – powiedział z przebiegłym wyrazem twarzy.
- O! O ty też pomyślałam. – sięgnęłam z szafki salaterki z nalanym już budyniem waniliowym.
- Eee… Na pewno jest pyszny, ale miałem co innego na myśli…
- Przecież wiem , mój zboczuszku.
<><><>
Zdziwiły
się nieobecnością Justyny, ale skoro napisała, że ma coś pilnego do załatwienia…
Nie zamierzały jej przeszkadzać.
- Anetka, a ty cos kręcisz z Grzesiem? – spytała niespodziewanie Dorota.
- Eee… Zależy co masz na myśli. – odpowiedziała niepewnie.
- No na poważnie?
- Nie wiem. Matko, znamy się dwa dni, a ty mi takie pytania zadajesz?
- Wybacz, chciałam po prostu wiedzieć.
- Nic się nie stało. Powiem ci za jakiś czas. – ciszę przerwały dwa dzwonki telefonów na raz. Spojrzały na siebie zdezorientowane.
- To Grzegorz.
- Do mnie Andrzej.
- Ja idę do sypialni, ty zostań tutaj. – blondynka wyszła z kuchni.
- Anetka, a ty cos kręcisz z Grzesiem? – spytała niespodziewanie Dorota.
- Eee… Zależy co masz na myśli. – odpowiedziała niepewnie.
- No na poważnie?
- Nie wiem. Matko, znamy się dwa dni, a ty mi takie pytania zadajesz?
- Wybacz, chciałam po prostu wiedzieć.
- Nic się nie stało. Powiem ci za jakiś czas. – ciszę przerwały dwa dzwonki telefonów na raz. Spojrzały na siebie zdezorientowane.
- To Grzegorz.
- Do mnie Andrzej.
- Ja idę do sypialni, ty zostań tutaj. – blondynka wyszła z kuchni.
Dorota
odebrała w końcu komórkę.
- Słucham?
- Jak miło usłyszeć znów twój głos. Tu my, twoje chłopaki. – usłyszała dwa znajome głosy.
- Poznaję przecież. Co chcieliście?
- My jesteśmy bezinteresowni. A nawet lepiej. Dzwonimy w twoim interesie.
- Ooo. Zamieniam się w słuch.
- Zatem mamy propozycję nie do odrzucenia. W sobotę szóstego gramy mecz w Jastrzębiu. Może byś wpadła z Anetą. Grzesiek się ucieszy.
- Cwaniaki. Tak to sobie zaplanowaliście? Pomyślę.
- Bo jakby co, to bilety do odebrania w siatkarskiej szatni. – zarechotali.
- Mam nadzieję, że zobaczę coś fajnego. – wymruczała.
- Takie widoki to wieczorem złociutka.
- Słucham?
- Jak miło usłyszeć znów twój głos. Tu my, twoje chłopaki. – usłyszała dwa znajome głosy.
- Poznaję przecież. Co chcieliście?
- My jesteśmy bezinteresowni. A nawet lepiej. Dzwonimy w twoim interesie.
- Ooo. Zamieniam się w słuch.
- Zatem mamy propozycję nie do odrzucenia. W sobotę szóstego gramy mecz w Jastrzębiu. Może byś wpadła z Anetą. Grzesiek się ucieszy.
- Cwaniaki. Tak to sobie zaplanowaliście? Pomyślę.
- Bo jakby co, to bilety do odebrania w siatkarskiej szatni. – zarechotali.
- Mam nadzieję, że zobaczę coś fajnego. – wymruczała.
- Takie widoki to wieczorem złociutka.
Tymczasem
w sypialni Aneta słuchała poezji Łomacza.
- Czołem Anetko, moja złociutka portmonetko.
- Portmonetko?
- No bo w portmonetce trzyma się to co najdroższe i ten…
- Nie musisz się tłumaczyć. Już rozumiem. Milutki jesteś.
- Noo… A będę jeszcze milszy, jak powiem, że zapraszam się na mecz do Jastrzębia? I kupiłem bilet?
- Co? Naprawdę? Nie żartujesz sobie? – nie dowierzała.
- Serio. Gramy z Częstochową, to byś przyjechała z Dorotą, co?
- Coś czuję, że to ukartowałeś z Wroną i Wierzbą…
- Ja? Brzydzę się spiskami. A potem zapraszam cię do siebie. – rzucił rewelacją.
- Może się skuszę… - odparła pokrętnie.
- Czołem Anetko, moja złociutka portmonetko.
- Portmonetko?
- No bo w portmonetce trzyma się to co najdroższe i ten…
- Nie musisz się tłumaczyć. Już rozumiem. Milutki jesteś.
- Noo… A będę jeszcze milszy, jak powiem, że zapraszam się na mecz do Jastrzębia? I kupiłem bilet?
- Co? Naprawdę? Nie żartujesz sobie? – nie dowierzała.
- Serio. Gramy z Częstochową, to byś przyjechała z Dorotą, co?
- Coś czuję, że to ukartowałeś z Wroną i Wierzbą…
- Ja? Brzydzę się spiskami. A potem zapraszam cię do siebie. – rzucił rewelacją.
- Może się skuszę… - odparła pokrętnie.
<><><>
Mój
chłopak zaciągnął mnie na łóżko ze swoim mottem.
- Po jedzeniu nie zapomnij o leżeniu. – wyszczerzył się.
- Ach. Ty i te twoje mądrości.
- Wiem, że je uwielbiasz.
- Bo mnie rozśmieszasz.
- A jak lubię jak się uśmiechasz. – palcami gładził moją rękę z góry na dół. Natychmiast wyszła mi gęsia skórka. – Zimno ci?
- Nie.
- Boisz się?
- Nie. Ja tak mam, gdy…
- Gdy cię dotykam. Zauważyłem. Zadziwiasz mnie… - spojrzał na mnie przenikliwie.
- No jestem troszkę dziwna. – bąknęłam.
- Nie.. Po prostu tajemnicza. Och, podnieca mnie to. – poruszył brwiami.
- Ciebie wszystko podnieca. – prychnęłam.
- Wszystko co dotyczy ciebie. – przysunął się, odgarnął mi włosy z twarzy i bardzo delikatnie pocałował.
- Mmmm… Podoba mi się… - wyszeptałam.
- Nagroda za pyszne jedzonko.
- Oj, to będę gotować częściej. – uśmiechnęłam się.
- No smakowało jak w domu.
- Serio?
- Tak. Jak z pod mamusinej ręki. Albo lepiej. – rozmarzył się.
- Nie kłam. Gotuję lepiej niż twoja mama?
- A propos mamusi… Wiesz, że wziąłem dwa dni wolnego?
- Tak? A po co?
- Może pojedziemy do mamusi i tatusia mojego?
- Po jedzeniu nie zapomnij o leżeniu. – wyszczerzył się.
- Ach. Ty i te twoje mądrości.
- Wiem, że je uwielbiasz.
- Bo mnie rozśmieszasz.
- A jak lubię jak się uśmiechasz. – palcami gładził moją rękę z góry na dół. Natychmiast wyszła mi gęsia skórka. – Zimno ci?
- Nie.
- Boisz się?
- Nie. Ja tak mam, gdy…
- Gdy cię dotykam. Zauważyłem. Zadziwiasz mnie… - spojrzał na mnie przenikliwie.
- No jestem troszkę dziwna. – bąknęłam.
- Nie.. Po prostu tajemnicza. Och, podnieca mnie to. – poruszył brwiami.
- Ciebie wszystko podnieca. – prychnęłam.
- Wszystko co dotyczy ciebie. – przysunął się, odgarnął mi włosy z twarzy i bardzo delikatnie pocałował.
- Mmmm… Podoba mi się… - wyszeptałam.
- Nagroda za pyszne jedzonko.
- Oj, to będę gotować częściej. – uśmiechnęłam się.
- No smakowało jak w domu.
- Serio?
- Tak. Jak z pod mamusinej ręki. Albo lepiej. – rozmarzył się.
- Nie kłam. Gotuję lepiej niż twoja mama?
- A propos mamusi… Wiesz, że wziąłem dwa dni wolnego?
- Tak? A po co?
- Może pojedziemy do mamusi i tatusia mojego?
<><><><><><><><><><><><>
Oto stał się cud.
Urodziłam w bólach [zębów i ucha] i mękach odcinek.
Wybaczcie mi wszystko.
Z dedykacją dla Nadie. Bo czekała na ten cud już od środy :*
No i oczywiście nie mogę pominąć pewnego pana, którego postać zapożyczyłam sobie do bohaterów opowiadania.
Dzisiaj urodziny obchodzi znany pod pseudonimem „Siurak”, Bartosz Kurek :)
A więc tutaj złożę mu życzenia.
Przede wszystkim zdrowia, także na rozsądku. Byś nie żałował żadnej decyzji i postępował jak ci tam serduszko podpowiada. Byś dalej był na boisku przyczyną mojego uśmiechu i poprawiał mi humor jednym uśmiechem.
Złota czy ogólnie krążka ze zbliżających się Mistrzostw i spełnienia sportowego. Byś brylował na parkiecie boiska jak najdłużej, ku mojej i innych uciesze.
I wszystkiego tego, co przytoczyć tu zapomniałam, bądź ty tego sobie życzysz :*:*:*
Pamiętaj, Martusia zawsze pozytywne fluidy przesyła :)
Pozdrawiam